wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 75.

- Jezuuu... ale mnie przestraszyłeś. - westchnęłam, kiedy pierwsze emocje po tym niespodziewanym przyłapaniu minęły.
- Ja nie Jezu. Choć już mi mówiono, że podobieństwo jest uderzające. - zaśmiał się.
- Igor, proszę cię, nie rób tego więcej. - poprosiłam.
- No okay. Ale macie się wytłumaczyć, co tu robicie. - ustał i skrzyżował ręce na piersi.
- Ale nie tutaj. Bo zaraz znowu ktoś przyjdzie i nas przyłapie. - odezwała się Karola.
- Dobra, to chodźcie do mojego gabinetu. - powiedział i ruszył korytarzem, a my za nim.
- Dostałeś pełen staż? - zapytałam.
- Tak. Dziś rano zostałem poinformowany, że pracuję już na pełnym etacie. - powiedział z uśmiechem, a ja z dziewczynami pogratulowałyśmy mu. Po chwili byliśmy już w jego gabinecie.
- No więc..? Co tam robiłyście? - spytał.
- A nie wydasz nas? - spytała Karola.
- Jeżeli nie chodzi o kradzież lub zniszczenie czyjejś własności to nie. - zaśmiał się.
- A jeżeli chodzi o wykręcenie numeru znajomym? - zapytała Kasia.
- No to nie wydam. A co konkretnie zrobiłyście? - spytał Igor, a my opowiedziałyśmy mu o dowcipie.
- No nieźle. - powiedział ze śmiechem. - Wy to macie pomysły.
- Tak, tylko że już się kończą, a oni na pewno się zemszczą. - westchnęłam.
- Będziecie musiały coś wymyśleć.
- Ale żeś doradził. - mruknęła Karola.
- Nigdy nie byłem specjalistą w wykręcaniu innym numerów. - zaśmiał się. - A to wasz pierwszy kawał? - zapytał, a my opowiedziałyśmy mu o wcześniejszym naszym dowcipie.
- Widzę jesteście w tym dobre. - powiedział Igor ze śmiechem.
- Ale Krzysiu jest jeszcze lepszy. - burknęłam.
- A co może być lepszego od wysmarowania komuś twarzy pianką do golenia? - zapytał, śmiejąc się.
- Wsypanie komuś mąki do suszarki? - uniosłam brew do góry, a Igor spojrzał na mnie i zapewne wyobraził sobie mnie całą w mące, bo wybuchnął niepochamowanym śmiechem.
- To nie było wcale śmieszne! - udałam oburzenie. - Musiałam myć drugi raz włosy, bo przez tą śfynię byłam cała biała.
- Ale musiałaś wyglądać... - Igor nie przestawał się śmiać.
- Dobra, skończmy już temat żartów, bo i tobe coś wymyślę. - zagroziłam.
- No okay, okay. Nie bądź taka agresywna. - nadal się ze mnie naśmiewał.
- Nie jestem agresywna. Ja dopiero mogę być. - powiedziałam ironicznie, po czym zdecydowałam: - Już koniec tych żartów. Idziemy na trening.
   Wyszłyśmy z gabinetu Igora, po czym skierowałyśmy się na boisko. Igła zauważył nas, jak siadałyśmy na trybunach i po przyjęciu zagrywki Kuby Jarosza krzyknął:
- Chłopaki, nasze VIPy przyszły!
   Ci, którzy byli wtedy przed wejściem razem z Krzyśkiem, czyli Bartek, Jarosz, Kłos, Paweł, Zbyszek i Kubiak wiedzieli o co chodzi i zaczęli się śmiać. Ja również mimowolnie się uśmiechnęłam. Napotkałam wzrok Bartka, a on puścił mi oczko. Pomachałam mu, uśmiechając się, po czym przyszła jego kolej zagrywki, bo na razie wykonywali ćwiczenia rogrzewajace, mecz mieli grać potem.
   Po jakichś trzydziestu minutach przyszła pora na mecz, na który pomimo niezgody mojej, Karoliny, Kasi i Nikoli, musieli nas wziąć, żebyśmy z nimi zagrały. Niemalże siłą wyciągnęli nas na boisko, nie rozumiejąc, że chcemy troszkę odpocząć.
- Już nigdy więcej nie przyjdziemy na wasz trening. Never! - powiedziałam, zajmując swoją pozycję w składzie razem z Bartkiem, Karoliną, Ziomkiem, Kłosem, Pitem i Igłą.
- Nie narzekaj. Więcej się nauczysz! - zawołał Antiga, po czym zagwizdał początek meczu.
   No i zaczeło się. Graliśmy przeciwko Kasi, Nikoli, Możdżonkowi, Kubiakowi, Winiarowi, Jaroszowi i Zatorskiemu. No i oczywiście zmienialiśmy się wszyscy, bo inni zawodnicy też wchodzili. Na przykład Kaśka jako rozgrywajaca zmieniała się z Fabianem, a Nikola jako środkowa z Wronką.
   Po meczu z chłopakami całe rece miałam czerwone. Pomimo tego, że starali się na nas nie serwować, a jeśli już, to uderzali lżej, my i tak musiałyśmy przyjmować niektóre ostre piłki, po których zostawały nam takie czerwone placki na rękach.
   Po zakończonym treningu musiałyśmy iść z chłopakami do szatni, aby wziąć nasze ubrania, ktore tam zostawiłyśmy, przebierając się przed meczem w przyniesione przez chłopaków zapasowe stroje. Trochę na nas za duże, ale całkiem dobrze nam się w nich grało. Musiałyśmy przebrać się w szatni chłopaków, bo klucze od naszej szatni miały tylko osoby z naszego sztabu, a od siatkarzy nikt ich nie miał. Tak więc musiałyśmy iść z nimi na miejsce naszego dowcipu. Trochę było nam to na rekę, bo chociaż mogłyśmy ujrzeć ich miny, ale z drugiej strony, zaraz zaczną nam przycinać, dogryzać i poprzysięgać zemstę. No ale czego się nie robi, żeby ujrzeć ich miny?
- Ej, chłopaki, to może my wejdziemy pierwsze i się przebierzemy, a wy wejdziecie, jak skończymy? - zapytała Nikola.
- O nie, na pewno tak nie będzie! Ja nie będę czekał nie wiadomo ile, aż wy się ogarniecie! - zawołał oburzony Ignaczak, a stojący obok Kubiak walnął go w ramię.
- Ałaaa! - wrzasnął Krzysiek.
- Niech dziewczyny idą pierwsze. - powiedział Dziku, kładąc nacisk na słowo "pierwsze" i robiąc do Igły dziwną minę.
- Co..? Aaa... No okay. Niech idą. - powiedział Krzysiek głosem niewyrażającym żadnych emocji. Razem z dziewczynami spojrzałam na nich podejrzliwie, a oni zerknęli na nas "niewinnym" wzrokiem. Wzruszyłąm ramionami i weszłyśmy do szatni. Zaczęłyśmy się przebierać - zdążyłyśmy zdjąć już bluzki, kiedy drzwi się otworzyły i do srodka weszli siatkarze.
- Kurwa no! - zawołała Kaśka, zakrywając się koszulką, a ja, Karolina i Nikola poszłyśmy za jej przykładem. Przyciskałam do siebie zapasową koszulkę Bartka, którą mi pożyczył i patrzyłam, jak chłopacy z pocza
ątku rozbawieni, że udało im się wejść do środka, jak my sie przebierałyśmy, teraz stoją jak wryci, a ich miny zmieniają się z rozbawionych na zaskoczone. Rozglądali sie zdezorientowani po szatni, patrząc na zestawy ubrań, buty powiązane w nieodpowiednie pary i stertę plecaków i toreb w kącie szatni.
- Co to ma być? - pierwszy głos odzyskał Winiar.
- Nie wiem... - powiedziałam powoli, podąrzajac za jego wzrokiem. Patrzył na stertę plecaków i toreb oraz leżące obok trzy zestawy ubrań. I trzy kolorowe pary butów.
- Jak już weszłyśmy, to tak było. - dodałam.
- Jasne! Tak już było! - zawołał Kłos.
- Uważaj, bo uwierzę! - krzyknął Zibi.
- To wy to zrobiłyście! - rzucił oskarżycielsko Bartek, a ja prędko wślizgnęłam się z powrotem w jego koszulkę.
- Bartek, to ja oddam ci potem ta koszulkę. - powiedziałam i ruszyłam do drzwi, ale chłopacy zastawili mi drogę. Bartek mnie objał i zapropwadził z powrotem na środek szatni.
- O nie, kochana, nigdzie na razie stąd nie wyjdziesz. Najpierw się przyznacie. - zaśmiał się, nie przestając mnie obejmować.
- Ale to nie my... - powiedziałam delikatnym głosem, patrząc mu w oczy i delikatnie unoszac kąciki ust, bo nie mogłam dłużej wytrzymać z taką powagą.
- To na pewno wasza sprawka! - krzyknął Ignaczak
- Nasza?! - oburzyła się Karolina. - My byśmy coś takiego wymyśliły?
- A nie?! - zapytał z udawanym niedowierzaniem Igła.
- My?! - Karolina teatralnie wskazała na siebie rękoma.
- A kto? - zapytał Ziomek.
- Na pewno to nie byłyśmy my. - zaprotestowała Kasia.
- Jasne. - prychnął Jarski. - Krasnoludki.
- Nie, chochliki. - zironizowałam.
- Chciałaś się zemścić i dlatego pomieszałaś nam ubrania i buty! - Krzysiek oskarżycielsko wymierzył we mnie palcem.
- No, tak to sobie tłumacz. A niby za co ja bym się miałą zemscić? - spytałam.
- Za tą mąkę, biała damo!
- Pff... Już dawno o tym zapomniałam. To nie byłyśmy my.
- Niby kiedy miałybyśmy to zrobić? - zapytała Nikola, unosząc do gory brew.
- Właśnie. Przecież dopiero co weszłyśmy, zaczęłyśmy się przebierać, a wy wparowaliście za nami. - powiedziała Karolina, patrząc na nich z pretensją w oczach.
- To byłyście wy! Na pewno! - Krzysiu uparcie obstawał przy swoim.
- Dobra, Igła, i tak się nie przyznają. - powiedział Winiar z lekkim uśmiechem.
- My nie mamy się do czego przyznawać. - stwierdziła Nikola.
- Yhy. Uważaj, bo uwierzymy. - rzucił z powątpiewaniem Kłos.
- Dobra, chodźcie się przebierzemy. I tak się zemścimy. - odezwał się Wronka.
- To prośba czy groźba? - uniosłam do góry brwi, patrząc, jak Wronka łapie za pasek swojej torby i chce ją podnieść do góry. Zapewne spodziewał się, że będzie lekka i prawie pusta, lecz kiedy spotkał nieoczekiwany ciężar i pociągnął za sobą resztę toreb i plecaków, o mało co się nie przewrócił. Tym razem nikt nie potrafił pochamować śmiechu, każdy się śmiał. Korzystając z zamieszania wyszłyśmy z szatni. Przybiłyśmy sobie piątki.

*******************************************
Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!
Bardziej krótkiego nie mogłam wstawić... :C
No ale łapcie chociaż taki...
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
A jak tam w szkole? Oceny wystawione, średnie policzone? ^^
Do następnego ;)
/Justyna

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 74

- To jak? Zgadzasz się? - zapytałam błagalnie swojego rozmówcy po przedstawieniu mu całej sytuacji.
- A Kris nie pozuje? Mówił, że ma dziś sesję...
- Gdybym miała fiuta, krótkie włosy i grzywkę a'la Bieber to może by i ze mną zapozował, a że mam długie włosy i cycki... Conchittą Wurst też nie jestem... - westchnęłam, a on zaczął się śmiać.
- Ja tam wolałbym pozować z tobą niż z Conchittą. - powiedział ze śmiechem.
- Krystian ma troszkę inne gusta. - zironizowałam.
- No dobra, to zaraz będę. - zaśmiał się i rozłączył, a za jakieś dwie minuty był już na planie zdjęciowym.
- To jest Oliwier. On również gra w młodzieżowej reprezentacji.. Chyba nie będzie za wysoki? - zapytałam pani Agnieszki, unosząc do góry brew. Żona Łukasza zlustrowała go wzrokiem od góry do dołu i z powrotem, a Oliwier popatrzył na mnie pytająco.
- Nie, nie... Będzie w sam raz. - powiedziała szybko i odeszła do tej kobiety, która dawała nam stroje, a Oliwier zapytał mnie:
- A dlaczego miałbym być za wysoki?
- Jak chciałam pozować z Bartkiem, to powiedziała, że jest za wysoki i nie będziemy do siebie pasować. - przewróciłam oczami.
- A już myślałem, że chciałaś tylko ze mną pozować, a przede mną już o Bartka się pytałaś. - powiedział niby z uśmiechem, ale widać było w jego oczach, że jest troszkę zawiedziony. Już miałam odpowiedzieć, że przecież jesteśmy parą, ale podeszła do nas ta kobieta z naręczem wieszaków i strojów i dała nam po jednym zestawie, każąc się przebrać.
Założyłam więc jakąś inną sukienkę w kwiaty, po czym udawałam, że to z Oliwierem jesteśmy parą, szliśmy po ścieżkach, trzymaliśmy się za ręce, uśmiechaliśmy się, pozowaliśmy przy drzewach, na ławce... Potem dali nam inne stroje. I inną scenerię. Przenieśliśmy się do wnętrza budynku, do uszykowanego wcześniej na tą sesję pomieszczenia. Dali mi do założenia małą czarną. Oliwier też był ubrany elegancko. Pozowaliśmy we dwoje. Stojąc obok siebie, trzymając się za ręce, patrząc sobie w oczy... A Bartek stał obok i patrzył. I się denerwował. A ja się przez to czułam nieswojo, więc od czasu do czasu posyłałam mu uśmiech, a w przerwach podchodziłam do niego i rozmawialiśmy.
Tym razem kazali mi założyć kremową sukienkę na ramiączka i razem z Oliwierem usiedliśmy do stolika. Że niby restauracja i te sprawy. Wpatrzeni w siebie, rozmawiamy, on trzyma dłoń na mojej ręce... A mi jest głupio. Jemu te całe granie przychodzi łatwo. Bo nie ma dziewczyny. A ja mam narzeczonego. Który stoi obok i obserwuje, co robię. Nie czułam się przez to kontrolowana, tylko wspierana, ale i tak mi było głupio.
W pewnym momencie pani Agnieszka odezwała się głośno, tak, aby cała publiczność, a bynajmniej ta żeńska część ją usłyszała:
- Potrzebujemy jeszcze jednej dziewczyny! Czy jest ktoś chętny?
Wiecie, kto wyrwał się pierwszy? No pomyślcie... Tak, zgadliście, Laura. I te jej koleżaneczki:
- No idź, Laura, idź, nadajesz się doskonale!
Wzniosłam oczy ku niebu, widząc, jak plastik wchodzi dumnym krokiem na plan i obrzuca spojrzeniem siedzącego na przeciwko mnie przy stoliku Oliwiera. Jejku, jak chce, to niech go podrywa, nie zależy mi na nim, tylko szkoda mi tego chłopaka... Mieć taką dziewczynę..?
Patrzyłam, jak Laura podchodzi do kobiety ze strojami. Wzięła do ręki wieszak ze swoim zestawem ubrań i obejrzała go, po czym mina jej zrzedła, a ja wybuchnęłam śmiechem. Laura trzymała w ręku wieszak z czarną spódniczką i białą, elegancką bluzeczką.
- Idź się szybko przebież, a tutaj masz rekwizyty. - powiedział jakiś facet, wskazując przy tym ręką na stolik, na którym stała taca, dwa kieliszki i wino. Mina Laury - bezcenna. Teraz to już nie tylko ja się śmiałam, ale widziałam też, jak siatkarze, Karolina, Kaśka, Nikola i kilka innych dziewczyn też się z niej śmieje. Laura wściekła, poszła się przebrać. No bo jak teraz miała zrezygnować? Uniosła dumnie głowę do góry i heja do przodu!
Po kilku minutach przyszła przebrana za kelnerkę. Dali jej do rąk tacę, a na niej dwa kieliszki napełnione do połowy winem i butelkę tego wina. Kazali jej podejść do nas i nas "obsłużyć". Próbowałam się powstrzymać od śmiechu, kiedy podawała wino Oliwierowi, a fotograf robił w tym momencie zdjęcia. Po chwili podeszła do mnie. Obrzuciła mnie niechętnym spojrzeniem, po czym ujęła w dłoń kieliszek z winem. Zaczęła stawiać go na stoliku, lecz w ostatniej chwili jej dłoń zmieniła kurs, i cała zawartość kieliszka wylądowała na mojej sukience, robiąc na kremowym materiale dużą, czerwoną plamę..
- No co ty robisz? To sukienka na sesję! - zawołała pani Agnieszka.
- O jejku, przepraszam... nie chciałam... to na prawdę niechcący... - powiedziała Laura sztucznym głosikiem, uśmiechając się złośliwie. Podniosłam się z krzesła, patrząc to na nią, to na plamę. Niewiele myśląc złapałam kieliszek Oliwiera i chlusnęłam jej w twarz. Zaczęła się pluć i wycierać twarz dłońmi, a z jej włosów zlatywały stróżki wina. Usłyszałam, jak większość "widowni" się śmieje i sama wybuchnęłam śmiechem.
- Ty... - zaczęła Laura, unosząc do góry rękę, przez co miałam wrażenie, że zaraz mnie uderzy. Ona natomiast wydała tylko bliżej nieokreślony dźwięk podobny do stłumionego krzyku, opuściła rękę i odeszła, zostawiając mnie i Oliwiera, śmiejących się z niej.
- Jezu, co za dziewucha... - pani Agnieszka pokręciła głową. - Marek, masz trochę zdjęć w tym stroju? - zapytała fotografa, a ten kiwnął głową.
- Dobrze, to chociaż będziemy mieli z czego wybierać. Grażyna, weź przynieś jej tą ostatnią sukienkę. - zwróciła się do jednej z kobiet, po czym wręczono mi czerwoną i powiem nawet, że dość seksowną sukienkę. Do tego wysokie, czarne szpilki. Gdy przebrana wróciłam na plan, podeszłam kuszącym krokiem do Bartka.
- Pięknie wyglądasz. - uśmiechnął się, kładąc ręce na moich biodrach i przyciągając mnie do siebie. - Żałuję, że nie mogę wziąć udziału z tobą w tej sesji. Chciałbym być na miejscu Oliwiera. - powiedział.
- Na pewno chciałbyś być na jego miejscu? - uniosłam do góry brew. - Chciałbyś zarywać do zajętej dziewczyny, która ciągle by cię odrzucała, a on by był moim narzeczonym? - spytałam z uśmiechem.
- Nie, jednak nie. Jest dobrze tak, jak jest. Choć może być jeszcze lepiej. - pocałował mnie.
- Co masz na myśli? - spytałam, choć się domyślałam. Chciałam tylko, żeby powiedział to na głos.
- Ślub, dom, gromadka dzieci... - wyliczył, uśmiechając się, patrząc mi w oczy. Widziałam, jaki jest szczęśliwy. I ja również byłam. Tylko w jego ramionach mogłam odnaleźć pełnię szczęścia.
- Justyna, chodź, koniec przerwy! - usłyszałam głos żony Łukasza. Uśmiechnęłam się przepraszająco do Bartka, pocałowałam go i wróciłam na plan.
- Co tym razem mamy robić? - zapytałam, podchodząc do Oliwiera, pani Agnieszki i fotografa.
- Najpierw możecie złapać się za ręce i patrzeć sobie w oczy. Potem Oliwier cię przytuli, a ty będziesz w niego wtulona. Później obejmiecie się, jakbyście tańczyli. Oczywiście cały czas macie udawać zakochanych. - wygłosiła pani Żygadło, a ja zacisnęłam usta i spojrzałam na Bartka. Wiedziałam, że ten widok go zbytnio nie zadowoli, no ale z drugiej strony, to on mnie namówił na tą sesję.
Z Oliwierem przystąpiliśmy do dzieła. Zaczęliśmy pozować, a kiedy nadeszła chwila, gdy mnie objął, a ja musiałam zarzucić mu ręce na szyję, powiedział do mnie szeptem, tak, żebym tylko ja słyszała:
- Chciałbym tak codziennie..
- Oliwier... Przestań, proszę... - spuściłam głowę w dół, czując jak się rumienię.
- Co mam przestać? Być szczery? - spytał.
- Mnie podrywać. Przecież wiesz, że nic z tego nie będzie. Miała być przyjaźń. Taka była umowa. - przypomniałam mu.
- Wiem.. Ale nie mogę się powstrzymać. To ty tak na mnie działasz.
- Oliwier! Weź teraz Justynie odgarnij włosy z twarzy! - zawołał fotograf, a Oliwier wykonał ten z pozoru nic nie znaczący gest. Musnął przy tym mój policzek, a ja poczułam gęsią skórkę na całym ciele. Źle się czułam podczas takich scen, nawet udawanych, kiedy niedaleko stał mój narzeczony.
- Przykro mi, ale jestem już zmęczona. Czy nie możemy już zakończyć tej sesji? Wydaje mi się, że już jest dużo zdjęć. - odezwałam się, odsuwając się od Oliwiera.
- Justyna, może jeszcze kilka zdjęć? - zapytała pani Agnieszka, patrząc na mnie z wyczekiwaniem. Zerknęłam na Bartka, a potem na Oliwiera i pokręciłam głową.
- Nie. Już starczy. Nie chcę więcej pozować. - powiedziałam i poszłam się przebrać. Gdy wróciłam, pani Agnieszka podziękowała mi za to, że zgodziłam się wziąć udział w tej sesji, że uratowałam jej tyłek i takie tam. Następnie podeszłam do Bartka i bez słowa przytuliłam się do niego. Objął mnie swoimi ramionami i wtulił twarz w moje włosy. Chciałam, żeby poczuł, że te pozowanie z Oliwierem nic nie znaczyło, że to on jest mi najbliższy i że to jego kocham.
- E, gołąbki nierozłączki, ruszcie się, bo zaraz mamy trening. - usłyszałam nad sobą głos Ignaczaka. Kiedy odsunęłam się od Bartka, zobaczyłam, że razem z nim stoi tutaj jeszcze Karol, Zati, Wrona, Winiar i Ziomek.
- Przyjdziesz na trening? - spytał Kurek, a ja kiwnęłam głową.
- Tylko pójdę po dziewczyny. - powiedziałam, bo nie widziałam ich nigdzie tutaj, wiec musiały już być w pokoju. - Przyjdziemy razem.
- Okay. Może zagracie z nami? - uśmiechnął się.
- O nie, nie chcę kolejny raz dostać wpierdol. - zaśmiałam się i ruszyłam w stronę ośrodka, a chłopacy poszli na trening. W pewnym momencie usłyszałam, jak ktoś za mną biegnie, a gdy się odwróciłam, zobaczyłam Oliwiera.
- Wiesz... Chciałem cię przeprosić. Nie powinienem... - widać było po nim, że mówienie tego przychodzi mu z trudem, a ja mu tego wcale nie ułatwiałam. Patrzyłam się tylko na niego z wyczekiwaniem, aż dokończy wypowiedź.
- Nie powinienem tak mówić, skoro.. masz już kogoś. Przepraszam.
- Zgadzam się. Nie powinieneś. - potwierdziłam i ruszyłam w stronę budynku.
- Zaczekaj! - zawołał, przebiegł obok mnie i stanął przede mną, zagradzając mi drogę.
- Mam nadzieję, że nadal mam szansę na przyjaźń z tobą.
- Dam ci szansę, a ty ją znowu spieprzysz? - uniosłam do góry brew. - Mówiłam ci, że nic oprócz przyjaźni między nami nie będzie. A ty nadal próbowałeś. A ja nie mogę patrzeć, jak Bartek cierpi, kiedy widzi, że ktoś mnie podrywa, a ja twierdzę, że to mój przyjaciel.
- Przepraszam...
- Już mnie przepraszałeś. Nie musisz tego powtarzać. Po prostu... Chcę, żebyś przestał mnie podrywać, dobrze?
- Tak. Postaram się. - powiedział, a ja minęłam go i weszłam do ośrodka. Poszłam do swojego pokoju, gdzie zastałam Karolinę, Kasię i Nikolę.
- Idziemy na trening do chłopaków? - zapytałam.
- Których? - spytała Kaśka.
- Starszych. - rzuciłam.
- Idziemy. Bo na tego Krystianka to ja nie mam zamiaru więcej patrzeć. - wymamrotała, podnosząc się z mojego łóżka, na którym do tej pory leżała.
Wyszłyśmy z pokoju i poszłyśmy w stronę hali. Przed wejściem stali Bartek, Jarosz, Igła, Kłos, Zati, Zibi i Dziku i dyskutowali o czymś z Laurą i jej dwiema "psiapsiółkami".
- Jak to nas nie wpuścicie? - usłyszałam pytanie Laury.
- Normalnie. - Kłos wzruszył ramionami.
- Trening zamknięty. Wejście tylko dla VIPów. - zaśmiał się Dziku.
- Tylko ci, których my zaprosimy. - dodał Jarosz. Wyczuwałam w tym ich żart, przecież my, jako zawodniczki, mogłyśmy wejść na halę, kiedy tylko chciałyśmy, jak była otwarta.
- Dziewczyno, zrozum, że nikt cie tu nie lubi. - powiedział Zibi.
- Czemu? - spytała tym swoim głosikiem.
- Za te wszystkie akcje twoje i Sandry. - powiedział Igła. - A teraz się rozstąpcie, bo VIPy nadchodzą. - zaśmiał się, kiedy zauważył mnie, Karolinę, Kasię i Nikolę. Laura i jej świta odwróciła się, a widząc nas, zrobiła się czerwona ze złości.
- Dobra, chłopaki, nie żartujcie już sobie z niej. - powiedziała Karola.
- Ale my nie żartujemy. My na prawdę jej nie lubimy. - powiedział Dziku, a my się zaśmiałyśmy.
- Chodziło mi raczej o te wejściówki dla VIPów. Niech wejdą jak chcą. - powiedziała Karolina ze śmiechem.
- No dobra... Ale robimy to tylko na prośbę VIPów. - powiedział Igła, odsuwając się od drzwi, a te trzy plastick-fantastick weszły do środka. My również weszłyśmy z chłopakami, a kiedy oni skierowali się na boisko, powiedziałam, ze muszę jeszcze iść do łazienki.
- Dziewczyny, chodźcie ze mną, muszę wam coś jeszcze powiedzieć. - zwróciłam się do Kaśki, Karoliny i Nikoli, a chłopakom powiedziałam, że zaraz wrócimy.
- O bosh, jeszcze jej się do łazienki zachciało... - Karola wywróciła oczami.
- Ty to masz zachcianki. - zaśmiała się Nikola.
- Nie gadać, tylko słuchać. Mam pomysł, jak wykręcić chłopakom kolejny numer. - powiedziałam z chytrym uśmiechem.
- No to to mi się podoba. - Kaśka zatarła ręce, a ja opowiedziałam im swój plan.
- Może nie jest najlepszej jakości, ale zawsze będą musieli się trochę pomęczyć. - powiedziałam.
- No to teraz znajdźmy ich szatnię. - rzuciła Karolina i ruszyłyśmy korytarzem w poszukiwaniu ich szatni. Po jakichś dwóch-trzech minutach znalazłyśmy ją i weszłyśmy do środka. Wszędzie było dużo ciuchów, butów, a torby leżały to na ławkach, to na podłodze.
- To jak? Zaczynamy? - zapytałam z uśmiechem, po czym zaczęłam przywiązywać do siebie torby chłopaków. Karolina zaczęła mi pomagać.
- Tylko wiąż supły. - przypomniałam jej.
- Okay.
Przez ten czas, co my robiłyśmy długą gąsienicę z toreb chłopaków, Kaśka z Nikolą układały ich ubrania na ławkach i podłodze, kompletując czyjąś bluzę ze spodniami kogoś innego. Potem wzięłyśmy ich buty i związałyśmy sznurówkami nie do pary, kładąc je przy kompletach ubrań. Potem stanęłyśmy w drzwiach i oceniłyśmy naszą pracę. Chciało mi się śmiać, kiedy zobaczyłam efekty. Wyglądało to tak, jakby na podłodze i na ławkach ktoś leżał, tylko że to były same ubrania. A torby leżały wszystkie zebrane do kupy w kącie szatni, żeby na pierwszy rzut oka nie było widać, że są ze sobą związane. Już miałyśmy się odwrócić i wyjść, kiedy usłyszałyśmy czyjś głos za naszymi plecami:
- A panienki co tutaj robią?

****************************************

Na samym początku należą Wam się przeprosiny. Tak więc przepraszam :*** Tak bardzo chciałam Wam coś wstawić, ale nie mogłam, czekałam tylko bezczynnie, aż laptop będzie naprawiony.. No i stało się :D Nareszcie coś się pojawiło, a ja mogę pisać dalej ;)

Wiem, wiem, wiem. Do kitu ten rozdział. Ale ja tak bardzo chciałam Wam coś wstawić... Po za tym, dawno nie pisałam i wyszłam chyba z wprawy.. Następny będzie (mam nadzieję) lepszy :)

#SesjaZOliwierem
#BartekZazdrosny
#PRZYŁAPANE :D

Jak myślicie, któż to taki? Komentujcie, proszę Was, bo to po tej długiej przerwie tylko mnie zmotywuje XD w następnym rozdziale mam nadzieję takiej fuszerki nie odwalić ;)

A jak Wam się podoba dowcip? ^^ Nie najlepszy, ale chyba może być? :D Historia inspirowana przykładem z życia codziennego xD Moi koledzy z klasy zastali podobny widok w szatni po wf-ie :D Tylko że bez związanych plecaków i butów XD

Zapraszam na:

https://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo
http://ask.fm/mikasa_rap_4ever
http://ask.fm/jestsiatkarzjestzwyciestwo

Do następnego ;)) Pozdrawiam Was serdecznie :***

/Justyna