sobota, 23 marca 2013

ROZDZIAŁ 20

PERSPEKTYWA ALKA:
- Przecież on ją sznatażuje. - powiedziałem do Tanji, opowiedziawszy jej wcześniej o mailach od Jarka.
- Masz rację, musimy coś z tym zrobić. Przecież ona jest w niebezpieczeństwie. Może lepiej jakby gdzieś wyjechała, np do rodziny, znajomych.
- Ej, mam pomysł, ale będziesz musiała mi pomóc.
- Czyli? - zapytała siostra.
- Może wyjedzie z nami do Serbii na kilka dni. Przynajmniej nie będzie jej prześladował. - powiedziałem niepewnie.
- Dobry pomysł. Ale nie możemy tego tak zostawić. Musimy ją nakłonić, żeby zgłosiła sprawę na policję.
- Ciężko bedzie ją przekonać. Dziewczyna ma charakter. - powiedziałem i uśmiechnęłem się.
Naszą rozmowę przerwała wchodząca do kuchni Justyna. Dobrze, że nie rozumie po serbsku.

PERSPEKTYWA JUSTYNY:
- Cześć. - powiedziałam do Aleksa i Tanji. Oboje się na mnie dziwnie spojrzeli. - Coś nie tak? Wiem, wiem wyglądam baaardzo źle, ale ja dopiero wstałam.
- Nie, jest dobrze, ale chyba musimy porozmawiać. - powiedział Aleks poważnym tonem. Próbowałam obrócić to wszystko w żart. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak poważnego.
- Oj, odkupię ci te wazony. - powiedziałam z uśmiechem a Tanja opuściła kuchnię. - Czyli nie bedziemy rozmawiać o wazonach? - spytałam niepewnie.
- Nie, będziemy rozmawiać o Jarku.
- Co? Dlaczego akurat o nim?
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś, że Jarek cie prześladuje? - spytał, a ja mało co nie zemdlałam. Skąd on mógł o tym wiedzieć? Po chwili doszłam do siebie.
- Skąd o tym wiesz? - zapytałam zdenerwowana.
- Nieważne, wiem i tyle. - powiedział. - Od jak dawna do ciebie pisze?
- To chyba nie powinno cię obchodzić. - stwierdziłam.
- Musisz to zgłosić na policję. Nie rozumiesz, że grozi ci niebezpieczeństwo? - krzyknął. Był wkurzony ma maksa, a w jego oczach widziałam niepokój. Co to go obchodziło?
- Dlaczego wpierdalasz mi się w życie? - krzyknęłam.
- Bo jesteś dla mnie kimś ważnym. - powiedział cichszym tonem. - Słuchaj, mamy z Tanją pewien pomysł. Może pojechałabyś z nami do Serbii na jakiś czas?
Co? Pogięło go? Ja tu mam swoje życie, rodzinę, a on proponuje mi coś takiego? Ja rozumiem, że się o mnie martwi. Nie mogłam się na to zgodzić. Ja tam nikogo nie znam, nawet języka. Gdzie bym mieszkała? Pewnie u ich rodziców.
- To jest jakiś żart? - zapytałam wkurzona. - Nie będę się nikomu narzucać.
- Nie będziesz, ja chce tylko twojego bezpieczeństwa. Nie rozumiesz, że on jest niebezpieczny?
- Tak, rozumiem, ale nie jadę. I nie namawiaj mnie więcej. - powiedziałam, po czym zmieniłam temat. - Idę do sklepu. Zrobię jakieś zakupy. Chcesz coś?
- Nie, ale przemyśl moją propozycję. Uważaj na siebie. - powiedział i mocno mnie przytulił. Czułam się trochę dziwnie. Jeszcze nikt nigdy tak się o mnie nie troszczył. Jezu, Lisowska, co z tobą? Nie możesz się zakochać... Nie po tym co przeszłaś. A jeśli on okarze się taki sam jak Jarek? Nie badź naiwna.
- Pamiętaj, uważaj na siebie. - powtórzył i uśmiechnął się.
- Dobrze tato. - powiedziałam i poszłam do pokoju się przebrać. Założyłam (link) i wyszłam na dwór.
Postanowiłam, że przejdę się pieszo. Zajęło mi to 15 minut. Cały czas miałam przeczucie, że ktoś za mną idzie. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam jakieś 50 metrów za mną jakiegoś chłopaka w bluzie z kapturem. Nie widziałam dokładnie twarzy. Był wysoki. Jego sylwetka mi kogoś przypominała, ale nie mogłam sobie przypomnieć kogo. Po chwili doznałam olśnienia. To przecież Jarek! Boże, czy on mnie śledzi? Ogarnęła mnie panika. Obejrzałam się ponownie. Jarek był coraz bliżej. Postanowiłam przyśpieszyć. Na próżno. Po chwili poczułam jak ktoś chwycił mnie za ramię i gwałtownie odwrócił.
- Mam w kieszeni nóż. Jeśli zaczniesz krzyczeć, to już, słońce, po tobie. Mówiłem, że bedziesz moja i tylko moja. - mówił mój były chłopak.
- Czego ode mnie chcesz? Puść mnie! Ty jesteś chory! Jak ja wogóle mogłam z tobą kiedyś być? - powiedziałam i czułam jak łzy złości spływają mi po policzkach. Próbowałam mu się wyrwać, lecz na próżno. Zbyt mocno mnie trzymał.
- Kochanie, przestańmy się już kłócić. Wrócisz do mnie, zamieszkamy razem i bedzie tak jak dawniej. - kontynuował.
- Chyba sobie kpisz! Nic nie będzie tak jak dawniej! Kiedyś byłeś dla mnie kimś ważnym. Kochałam cię. Jarek, co sie z toba dzieje? Nie poznaję cię! Jeżeli dalej bedziesz mnie dręczył zgłoszę to na policję!
- Myślę słońce, że nie bedziesz miała takiej możliwości. Będzesz tylko moja. - powiedział i zaczął się śmiać.
- Proszę puść mnie! To boli! - powiedziałam.
- Nigdy! Już nie zobaczysz więcej tego Aleksa. Najpierw skończę z tobą, a potem z nim. - po tych słowach zaniemówiłam. Strasznie mnie to zdenerwowało. Postanowiłam za wszelką cenę uwolnić sie z jego objęć. Swoim łokciem walnęłam w jego brzucho najmocniej jak mogłam. Podziałało. Upadł na ziemię. Zaczęłam biec najszybciej jak się da z powrotem do domu Alka. Przez całą drogę płakałam. Nie mogłam przestać nawet wtedy, kiedy dobiegłam do celu. Dotarło do mnie, że Aleks miał racje. Przecież naraziłam na niebezpieczeństwo nie tylko siebie, ale i jego. Nie mogłam mu tego powiedzieć. Wbiegłam do domu nie zważając na to, że jestem cała zapłakana.
- To ja idę się spakować. - zawołałam przez łzy i poszłam to zrobić. Na twarzach Aleksa i Tanji widziałam zdziwienie i przerażenie. Po chwili przybiegł do mnie Atanasijević.
- Co się stało? Czemu płaczesz?
- To kiedy wyjeżdżamy do Serbii? Może jutro? Albo nawet jeszcze dzisiaj. Nie traćmy czasu. Idź się spakować. - ze zdenerwowania plątał mi się język.
- Spotkałaś Jarka? I co ci powiedział? - młody Serb nie dawał za wygraną.
- Nic, naprawdę. - powiedziałam, przypominając sobie groźby Jarka. Nie powiedziałam tego Alkowi, ponieważ nie chciałam go niepokoić.
- I myślisz, że ci uwierzę? - spytał i spojrzał mi głęboko w oczy. Pomyślałam, że nie mówiąc tego nikomu tylko pogorszę sytuację. Postanowiłam mu wszystko opowiedzieć. Aleks słuchał z niedowierzaniem.
- Teraz tobie grozi niebezpieczeństwo. Aleks, ja się boję. Proszę cię, wyjedźmy do Serbii jak najszybciej. - powiedziałam i mocno się do niego przytuliłam.
- Idę powiedzieć Tanji, żeby się pakowała. Jutro wyjedziemy.
- Pójdę zadzwonić do rodziców i Karoliny. - powiedziałam na co Aleks przytaknął i wyszedł.
Szybko powiadomiłam ich o swoim wyjeździe. Nie powiedziałam moim rodzicom o Jarku. Nie chcę ich denerwować. Jedynie Karolinie opowiedziałam o wszystkim. Powiedziała, że dobrze robię wyjeżdżając z Alkiem. Wróciłam do pakowania. Kiedy skończyłam, zeszłam do kuchni, żeby coś zjeść. Przy stole siedział Aleks.
- Dzisiaj Tanja zrobiła kolację. - powiedział i kazał mi siadać.
- A Tanja z nami nie zje? - zapytałam, widząc, że nie ma jej przy stole.
- Zjadła wcześniej. Teraz poszła się pakować. Cieszę się, że zdecydowałaś się na wyjazd.
- Aleks, kupiłeś już bilety? - zapytałam.
- Tak. Mamy lot o 11.00.
- To ile mam ci oddać za bilet? - zapytałam wyjmując z torebki portfel.
- Chyba żartujesz. - powiedział Aleks. - Schowaj to. Kup sobie za to jakąś ładną sukienkę. Będziemy nocować u moich rodziców. - uśmiechnął się.
- Nie chcę robić kłopotu. Wynajmę sobie pokój w hotelu. - powiedziałam.
- Gdyby się moi rodzice dowiedzieli, że moja znajoma mieszka w hotelu, a nie u nich w domu...
- Dobra, wolę nie wiedzieć. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. - Tylko najpierw zadzwoń do rodziców i powiedz, żeby pochowali wszystkie wazony.
- Już dawno to zrobiłem. - powiedział, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
- To ja idę się położyć. Dobranoc.
- Dobranoc.

1 komentarz:

  1. I znowu zaskakujący rozdział :D
    Coraz więcej się dzieje. Bardzo się z tego cieszę :P
    Jesteście wspaniałe :*

    Całuski Kati :*

    OdpowiedzUsuń