piątek, 29 marca 2013

Wesołych Świą!

Wszystkim czytolnikom naszego bloga życzymy Wesołych Świąt, oraz spełnienia siatkarskich marzeń!
Pozdrawiamy toksycznemysli;)
Karolina i Justyna
Uwaga!
Z racji tego że są święta nie dodamy żadnego posta. Przepraszamy.! Dodamy we Wtorek

czwartek, 28 marca 2013

ROZDZIAŁ 25

PERSPEKTYWA JUSTYNY:
Weszłam do domu i krzyknęłam:
- Już wróciłam!
Odpowiedziała mi cisza. Obszukałam cały dom, ale nikogo nie było. Zasatanawiałam się, dokąd mogli pójść. Może wyjechali na wakacje? Na pewno nie. Tata jest zbyt na to zapracowany.
Postanowiłam zadzwonić do mojego rodziciela. Po kilku sygnałach odebrał.
- Tato, gdzie wy wszyscy jesteście? - spytałam, ale na początku nikt nie odpowiedział.
- Halo! - krzyknęłam, aż w końcu usłyszałam cichy szept.
- Jesteśmy w szpitalu. - odpowiedział.
- Jak to w szpitalu? Co się stało? - zaczęłam się dopytywać.
- Twoja mama jest chora.
- W lato grypa? Jest aż tak źle, że musieliście jechać do szpitala?
- To nie grypa. - usłyszałam poważny głos taty. - To rak. Mamie zostały dwa tygodnie życia. - poinformował mnie tata, a telefon wypadł mi z ręki. Nie mogłam w to uwierzyć. Wtedy, kiedy ja odpoczywałam w Serbii, moja mama leżała chora w szpitalu, a mnie przy niej nie było. Chyba nigdy sobie tego nie wybaczę. Dlaczego życie jest takie okrutne? Najpierw Jarek, potem wypadek Aleksa, a teraz choroba mamy. Dlaczego wcześniej nie wykryto tego nowotworu? Byłam kompletnie załamana. Poczułam jak moje życie straciło sens. Zaczęłam płakać i nie mogłam się opanować. Jedyne pocieszenie mogłam znaleźć u Karoliny. Wzięłam kluczyki i cała zapłakana wybiegłam z domu. Nie byłam w stanie prowadzić, więc zaczęłam biec, aby jak najszybciej znaleźć się u przyjaciółki. Kiedy byłam już u niej pod domem zobaczyłam auto Aleksa i Kurka, a potem zauważyłam jak Bartek wybiega z domu.

PERSPEKTWA KURKA:
Dlaczego ona mi to zrobiła? Przecież tak bardzo ją kochałem. Ufałem jej, a ona mnie zawiodła. Zdradziła mnie i to z jednym z moich najlepszych kolegów.
Wybiegając z jej domu zobaczyłem stojącą na chodniku Justynę. Była cała zalana łzami. Może ona wcześniej wiedziała o tym romansie?
- To ty też już wiesz? - spytałem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
- Jeżeli wiedziałeś, to dlaczego nie zadzwoniłeś i mi nie powiedziałeś, że moja matka leży w szpitalu?
Czyli jednak nie wiedziała. W pierwszym momencie chciałem jej powiedzieć o całym zajściu, ale słysząc, że jej matka jest w szpitalu, nie mogłem jej jeszcze bardziej dołować.
- Jak to w szpitalu? Co się stało?
- Moja mama ma raka i zostały jej dwa tygodnie życia. - powiedziała, płacząc jeszcze bardziej.
Nic nie powiedziałem tylko ją prztuliłem. Pomyślałem, że jeżeli będziemy tak stali, to niedługo Aleks może wyjść z domu. A jak Justyna go zobaczy, to zaczną się pytania.
- Bartek, ja ci to wszystko wytłumaczę... To nie tak, że ja i Karolina... - powiedział wychodzący z domu Atanasijević, ale jak zobaczył Justynę, całą zapłakaną, stojącą w moich objęciach, umilkł. Za to Justyna zaczeła zasypywać go pytaniami?
- Co mu wytłumaczysz? Co ty tu wogóle robisz?
- Przyjechałem do Karoliny, żeby jej się poradzić w pewnej sprawie.
- I z tego chcesz się tłumaczyć Bartkowi? - zapytała porzez łzy.
- Nie. Ja... muszę ci coś powiedzieć. Kiedy rozmawiałem z Karoliną, doszło między nami do pocałunku. - wyznał, a ona nic nie mówiła, tylko podeszła do niego i dała mu w twarz.
- I jak ja mam ci zaufać? - spytała cicho, po czym od niego odeszła.
- Widzisz co narobiłeś? - zwróciłem się do niego, po czym pobiegłem za Justyną. Szybko ją dogoniłem.
- I to moja najlepsza przyjaciółka... A wiesz co jest w tym najśmieszniejsze? Że niedawno powiedziałam Aleksowi, żebyśmy zostali przyjaciółmi, może potem kimś więcej... Nie musisz mnie pocieszać. Jestem przyzwyczajona do tego, że moje życie jest do dupy. Już sama nie wiem, komu mam zaufać. Chyba tylko ty mi zostałeś...
- On nie był ciebie wart... A po za tym, na mnie zawsze możesz liczyć.
- Bartek... Ja teraz nie chcę zostać sama... Czy możesz zostać u mnie na noc?
- Jasne, że tak. Przecież nie zostawię cię samej.
- Dziękuję... - powiedziała i przytuliła się do mnie.
Staliśmy tak w objęciach dobrych kilka minut. Chyba się w niej zakochałem, ale ona widziała we mnie tylko przyjaciela...
- To może już chodźmy? - spytała, na co przytaknąłem.

PERSPEKTYWA ALEKSA:
Czułem się podle, po tym co zrobiłem. Miała rację, mówiąc, że boi mi się zaufać... Jak mogłem jej to zrobić? Co ona sobie teraz o mnie myśli? Jak patrzyłem, jak Bartek idzie razem z nią, czułem się zazdrosny. Chciałbym być teraz na jego miejscu... Móc ja przytulić, pocieszyć... Przez swoją głupotę straciłem ją.

PERSPEKTYWA JUSTYNY:
Kiedy weszłam do domu na myśl przyszło mi pewne pytanie: gdzie Barek będzie spał? Przecież nie położe go w sypialni rodziców, ani w pokoju Majki. Właśnie, rodzice! Będę musiała jechać do szpitala, ale nie dzisiaj. Teraz nie miałam na to siły...
- Bartek, chodź, pokaże ci gdzie będziesz spał. - powiedziałam, kiedy skończyliśmy jeść kolację. Zaprowadziłam go do siebie do pokoju i wskazałam na swoje łóżko.
- A ty gdzie będziesz spała? - zapytał.
- Przespię się na podłodze. - stwierdziłam, ale on zaprotestował.
- Nie ma mowy. Przecież jesteśmy dorośli. Nic się nie stanie, jeżeli będziemy spać razem na jednym łóżku.
- No okay. Nie wiem jak ty, ale ja się kładę. - powiedziałam i walnełam się na łóżko bez przebierania się. Wślizgnełam się pod kołdrę i odwróciłam się do ściany. Bartek położył się obok mnie. Po chwili poczułam, jak Bartek mnie przytula.
- Przepraszam. - powiedział i chciał zabrać rękę, ale ja położyłam ją z powrotem. Po chwili zasnęliśmy.

*************************************************************************************

Rano Bartek zaoferował się, że zabierze mnie do szpitala. Po 15 minutach byliśmy już na miejscu. Gdy weszliśmy, na korytarzu zobaczyłam tatę i Maję. Szybko do nich podbiegłam. Na przywitanie mocno ich wyściskałam.
- Przepraszma, że wczoraj nie przyjechałam. Wszystko się skomplikowało, z resztą, nieważne. To jest Bartek, mój przyjaciel. - powiedziałam, przedstawiając im Kurka.
- Dzień dobry. - Bartek przywitał się z nimi, po czym dodał - Przykro mi, ale ja muszę już jechać. Za pół godziny mam trening. Do widzenia. - pożegnał się z Majką i tatą, a mi dał buziaka w policzek na pożegnanie.
- A gdzie Aleks? - spytała moja siostra.
- To skomplikowane, opowim ci kiedy indziej.
- Jak mama? - spytałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi. - Przecież ona nie umrze. Nie może... - dodałam i zaczęłam płakać.
- Cii... - uspokajał mnie tata, mocno do siebie przytulając.
- Muszę ją zobaczyć. - wyszeptałam i po chwili weszłam do sali gdzie leżała moja rodzicielka.

środa, 27 marca 2013

ROZDZIAŁ 24

PERSPEKTYWA ALKA:
Stałem jeszcze kilka chwil w totlnym osłupieniu. Justyna zaskoczyła mnie na maksa tym, że mnie pocałowała. Już nawet nie byłem na nią zły, że na mnie nawrzeszczała. Postanowiłem iść i jej to powiedzieć. Poszedłem w stronę jej pokoju i już miałem zapukać, kiedy usłyszałem jak ktoś śpiewa jakąś piosenkę. Rozpoznałem, że to Justyna. Po cichu otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Leżała na łóżku z zamkniętymi oczami i zachwycającym głosem śpiewała jakąś piosenkę, której słuchała przez słuchawki. Na szczęście mnie nie zauważyła, więc delikatnie usiadłem na skraju łóżka i wsłuchałem się w słowa tej piosenki. Kiedy zrozumiałem o czym ona śpiewa, zrobiło mi się głupio. Ta piosenka idealnie opisywała relacje między mną a Justyną. Gdy skończyła śpiewać, otworzyła oczy.
- Jak długo już tu siedzisz? - spytała oschle.
- Pięknie śpiewasz. - powiedziałem z zachwytem. - Nigdy nie myślałaś o karierze piosenkarki?
Chyba ją zaskoczyłem swoją wypowiedzią, bo na chwilę zapomniała o zimnym tonie i powiedziała neutralnym głosem:
- Kariera, willa, show-bisnes... Nie, to nie dla mnie. Jestem zbyt skromna. - powiedziała, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ale tak na poważnie?
- Były takie momenty, że myślałam o tym, ale mój nałóg mi na to nie pozwala.
- Pijesz, palisz? - spytałem w szoku. Ta dziewczyna ciągle mnie czymś zaskakuje.
- Raczej siatkówka. - powiedziała z uśmiechem, a ja odetchnąłem z ulgą.
- To co zamierzasz robić w przyszłości?
- A co to jakieś przesłuchanie? No dobra, dobra. Powiem ci. Zamierzam wyjść za mąż za jakiegoś bogatego biznesmena lub piłkarza, żebym nie musiała w życiu nic robić. Na przykład taki Lewandowski. Bogaty, przystojny... W dodatku ma chłopak talent. I jeszcze przystojnych znajomych. - rozmarzyła się, po czym dodała - Nie no, żartuję.
- Muszę przyznać, że przez chwilę uwierzyłem.
- No przeciesz Lewandowski ma narzeczoną. No co ty, ,,Pudelka" nie czytasz? - roześmiała się.
- To powiesz mi w końcu, co zamierzasz robić w przyszłości? - spytałem rozbawiony. Dobrze mi się z nią rozmawiało.
- Zbudować dom, spłodzić syna, zasadzić drzewo i zawodowo grać w siatkówkę. - wyliczyła i ponownie się zaśmialiśmy.
- Na pewno spłodzisz syna... - powiedziałem z powątpiewaniem, poczym znowu wybuchnęliśmy śmiechem. - A co do siatkówki...
- To zamierzam grać. Tym razem mówię na serio. - zapewniła, a ja obiecałem sobie, że pogadam z Nawrockim. Może pomoże jej zrobić karierę siatkarki.

PERSPEKTYWA JUSTYNY:
Rozmawiając z Aleksem, zupełnie zapomniałam o tym, co było wcześniej. Czułam się beztrosko i swobodnie jak tak rozmawialiśmy i się śmialiśmy. Musieliśmy jednak wytłumaczyć sobie pewną rzecz.
- Przepraszam za ten pocałunek. Nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Nic się nie stało. Cała przyjemność po mojej stronie. - zaśmiał się, a ja dałam mu sójkę w bok.
- Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam. Nie powinnam była cię wyzywać...
- To ja nie powinienem był mówić ci takich rzeczy. To twoje życie. Możesz robić co chcesz. Jutro wracamy do Polski. - powiedział, a ja nie mogłam uwierzyć. Mocno go przytuliłam i pocałowałam w policzek.
- Na prawdę? - spytałam, wciąż go przytulając.
- Tak. Myślisz, że pozwoliłbym ci tutaj zostać znając zamiary Paula?
- Może Paula już w to nie mieszajmy. To nie jest chłopak w moim typie. - zwierzyłam mu się, a on zapytał:
- A ja jestem?
Nie dał mi odpowiedzieć, bo zaczął mnie całować. Nie opierałam się tylko odwzajemniłam jego pocałunek. Jeszcze nikt mnie nigdy nie całował tak jak Aleks. Jego pocałunki były delikatne, a zarazem namiętne. Zażuciłam mu ręce na szyję, a on objął mnie w pasie. Błądziłam ręką po jego włosach, a on delikatnie głaskał mnie po plecach. Rzuciliśmy się na łóżko, a Aleks zaczął mi rozpinać sukienkę. Chwile namiętności przerwała nam mama Aleksa, która nieoczekiwanie weszła do pokoju. Powiedziała coś po serbsku i szybko wyszła. Atanasijević znowu zaczął mnie całować, ale ja szybko się od niego oderwałam. Nie mogłam znów popełnić tego samego błędu.
- Zrobiłem coś nie tak? - zapytał.
- Przepraszam, ale ja nie jestem jeszcze na to gotowa... Na razie nie chcę się z nikim wiązać... Boję się, że znowu się rozczaruję.
- Rozumiem, tylko że ja taki nie jestem.
- Wiem, ale ja boję się znów zaufać... Może na razie zostańmy przyjaciółmi? - zaproponowałam, a on pokiwał głową i wyszedł.

PERSPEKTYWA ALKA:
Siedzieliśmy w samolocie do Polski. Justyna znowu siedziała obok mnie, ale tym razem prawie wogóle się nie odzywała. Rozmyślałem o wczorajszym wydarzeniu. Kiedy Justyna powiedziała, żebyśmy zostali przyjaciółmi, zrobiło mi się głupio. Wiem, że po tym, co przeżyła, trudno jest komuś zaufać, ale nie wszyscy są tacy jak Jarek. Nie wiedziałem, co mam zrobić, żeby mi zaufała. Postanowiłem poradzić się w tej sprawie Karoliny. Były przyjaciółkami, więc powinna dużo o niej wiedzieć.
Z lotniska, Justyna od razu pojechała do siebie, a ja do siebie. Zostawiłem szybko bagaże i od razu pojechałem do Karoliny. Nie chciałem odkładać tej sprawy na później.

PERSPEKTYWA KAROLINY:
Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, bardzo się zdziwiłam. Kto to mógł być? Przecież Bartek kończy trening dopiero za dwie godziny i dopiero wtedy miał wpaść.
Zeszłam na dół otworzyć drzwi. W progu stał Aleks. Co on tutaj robił? Powinien być jeszcze w Serbii.
- Cześć. Możemy pogadać? - spytał.
- Tak, jasne. Wchodź. A gdzie Justyna? Dlaczego wróciliście tak wcześnie?
- Justyna pojechała do siebie, a wróciliśmy, bo sprawy się trochę pokomplikowały.
- Jak to? - spytałam, prowadząc go do swojego pokoju. Aleks wszystko mi opowiedział. Byłam zdziwiona jej zachowaniem.
- I co ja mam teraz zrobić?
- Myślę, że powinieneś cierpliwie poczekać. - odpowiedziałam mu i mocno go przytuliłam, a on nie protestował i równeż mnie obiął. Był przybity całą tą sytuacją i potrzebował pocieszenia. Odchyliłam się w jego obięciach by na niego popatrzeć. W jego oczach widziałam ogromny smutek.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. - powiedziałam. - Cierpliwości, nic na siłę.
Kiedy to mówiłam, nasze twarze niebezpiecznie się do siebie zbliżyły. Z początku chciałam się wycofać, ale kiedy Aleks zaczął mnie całować, przestałam się opierać. Wiedziałam, że krzywdzę tym Bartka, Justynę, ale to było silniejsze ode mnie. Nagle otworzyły się drzwi do mojego pokoju. Przerażona, spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam wkurzonego (czytaj: wkurwionego!) Bartka. Byłam w szoku i nie mogłam wydobyć z siebie głosu.
- To nie jest tak, jak myślisz... - Aleks zaczął się tłumaczyć, ale Brtek szybko wyszedł z pokoju, trzaskając przy tym drzwiami.
                                              *******
Chyba trochę namieszałyśmy;P

poniedziałek, 25 marca 2013

ROZDZIAŁ 23

Przeczytałam wiadomość na głos:
,,Już tęsknię. Może spotkamy się jutro o 12.00 w tej kawiarni, w której byliśmy wczoraj?"
- Oczywiście, że się spotkamy. - powiedziałam i chciałam odpisać na sms-a, ale Aleks wyrwał mi telefon z ręki.
- Powiedz, w co ty grasz?
- O co ci chodzi? - spytałam niewinnym tonem. Widziałam, że jest wkurzony, ale chciałam, żeby chociaż przez chwilę poczuł się tak ja wczoraj.
- Jeszcze pytasz? Jak ty się wogóle zachowujesz? Przyjechałaś ze mną do Serbii, a potem śpisz z moim przyjacielem?
- Co? Odbiło ci? Po pierwsze, przyjechałam tu, bo chciałeś, abym tak zrobiła, ch roniąc mnie przed Jarkiem, a po drugie, to ja z nim nie spałam. Nocowałam tylko u niego. W oddzielnych pokojach! - moje nerwy już nie wytrzymały.
- Paul mówił co innego!
- Co dokładnie?!
- Że zajął się tobą dziś w nocy.
- I ty mu uwierzyłeś? - spytałam z niedowierzaniem. - Przecież mnie znasz. Wiesz, że nie chodzę do łóżka z każdym napotkanym facetem.
- Tak mi się wydawało, że cię znam.
- Chcę wrócić do Polski. - powiedziałam stanowczo.
- Do Jarka?
- Tak, tylko czeka na to, aż mnie zabiję, a ja skorzystam z jego usług i się do niego zgłoszę.
- Pojebało cię?!
- Widocznie tak! Wracasz ze mną, czy mam lecieć sama?
- Może Anderson z tobą poleci? - spytał kpiącym tonem.
- Ej, to doby pomysł. Oddaj mi telefon, to do niego napiszę. - powiedziałam i spróbowałam wyrwać mu telefon z ręki.
- Ogarnij się! Chcesz spowodować wypadek? Przecież ja prowadzę! - krzyknął, a ja odwróciłam głowę w stronę okna. - Jak dojedziemy do domu, to porozmawiamy. - dodał, a ja już nic się nie odzywałam.
Jak dojechaliśmy na miejsce, szybko weszłam do domu, przywitałam się z Tanją i jej rodzicami, a potem poszłam do swojego pokoju chcąc uniknąć rozmowy z Aleksem. Chciałam napisać sms-a do Paula, ale przypomniałam sobie, że Alek ma mój telefon. Nie chciało mi się teraz z nim rozmawiać. Wogóle nie miałam ochoty go oglądać. Położyłam się na łóżku tyłem do drzwi i próbowałam ochłonąć po kłótni z Atanasijević'em. Po chwili usłyszałam, jak drzwi do pokoju otwierają się i ktoś wchodzi do środka. Pomyślałam, że to Aleks. On nigdy nie puka. Odwróciłam się, żeby mu zwymyślać, ale zbaczyłam, ze w środku stoi Tanja. Podała mi telefon i powiedziała łamaną polszczyzną:
- Aleks kazał ci to dać.
- Dziękuję. - powiedziałam, biorąc od niej telefon. Po chwili wyszła z pokoju, a we mnie coś się zagotowało. Postnowiłam iść do Atanasijević'a aby go opierdolić za jego zachowanie. Siedział w salonie na kanapie i oglądł jakiś film.
- To już nawet nie masz odwagi przyjść do mnie i spojrzeć mi w oczy, tylko siostrę wysyłasz?!
Słysząc mój krzyk poderwał się z kanapy, a ja kontynuowałam:
- Co ty sobie myślisz?! Jesteś egoistycznym du... - nie dokończyłam, bo do mnie podszedł i pocałował mnie w usta. Zaskoczona, nie wiedziałam co mam zrobić, ale kiedy odzyskałam jasność umysłu, odepchnęłam go i zaczęłam wrzeszczeć:
- Co ty wyprawiasz? Ja cię opierdzielam, a ty mnie całujesz?
- To jedyny sposób, żeby cię uciszyć. Zresztą, chciałem ci pokazać, że mam odwagę...
- A myślisz, że ja nie mam? - spytałam, po czym podeszłam i go pocałowałam. Był w takim samym szoku jak ja, kiedy on mnie pocałował. - No to teraz jesteśmy kwita. - powiedziałam, kiedy się od niego oderwałam. Odwróciłam się do niego tyłem i wyszłam z salonu zostawiając go w osłupieniu. Gdy już ochłonęłam, napisałam do Paula:
,,Przykro mi, ale nie możemy się spotkać. Może kiedy indziej."
To była trudna decyzja. Lubiłam Paula, był bardzo fajny, miły, ale totalnie nie w moim tpie. Traktowałam go jak przyjaciela.
Zawsze jak mam zły humor, słucham muzyki. To mnie odpręża i pozwala się zrelaksować, choć mam listę takich piosenek, które słucham gdy mam doła. To była jedna z takich chwil, więc włączyłam sobie piosenkę Honey ,,Lalalove" , zamknęłam oczy i zaczęłam śpiewać:
,,Kolejny dzień bez twojego telefonu, sama nie wiem, czy zaufam jeszcze komuś, znów jest coś nie tak, znów jest coś nie tak. Mam dosyć ciebie i twoich humorów, tych nieustannych, męczących sporów, nie wiesz, czego chcesz, sam nie wiesz czego chcesz. Otwórz oczy, jest za późno, nie szukaj mne na próżno, teraz tylko tracisz swój czas. Czy tak wiele wymagałam, że to miłość zaplątana, czy żałujesz już, że nie ma nas? Chce słyszeć Lalalala love you, mów mi Lalalala love you, mów mi Lalalala love you o o o o o. Chce słyszeć Lalalala love you, mów mi Lalalala love you, mów mi Lalalala love you o o o o o.
Patrzę w niebo widzę spadające gwiazdy, wśród nich jedną jesteś ty, nie chcę złapać cię, nie nie chcę złapać cię. Myślałam, że wygram walkę z przeznaczeniem, teraz wiem, niczego już nie zmienię, płomień w końcu zgasł, nasz płomień w końcu zgasł. Ty tylko nie pomyśl, że bez ciebie mi będzie źle, gdy patrzę teraz w lustro, uśmiecham się. Otwórz oczy, jest za późno, nie szukaj mne na próżno, teraz tylko tracisz swój czas. Czy tak wiele wymagałam, że to miłość zaplątana, czy żałujesz już, że nie ma nas? Chce słyszeć Lalalala love you, mów mi Lalalala love you, mów mi Lalalala love you o o o o o. Chce słyszeć Lalalala love you, mów mi Lalalala love you, mów mi Lalalala love you o o o o o.
Puste słowa, obietnice bez znaczenia, są bez wartości, nie mam nic do stracenia, bo twóóóóóóój błąąąąąd., bo to twóóóóóó błóąąąąąd. Otwórz oczy, jest za późno, nie szukaj mne na próżno, teraz tylko tracisz swój czas. Czy tak wiele wymagałam, że to miłość zaplątana, czy żałujesz już, że nie ma nas? Chce słyszeć Lalalala love you, mów mi Lalalala love you, mów mi Lalalala love you o o o o o. Chce słyszeć Lalalala love you, mów mi Lalalala love you, mów mi Lalalala love you o o o o o."
Kiedy piosenka się skończyła, otworzyłam oczy i zobaczyłam jak obok mnie na łóżku siedzi Aleks.

ROZDZIAŁ 22

PERSPEKTYWA PAULA:
- Z tego Alka to musi być niezły idiota. - powiedziałem do Justyny, kiedy siedzieliśmy w kawiarni i popijaliśmy kawę.
- No jak ty to odkryłeś? - zażartowała, a ja wybuchnąłem śmiechem.
- Żeby mieć taką dziewczynę przy boku i z nią nie chodzić? - pokręciłem głową i zobaczyłem jak Justyna się zmieszała.
- Pierwszy raz nie wiem co mam powiedzieć. Czyli to był... komplement? - spytała i się uśmiechnęła.
- Jasne. - odpowiedziałem. Czas nam się nie dłużył. Opowiadałem jej o swojej rodzinie, przyjaźni z Aleksem. To była naprawdę fajna dziewczyna. Spojrzała na zegarek. Strasznie się zdziwiła.
- Matko, już 21.00? - spytała. - Muszę już wraca... No tak przecież ja mieszkam w domu rodziców Aleksa... Ja nie mogę tam wrocić... Mógłbyś zaprowadzić mnie do jakiegoś hotelu? - spytała.
- Chyba żartujesz. Nie będziesz spała w żadnym hotelu. - zaprotestowałem. Prześpisz się u mnie. Mam wolny pokój, a mieszkam sam. Nawet nie chcę słyszeć odmowy.
- No w sumie chyba nie mam wyboru. - powiedziała po czym zebraliśmy się do wyjścia.
- Może się przejdziemy? Stąd jest 10 minut drogi. - zapytałem na co ona przytaknęła.
Szliśmy w ciszy widziałem jak trzęsie się z zimna. Fakt, dzisiejszy wieczór nie był najcieplejszy. Zdjąłem z siebie bluzę i założyłem na ramiona Justyny.
- Dziękuję - powiedziała.
Szybko dotarliśmy na miejsce. Dałem Justynie czyste ręczniki i swoją koszulkę do spania. Pokazałem jej pokój w którym bedzie spała i zaprowadziłem do łazienki.

PERSPEKTYWA JUSTYNY:
Kiedy dotarliśmy na miejce postanowiłam napisać sms-a do Tanji:
Nie martwcie się o mnie. Jestem w hotelu.
Napisałam to po Serbsku, korzystając z tłumacza. Oczywiście, nie byłam w hotelu. Nie chciałam, żeby wyglądało to zbyt dwuznacznie. Przecież nie mogłam tak po prostu napisać: Jestem w domu kolegi Aleksa. Nie martwcie się o mnie on się już mną zaopiekował.
Weszłam do łazienki i wzięłam kąpiel. Założyłam koszulkę, którą dał mi Paul. Była bardzo krótka. Nawet zastanawiałam się, czy nie dał mi jej specjalnie. Zeszłam do kuchni gdzie siedział Anderson. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Coś nie tak? - spytałam.
- Nie, pięknie wyglądasz w mojej koszulce.
- A nie masz może innej koszulki? - zapytałam i się uśmiechnęłam.
- A ta ci się nie podoba? - spytał podchwytliwie.
- Podoba, ale wydaje mi się, że jest trochę krótka.
- Wydaje ci się. - powiedział z uśmiechem.
- To jak? - spytałam.
- Coś za coś. - powiedział.
No nie... Znów to samo ,, coś za coś". Domyślałam się o co może chodzić.
- Czyli... Ta koszulka którą mam na sobie za tą którą mi dasz? - spytałam rozbawiona, aby ukryć moje zdenerwowanie.
- Niekoniecznie. - powiedział.
- To moje pomysły się wyczerpały... Wiesz, jak tak patrzę na tą bluzkę, to chyba nie jest taka krótka. - powiedziałam i chciałam iść do miejsca mojego spania, ale Paul złapał mine za rękę.
- Choć, wybierzesz sobie coś z mojej szafki. - powiedział i zaczął iść do swjego pokoju. Szłam za nim.
- No to bierz, którą chcesz - stwierdził i się uśmiechnął.
- Nooo to wezmę tą. - powiedziałam wyjmując biały t-shirt z nadrukiem Maichela Jacksona.
- Moja ulubiona - uśmiechnął się.
- No to ja idę się przebrać. - powiedziałam i skierowałam się do mojego pokoju. - Jestem bardzo zmęczona. Idę spać. Dobranoc.
- Dobranoc.
PERSPEKTYWA PAULA:
Kiedy wstałem rano poszedłem zrobić coś do jedzenia. W trakcie robienia kanapek zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu widniało imię: Alek. Szybko odebrałem telefon:
- Cześć - powiedział Aleksandar.
- No hej. - odpowiedziałem.
- Sory stary, że wczoraj nie przyszedłem i nie przedstawiłem ci swojej koleżanki alee...
- Nie martw się... Już nawet się nią zajęłem dziś w nocy. - powiedziałem chcąc zrobić na złość Alkowi.
- Co? To ona jest u ciebie? - spytał zdziwiony.
- No jeżeli nie miał się nią kto zająć...A była taka samotna...
- Jeżeli ją tknąłeś, zapłacisz mi za to! - krzyknął.
- Ty chyba zajęłeś się tamtą dziewczyną, z którą wczoraj się obściskiwałeś? - powiedziałem, stojąc po stronie Justyny.
- Przecież wiesz, że to moja była...
- Ale to nie powód, żeby się z nią całować.
- No, dobra, masz rację, powinienem był ją od siebie odepchnąć...
- To dlaczego tego nie zrobiłeś? Wiesz, że Justyna stała obok? Nie pomyślałeś, jak ona może się czuć?
- Możesz dać mi ją do telefonu?
- Śpi jeszcze. Po południu ją do was zawiozę, o ile będzie chciała.
- Sam po nią przyjadę. - powiedział i rozłączył się.

PERSPEKTYWA JUSTYNY:
Kiedy zeszłam na dół do kuchni, zobaczyłam jak przy stole siedzi Paul, a obok niego Aleks. Już chciałam się cofnąć, ale niestety mnie zauważył. Aleks przebiegł po mnie wzrokiem i już wiedziałam, co zaraz powie:
- Nie za krótka jest ta koszulka? - spytał, ale ja zignorowałam jego pytanie.
- Co on tu robi? - zapytałam Paula.
- Przyjechał po ciebie. Chcesz z nim wrócić? - spytał Anderson.
- A mam inne wyjście? - westchnęłam i poszłam do pokoju, aby się przebrać.
Kiedy weszłam do pokoju, już chciałam zdjąć bluzkę, kiedy do środka wszedł Aleks. Czy on zawsze musi wchodzić wtedy, kiedy się przebieram?
- Ej, no nie widzisz, że chcę się przebrać? - zapytałam.
- Widzę, dlatego wszedłem. - powiedział z uśmiechem.
- Jesteś bezczelny. - odpowiedziałam z ironią w głosie.
- Chciałem cię przeprosić. - powiedział nie zwracając uwagi na mój niegrzeczny ton.
Nie zwracałam na niego uwagi. Odwróciłam się do niego tyłem, po czym zdjęłam koszulkę Paula. Założyłam sukienkę, a niemogąc jej zapiąć, bo suwak miała na plecach, minęłam Atanasijević'a i zeszłam na dół do Andersona. Aleks zszedł za mną, ale nic nie mówił.
- Mógłbyś mi pomóc? - spytałam i odwróciłam się do niego tyłem i odgarnęłam włosy na bok.
- Oczywiście piękna - powiedział i ostrożnie zasunął suwak. Po chwili poczułam jego usta na mojej szyi. Nic nie zrobiłam, bo byłam w lekkim szoku.
- Idziemy. - powiedział Aleks i depchnął ode mnie Paula.
- Puść mnie. - powiedziałam wkurzona, po czym zwróciłam się do Paula. - Dziękuję, że mnie przenocowałeś.
- Nie ma za co. Może dasz mi swój numer telefonu? - spytał.
- Jasne. - wpisałam mu numer do jego telefonu.
Po chwili razem z Aleksem wyszliśmy na dwór i wsiedliśmy do samochodu.
- Justyna, ja ci wytłumaczę wczorajszą sytuację... - powiedział odpalając samochód
- Jesteś żałosny. Nie musisz mi się z niczego tłumaczyć, ani ja tobie. O! Sms od Paula.

niedziela, 24 marca 2013

ROZDZIAŁ 21

Zajęliśmy miejsca w samolocie. Dziwnie się czułam, to był mój pierwszy lot. Siedziałam między Alkiem, a jakimś mężczyzną. Tanja siedziała za nami. Kiedy samolot startował, poczułam dziwny ucisk w żołądku. Przestraszona złapałam Aleksa za rękę i mocno go ścisnęłam.
- Nie bój się. - powiedział z uśmiechem. Zmieszana puściłam jego dłoń i powiedziałam:
- Bardzo śmieszne. Ciekawa jestem, jaka była twoja reakcja, kiedy pierwszy raz wsiadłeś do samolotu. - mówiąc to włożyłam słuchawki do uszu. Włączyłam swoją ulubioną piosenkę: http://www.youtube.com/watch?v=4Y0OjXN095Q Myślałam o tym, co będzie działo się w Serbii. Jak ja tam będę żyła? Nawet nie będę miała z kim pogadać. No, oprócz Aleksa. Zapauzowałam piosenkę i spytałam Aleksa, który czytał ,,Przegląd Sportowy":
- Czy twoi rodzice znają angielski?
- Mama zna.
Odetchnęłam z ulgą, że nie będę skazana tylko na towarzystwo Alka. Ponownie założyłam słuchawki i włączyłam listę swoich ulubionych piosenek. Po paru minutach ozbaczylam jak Aleks odkłada gazetę i również zaczyna słuchać muzyki. Zamknął oczy i usnął, a głowę oparł o moje ramię. No super. Teraz stałam się jego poduszką... Pfff. Z zamiarem pójścia spać również się o niego oparłam.

PERSPEKTYWA ALKA:
Gdy się obudziłem, trzymałem głowę na ramieniu Justyny, a ona opierała się o mnie. Nie chciałem jej budzić, więc postanowiłem pozostać jeszcze w takiej pozycji. Z każdym wdechem czułem woń jej perfum. Pachniała delikatną wonią kwiatów. Siedziałem tak oparty o jej ramię jeszcze przez kilkanaście minut, kiedy wreszcie się obudziła. Uniosła swoją głowę, pozwalając mi przy tym podnieść swoją. W sumie, było mi tak wygodnie. Mógłbym tak jeszcze trochę posiedzieć.
Justyna, widząc, że się obudziłem, spytała:
- Długo jeszcze?
Spojrzałem na zegarek.
- Jeszcze jakieś dwadzieścia minut. - powiedziałem, a widząc jej bladą twarz, spytałem - Chyba nie jest ci niedobrze?
- Wiesz, chyba lepiej pójdę do łazienki. - powoiedziała słabym głosem i wstała z fotela. Idąc do łazienki, trzymała się foteli, aby nie stracić równowagi.
- Tanja, może poszłabyś z Justyną? - -spytałem siedzącej za mną siostry.
- Jasne. - odpowiedziała i ruszyła za nią.
Po kilku minutach były z powrotem. Justyna znowu miała zarumienioną twarz, a kiedy z powrotem zajęła swoje miejsce, spytałem:
- Lepiej już?
Skinęła głową, a ja dodałem.
- Nie martw się. Za parę minut będziemy na miejscu.
Podczas lądowania znowu złapała mnie za rękę, a ja odwzajemniłem jej uścisk. Tym razem nie puściła mnie od razu. Pomyślałem, że może między nami mogłoby jeszcze coś być, ale jeszcze nie teraz. Najpierw musieliśmy doprowadzić do końca sprawę z Jarkiem. Jak za dwa tygodnie wrócimy z powrotem do Polski, to zgłosimy sprawę na policję, jeżeli nadal będzie ją prześladował. Nie zrobiliśmy tego przed wyjazdem, bo pomyśleliśmy, że może przez te dwa tygodnie oniej zapomni.
Na lotnisku przywitali nas moi rodzice. Uprzedziłem ich już wcześniej, że przywiozę se sobą Justynę. Spojrzałem na nią. Zauważyłem, że jest lekko skrępowana słysza, jak wszyscy czworo rozmawiamy po serbsku, a ona nic się nie odzywa. Powiedziałem swojej mamie, żeby porozmawiała z Justyną trochę po angielsku.
- Witaj. To ty jesteś tą dziewczyną, o której Aleks tyle nam opowiadał.
Słysząc, co powiedziała moja matka, Justyna zaczerwieniła się i nieśmiało się uśmiechnęła.
- Tak mamo, to jest Justyna. - zacząłem rozmawiać z mamą również po angielsku, aby Justyna rozumiała, o czym rozmawiamy.
- Miło mi panią poznać. - powiedziała.
- Może chodźmy już do domu, zjecie coś, odpoczniecie trochę. - stwierdziła moja mama. Zaprowadziła nas do samochodu, a po 15 minutach drogi dojechaliśmy na miejsce. Justyna miała zając pokój razem z Tanją, a ja miałem mieszkać w tym samym, w którym mieszkałem przed przeprowadzką do Polski. Dzięki temu, że ja i mama rozmawialiśmy z Justyną, nie czuła się zbyt odosobniona. Podczas kolacji usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz mojego telefonu. Dzwonił mój przyjaciel, Paul Anderson. Wyszedłem z kuchni i odebrałem. Paul był w moim wieku. Przyjaźniliśmy się od sześciu lat, kiedy z Anglii przeprowadził się do Serbii. Znał angielski, więc pomyślałem, że zaproszę go do siebie, aby Justyna się nie nudziła. Miał wpaść do nas jutro o trzynastej.

PERSPEKTYWA JUSTYNY:
Po pierwszej nocy w Serbii obudziłam się o godzinie szóstej. Nie wyspałam się zbytnio, ale widząc, że łóżko Tanji już jest puste, również wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam się. http://allani.pl/zestaw/705497 Rozpuściłam włosy i zrobiłam sobie delikatny makijaż. Zeszłam na dół do kuchni, gdzie siedziała cała ,,familja" Atanasijević'ów. Przywitałam się z nimi, a mama Aleksa powiedziała, żebym usiadła razem z nimi.
- Może pani pomóc? - spytałam po angielsku.
- Nie, nie. Poradzę sobie. Siadaj. - powiedziała, więc grzecznie zajęłam wolne miejsce obok Tanji, a naprzeciwko Aleksa. Podczas posiłku cały czas czułam na sobie jego wzrok, ale sama nie miałam odwago na niego spojrzeć.
- Może pójdziemy dzisiaj na spacer? Pokażę ci okolicę. - Aleks zwrócił się do mnie.
- Chętnie. - odpowiedziałam.
Po skończonym posiłku poszliśmy na spacer. Aleks pokazał mi kilka ciekawych miejsc. Podczas spaceru sporo rozmawialiśmy, a ja, żeby trochę pożartować, spytałam się Alka:
- Czy w tej Serbii masz może jakiś przystojnych kolegów? - widząc jego dziwny wzrok, parsknęłam śmiechem i dodałam - Żartowałam...
- O 13.00 przyjdzie do mnie przyjaciel. Zna angielski, więc nie będziesz się nudzić.
- No, wreszcie coś konkretnego. Mam nadzieję, że jest ładny. - powiedziałam i chciałam jeszcze coś dodać, ale przerwał mi głośny krzyk jakiejś dziewczyny, która szła drugą stroną ulicy:
- Aleks! - krzyknęła i upewniwszy się, że drogą nie jedzie żaden samochód, przebiegła przez ulicę i rzuciła się Alkowi na szyję. Mówiła przy tym coś po serbsku, a ja znowu poczułam się nieswojo. Nadal go przytulając, patrzyła mu sie prosto w oczy i coś do niego gadała. Wyglądali jakby byli parą... W tym przekonaniu upewniło mnie to, że ta blondyna pocałowała Alka w usta i po prostu nie mogła się od niego odkleić, a Aleks naet nie protestował. Chyba nie miał nic przeciwko... Strasznie się wkurzyłam i ruszyłam przed siebie. Przeszłam na drugą stronę ulicy. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam, jak tamtych dwoje nadal stoi i ze sobą rozmawia. Nie mogąc na to patrzeć, zaczęłam iść przed siebie, ale nie zaszłam daleko, bo zderzyłam się z jakimś przystojnym mężczyzną, a na dodatek złamałam szpilkę. Zaklnęłam pod nosem i spojrzałam na faceta, żeby go przeprosić. Oczom moim ukazał się przystojny mężczyzna. Był wysoki, dobrze zbudowany i powtarzam: cholernie przystojny. Ale nie tak przystojny jak Aleks... Boże! Justyna! Opamiętaj się! Moje rozmyślania przerwał głos tego mężczyzny.
- Prepraszam. - powiedział po angielsku. Dobrze, że chociaż z nim mogłam się dogadać, pomyślałam.
- Nic się nie stało. - odpowiedziałam i spojrzałam w jego niebieskie oczy. - Przecież to ja na pana wpadłam.
- Mów mi Paul. Dlaczego uciekłaś od Aleksa?
- Obściskiwał się z tą... Zaraz, ty znasz Aleksa? - spytałam zdziwiona.
- Tak, przyjaźnimy się. Mieliśmy się dzisiaj spotkać. Mówił, że razem z nim przyjechała tutaj jakaś ładna dziewczyna. Pewnie mówił o tobie. - powiedział, a ja poczułam jak się rumienię. Aby to ukryć, schyliłam się po złamaną szpilkę.
- To dlaczego uciekłaś od Aleksa? - zapytał ponownie, a ja opowiedziałam mu całą sytuację.
- Najpierw robi mi sceny zazdrości o mojego byłego, o przyjaciela, choć wcale nie jesteśmy razem, a teraz jak się zachowuje? Wkurzyłam się i odeszłam, po prostu. - powiedziałam, kończąc swoją opowieść.
- Może napijemy się kawy? - spytał niepewnie. Pomyślałam, że się zgodzę, aby choć na chwilę zapomnieć o Aleksie.
- Chętnie. - powiedziałam i zaczęłam iść, co nie bardzo mi wychodziło bez jednego obcasa.
- Chyba już nigdy nie założysz tych szpilek. - powiedział rozbawiony Paul, po czym zaproponował - Może wezmę cię na barana?
- Zgłupiałeś? - spytałam. - Przecież jestem w sukience.
- To wezmę cię na ręce. - mówiąc to, podszedł do mnie i powiedział - Złap mnie za szyję.
Po chwili byłam już w jego ramionach.

sobota, 23 marca 2013

ROZDZIAŁ 20

PERSPEKTYWA ALKA:
- Przecież on ją sznatażuje. - powiedziałem do Tanji, opowiedziawszy jej wcześniej o mailach od Jarka.
- Masz rację, musimy coś z tym zrobić. Przecież ona jest w niebezpieczeństwie. Może lepiej jakby gdzieś wyjechała, np do rodziny, znajomych.
- Ej, mam pomysł, ale będziesz musiała mi pomóc.
- Czyli? - zapytała siostra.
- Może wyjedzie z nami do Serbii na kilka dni. Przynajmniej nie będzie jej prześladował. - powiedziałem niepewnie.
- Dobry pomysł. Ale nie możemy tego tak zostawić. Musimy ją nakłonić, żeby zgłosiła sprawę na policję.
- Ciężko bedzie ją przekonać. Dziewczyna ma charakter. - powiedziałem i uśmiechnęłem się.
Naszą rozmowę przerwała wchodząca do kuchni Justyna. Dobrze, że nie rozumie po serbsku.

PERSPEKTYWA JUSTYNY:
- Cześć. - powiedziałam do Aleksa i Tanji. Oboje się na mnie dziwnie spojrzeli. - Coś nie tak? Wiem, wiem wyglądam baaardzo źle, ale ja dopiero wstałam.
- Nie, jest dobrze, ale chyba musimy porozmawiać. - powiedział Aleks poważnym tonem. Próbowałam obrócić to wszystko w żart. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak poważnego.
- Oj, odkupię ci te wazony. - powiedziałam z uśmiechem a Tanja opuściła kuchnię. - Czyli nie bedziemy rozmawiać o wazonach? - spytałam niepewnie.
- Nie, będziemy rozmawiać o Jarku.
- Co? Dlaczego akurat o nim?
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś, że Jarek cie prześladuje? - spytał, a ja mało co nie zemdlałam. Skąd on mógł o tym wiedzieć? Po chwili doszłam do siebie.
- Skąd o tym wiesz? - zapytałam zdenerwowana.
- Nieważne, wiem i tyle. - powiedział. - Od jak dawna do ciebie pisze?
- To chyba nie powinno cię obchodzić. - stwierdziłam.
- Musisz to zgłosić na policję. Nie rozumiesz, że grozi ci niebezpieczeństwo? - krzyknął. Był wkurzony ma maksa, a w jego oczach widziałam niepokój. Co to go obchodziło?
- Dlaczego wpierdalasz mi się w życie? - krzyknęłam.
- Bo jesteś dla mnie kimś ważnym. - powiedział cichszym tonem. - Słuchaj, mamy z Tanją pewien pomysł. Może pojechałabyś z nami do Serbii na jakiś czas?
Co? Pogięło go? Ja tu mam swoje życie, rodzinę, a on proponuje mi coś takiego? Ja rozumiem, że się o mnie martwi. Nie mogłam się na to zgodzić. Ja tam nikogo nie znam, nawet języka. Gdzie bym mieszkała? Pewnie u ich rodziców.
- To jest jakiś żart? - zapytałam wkurzona. - Nie będę się nikomu narzucać.
- Nie będziesz, ja chce tylko twojego bezpieczeństwa. Nie rozumiesz, że on jest niebezpieczny?
- Tak, rozumiem, ale nie jadę. I nie namawiaj mnie więcej. - powiedziałam, po czym zmieniłam temat. - Idę do sklepu. Zrobię jakieś zakupy. Chcesz coś?
- Nie, ale przemyśl moją propozycję. Uważaj na siebie. - powiedział i mocno mnie przytulił. Czułam się trochę dziwnie. Jeszcze nikt nigdy tak się o mnie nie troszczył. Jezu, Lisowska, co z tobą? Nie możesz się zakochać... Nie po tym co przeszłaś. A jeśli on okarze się taki sam jak Jarek? Nie badź naiwna.
- Pamiętaj, uważaj na siebie. - powtórzył i uśmiechnął się.
- Dobrze tato. - powiedziałam i poszłam do pokoju się przebrać. Założyłam (link) i wyszłam na dwór.
Postanowiłam, że przejdę się pieszo. Zajęło mi to 15 minut. Cały czas miałam przeczucie, że ktoś za mną idzie. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam jakieś 50 metrów za mną jakiegoś chłopaka w bluzie z kapturem. Nie widziałam dokładnie twarzy. Był wysoki. Jego sylwetka mi kogoś przypominała, ale nie mogłam sobie przypomnieć kogo. Po chwili doznałam olśnienia. To przecież Jarek! Boże, czy on mnie śledzi? Ogarnęła mnie panika. Obejrzałam się ponownie. Jarek był coraz bliżej. Postanowiłam przyśpieszyć. Na próżno. Po chwili poczułam jak ktoś chwycił mnie za ramię i gwałtownie odwrócił.
- Mam w kieszeni nóż. Jeśli zaczniesz krzyczeć, to już, słońce, po tobie. Mówiłem, że bedziesz moja i tylko moja. - mówił mój były chłopak.
- Czego ode mnie chcesz? Puść mnie! Ty jesteś chory! Jak ja wogóle mogłam z tobą kiedyś być? - powiedziałam i czułam jak łzy złości spływają mi po policzkach. Próbowałam mu się wyrwać, lecz na próżno. Zbyt mocno mnie trzymał.
- Kochanie, przestańmy się już kłócić. Wrócisz do mnie, zamieszkamy razem i bedzie tak jak dawniej. - kontynuował.
- Chyba sobie kpisz! Nic nie będzie tak jak dawniej! Kiedyś byłeś dla mnie kimś ważnym. Kochałam cię. Jarek, co sie z toba dzieje? Nie poznaję cię! Jeżeli dalej bedziesz mnie dręczył zgłoszę to na policję!
- Myślę słońce, że nie bedziesz miała takiej możliwości. Będzesz tylko moja. - powiedział i zaczął się śmiać.
- Proszę puść mnie! To boli! - powiedziałam.
- Nigdy! Już nie zobaczysz więcej tego Aleksa. Najpierw skończę z tobą, a potem z nim. - po tych słowach zaniemówiłam. Strasznie mnie to zdenerwowało. Postanowiłam za wszelką cenę uwolnić sie z jego objęć. Swoim łokciem walnęłam w jego brzucho najmocniej jak mogłam. Podziałało. Upadł na ziemię. Zaczęłam biec najszybciej jak się da z powrotem do domu Alka. Przez całą drogę płakałam. Nie mogłam przestać nawet wtedy, kiedy dobiegłam do celu. Dotarło do mnie, że Aleks miał racje. Przecież naraziłam na niebezpieczeństwo nie tylko siebie, ale i jego. Nie mogłam mu tego powiedzieć. Wbiegłam do domu nie zważając na to, że jestem cała zapłakana.
- To ja idę się spakować. - zawołałam przez łzy i poszłam to zrobić. Na twarzach Aleksa i Tanji widziałam zdziwienie i przerażenie. Po chwili przybiegł do mnie Atanasijević.
- Co się stało? Czemu płaczesz?
- To kiedy wyjeżdżamy do Serbii? Może jutro? Albo nawet jeszcze dzisiaj. Nie traćmy czasu. Idź się spakować. - ze zdenerwowania plątał mi się język.
- Spotkałaś Jarka? I co ci powiedział? - młody Serb nie dawał za wygraną.
- Nic, naprawdę. - powiedziałam, przypominając sobie groźby Jarka. Nie powiedziałam tego Alkowi, ponieważ nie chciałam go niepokoić.
- I myślisz, że ci uwierzę? - spytał i spojrzał mi głęboko w oczy. Pomyślałam, że nie mówiąc tego nikomu tylko pogorszę sytuację. Postanowiłam mu wszystko opowiedzieć. Aleks słuchał z niedowierzaniem.
- Teraz tobie grozi niebezpieczeństwo. Aleks, ja się boję. Proszę cię, wyjedźmy do Serbii jak najszybciej. - powiedziałam i mocno się do niego przytuliłam.
- Idę powiedzieć Tanji, żeby się pakowała. Jutro wyjedziemy.
- Pójdę zadzwonić do rodziców i Karoliny. - powiedziałam na co Aleks przytaknął i wyszedł.
Szybko powiadomiłam ich o swoim wyjeździe. Nie powiedziałam moim rodzicom o Jarku. Nie chcę ich denerwować. Jedynie Karolinie opowiedziałam o wszystkim. Powiedziała, że dobrze robię wyjeżdżając z Alkiem. Wróciłam do pakowania. Kiedy skończyłam, zeszłam do kuchni, żeby coś zjeść. Przy stole siedział Aleks.
- Dzisiaj Tanja zrobiła kolację. - powiedział i kazał mi siadać.
- A Tanja z nami nie zje? - zapytałam, widząc, że nie ma jej przy stole.
- Zjadła wcześniej. Teraz poszła się pakować. Cieszę się, że zdecydowałaś się na wyjazd.
- Aleks, kupiłeś już bilety? - zapytałam.
- Tak. Mamy lot o 11.00.
- To ile mam ci oddać za bilet? - zapytałam wyjmując z torebki portfel.
- Chyba żartujesz. - powiedział Aleks. - Schowaj to. Kup sobie za to jakąś ładną sukienkę. Będziemy nocować u moich rodziców. - uśmiechnął się.
- Nie chcę robić kłopotu. Wynajmę sobie pokój w hotelu. - powiedziałam.
- Gdyby się moi rodzice dowiedzieli, że moja znajoma mieszka w hotelu, a nie u nich w domu...
- Dobra, wolę nie wiedzieć. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. - Tylko najpierw zadzwoń do rodziców i powiedz, żeby pochowali wszystkie wazony.
- Już dawno to zrobiłem. - powiedział, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
- To ja idę się położyć. Dobranoc.
- Dobranoc.

czwartek, 21 marca 2013

ROZDZIAŁ 19

Minęły dwa dni. Dzięki towarzystwie Aleksa, który ciągle mnie rozbawiał, prawie zapomniałam o Zbyszku. Sama już nie wiem co czułam do Atanasijević'a. On traktował mnie chyba jak młodszą siostrę.
Dzisiaj miała przyjechać Tanja. Na prośbę Aleksa nie wyprowadziłam się do siebie, tylko na czas wizyty Tanji miałam spać razem z nią w pokoju u Aleksa, a on miał nocować na pojedyńczym łóżku w pokoju gościnnym.
Stwierdziłam, że założę coś bardziej eleganckiego http://allani.pl/zestaw/636328 Chciałam na niej zrobić dobre wrażenie. Poszłam do łazinki, żeby zrobić lekki makijaż. Włosy upięłam w kok. Przeszłam do salonu. Na kanapie siedział Aleks. Miał na sobie http://www.ciacha.net/ciacha/1,111474,13245556,Konstantin_Cupkovic_zasilil_grono_twitterowiczow_co.html
- Pojedziesz ze mną na lotnisko? - zapytał.
- Nie, może zostanę i zrobię jakiś obiad? - odpowiedziałam.
- No jak wolisz. - odpowiedział i wyszedł.
Poszłam do kuchni przygotować coś do jedzenia. Postanowiłam upiec kurczaka. Do tego zrobiłam sałatkę i ugutowałam ryż. Wyjęłam czerwone wino i nałożyłam na stół obrus, który znalazłam w jednej z szafek. Rozłożyłam sztućce. Po chwili usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają. Poczułam lekką tremę. Wyszłam na korytarz, aby przywitać się z Tanją. Zobaczyłam śliczną, wysoką blondynkę o długich włosach. Miała identyczne oczy jak Aleks i wyglądała na sympatyczną. Podeszłam się przywitać. Aleks powiedział coś w nieznanym mi języku, a jego siostra uśmiechnęła się i uścisnęła mi dłoń.
- Tanja.
- Justyna. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. Powiedziała coś po serbsku, ale ja nie zrozumiałam.
- Aleks, co ona powiedziała? - spytałam zdezorientowana.
- Że jest jej miło cię poznać.
- Mi też. Aleks, czy ona zna może angielski? - spytałam z nadzieją.
- Niestety nie.
- To jak ja będę z nią rozmawiać?
- Ja będę waszym tłumaczem. - zaśmiał się, a Tanja coż do niego powiedziała. Atanasijević odpowiedział jej, a ona zrobiła rozczarowaną minę i znowu rzekła coś po serbsku.
- Co ona powiedziała? - spytałam Alka, a on odpowiedział:
- Na pewno chcesz wiedzieć?
- Tak. - przytaknełam i czekałam na jego tłumaczenie:
- Że do siebie pasujemy, i że mam szczęście, że mam taką ładną i sympatyczną dziewczynę.
Zdziwiłam się na te słowa i spytałam:
- A ty co jej odpowiedziałeś?
- Że niestety nie jesteś moją dziewczyną, a ona powiedziała, że szkoda, bo miałaby fajną szfagierkę.
Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć, więc zaproponowałam, abyśmy zjedli obiad. Aleks przetłumaczył to Tanji, a ona ochoczo kiwnęła głową. Wszyscy troje usiedliśmy do stołu. Podczas posiłku Aleks rozmawiał z Tanją po serbsku, a ja czułam się trochę głupio, siedąc tak, milcząc i nic nie rozumiejąc. Pewnie rozmawiali coś o rodzinie, opowiadali sobie, co się działo, kiedy się nie widzieli. W jednym ze zdań, Alek użył mojego imienia:
- Mówiłeś coś o mnie? - spytałam go.
- Tak, opowiadałem jej o wypadku i o tym, że się mną zaopiekowałaś.
Po chwili znowu zaczęli coś do siebie mówić. Po krótce zwrócił się do mnie:
- Tanja cię przeprasza, że cały czas tak ze sobą rozmawiamy, ale mamy sobie wiele do opowiedzenia.
- Nie no spoko. Przeproś ode mnie Tanję. Idę do swojego pokoju. Jestem strasznie zmęczona.
- No ok. Może wybrałabyś się z nami na miasto? Chcę pokazać Tanji okolicę.
- Nieeee... Nie będę wam przeszkadzać. - powiedziałam i poszłam do pokoju.

PERSPEKTYWA ALKA:
Kiedy Justyna poszła do pokoju Tanja zapytała:
- Dlaczego nie jesteście razem? Pewnie ona ma chłopaka?
- Nie. Miała, ale zerwała z nim kilka dni temu...
- To dlaczego z nią nie jesteś?
- Bo jak jeszcze z nim była, to byłem trochę o nią zazdrosny i się pokłóciliśmy. I wtedy ona powiedziała, że mnie nie kocha. A ja nie chcę być nachalny.
Opowiedziałem jej całą historię o tym, jak się poznaliśmy i co razem przeżyliśmy. Opowiedziałem jej również o Bartmanie, a ona słuchała mnie z zaciekawieniem.
- Nie no brat... Widzę, że ty to się nie nudziłeś. - powiedziała z uśmiechem. Odwzajemniłem jej uśmiech, ale nic nie powiedziałem.
- Zależy ci na niej? - spytała Tanja.
- Aż tak to widać? - zapytałem chowając twarz w dłoniach.
- Ej no, nie załamuj się. Po prostu z nią porozmawiaj.
- Boję się, że mnie odtrąci. - powiedziałem ze smutkiem w głosie.
- Idź ty, debilu. - powiedziała po czym dodała - Gdybym umiała mówić po polsku, to bym z nią porozmawiała.
- Nawet nie próbuj. - odpowiedziałem. - To chodź, pokażę ci miasto.
Oprowadziłem Tanję po okolicy, po czym wróciliśmy do domu. Było już ciemno, a Justyna spała u mnie w sypialni. Powiedziałem Tanji, że będzie spała razem z nią i czy się nie gniewa, ale ona powiedziała, że może być. Pokazałem jej łazienkę, a sam udałem się do pokoju gościnnego, gdzie jeszcze wczoraj spała Justyna. Na jednej z szafek stał jej włączony laptop podłączony do Wi-Fi. Była zalogowana na swojej poczcie, gdzie znalazłem dużo maili od Jarka. Były już odczytane, więc włączyłem je bez obawy, że Justyna dowie się o tym, że grzebałem w jej poczcie. A co, jeśli ona nadal z nim była? Wiadomości były z kilku ostatnich dni. Kiedy je przeczytałem, aż się o nią przestraszyłem. Z kim ona się wogóle zadawała? Przecież ten Jarek to jakiś psychol! Żeby wypisywać do kogoś takie rzeczy?:
,,Pożałujesz tego, że ze mną zerwałaś. To ja rzucam laski, a nie one mnie. Już kilkakrotnie nie zastałem cię w domu, ale niedługo cię znajdę!"
Jej skrzynka odbiorcza zapełniona była podobnymi wiadomościami. Przecież on jej groził. Musiałem z nią poważnie porozmawiać i namówić ją, żeby zgłosiła sprawę na policję. Postanowiłem, że nie pozwolę jej wyprowadzić się ode mnie, dopóki tem wariat się od niej nie odczepi.

ROZDZIAŁ 18

Rano obudziłam się w ramionach Atanasijević'a. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że jeszcze śpi. Starając się go nie obudzić, próbowałam wyplątać się z jego obięć. Niestety trąciłam go ręką, przez co otworzył oczy.
- Sorry, nie chciałam cię obudzić.
- Nie ma sprawy. Która godzina? - spytał.
Spojrzałam na wyświetlacz jego komórki, bo moja leżała w pokoju rozładowana. Odblokowałam telefon i zobaczyłam napis: ,,Masz wiadomość od: Tanja". To nie było polskie imię... Może to jego dziewczyna z Serbii? Tylko dlaczego nic mi nie powiedział? Poczułam się zazdrosna.
- Chyba masz jakąś wiadomość. - powiedziałam do Aleksa i podałam mu telefon. Kiedy odczytał sms-a bardzo się ucieszył.
- Przepraszam, muszę zadzwonić. - powiedział i przyłożył telefon do ucha. Nie chcąc mu przeszkadzać poszłam do kuchni zrobić nam śniadanie. Spojrzałam na wiszący tam zegar: 10.34. Westchnęłam i zaczęłam robić kanapki. Z salonu dobiegały mnie urywki rozmowy Alka:
- No, hej Tanja. Strasznie dawno ze sobą nie rozmawialiśmy.
- Ja też za tobą tęsknię.
- Kiedy do mnie przyjedziesz?
- Już nie mogę się doczekać.
- Kocham cię, pa.
A więc to jego dziewczyna - pomyślałam. I jeszcze ma tu przyjechać... Ciekawe kiedy? Mam nadzieję, że mnie już tu nie będzie.
Do kuchni wszedł Aleks. Podszedł do mnie i zapytał:
- To co dziś jemy na śniadanie?
- To co sobie zrobisz. - mruknęłam i usiadłam przy stole, na którym stał talerz z kanapkami. Obserwowałam Aleksa, który wyjął z lodówki jogurt i usiadł na przeciwko mnie. Kiedy zjadł, wstał i ustał obok mnie.
- Najadłeś się tym jogurtem? - spytałam oschle.
- Hmmm... Nie! - powiedział i zabrał mi kanapkę z talerza. Zaczął uciekać.
- Ej, no, wracaj! - zawołałam rozbawiona. I tak miałam zamiar zrobić mu te śniadanie, ale nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam go gonić. Pobiegłam do salonu, gdzie stał obok kanapy. Zaczęliśmy biegać wokół niej. Po drugim kółku zaczął uciekać na górę, a ja pobiegłam za nim. Przez moje rozbawienie byłam od niego o wiele wolniejsza i o wiele bardziej niezdarna. Niestety, z hukiem zleciał kolejny wazon. Aleks mnie udusi - pomyślałam. Mieszkam z nim dwa dni i zbiłam mu drugi wazon. Jak tak dalej pójdzie, będzie musiał przede mną chować wszystkie szklane rzeczy. Mam nadzieję, że więcej wazonów w domu nie ma.
Ukucnęłam i zaczełam sprzątać odłamki szkła, kiedy podszedł do mnie Aleks. Spojrzałam na niego spodziewając się zdenerwowania, ale on uśmiechał się od ucha do ucha i powiedział:
- On też tu nie pasował.
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Alek pomógł mi sprzątać resztki po wazonie i poszliśmy wyrzucić je do kosza na śmieci.
- Przecież dałabym ci tą kanapkę. - powiedziałam, śmiejąc się.
- Wiem, ale chciałem się z tobą podroczyć. - odpowiedział.
- Przez te droczenie straciłeś już dwa wazony. Tylko nie mów, że to też był prezent od Konstantina. - powiedziałam z obawą.
- Nie, to był prezent od Tanji.
- Aha. - powiedziałam zła, że o to spytałam.
- Tanja przyjedzie do mnie za trzy dni.
- No ok. To za trzy dni się wyprowadzę, bo już będzie miał się tobą kto zająć.
- Ona przyjeżdża tylko na dwa dni.
- Tylko na dwa dni? - spytałam zdziwiona. - Ja gdybym pojechała do Zbyszka, to bym pojechała na jakiś tydzień.
- Tak, tylko, że ty byś pojechała do chłopaka, a ona do brata, głuptasie.
- To ona jest twoją siostrą?
- A ty co myślałaś? - powiedział rozbawiony.
- No... nic, nic... Ja nic nie myślałam...
- Oj, bo pomyślę, że jesteś o mnie zazdrosna... - zaśmiał się.
- Pfff. Chciałbyś. - prychnęłam i poszłam do swojego pokoju, aby naładować telefon. Musiałam się skontaktować ze Zbyszkiem. Chciałam poprosić go o spotkanie, żebyśmy sobie wszystko wyjaśnili.

PERSPEKTYWA ZBYSZKA:
Właśnie odypiałem po wczorajszej imprezie, kiedy obudził mnie telefon. Justyna. Szybko odebrałem i powiedziałem zaspanym głosem:
- No, cześć.
- Cześć. Obudziłam cię? - spytała zaskoczona.
- A tak się zdrzemnąłem. - skłamałem.
- Posłuchaj, muszę z tobą porozmawiać.
- No to słucham. - powiedziałem znudzony. Nie chciało mi się teraz z nią rozmawiać.
- Wolałabym się spotkać, ale skoro wolisz przez telefon...
- A co to za różnica czy przez telefon czy nie?
- Wiesz... długo myślałam nad naszym związkiem i doszłam do wniosku, że związek na odległość nie ma szans... Po za tym...
- Ja też nad tym myślałem i sądząc po sile mojego uczucia do ciebie, pomyślałem, że nawet odległość go nie osłabi, ale widzę, że z tobą jest inaczej... - powiedziałem, udając, że mi na niej zależy. I tak prędzej czy później miałem z nią zerwać.
- Przykro mi, ale z nami koniec. - powiedziała i rozłączyła się. No i dobrze. I tak miałem już następną laskę na oku...

PERSPEKTYWA JUSTYNY:
Położyłam się na łóżku rozmyślając nad tym, czy podjęłam dobrą decyzję. Serce podpowiadało mi, że dobrze zrobiłam, zrywając z Zibim, a reakcja Zbyszka na moje słowa jeszcze to potwierdziła. Mówił obojętnym tonem i nawet nie oddzwonił, kiedy się rozłączyłam. Rozpłakałam się. Faceci to świnie. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Nie odzywałam się. Pukanie się powtórzyło. Aleks chyba nie zamierzał odpóścić. Otarłam łzy i powiedziałam cicho:
- Proszę...
Drzwi się otworzyły i do środka wszedł Atanasijević. Widząc, że płakałam, usiadł obok mnie na łóżku i spytał co się stało:
- Nieważne... - powiedziałam, bo nie miałam ochoty do zwierzeń.
Nic nie powiedział, tylko mocno mnie przytulił i pocałował w czoło. Wtuliłam twarz w jego tors i próbowałam się uspokoić. Postanowiłam, że jednak mu to wszystko opowiem.
- Uprzedzałem cię przed nim. - powiedział, a ja odpowiedziałam:
- I właśnie to jest w tym wszystkim najgorsze: że wszyscy mnie przed nim ostrzegali, a ja nikomu nie wierzyłam. Zibi to dupek!
- Też jestem dupkiem. - powiedział poważnym tonem.
- Dlaczego? - spytałam zdziwiona.
- Bo zjadłem wszystkie twoje kanapki, które zostawiłaś w kuchni. - rzekł i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Jesteś jeszcze gorszym dupkiem niż Zibi. - powiedziałam rozbawiona. - Za karę robisz dzisiaj obiad. - powiedziałam.
- Coś ty! Chcesz wylądować w szpitalu? - odparł Aleks z poważną miną
- Jest aż tak źle z twoim talentem kulinarnym? Przecież nie tak dawno zrobiłeś taką pyszną jajecznicę.
- Tak, ale na tym skończyłem swoje praktyki w kuchni.
- To co ty jesz jak nic nie potrafisz ugotować?
- Jajecznicę, fast foody, jajecznicę, fast foody... - powiedział poważnym głosem, po czym dodał - Nie no, żartuję. Coś tam się upichci. A teraz szykuj się do kina, bo spóźnimy się na film.

środa, 20 marca 2013

ROZDZIAŁ 17

PERSPEKTYWA KAROLINY:
Właśnie siedzieliśmy z Bartkiem u mnie w pokoju przed telewizorem popijając kawę, kiedy zadzwonił mój telefon. Była to Justyna. Strasznie się ucieszyłam. Dawno się nie odzywała.
- No hej słońce. - powiedziałam. - Dawno nie dzwoniłaś.
- Cześć. No wiesz... tyle się działo.
- No to opowiadaj. - powiedziałam i wysłuchałam jej opowieśći o Zibim, Aleksie...coś mówiła o rozmowie z Bartkiem. Nie zrozumiałam zbyt dokładnie, ponieważ mówiła zbyt szybko.
- Ej, Lisowska... Spokojnie... wolniej. Co ty tam gadałaś o rozmowie z Bartkiem?
- No muszę z nim porozmawiać o Zbyszku. Bartek go zna, więc myślę, że powie mi prawdę.
- No to przyjedź teraz do mnie. Bartek właśnie siedzi koło mnie.
- No dobra, to zaraz będę. - powiedziała i się rozłączyła.
- Coś się stało? - zapytał Kurek.
- Nie, tylko Justyna chce z tobą porozmawiać o Bartmanie. Z resztą zaraz przyjedzie to się dowiemy czegoś więcej. - odpowiedziałam i powróciliśmy do oglądania filmu. Oparłam sie o jego ramie i powiedziałam:
- Cieszę się, że cię mam.
- Też się cieszę, że tu jesteś. - powiedział i delikatnie pocałować mnie w usta. Nasze pocałunki stawały się coraz namiętniejsze. Z Bartkiem czułam się bezpiecznie. Wiedziałam, że to chłopak dla mnie. Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Oderwałam się od Kurka i poszłam otworzyć drzwi.
- Cześć - przytuliłam Justynę na powitanie.
- Hej. Sory, że tak dawno się nie odzywałam, ale nie miałam czasu. Jest Bartek?
- Tak. Chodź do mojego pokoju.
Zaczęłam iść na górę, a Justyna ruszyła za mną.
- Cześć Bartuś - powiedziała i pocałowała go w policzek.
- Cześć mała. To opowiadaj co cię sprowadza. Wujek Bartek cię wysłucha. - zażartował mój chłopak.
- Mam pewne pytanie. - powiedziała i przygryzła wargę.
- Słucham. - odpowiedział Kurek.
- To ja idę zrobić coś do picia - powiedziałam, po czym poszłam do kuchni.

PERSPEKTYWA BARTKA:
- Możesz mi powiedzieć jaki jest Zibi? - spytała.
Nie zrozumiałem jej pytania, więc zapytałem:
- Ale o co ci dokładnie chodzi?
- No bo wszyscy mnie przed nim ostrzegają, a ja chcę wiedzieć jaki jest na prawdę.
- Wszyscy, czyli na przykład kto?
- Na przydład Aleks. - powiedziała.
- Co prawda Zibi jest zabawny, umie rozmawiać z dziewczynami, ale nie odpuści żadnej laski. Ale ja nie będę go oceniał. Może się chłopak zmienił. Myślę, że powinnaś z nim poważnie porozmawiać. Aleks cię ostrzegał, bo pewnie nie chce żebyś zrobiła coś głupiego. A z tego co mi wiadomo to jesteś pierwszą dziewczyną, o którą Aleks się tak troszczy.
- Bartek proszę cię. Przestań. I ty przeciwko mnie? - spytała. - Ja kocham Zbyszka. Alka traktuję jak przyjaciela.
- Ja bym się na twoim miejscu zastanowił.
- Dobrze, wujku. Dzięki za rozmowę.
- Dobra chodź do Karoliny. Pewnie nudzi jej się samej.

PERSPEKTYWA JUSTYNY:
Zeszliśmy na dół do kuchni. Wypiliśmy herbatę i miło rozmawialiśmy. Dowiedziałam się, że za trzy tygodnie SKRA miała jechać do Izmiru na mecz rewanżowy.
- A może pojedziesz razem z nami, bo Karolina też jedzie. - spytał Bartek.
- Nieee... nie jadę... co ja tam będę robiła?
- No jak to co? Kibicowała. A i Karolina nie będzie się nudzić. - powiedział Bartek.
- Jedziesz i tyle. - powiedziała Karolina.
- Zastanowię się. Która godzina? - spytałam, bo rozładował mi się telefon.
- 22.17. - odpowiedział Bartek.
- O kurwa, ale się zasiedziałam! - krzyknęłam i wstałam od stołu.
- Ja też już się będę zbierał. Może cię odwieźć? - zaproponował Bartek.
- Nie dzięki, jestem swoim samochodem. - razem z Kurkiem pożegnaliśmy się z Karoliną. Bartek pojechał do siebie, a ja do Aleksa. Po dziesięciu minutach drogi dotarłam do domu Aleksa. Zamknełam samochód i zapukałam do drzwi. Mądra ja nie wzięłam kluczy, które wcześniej dał mi Atanasijević. - pomyślałam. Aleks otworzył mi drzwi.
- No w końcu jesteś. Martwiłem się o ciebie. Nie mogłem się do ciebie dodzwonić- powiedział zdenerwowany.
- Byłam u Karoliny, a poza tym rozładował mi się telefon. - odpowiedziałam. - Wpuścisz mnie czy bedziemy tak stać? - zapytałam z uśmiechem.
- No nie wiem...- powiedział uśmiechnięty Alek. - Coś za coś - dodał. Dobrze wiedziałam, że chce żebym go pocałowała, ale ja postanowiłam się z nim jeszcze przekomarzać:
- No dobra zrobię jutro te śniadanie - powiedziałam z poważną miną.
- Dobrze wiesz, że nie o to chodzi... - powiedział z tym swoim ,,uśmieszkiem"
- Aaaaa... No tak... Że ja wcześniej o tym nie pomyślałam... - udawałam dalej. - Przecież ty pewnie jeszcze kolacji nie jadłeś! Dobrze zrobię ci tę kolację - odpowiedziałam znudzona. Chyba się domyślił, że cały czas z niego drwię. Zbliżył się do mnie i mnie pocałował w usta. Zdziwiona całą sytuacją szybko go od siebie odepchnęłam.
- Aleks... Przestań... My nie możemy... Ja jestem ze Zbyszkiem...
- No tak, zapomniałem o tym palancie. - powiedział, a romantyczna atmosfera szybko się rozwiała. Wpuścił mnie do środka, a ja poszłam pod prysznic. Przebrałam się w t-shirt z Garfildem, który dostałam kiedyś od Alka i poszłam do salonu pooglądać telewizję. Aleks oglądał jakiś mecz piłki nożnej na żywo. Usadowiłam się obok niego na kanapie i zapytałam, kto gra.
- Barcelona i Real. Chcesz to mogę przełączyć.
- Nie. Chcę zobaczyć jak Real skopie Barcelonie tyłek. - powiedziałam biorąc do ust chipsa z miseczki, którą trzymał na kolanach.
- Ej, masz coś do Barcelony?
- Nie mam nic do Barcy, ale ja tam wolę Real.
- Bo tam jest Ronaldo? - zapytał podejrzliwie.
- Przecież każdy wie, że to gej. Po prostu są lepsi.
Naszą rozmowę przerwał głośny krzyk komentatora: ,,Goooooool!!! 1:0! Tak oto Leo Messi strzela gola i Barca wychodzi na prowadzenie!"
Spojrzałam na Alka, który wyglądał na zadowolonego. Powróciłam do oglądania meczu.
- Ronaldo, złotko, rusz ten swój zgrabny tyłeczek i strzel tym szmaciarzom gola. Albo najlepiej dwa. - powiedziałam zła, że moja ulubiona drużyna przegrywa.
- Ej no! Faul! - krzyknął Aleks.
- Jaki faul?! Ty chyba ślepy jesteś, nie było żadnego faulu. Iniesta sam się przewrócił.
- On się nie przewrócił. Kaka podstawił mu nogę.
Tak oto minęła pierwsza połowa meczu.
- Nie wiedziałem, że lubisz piłkę nożną. - powiedział ze zdumieniem Aleks w przerwie między pierwszą a drugą połową.
- Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz. Jak byłam mała, to zawsze z tatą chodziłam na mecze. Do dziś mi się to udziela.
- Na ogół dziewczyny nie lubią tego sportu.
- Ja nie tylko lubię ten sport, ale także umiem grać. Często grałam z chłopakami z okolicy. Tam właśnie poznałam Jarka. - powiedziałam ze smutkiem w głosie, a do oczu napłynęły mi łzy.
- Nie będę płakać... - mruknęłam cicho i poczułam jak Aleks mnie przytula.
- Frajer. - rzucił przez zaciśnięte zęby.
- Kto? - spytałam zdziwiona.
- No ten cały Jarek. Przez nigo tylko nie potrzebnie cierpisz.
- Dobra koniec użalania się. Druga połowa się zaczęła. - powiedziałam i oparłam się o jego ramię. Powróciliśmy do oglądania meczu. Minęło pięć minut, a Real wyrównał 1:1. Nie wiem jakim wynikiem skończył się mecz, bo po jakimś czasie usnęłam.

wtorek, 19 marca 2013

ROZDZIAŁ 16

PERSPEKTYWA ALKA:
- To chyba nie powinno cię interesować... Kocham Zbyszka i zamierzam być z nim szczęśliwa. - powiedziała, a we mnie coś się zagotowało.
- To po co się do mnie wprowadziłaś? Równie dobrze mógł to zrobić Konstantin. - powiedziałem podniesionym głosem.
- Bo się o ciebie martwię! - krzyknęła. Chyba na prawdę jej na mnie zależało, ale ja wkurzony kłóciłem się z nią dalej.:
- Przecież ja nic dla ciebie nie znaczę! Wiesz, co?! Wracaj do tego swojego Bartmana!
- Mylisz się! Bardzo dużo dla mnie znaczysz!
- To dlaczego chodzisz z tym kretynem?! - zawołałem.
- Bo go kocham! O co ci wogóle chodzi?! To moje życie i mogę robić co chcę!
- Wiesz co?! Naiwna jesteś! On miał pewnie dziesiątki takich dziewczyn jak ty, a ty nic dla niego nie znaczysz!
- A skąd ty możesz to wiedzieć?!
- Bo jak by cię kochał, to by tu teraz z tobą był!
- Przecież dobrze wiesz, że on tam ma dom, pracę!
- Dziewczynę! - krzyknałem ze zdenerwowaniem.
- Nie masz prawa go osądzać! - krzyknęła i wybiegła. Pomyślałem, że skoro ona sobie poukładała życie, to ja też muszę znaleźć sobie jakąś dziewczynę. Moje rozmyślenia przerwał Konstantin:
- Coś ty je nagadał, że wybiegła taka wkurzona? - zapytał.
- Pokłóciliśmy się. - odpowiedziałem.
- Tyle to i ja wiem.
- Wiesz, że ona chodzi z Bartmanem? Przecież to babiarz.
- A nie uważasz, że to jej życie i to ona powinna decydować z kim się spotyka?
- Wiem, ale się o nią martwię. Później będzie tego żałować.
- Po prostu powiedz, że ją kochasz i jesteś o nią zazdrosny.
- Jak cholera.

PERSPEKTYWA JUSTYNY:
Zdenerwowana wybiegłam na dwór. Jak on mógł się tak zachować? Przecież to nie prawda, co opowiadał o Zbyszku. Już sama nie wiem komu mam wierzyć. Bartek gra z nim w reprezentacji, więc jego się zapytam o to jaki jest Zibi. Jest chłopakiem mojej przyjaciółki, więc powinien powiedzieć mi prawdę. Uspokojona, weszłam z powrotem do domu. Usłyszałam jak Aleks rozmawia z Konstantinem. Nie zauważyli mnie, więc postanowiłam ich trochę podsłuchać.
- Wiem, ale się o nią martwię. Później będzie tego żałować. - powiedział Aleks.
- Po prostu powiedz, że ją kochasz i jesteś o nią zazdrosny.
- Jak cholera.
Zdziwiło mnie jego wyznanie. Najpierw się ze mną kłóci, a teraz mówi Konstantinowi, że mnie kocha? Jaka ja byłam głupia... Nie mogłam tego wcześniej zauważyć? Musiałam to przemyśleć. Chciałam się cofnąć, aby nie wyglądało na to, że ich podsłuchiwałam, kiedy nagle trąciłam łokciem wazon stojący na szafce w korytarzu. Spadł z hukiem na podłogę i roztrzaskał się na małe kawałki. Aleks z Konstantinem wyszli na korytarz, aby zobaczyć, co się stało. Wyglądali na rozbawionych.
- I tak ten wazon tu nie pasował... - powiedziałam zawstydzona.
- Ej, to był prezent ode mnie. - powiedział roześmiany Cupko.
- Przepraszam...
- Nic się nie stało. - powiedział Atanasijević.
- Aleks... musimy porozmawiać.
- Ok. Chodźmy do mojego pokoju. - powiedział i ruszył na górę. Poszłam za nim. Kiedy znaleźliśmy się w jego sypialni, oboje usiedliśmy na łóżku.
- Przepraszam cię za wszystko. Powinnam była od razu powiedzieć ci o Zbyszku.
- To ja powinienem cię przeprosić. Niepotrzebnie się uniosłem. Nie wiem co we mnie wstąpiło, że wygadywałem takie rzeczy...
- Dobra... Po prostu o tym zapomnijmy.
- Myślę, że tak będzie najlepiej.
- A jak ty się wogóle czujesz? Bo przez te całe zamieszanie nie zdążyłam się ciebie nawet o to zapytać.
- Ból głowy ciągle mi dokucza, ale lekarz powiedział, że to normalne po takim wypadku. Przepisał mi jakieś leki przeciwbólowe.
- To ja idę zrobić coś do jedzenia. - wstałam, ale on mnie zatrzymał.
- Dziękuję, że jesteś. - powiedział i mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam jego uścisk i pocałowałam go w policzek.
- Chodź na dół. Konstantin pewnie na nas czeka.
Poszłam do kuchni, a Aleks skierował się do salonu, gdzie czekał na niego Cupko. Wypakowałam torby z zakupami i zrobiłam zapiekanki. Zaniosłam je do salonu i postawiłam na ławie. Wszyscy opróżnili swoje talerze.
- Nie no, taka dziewczyna w domu to skarb. - zaśmiał się Konstantin. - Może wprowadzisz sie do mnie? - zażartował.
- Ja i ty pod jednym dachem? Nie wyobrażam sobie tego. - powiedziałam z uśmiechem.
- Dobra, chodź pokażę ci twój pokój, bo zaraz będę się zbierał. - powiedział i zaprowadził mnie do pokoju obok kuchni, którego wcześniej nie zauważyłam.
Ściany tego pokoju były błękitne, a meble czarne. W rogu pokoju stało łóżko, a na ścianie na przeciwko wisiał telewizor. W rogu stał stolik a obok dwa fotele. Moją uwagę przykuła duża szafa z lustrem. Pożegnałam się z Konstantinem. Bardzo go polubiłam, chociaż był trochę zakręcony. Nie wiem jak wytrzymuje to jego dziewczyna. Postanowiłam się wypakować. Stwierdziłam, że przebiorę się w coś wygodniejszego. Wygrzebałam z szafy szorty i jakiś biały top : http://www.fashiolista.com/item/10693649/ http://allani.pl/zdjecie/753688 Zdjęłam sukienkę i założyłam szorty. Niestety nie zdążyłam założyć topu, bo do pokoju wszedł Aleks.
- O sory, już wychodzę. - powiedział zmieszany.
- Nie no co ty, zostań. - zatrzymałam go, szybko wkładając na siebie bluzkę. - Coś się stało?
- Tak tylko zajrzałem. Podoba ci się pokój?
- Tak. Jest ok.
- Może wybralibyśmy się do kina? - zapytał niepewnie.
- Chętnie. To może jutro? - spytałam.
- No ok. To o 13.00?
- Okay. - Odpowiedziałam po czym on wyszedł z pokoju. Postanowiłam, że zadzwonię do Karoliny. Tyle się działo, a ona o niczym nie wie. Szybko wybrałam jej numer.

poniedziałek, 18 marca 2013

ROZDZIAŁ 15

Nadszedł dzień, w którym Aleks miał zostać wypisany ze szpitala. Przez te trzy dni wogóle go nie odwiedzałam, bo poszukiwałam jakiejś dorywczej pracy. Oprócz tego prawie całe dnie spędzałam ze Zbyszkiem, który wyjeżdżał dzisiaj do Rzeszowa. Można by stwierdzić, że mój związek z nim rozkwitał, ale kiedy mnie całował ciągle myślałam o Aleksie. Co prawda czułam się przy nim bezpiecznie, ale myślę, że na dłuższą metę nie miało to sensu. Widziałam, że się stara i mu na mnie zależy, ale ja nie odwzajemniałam jego uczuć, choć nie miałam serca z nim zerwać.
Spojrzałam na zegarek. Była 10.00. Do wypisania Aleksa zostały trzy godziny. Postanowiłam pojechać do centrum handlowego na jakieś zakupy. Chciałam sobie kupić parę nowych ciuchów. Byłam w kilku sklepach, ale moje poszukiwania spełzły na niczym. Stwierdziłam, że dzisiaj sobie odpuszczę i wrócę do domu. Przechodząc obok H&M zauważyłam piękną, letnią sukienkę http://allani.pl/zdjecie/827024: Patrzyłam na nią przez kilkanaście sekund, kiedy ktoś zasłonił mi oczy.
- Zgadnij kto to. - usłyszałam głos Karola Kłosa.
- No, pewnie jakiś przystojny siatkarz ze SKRY. Czy to może... Maciek Muzaj? A nie, to ten siatkarz o nazwisku zboża... To Karol Kłos!. - powiedziałam ze śmiechem.
- Lisowska, schowaj się, bo na lisy polują! - odpowiedział, po czym przytulił mnie na powitanie. - Idź przymierz. Aleksowi się spodoba.
- Chyba Zbyszkowi. - poprawiłam go. - A po za tym, jest zbyt krótka.
- No i właśnie dlatego będziesz w niej wyglądała bardzo seksownie.
Nie odpowiedziałam tylko dałam mu sójkę w bok i weszłam razem z Karolem do sklepu. Wybrałam swój rozmiar i weszłam do przymierzalni. Leżała jak ulał. Eksponowała moje długie i zgrabne nogi, ale nie czułam się w niej zbyt dobrze. Wyszłam zaprezentować się Karolowi. Ustałam przed nim. Próbując wydłużyć sukienkę, zaczęłam obciągać ją na dół, ale to nic nie dało.
- Mówiłam, że będzie za krótka?
- Wyglądasz w niej rewelacyjnie. Gdybym miał taką dziewczynę, to bym ją nosił na rękach.
- Ale nie masz. Chyba, że o czymś nie wiem.
- Zibiemu mogą tylko pozazdrościć.
- Mogą?
- No... Aleks, Maciek, Bąkiewicz... Mam wymieniać dalej?
- Może lepiej nie. Dobra, zdam się na twój gust i ją kupię. - powiedziałam i ruszyłam do przebieralni.
- Pewnie jedziesz teraz od razu do szpitala? - spytał Karol, zanim weszłam się przebrać.
- Tak, a co?
- No to jej nie zdejmuj. - doradził mi. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że mam mało czasu, a muszę jeszcze spakować najpotrzebniejsze rzeczy, bo już dzisiaj po południu będę się wprowadzać do Aleksa. Posłuchałam jego rady i poszłam zpłacić za sukienkę, którą miałam na sobie. Przed wyjściem ze sklepu poprosiłam Karola, żeby oderwał mi metkę.
- Może wpadniesz do mnie na kawę? - spytałam Kłosa.
- No jeśli zapraszasz.
- Jeśli chcesz, to potem możesz pojechać ze mną do szpitala.
- OK. - zgodził się i spytał - Jesteś samochodem?
- Tak. Po prostu jedź za mną. - odpowiedziałam i każdy wsiadł do swojego auta. Po kilku minutach dojechaliśmy do mojego domu. Wysiedliśmy i weszliśmy do środka. Po wypiciu kawy poszliśmy do mojego pokoju.
- Wyjeżdżasz gdzieś? - spytał Karol, widząc jak się pakuję.
- Wprowadzam się do Aleksa. - powiedziałam.
- Poczekaj, bo czegoś tutaj nie rozumiem. Chodzisz z Zibim, a będziesz mieszkała z Alkiem?
- Lekarz powiedział, że ktoś musi się nim zaopiekować. Po za tym, to przeze mnie jest w takim stanie.
- I akurat to musiałaś być ty... Przecież gdybym wiedział, to ja albo Konstantin by się do niego wprowadził.
- Wy macie mecze, treningi, wyjazdy, swoje sprawy... Pewnie całymi dniami nie ma was w domu... Dobra, skończyłam, możemy już jechać. - powiedziałam i zeszliśmy na dół. Znowu każdy wsiadł do swojego samochodu i pojechaliśmy do szpitala. Po drodze weszłam do supermarkietu zrobić zakupy. Spodziewałam się, że w mieszkaniu Aleksa zastanę pustą lodówkę. Po paru minutach byliśmy w szpitalu, ale w recepcji dowiedziałam się, że ktoś już Aleksa odebrał. Karol dał mi adres Alka. Pojechałam do Atanasijević'a, a Karol wrócił do siebie. Byłam trochę wkurzona, że się spóźniłam.
Kiedy dojechałam na miejsce, wziełam zakupy z samochodu i zadzwoniłam do drzwi. Otworzył mi Konstantin. Przywitał mnie z uśmiechem, a ja zapytałam:
- Jak się czuje Aleks?
- Wejdź, to sama się przekonasz. - powiedział, po czym wziął ode mnie dwie torebki jedzenia.
Weszłam do salonu i zobaczyłam jak Aleks siedzi na kanapie i ogląda telewizję. Słysząc moje kroki odwrócił się i zobaczyłam na jego twarzy zdziwienie.
- Cześć. Byłam po ciebie w szpitalu, ale cię nie zastałam.
- Cześć. Nie myślałem, że mówisz to na serio. - powiedział z uśmiechem.
- A jednak. - uśmiechnęłam się i usiadłam obok niego na kanapie zakładając nogę na nogę.
- Ładnie wyglądasz.
- Dzięki. Zrobiłam zakupy, bo pomyślałam, że pewnie masz pustą lodówkę.
- Rzeczywiście, ani ja, ani Konstantin o tym nie pomyśleliśmy. Dzięki.
- O czym nie pomyśleliśmy? - spytał Cupko wchodząc do salonu.
- O jedzeniu. - odpowiedziałam, po czym zwróciłam się do Aleksa - To gdzie będę spała?
- No jak to gdzie? Z Alkiem. - powiedział z poważną miną Konstantin.
- Coś ty. On tylko żartuje. Mam wolny pokój. Konstantin ci pokaże.
- Ok. Może najpierw pójdę po twoje bagaże? - spytał Cupko, a ja dałam mu kluczyki.
Kiedy wyszedł, zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz: Zbyszek. Przeprosiłam Aleksa i odebrałam telefon.
- Cześć kochanie. - usłyszałam jego ciepły głos. - Tęskniłaś?
- Cześć. Jasne, że tęskniłam. - odpowiedziałam. Cały czas czułam na sobie wzrok Aleksa.
- Co u ciebie? Prawie wcale się nie odzywasz odkąd wyjechałem do Rzeszowa.
- Oj przepraszam. Mam tyle spraw na głowie.
- Na przykład? - zapytał zdziwiony.
- To nie rozmowa na telefon. - odpowiedziałam i spojrzałam na Aleksa. Momentalnie spojrzał się na telewizor.
- Słuchaj słońce muszę kończyć, bo zaraz mam trening. Masz pozdrowienia od chłopaków - powiedział, a ja w tle usłyszałam głos Igły. - Kocham cię i tęsknie. Może niedługo cię odwiedzę. - dodał Zibi.
- Też cię kocham. Pozdrów chłopaków. Pa. - Odłożyłam telefon. Nastała krępująca cisza. Widziałam jak Aleks chciał mnie o coś zapytać, ale nie miał odwagi. Domyślałam się o co chodzi i modliłam się żeby nie zaczął rozmowy. Wiedziałam, że to bedzie związane ze Zbyszkiem. I miałam rację:
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś, że jesteś ze Zbyszkiem?
                               *****
Przepraszamy za tak długą nieobecność;) Miłej lektury. ;)

sobota, 16 marca 2013

piątek, 15 marca 2013

ROZDZIAŁ 14

Kiedy weszliśmy do pokoju Zibiego i Igły na szczęście nikogo tam nie było.
- Teraz się z tobą policzę - powiedział Zbyszek i wziął mnie na ręce.
- Co ty wyprawiasz? - spytałam zaskoczona.
- Kara musi być - mówiąc to położył mnie na łóżku.
- Jaka kara? Za co? Za to, że powiedziałam ci prawdę? - powiedziałam ze śmiechem a on zaczął mnie łaskotać.
- I że niby Igła jest ładniejszy ode mnie?- spytał ciągle mnie łaskocząć .
- Puść mnie! Puść! Tak! Igła jest ładniejszy. - krzyknęłam w przerwach podczas śmiechu.
- Naprawdę jestem ładniejszy od Zibiego? - usłyszałam czyiś głos.
Przed łóżkiem stał nie kto inny jak Ignaczak.
- Dziewczyno, ja mam żonę i dzieci.
- Igła, nie bądź zabawny. Ty naprawdę wierzysz w cuda? - spytał Zibi, przestając mnie łaskotać.
Otarłam łzy śmiechu.
- O! Kogo moje piękne oczy widzą? - wtrącił się Achrem, który razem z Igłą wszedł do pokoju.
- Olieg, idź po chłopaków zrobimy imprezę. - powiedział rozbawiony Igła.
- Chyba was pojebało - powiedział wkurzony Bartman. Achrem i tak go nie posłuchał i przyprowadził Lotmana, Piotrka, Nikola i Grześka.
Spojrzałam z ukosa na Zibiego. Jego mina mówiła wszystko. Po chwili usłyszałam Ignaczaka:
- Gdzie jest bumbox?
- To co gramy w prawda czy wyzwanie...? - dodał.
- O nie, nie, nie ja nie gram. Co to za sprawiedliwość: jedna kobieta na tylu chłopaków? - zaprotestowałam.
- Ale jaka dziewczyna... - stwierdził Achrem.
- Spierdalaj, to moja dziewczyna - powiedział wkurzony Zibi z naciskiem na ,,moja".
- Dobra, koniec tych kłótni, zaczynamy grę! - wydarł się Igła. Pogodzona z tym, że muszę zagrać razem z innymi usiadłam na podłodze w kółku.
Z jednej strony mnie siedział Zibi, a z drugiej Achrem. Po chwili Krzysiek zakręcił butelką i jak na złość wypadło na mnie.
- Prawda, czy wyzwanie - zapytał.
- A co tam, wyzwanie. - powiedziałam i usłyszałm komentarz Igły: - Ostra laska...
- Ostra to ja dopiero mogę być - powiedziałam i usłyszałam głośne : ,,Uuuuu!" ze strony reszty chłopaków.
Tylko jakoś Zbyszek nie był zadowolony. Widziałam jak zaciska pięści.
- No to... hmm... przytul... pocałuj Achrema...
- No to co w końcu? - spytałam lekko poddenerwowana.
- Pocałuj i przytul Achrema - powiedział Igła z uśmiechem.
- Ale w policzek. - powiedziałam lecz nie zdążyłam wykonać polecenia, bo przerwał mi dźwięk telefonu Zbyszka. Po chwili rozmowy powiedział:
- Muszę na chwilę wyjść.
- No jeśli to coś ważnego... - powiedziałam smutnym głosem.
- Bardzo ważnego. Igła, odwieziesz ją do domu? - zapytał Zibi.
Po chwili Zibi opuścił pokój.
- To co? Jedziemy? - zwróciłam się w kierónku Igły.
- Oj, myślałaś, że tak łatwo się wywiniesz? - spytał z uśmiechem.
- Nie, ale pomyślałam, że warto spróbować. - odpowiedziałam i odwzajemiłam jego uśmiech.
- Może jeszcze chwilkę zostaniemy? - Zapytał. Poza tym musisz jeszcze pocałować Oliega.
Westchnęłam. Podeszłam do Achrema, przytuliłam go i chciałam dać mu buzi w policzek, kiedy on przekręcił głowę... Trafiłam go w usta.
- Ej, teraz to ja się czuję zazdrosny - wykrzyknął Igła.
-Na ciebie też przyjdzie kolej. - zaśmiałam się, a Lotman wręczył mi kieliszek wina. Chętnie wzięłam i upiłam łyk. Graliśmy dalej.
Od tego momentu każdy wybierał wyzwanie, a mój kieliszek, po każdym opróżnieniu znów się napełniał. Igła spostrzegłszy, że Nikola, Grzesiek i Lotman tracą panowanie nad sobą po wypiciu zbyt dużej ilości alkocholu wypędził ich z pokoju. Rzem z nimi wyszedł Pit. Igła poszedł do łazienki, a ja zostałam sama z Achremem. Milczeliśmy, po czym on się do mnie zbliżył i mnie do siebie przytulił.
- Co ty wyprawiasz? Puść mnie! - powiedziałam próbując wyrwać się z jego uścisku, ale on nie chciał mnie puścić. Po chwili zaczął mnie całować, a ja uderzyłam go w policzek. Chyba go to mocno zdenerwowało. Zaczęłam krzyczeć . Na całe szczęście Igła mnie usłyszał i wybiegł z łazienki. Odepchnął go ode mnie i zaczął krzyczeć:
- Pogieło cię? Co ty sobie stary wyobrażasz? Jakby cię Zibi zobaczył, to już byś leżał pod kroplówką!
Bojąc się Achrema, wybiegłam z pomieszczenia i oparłam się o ścianę. Łzy pociekły mi po policzkach. Podszedł do mnie Igła i otarł mi zły.
- Ej, mała nie płacz. Nie wiem co w niego wstąpiło. Nigdy się tak nie zachowywał. Przepraszam to moja wina.
- Nie twoja wina, po prostu to dupek. Dobra, jedźmy już. Po drodze do samochodu spotkaliśmy Zibiego.
- A ty jescze tutaj? - spytał zdziwiony.
- Igła pokazywał mi zdjęcia swojej rodziny. - odpowiedziałam nerwowo, nie chcąc, aby się dowiedział o tym, co zaszło między mną a Achremem. Gdybym mu o tym powiedziała, najprawdopodobniej pokłuciliby się z Igłą, bo to przez niego tu jeszcze byłam. A ja tego bym nie chciała. Polubiłam Krzyśka. Miał duże poczucie humoru.
- I dlatego płakałaś? - spytał podejrzliwie.
- Ze śmiechu - wysiliłam się na uśmiech. Zibi chyba w to uwierzył.
- Ej, no bardzo śmieszne - powiedział Igła.
Zbyszek schylił się, aby mnie pocałować, ale szybko się cofnął.
- Ty piłaś! - wykrzyknął.
- Oj, no... trochę. - powiedziałam zawstydzona.
- Chodź odwiozę cię do domu. - powiedział stanowczo Zibi. - Igła jedź już.
Wsiedliśmy do samochodu Bartmana. Po długich rozmyślaniach w samochodzie a także stanem nietrzeźwości zasnęłam.
- Kochanie, wstawaj - powiedział Zibi.
- Ok, Dziękuję.
- Pa słońce - powiedział całując mnie w policzek atakujący Resovi.
- Pa - powiedziałam.
Wysiadłam z auta i skierowałam się w kierunku domu. Gdy weszłam skierowałam się do łazienki aby wziąć prysznic. Zjadłam kanapki przyszykowane przez moją mamę i szybko weszłam pod kołdrę. Przed pójściem spać obiecałam sobie, że już nigdy nie dam się wrobić w żadną imprezę z siatkarzami.

czwartek, 14 marca 2013

ROZDZIAŁ 13

Nie mogłam w to uwierzyć. Po tylu dniach ciągłego wyczekiwania Aleks dał jakąś oznakę życia. Spojrzałam na jego twarz i zobaczyłam jak prubuje otworzyć oczy. Zalana łzami, tym razem szczęścia, pobiegłam po lekarza, aby powiadomić go o stanie zdrowia Aleksa. Kiedy razem z doktorem weszliśmy di sali, Aleks nadal miał zamknięte oczy, ale ja wierzyłam, żę on z tego wyjdzie. Aby nie mieć co do tego wątpliwości spytałam lekarza:
- Czy on się kiedykolwiek wybudzi?
- Jego organizm jest bardzo silny, więc już niedługo powinien otworzyć oczy.
Odpoweidź lekarza mnie uspokoiła . Z powrotem usiadłam przy łóżku Alka i ujęłam jego dłoń.
- Proszę się nie martwić. Pani chłopak już niebawem wróci do zdrowia- powiedział lekarz, widząc moją troskę o Aleksa. Po tych słowach wyszedł, nie dając mi szansy na odpowiedź.
Nie mogąc znieść tej przygnębiającej ciszy, znów zaczęłam mówić do Atanasijević'a.
- Aleks, dlaczego mi to robisz? - powiedziałam, a łzy znowu zaczęły mi lecieć po policzkach. - Tak bardzo mi ciebie brakuje... nawet nie wiesz... ile bym dała... żeby jeszcze raz spojrzeć w twoje oczy... Zobaczyć w nich radość... szczęście... No tak... Ja tu otwieram przed tobą serce, a ty wcale mnie nie słyszysz... - powiedziałam ocierając łzy i wysiliłam się na mały uśmiech. Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi, mówiąc:
- Dobra, zbieram się... Nie będę cię już zamęczać... Przyjdę jutro...
Już miałam chwycić za klamkę, kiedy usłyszałam jego szept. Zaskoczona odwróciłam głowę i spostrzegłam, jak Aleks próbuje coś powiedzieć. Podeszłam bliżej, aby lepiej zrozumieć jego słowa:
- Justyna... - wychrypiał i otworzył oczy. - Słyszę...
- Ciii... Nie mów nic. Odpoczywaj, a ja pójdę po lekarza. - powiedziałam, po czym pobiegłam do gabinetu doktora, który zajmował się Aleksem. Po krótce opowiedziałam mu, co stało się po jego wyjściu. Szybko poszedł do sali, gdzie leżał Aleks, a ja zostałam na korytarzu. Oparłam się o ścianę i osunęłam się na podłogę. Schowałam twarz w dłoniach. Musiałam ogarnąć całą tą sytuację. Co ja wogóle wyprawiam? Najpierw odtrącam Aleksa, a potem wyznaję mu miłość? Przecież Zibi nie zasługuje na takie traktowanie. Właśnie, Zbyszek! Muszę do niego zadzwonić. Ale najpierw pójdę sprawdzić. co z Alkiem. Kiedy weszłam do sali, lekarz zwrócił się do mnie:
- Nie ma sensu, żeby pani chłopak leżał w szpitałlu. Wyniki są bardzo dobre, a jego stan znacznie się poprawił. Jeszcze trzy dni spędzi w szpitalu, ale potem będzie mógł zamieszkać w domu. Rodzinna atmosfera pozwoli mu w pełni wrócić do zdrowia. Musimy mu zrobić jeszcze parę dodatkowych badań. Mam nadzieję, że będzie miał się panem kto zająć.
- Mieszkam sam... - powiedział cicho.
- Proszę się nie martwić. Ja się nim zajmę. - powiedziałam. Przecież to przeze mnie się tu znalazł - pomyślałam.
- Nie... - zaprotestował Aleks, ale lekarz go uciszył:
- Proszę oszczędzać siły. Musi się ktoś panem zaopiekować. Teraz muszę iść, ale zajrzę do pana potem.
- Justyna... Poradzę sobie sam...
- Nie ma mowy. - powiedziałam stanowczo. - to przeze mnie tu jesteś. Boję się o ciebie...
- Wiem, słyszałem. - powiedział i lekko się uśmiechnął. - Dziękuję, że się mną tak opiekujesz. A teraz idź odpocznij.
- Pójdę zadzwonić do chłopaków, aby powiadomić ich o tym, że się obudziłeś. A poza tym, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. -powiedziałam i wyszłam zadzwonić do Bartka. Za piętnaście minut powinien tu być. Weszłam z powrotem do Alka i oznajmiłam mu, że niedługo przyjedzie Bartek z Karolem, Mariuszem i Konstantinem.
- Kto wygrał? - spytał słabym głosem.
- Ale że co? - zapytałam, bo nie zrozumiałam jego pytania.
- No... w sobotę.
- A, w sobotę. No... Zibi coś mówił, że bez ciebie SKRA miała osłabiony atak i wygrali.
- Ty nadal zadajesz się z tym Bartmanem? - powiedział. Stwierdziłam, że nie mogę się z nim teraz kłócić. Nie jak jest w takm stanie. Chcąc zmienić temat, spytałam:
- Aleks, pamiętasz może coś z tego wypadku?
- Pamiętam to, że strasznie się zdenerwowałem, jak usłyszałem, że Bartman do ciebie zadzwonił. Jechałem za szybko i moje auto wpadło w poślizg i uderzyłem o drzewo.
Rozmowa znowu zeszła na temat Zibiego. Po raz kolejny postanowiłam zmienić temat:
- Wiesz, że za trzy dni się do ciebie wprowadzam?
- Nie... Poradzę sobie... Z resztą... wracaj do Zbyszka. On cię potrzebuje bardziej niż ja.
Na te słowa poczułam jak łzy pieką mnie w oczy.
- Dlaczego jesteś tak cholernie zazdrosny? W ogóle, nie gadajmy teraz o tym. Porozmawiamy jak wypiszą cię ze szpitala.
Po tych słowach do sali wszedł Bartek z chłopakami. Zaczęli witać Aleksa i opowiadać mu co działo się podczas jego pobytu w szpitalu. Nie chcąc przeszkadzać wyszłam z sali. Postanowiłam zadzwonić do Zibiego.
- Cześć kochanie. Wreszcie sobie o mnie przypomniałaś. - powiedział chłodnym tonem.
- Przepraszam, ale ja musiałam być z Aleksem. Wybudził się, rozumiesz? - powiedziałam zła na niego. Czy on musi być taki egoistyczny?
- To co? Może spotkamy się dzisiaj wieczorem? Póki jeszcze jestem w Bełchatowie.
- No dobra. To podaj mi adres waszego hotelu, to do ciebie przyjadę.
Po chwili Zibi podał mi wszystkie informacje. Mieliśmy się spotkać o 20.00.
- To do zobaczenia. - pożegnałam się i rozłączyłam. Pojechałam do domu, aby przygotować się na spotkanie ze Zbyszkiem. Miałam być u niego za dwie godziny. Zjadłam jogurt i poszłam wziąć prysznic. Założyłam: http://allani.pl/zestaw/547978 . Spojrzałam na zegarek. 19.40. Ku mojemu zdziwieniu rozległo się głośne pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał Zibi.
- Cześć kotek. - powiedział i pocałował mnie w usta na powitanie. - Sorki, że przyjechałem wcześniej, ale stęskniłem się za tobą.
- Ja za tobą też.
- Jesteś już gotowa?
- Tak, oczywiście. Możemy już jechać. - powiedziałam i wsiedliśmy do jego samochodu.
- Będziemy musieli wygonić Igłę z pokoju. Ale to nie będzie takie łatwe. - powiedział z poważną miną.
- Czemu? - spytałam zaciekawiona.
- To już taki typ człowieka, że lubi ludzi wkurzać. - zaśmiał się, po czym dodał - Znając Igłę, to urządzi sobie spotkanie z chłopakami w naszym pokoju. Zaprosi: Lotmana, Achrema, Piotrka i tak dalej.
- Nie no spoko. Chętnie ich zapoznam. Słyszałam, że w tej Resovii to sami przystojniacy... - powiedziałam, żeby się z nim podroczyć.
- Jak wysiądziemy z samochodu to się z tobą rozliczę.

środa, 13 marca 2013

ROZDZIAŁ 12

Z trudem otworzyłam oczy. Siedziałam na krześle w szpitalnym korytarzu. Wokół mnie zebrali się Zbyszek, Maciek, Michał, Mariusz i Karol. Po chwili przypomniałam sobie, co się stało.
- Kochanie, tak się o ciebie martwiłem. - powiedział Zibi, na co Karol spytał zdziwiony:
- Jak to kochanie? Myślałem, że wy z Aleksem... - nie dałam mu dokończyć, bo dałam mu sójkę wbok.
- Gdzie jest Aleks? Muszę go zobaczyć. - spytałam płaczliwym głosem.
- Chodź, zaprowadzę cię. - powiedział Mario. Zanim weszliśmy do sali, gdzie leżał Alek, odwróciłam się i powiedziałam do Zbyszka:
- Jedź do domu. Ja tu trochę posiedzę.
- Zostanę z tobą. - zaprotestował.
- Nie ma sensu, żebyś tu ze mną siedział. Proszę cię jedź.
- Ale...
- Jedź. - przerwałam mu na co on kiwnął głową.
- Zgoda. - powiedział niechętnie.
Razem z Mariuszem weszliśmy do sali. Gdy zobaczyłam Aleksa, nie mogłam powstrzymać łez.
- Mariusz, on przeżyje, prawda? Mariusz, powiedz coś... - spytałam, po czym głos mi się załamał.
- Ciiii... Justyna, nie płacz. Lekarze mówią, że jego stan jest poważny, ale przeżyje. On jest silny. Da sobie radę.
Spojrzałam z powrotem na Aleksa. Miał obandażowaną głowę i był podłączony do wielu urządzeń. Podeszłam i ujęłam jego rękę. Za sobą usłyszałam zamykające się drzwi. Siedziałam przy nim wiele godzin, po czym wszedł Maciek.
- Chodź, zawiozę cię do domu.
- Nigdzie nie jadę. - zaprotestowałam. Nie chciałam opuszczać Aleksa.
- Chodź, musisz odpocząć.
- Prześpię się tutaj.
- Aleks na pewno nie chciałby, żebyś przez niego wylądowała pod kroplówką.
- Przynajmniej byłabym bliżej niego...
- Ty go kochasz? - zapytał Maciek.
- Tak. - odpowiedziałam łamiącym się głosem. - Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz.
- Nawet Alkowi?
- Jemu tym bardziej.
- Okay, ale pod warunkiem, że zawiozę cię do domu.
- No zgoda. - powiedziałam i niechętnie opóściłam szpital. Kiedy wyszłam na zewnątrz było już ciemno.
- Która godzina? - spytałam Maćka.
- W pół do jedenastej. Jedźmy już.
Po trzydziestu minutach byliśmy w domu. Zaprosiłam Maćka do siebie, ale nie chciał się narzucać.
- W sobotę macie mecz. Przecież musi ktoś na nim zagrać. Chodź, nie będziesz jechał po nocy.

PERSPEKTYWA MAĆKA:
Nie chcąc się kłócić z Justyną, skorzystałem z jej zaproszenia. Gdy weszliśmy do domu, przywitała nas jakaś ładna dziewczyna. Była znacznie niższa od Justyny, ale za to bardzo podobna do niej. Również miała zielone oczy i brązowe włosy, choć krótsze. Domyśliłem się, że to jej siostra.
- O Justyna, już jesteś. Tak się o ciebie martwiliśmy. Pójdę zawiadomić rodziców, że wróciłaś. - powiedziała nie odrywając ode mnie wzroku. Pobiegła na górę, a my poszliśmy do kuchni.
- Zjesz coś? - spytała mnie Justyna. Nie chciałem jej robić kłopotów, więc grzecznie odmówiłem.
- Dobry wieczór. - usłyszałem głos jakiejś kobiety.
- Gdzie to się było moja panno? - spytał jej tata.
Justyna opowiedziała wszystko rodzicom, którzy już się na nią nie gniewali. Korzystając z ich nieuwagi zapoznałem się z jej siostrą.
- Mamo, Maciek dzisiaj u nas przenocuje. - powiedziała Justyna.
- Nie, nie chcę robić kłopotu... - zaprotestowałem, ale jej mama mi przerwała:
- To żaden kłopot. Zapraszamy. Nie będziesz jechał po nocy.
- No dobrze. - zgodziłem się. Po tonie kobiety zrozumiałem, że nie warto się z nią sprzeczać. Justyna zaprowadziła mnie do pokoju gościnnego, a ona sama poszła do pokoju obok. Położyłem się na łóżku i szybko usnąłem.
W nocy obudził mnie jakiś krzyk. Dochodził z pokoju Justyny. Szybko wstałem i pobiegłem do niej. Była odkryta, a na twarzy miała krople potu. Postanowiłem ją obudzić. Potrząsnąłem jej ramiona. Kiedy się ocknęła, spytała:
- Co ty tu robisz?
- Strasznie krzyczałaś, więc przyszedłem sprawdzić, co się stało.
- Dzięki. Jesteś kochany... Oczywiście jako przyjaciel... Posłuchaj, mam prośbę...
- Tak? - spytałem zaciekawiony.
- Czy mógłbyś dzisiaj ze mną spać? Strasznie się boję...
- No jasne, słońce. - powiedziałem i połażyłem się obok niej. Przytuliłem ją, a ona wtuliła się w mój tors. Potrzebowała bliskości.

PERSPEKTYWA JUSTYNY:
Minęło kilka dni, a Aleks wciąż się nie budził. Odwiedziłam go chyba po raz setny. Spędzałam z nim dużo czasu, przez co zaniedbywałam Zbyszka, ale myślę, że on to rozumiał. Niestety, niedługo musiał wyjechać do Rzeszowa.
Weszłam do sali, gdzie leżał Aleks. Zawsze gdy go odwiedzałam, tłumiłam w sobie emocje, ale dziś wyjątkowo pozwoliłam swoim łzom popłynąć. Dałam upust emocjom. Ujęłam jego dłoń i zaczęłam mówić przez łzy. Byłam pewna, że i tak mnie nie słyszy.
- Aleks, proszę obudź się. Przepraszam za to wszystko... To przeze mnie tu jesteś... Jeśli się nie obudzisz... Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś odszedł... Ja... Ja cię kocham... - mówiąc to, poczułam, jak Aleks delikatnie ściska moją dłoń. W moim sercu pojawiła się iskierka nadziei.

wtorek, 12 marca 2013

ROZDZIAŁ 11

     Rano obudził mnie dźwięk sms-a. Spojrzałam na wyświetlacz. Nieznany numer. Otworzyłam wiadomość:
,,Hej. Będę u ciebie za godzinę. Muszę z tobą pilnie porozmawiać. Aleks.''
Super. Ciekawa jestem, skąd on ma mój numer? Na myśl nasuwała mi się jedna odpowiedź: Karolina... Napisałam do niej i wszystko się wyjaśniło. Spojrzałam na zegarek. 11.00. Szybko poszłam pod prysznic. Założyłam na siebie sukienkę w kwiaty bez ramiączek, baleriny również w kwiaty, a włosy upięłam w kok. Zrobiłam lekki makijaż i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Stwierdziłam, że za bardzo się wystroiłam, więc postanowiłam, że pójdę się przebrać. Niestety nie zdążyłam, bo po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko zbiegłam na dół. Otworzyłam drzwi. Stał w nich Aleks trzymający kwiaty w ręku.
- Hej. Mogę wejść? - zapytał.
- Jasne.
- Ładnie wyglądasz. - powiedział, po czym poczułam, jak się rumienię.
- To dla ciebie - wręczył mi kwiaty.
- Dziękuję... - wyszeptałam. - Napijesz się czegoś?
- Przepraszam. - powiedział zawstydzony. - Zachowałem się jak idiota. Nie wiem co we mnie wstąpiło, że pobiłem się z Zibim. To ty tak na mnie działasz.
Słysząc te słowa totalnie się zawstydziłam.
- To ja jednak pójdę zrobić tej herbaty. - powiedziałam i odwróciłam się, aby ukryć rumieniec. Ruszyłam do kuchni, ale on mnie zatrzymał i spytał:
- Zawsze uciekasz jak prawi ci się komplementy? - i nie czekając na moją odpowiedź przysunął mnie do siebie. Ujął moją twarz w dłonie i spojrzał mi się głęboko w oczy. W jego spojrzeniu dostrzegłam niepewność. Aby rozwiać wszystkie jego wątpliwości, zarzuciłam mu ręce na szyję i wspięłam się na palce aby nasze usta szybciej się spotkały. Poczułam jego ciepły oddech na mojej twarzy, kiedy nagle dźwięk mojego telefonu zepsół tą magiczną chwilę.
- Przepraszam.- rzuciłam i poszłam odebrać telefon. To był Zibi. Strasznie mnie to zdziwiło. Nie myślałam, że zadzwoni jeszcze do mnie po tym co zaszło między nim a Aleksem. Odebrałam telefon.
- Cześć piękna. - usłyszałam jego delikatny głos.
- No hej Zbyszek. Nie spodziewałam się... - moją wypowiedź przerwało trzaśnięcie drzwiami.
- Słońce jesteś tam?
- Yyy... Poczekaj chwilę, muszę coś sprawdzić...
Skierowałam się na korytarz, gdzie powinien być Aleks. Niestety nie zastałam tam go. Wyjrzałam przez okno. Jego czarne BMW oddalało się z dużą prędkością, znacznie wyższą od dozwolonej. Westchnęłam, po czym wróciłam do rozmowy z Zibim.
- Już jestem.
- Może zechciałabyś się ze mną dzisiaj spotkać? - spytał czarującym głosem.
- Czemu nie? - spytałam zalotnie. Boże, co się ze mną dzieje? Najpierw chcę pocałować Aleksa, a potem flirtuję z Zibim? Może Aleks miał rację...
- O której będziesz gotowa?
- Jeśli chcesz, możemy spotkać się już teraz.
- Okay. Podaj mi swój adres to przyjadę po ciebie.
- Zgoda. - powiedziałam i podałam mu adres.
- Będę u ciebie za jakieś 20 minut.
- To pa.
- Pa.

PERSPEKTYWA ALKA:
Kiedy usłyszałem, że Justyna rozmawia z Zibim, wkurzyłem się. Bez zastanowienia wyszedłem trzaskając drzwiami. Wsiadłem do samochodu i jak najszybciej chciałem stąd odjechać. Znacznie przekraczałem prędkość, ale nie przejmowałem się tym. Chciałem wyminąć auto jadące przede mną. Kiedy skręciłem w lewo moje auto wpadło w poślizg i zjechało na pobocze, uderzając przy tym w drzewo. Poduszki powietrzne nie zadziałały i uderzyłem głową w kierownicę. Straciłem przytomność.

PERSPEKTYWA JUSTYNY:
Równo z czasem zjawił się u mnie Zibi. Powiedział, że zabierze mnie do swojej ulubionej restauracji. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, Zibi otworzył mi drzwi, po czym podał mi rękę i pomógł wysiąść z samochodu. Ujrzałam restaurację o nazwie ,,Pod różą". To była ta sama restauracja, w której Jarek wyznał mi miłość. Poczułam jak po policzku spływa mi łza.
- Coś nie tak? Czemu płaczesz? - spytał zdezorientowany Zbyszek. Nie odpowiedziałam, tylko pokręciłam głową. Delikatnie wytarł mi łzę z policzka i mocno przytulił. Pomyślałam, że winna mu jestem wytłumaczenie.
- W tej restauracji wyznał mi miłość mój były chłopak. Ale nie mówmy już o tym.
- Przepraszam, nie wiedziałem. Jeśli chcesz to pojedziemy do innej restauracji.
- Nie, nie ma takiej potrzeby. - odpowiedziałam. Wyplątałam się z jego objęć i weszliśmy do środka. Dużo ze sobą rozmawialiśmy, kiedy Zbyszek wyznał mi, że coś do mnie czuje i zadał mi pytanie, którego najbardziej się obawiałam:
- Czy zechciałabyś być moją dziewczyną?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony czułam coś do Aleksa. Z drugiej jednak, Zbyszek miał w sobie to coś, co odciągało moje myśli od Atanasijević'a. Po chwili wachania odpowiedziałam mu, że się zgadzam. Tą romantyczną chwilę zakłócił dźwięk mojego telefonu. Przeklnęłam go w duchu. Już po raz drugi tego dnia zepsół mi nastrój. To był ten sam numer, który wysłał mi dowód zdrady Jarka. Zdenerwowana odebrałam:
- Halo?
- Justyna? Cześć, tu Bartek. Przyjedź szybko do szpitala obok naszej sali treningowej.
- Coś z Karolą?
- Nie, ale przyjedź szybko. Aleks miał wypadek.
Zamurowało mnie. Powoli odłożyłam telefon na stolik. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Schowałam ręcę w dłoniach i zaczęłam płakać.
- Kochanie, co się stało? - zapytał mój nowy chłopak.
- To wszystko przeze mnie. To wszystko moja wina...
- Ale co się stało?
- Zawieziesz mnie do szpitala? - spytałam spanikowana.
- Ale po co?
- Aleks miał wypadek. Proszę cię, jedźmy.
- Jaka w tym jest twoja wina?
- Opowiem ci po drodze. Tylko jedźmy już.
- Okay. Chodź.
Szybko dojechaliśmy do szpitala. W drodze opowiedziałam Bartmanowi o wszystkim. Przed szpitalem czekał na mnie Karol. Bez słowa przytulił mnie do siebie, po czym spytał szeptem:
- A ten co tu robi?
- Karol, to mój chłopak. Chodźmy już do Aleksa. - odpowiedziałam mu również szeptem.
- Ale się porobiło. - westchnął i zaprowadził nas pod salę, gdzie leżał Aleks. Na korytarzu siedzieli: Bartek, Mariusz, Maciek i Michał. Muzaj na mój widok wstał i mnie przytulił, po czym powiedział:
- Pomyśleliśmy, że powinnaś wiedzieć o jego wypadku.
- Boże, jak on się czuje? - spytałam roztrzęsionym głosem.
- Jest w śpiączce. Jego stan jest poważny.- powiedział Bartek. Na te słowa poczułam jak kolana się nade mną uginają.

poniedziałek, 11 marca 2013

ROZDZIAŁ 10

PERSPEKTYWA KŁOSA:
Kiedy Justyna wybiegła z sali, ruszyłem za nią. Znalazłem ją w szatni. Siedziała skulona w kącię i płakała. Podeszłem do niej, żeby ją pocieszyć.
- Ej, mała, nie płacz.
- Po co tu przyszedłeś? Ty też myślisz, że jestem pustą laską, która zarywa do każdego chłopaka, który się na winie? - powiedziała przez łzy. Nic nie odpowiedziałem, tylko usiadłem obok niej i mocno ją przytuliłem.

PERSPEKTYWA JUSTYNY:
Kiedy Karol mnie przytulił, poczułam, że muszę mu się wyżalić. Zaczęłam opowiadać:
- Jarek to mój były chłopak. Byliśmy ze sobą półtora roku. Dostałam od niego ten naszyjnik w sobotę na urodziny, a w niedzielę całował się już z inną laską. Na prawdę go kochałam. Był dla mnie wszystkim.
Przez parę minut milczeliśmy. Nie mogąc znieść tej przygnębiającej ciszy, powiedziałam:
- Przeze mnie masz teraz mokrą koszulkę.
- Nie przejmuj się tym. A kiedy będziesz chciała się jeszcze komuś wyżalić, to jestem do usług. - uśmiechnął się, po czym dodał - Chodź, bo zaraz przyleci tu te stado bydła, żeby się przebrać, a potem zabieram cię na lody.
- To ty się przebierz, a ja poczekam przed szatnią.
- Możesz zostać. Co ty, nigdy nie widziałaś nagiego mężczyzny? - powiedział z poważną miną. Zszokowana jego wypowiedzią, milczałam.
- Nie no, co ty. Żartowałem. - powiedział i wybuchnął śmiechem. - Idź, poczekaj przed szatnią.
- Może lepiej poczekam na zewnątrz. Nie chciałabym się teraz spotkać z Alkiem.
- Skoro tak wolisz. - powiedział i zdjął koszulkę. Szybko się odwróciłam i chciałam iść, ale on mnie dogonił i przytulił raz jeszcze. Odwróciłam się i cmoknełam go w policzek w podziękowaniu za jego troskę. I właśnie w tym momencie otworzyły się drzwi szatni i do środka wszedł Mario, Winiar i Muzaj.
- Oj, Karol. Masz szczęście, że Aleks cię nie widzi. - powiedział z powagą Maciek po czym uśmiechnął się.
- Daj spokój i ty. To był tylko przyjacielski uścisk. - odpowiedział mu Kłos, po czym zwrócił się do mnie - To poczekaj na mnie przed wejściem.
- Mariusz, Michał. Jesteśmy świadkami, jak ta oto dwujka umawia się na potajemną randkę. - powiedział Maciek i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- A co? Zazdrosny? - spytałam, śmiejąc się.
- Jak cholera. - odpowiedział dziewiętnastolatek. Opóściłam szatnię i wyszłam na zewnątrz. Usiadłam na ławce. Spojrzałam w bezchmurne niebo i zamknęłam oczy. Usłyszałam jak ktoś wychodzi z hali i siada obok mnie.
- Szybko się uwinąłeś Karolku. - powiedziałam bez zastanowienia. - To co? Idziemy na te lody?
Kłos nie odpowiedział, co bardzo mnie zdziwiło. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Zamiast Karola ujrzałam Aleksa.
- To z Karolem też się umawiasz? - spytał ze złością Aleks. Spojrzałam mu prosto w oczy i odpowiedziałam spokojnie:
- Nie, Karol to tylko mój przyjaciel. Jakbyś nie zauważył, to on jako jedyny martwił się o mnie i przyszedł mnie pocieszyć po tym, co mi powiedziałeś. - wstałam i chciałam iść jak najdalej od niego, ale on złapał mnie za rękę.
- Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Zazdrość o ciebie była silniejsza od zdrowego rozsądku. - już miałam mu coś odpowiedzieć, kiedy z hali wyszedł Karol.
- To jak? Jedziemy? - spytał.
- Sorry, ale muszę już iść. - powiedziałam, ale Alek nie zareagował. Niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Sama nie wiem dlaczego go od siebie nie odepchnęłam. W jego ramionach znów poczółam się bezpiecznie. Zignorowałam to uczucie i z niechęcią wyplątałam się z jego obięć. Podeszłam do Karola, który czekał przy samochodzie. On również otworzył mi drzwi. Ach, ci siatkarze. Chyba każdy z nich był gentelmanem. Chociaż nie... Gdyby Aleks nim był, nie wygadywałby o mnie takich rzeczy. Droga do lodziarni upłynęła nam na swobodnej rozmowie. Gadaliśmy o naszych upodobaniach, pasjach, ulubionych rzeczach. Karol starał się nie poruszać tematu o Aleksie.
Szybko dojechaliśmy na miejsce. Ja zamówiłam sobie lody śmietankowe z polewą czekalodową, a Karol truskawkowe z polewą malinową i kawałkami czekolady. Gdy skończyliśmy zajadać się naszymi lodami, zaproponował, że odwiezie mnie do domu. Chętnie się zgodziłam, ponieważ nie chciałam się z nim tak szybko rozstawać. W samochodzie zaczęliśmy śpiewać. Okazało się, że on, podobnie tak jak ja, lubi piosenkę ,,Ona tańczy dla mnie". Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wymieniliśmy się numerami telefonów. Kiedy chciałam wysiąść, Kłos złapał mnie za rękę i zapytał:
- Może powinnaś z nim porozmawiać?
- Z kim? - spytałam zdezorientowana.
- Noo... z Aleksem. - powiedział niepewnie.
- Ja nie mam z nim o czym rozmawiać. Potraktował mnie jakbym była jego własnością.
- Nie odtrącaj go. Widać, że mu na tobie zależy.
- Pff... Akurat.
- To komu będziesz kibicować w sobotę na meczu? - zapytał podchwytliwie.
- Nie wybieram się na mecz.
Na pożegnanie mocno mnie przytulił, a ja ponownie dałam mu całusa w policzek.
- To do zobaczenia - krzyknęłam odchodząc.
- Pa mała. - powiedział na co ja się uśmiechnęłam.
- Ja mała? Pff. Grabisz sobie Kłos. - powiedziałam do siebie wchodząc po schodach. Zanim weszłam do domu, przyjrzałam mu się uważnie. Miły, przystojny... Sam seks... Na samą myśl o tym zaśmiałam się pod nosem. Pewnie fanki nie dają mu spokoju, ale ja myślałam o nim jak o przyjacielu. Po chwili rozmyślań weszłam do domu.
- Justyna, dzwonił do ciebie Jarek. Był zdziwiony, że nie przyszłaś na umówione spotkanie. A poza tym był tu jakiś przystojny chłopak - powiedziała mama. Po chwili dodała:
- A kim był ten drugi przystojny chłopak, który cię przywiózł do domu?
- Następnym razem jak zadzwoni Jarek, to powiedz mu, że dla mnie już nie istnieje. A ten chłopak, który tu był, przedstawił ci się? - zapytałam zaskoczona. Kto to mógł być?
- Jakiś... Alta... nass.. sajević...
- Atanasijević... - czy on mnie prześladuje? - pomyslałam. Po chwili dodałam:
- A mówił coś konkretnego?
- Nic, tylko powiedział, że musi się z tobą pilnie zobaczyć. Miał ze sobą bukiet róż. Powiedział, że przyjedzie jutro - odpowiedziała mama, po czym spytała zaciekawiona:
- Dalej mi nie powiedziałaś kto przywiózł cię do domu...
- To był Karol. Mój nowy przyjaciel.
- Przyjaciel? - spytała znacząco unosząc brwi do góry. - Przecież ty nigdy nie miałaś przyjaciela...
- Ale teraz mam. - powiedziałam, po czym skierowałam się na górę. Wzięłam prysznic i rozmyślałam co będzie jutro jak Aleks tu przyjdzie. Pochłonięta rozmyślaniem, usnęłam.