sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 76.

   Następnego dnia na treningu, pani Gosia z panem Waldkiem uświadomili nam, że już za tydzień gramy pierwszy mecz. Byłyśmy w grupie B z Danią, Litwą i Niemcami. W grupie A były Włochy, Ukraina, Holandia i Belgia. Grupa C: Bułgaria, Turcja, Czech i Norwegia, a grupa D: Hiszpania, Portugalia, Wielka Brytania i Francja. Z każdej grupy mogła wyjść tylko jedna drużyna, po czym zwycięzcy z grupy a grali ze zwycięzcami grupy D, a grupy B z C. Miałyśmy nadzieję, że uda nam się wygrać rozgrywki grupowe i przejść chociaż do ćwierćfinałów. Za tydzień miał być pierwszy mecz z Litwą. Im było bliżej, tym większy był poziom mojego stresu.
   Bartek skutecznie odciągał moje myśli od meczy. Dużo ze mną rozmawiał, zabierał na spacery, pływaliśmy razem w jeziorze, spędzaliśmy czas z resztą naszych spalskich towarzyszy. Zawsze, gdy był obok, mogłam się odstresować.
   Tegoroczne Mistrzostwa Świata miały odbyć sie w Niemczech. Dwa dni przed meczem z Litwą pojechałyśmy do Warszawy, zapakowałyśmy sie w samolot i poleciałyśmy do naszych zachodnich sąsiadów. I musiałam rozstać się na ten czas z Bartkiem, który musiał zostać w Spale, a tydzień po moim wyjeździe sam leciał do Brazylii na mecze Ligi Światowej.
   Po przyjeździe do Niemiec oczywiście od razu do niego zadzwoniłam. Czas od zakwaterowania do kolacji, czyli jakieś półtorej godziny, przegadałam, z nim, a Karolina, zirytowana, że nawet nie może obejrzeć sobie TV, bo ja rozmawiam przez telefon i nie może być głośno, poszła do pokoju obok do Kasi i Nikoli. "I tak się nie będzie długo gniewać" - pomyślałam z uśmiechem, patrząc, jak wychodzi i słuchając jednocześnie Bartka.
   Następnego dnia miałyśmy jeden trening i godzinkę na siłowni, a następnego o 12.30 mecz z Litwinkami. Wielki stres. Ogromny wręcz. I duża presja. Nie możesz zawieść koleżanek z drużyny, trenerów, sztabu, rodziny, znajomych... Nie możesz zawieść Polaków. Gdy weszłąm na boisku, śpiewałam hymn, czułam ogromną dumę z tego, że jestem Polką i mogę reprezentować swój kraj. Gdy widziałam na trybunach niewielką ilość kibiców biało-czerwonych, cieszyłam się, że choć tyle osób znalazło czas oraz pieniądze, aby przyjechać do Niemiec, żeby nam pokibicować. Gdy zajęłyśmy nasze miejsca na boisku, pomyślałam o mamie. Ona na pewno teraz na mnie patrzy. I jest ze mnie dumna. Muszę jej pokazać, że nie będzie się musiałą za mnie wstydzić, tam, w niebie. Zakręciła mi się łza w oku na mysl o mamie. Pojedyncza łza spłyneła mi po policzku. Szybko ja wytarłam i zaczął się mecz.
   Dałam z siebie 200%. Tak samo jak i inne dziewczyny. Litwinki również dały z siebie wszystko. Ale nie tak duzo jak my. Przegrały z nami 3:1.
   Nasza radośc była ogromna. Wygrałyśmy pierwszy nasz mecz podczas tych Mistrzostw Europy!!! Zaczęłyśmy piszczeć i krzyczeć z radości. Przytulalyśmy się i skakałyśmy razem z naszym sztabem szkoleniowym. Byłyśmy szczęśliwe. Podziękowałyśmy za grę Litwinkom. Za dwa dni miałyśmy z nimi kolejny mecz. Ale na razie nie martwiłyśmy się tym, co miało być za dwa dni. Cieszyłyśmy się z dzisiejszej wygranej.
   Po powrocie do pokoi chyba każda z nas wzięła do ręki telefon i zadzowniła do najbliższych. Bynajmniej ja i Karolina tak zrobiłyśmy. Ona zadzwoniła do rodziców. Ja do Bartka. A potem do taty i Majki. Wszyscy nam gratulowali i byli szczęsliwi, że wygrałyśmy.
   Po pozostałych meczach udało nam się wyjść z grupy. Jeszcze nigdy nie zaszłam tak daleko. Byłam szczęśliwa i podekscytowana. W grupie przegrałyśmy tylko jeden mecz i miałysmy największą ilość punktów, podczas gdy nasi siatkarze jeszcze rozgrywali mecze fazy grupowej w Lidze Światowej i mimo kilku przegranych nadal mieli szanse na przejście do Final Six.
   Mialyśmy grać z wygranymi z grupy C. Padło na Bułgarię. Mialysmy grać do trzech wygranych meczy, aby rozstrzygnąć, kto bedzie grał w finale z wygranymi między drużynami, które wyszły z grup A i D.
   Pierwszy mecz z Bułgarią przegrałyśmy 3:0. Byłyśmy przybite, ale mocno zmotywowane, dzieki czemu następny wygrałyśmy po tie-breaku. Kolejny mecz również rozstrzygnął się dopiero po pięciu setach. Wynik: 15:13 dla nas. Wygrane dawały nam energie i chęć do dalszej walki, dzięki czemu w czwartym meczu rozgromiłyśmy Bułgarki w trzech setach.
   Nadszedł finał, w którym grałyśmy z Włoszkami, które wygrały wcześniej z Francją. Teraz Francja walczyła z Bułgarią o trzecie miejsce. A my miałyśmy szansę na pierwsze. Mialyśmy szansę zostać Mistrzyniami Europy. Kraj byłby z nas dumny, gdyby udało nam się wywalczyć złoto. W wyobraźni miałam obraz, jak razem z pozostałymi dziewczynami z drużyny stoimi na podium ze złotymi medalami na szyi, śpiewajac dumnie "Mazurek Dąbrowskiego". I z takimi właśnie marzeniami stanęłam na boisku podczas pierwszego meczu finałowego.

*****************************

Bardzo, ale to bardzo Was przepraszam za ten poślizg. Niby zaczęły się wakacje, ale i tak nie ma na nic czasu. Ostatnio całe dnie praktycznie spędzam poza domem, a gdy wrócę, to albo już jest za późno, żeby usiąść do komputera tylko trzeba iśc spać, albo korzysta z niego brat lub tata.

Przepraszam Was również za ten byle jaki rozdział... I na dodatek taki krótki. Ten akurat jest z typu tych "przejściowych". Trochę nudny, zero dialogów, ale trzeba go wstawić, by mógł pojawić się kolejny. Mam nadzieję, że przez moje opóźnione wstawianie rozdziałów nie stracę zbyt wielu czytelników... Staram się, uwierzcie mi. A teraz jeszcze doszło te jeżdżenie do szkół, składanie świadectw, zdjęć, podań itepe... Dobra, już nic nie mówię. Po prostu przepraszam i pozdrawiam.

/Justyna
 

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 75.

- Jezuuu... ale mnie przestraszyłeś. - westchnęłam, kiedy pierwsze emocje po tym niespodziewanym przyłapaniu minęły.
- Ja nie Jezu. Choć już mi mówiono, że podobieństwo jest uderzające. - zaśmiał się.
- Igor, proszę cię, nie rób tego więcej. - poprosiłam.
- No okay. Ale macie się wytłumaczyć, co tu robicie. - ustał i skrzyżował ręce na piersi.
- Ale nie tutaj. Bo zaraz znowu ktoś przyjdzie i nas przyłapie. - odezwała się Karola.
- Dobra, to chodźcie do mojego gabinetu. - powiedział i ruszył korytarzem, a my za nim.
- Dostałeś pełen staż? - zapytałam.
- Tak. Dziś rano zostałem poinformowany, że pracuję już na pełnym etacie. - powiedział z uśmiechem, a ja z dziewczynami pogratulowałyśmy mu. Po chwili byliśmy już w jego gabinecie.
- No więc..? Co tam robiłyście? - spytał.
- A nie wydasz nas? - spytała Karola.
- Jeżeli nie chodzi o kradzież lub zniszczenie czyjejś własności to nie. - zaśmiał się.
- A jeżeli chodzi o wykręcenie numeru znajomym? - zapytała Kasia.
- No to nie wydam. A co konkretnie zrobiłyście? - spytał Igor, a my opowiedziałyśmy mu o dowcipie.
- No nieźle. - powiedział ze śmiechem. - Wy to macie pomysły.
- Tak, tylko że już się kończą, a oni na pewno się zemszczą. - westchnęłam.
- Będziecie musiały coś wymyśleć.
- Ale żeś doradził. - mruknęła Karola.
- Nigdy nie byłem specjalistą w wykręcaniu innym numerów. - zaśmiał się. - A to wasz pierwszy kawał? - zapytał, a my opowiedziałyśmy mu o wcześniejszym naszym dowcipie.
- Widzę jesteście w tym dobre. - powiedział Igor ze śmiechem.
- Ale Krzysiu jest jeszcze lepszy. - burknęłam.
- A co może być lepszego od wysmarowania komuś twarzy pianką do golenia? - zapytał, śmiejąc się.
- Wsypanie komuś mąki do suszarki? - uniosłam brew do góry, a Igor spojrzał na mnie i zapewne wyobraził sobie mnie całą w mące, bo wybuchnął niepochamowanym śmiechem.
- To nie było wcale śmieszne! - udałam oburzenie. - Musiałam myć drugi raz włosy, bo przez tą śfynię byłam cała biała.
- Ale musiałaś wyglądać... - Igor nie przestawał się śmiać.
- Dobra, skończmy już temat żartów, bo i tobe coś wymyślę. - zagroziłam.
- No okay, okay. Nie bądź taka agresywna. - nadal się ze mnie naśmiewał.
- Nie jestem agresywna. Ja dopiero mogę być. - powiedziałam ironicznie, po czym zdecydowałam: - Już koniec tych żartów. Idziemy na trening.
   Wyszłyśmy z gabinetu Igora, po czym skierowałyśmy się na boisko. Igła zauważył nas, jak siadałyśmy na trybunach i po przyjęciu zagrywki Kuby Jarosza krzyknął:
- Chłopaki, nasze VIPy przyszły!
   Ci, którzy byli wtedy przed wejściem razem z Krzyśkiem, czyli Bartek, Jarosz, Kłos, Paweł, Zbyszek i Kubiak wiedzieli o co chodzi i zaczęli się śmiać. Ja również mimowolnie się uśmiechnęłam. Napotkałam wzrok Bartka, a on puścił mi oczko. Pomachałam mu, uśmiechając się, po czym przyszła jego kolej zagrywki, bo na razie wykonywali ćwiczenia rogrzewajace, mecz mieli grać potem.
   Po jakichś trzydziestu minutach przyszła pora na mecz, na który pomimo niezgody mojej, Karoliny, Kasi i Nikoli, musieli nas wziąć, żebyśmy z nimi zagrały. Niemalże siłą wyciągnęli nas na boisko, nie rozumiejąc, że chcemy troszkę odpocząć.
- Już nigdy więcej nie przyjdziemy na wasz trening. Never! - powiedziałam, zajmując swoją pozycję w składzie razem z Bartkiem, Karoliną, Ziomkiem, Kłosem, Pitem i Igłą.
- Nie narzekaj. Więcej się nauczysz! - zawołał Antiga, po czym zagwizdał początek meczu.
   No i zaczeło się. Graliśmy przeciwko Kasi, Nikoli, Możdżonkowi, Kubiakowi, Winiarowi, Jaroszowi i Zatorskiemu. No i oczywiście zmienialiśmy się wszyscy, bo inni zawodnicy też wchodzili. Na przykład Kaśka jako rozgrywajaca zmieniała się z Fabianem, a Nikola jako środkowa z Wronką.
   Po meczu z chłopakami całe rece miałam czerwone. Pomimo tego, że starali się na nas nie serwować, a jeśli już, to uderzali lżej, my i tak musiałyśmy przyjmować niektóre ostre piłki, po których zostawały nam takie czerwone placki na rękach.
   Po zakończonym treningu musiałyśmy iść z chłopakami do szatni, aby wziąć nasze ubrania, ktore tam zostawiłyśmy, przebierając się przed meczem w przyniesione przez chłopaków zapasowe stroje. Trochę na nas za duże, ale całkiem dobrze nam się w nich grało. Musiałyśmy przebrać się w szatni chłopaków, bo klucze od naszej szatni miały tylko osoby z naszego sztabu, a od siatkarzy nikt ich nie miał. Tak więc musiałyśmy iść z nimi na miejsce naszego dowcipu. Trochę było nam to na rekę, bo chociaż mogłyśmy ujrzeć ich miny, ale z drugiej strony, zaraz zaczną nam przycinać, dogryzać i poprzysięgać zemstę. No ale czego się nie robi, żeby ujrzeć ich miny?
- Ej, chłopaki, to może my wejdziemy pierwsze i się przebierzemy, a wy wejdziecie, jak skończymy? - zapytała Nikola.
- O nie, na pewno tak nie będzie! Ja nie będę czekał nie wiadomo ile, aż wy się ogarniecie! - zawołał oburzony Ignaczak, a stojący obok Kubiak walnął go w ramię.
- Ałaaa! - wrzasnął Krzysiek.
- Niech dziewczyny idą pierwsze. - powiedział Dziku, kładąc nacisk na słowo "pierwsze" i robiąc do Igły dziwną minę.
- Co..? Aaa... No okay. Niech idą. - powiedział Krzysiek głosem niewyrażającym żadnych emocji. Razem z dziewczynami spojrzałam na nich podejrzliwie, a oni zerknęli na nas "niewinnym" wzrokiem. Wzruszyłąm ramionami i weszłyśmy do szatni. Zaczęłyśmy się przebierać - zdążyłyśmy zdjąć już bluzki, kiedy drzwi się otworzyły i do srodka weszli siatkarze.
- Kurwa no! - zawołała Kaśka, zakrywając się koszulką, a ja, Karolina i Nikola poszłyśmy za jej przykładem. Przyciskałam do siebie zapasową koszulkę Bartka, którą mi pożyczył i patrzyłam, jak chłopacy z pocza
ątku rozbawieni, że udało im się wejść do środka, jak my sie przebierałyśmy, teraz stoją jak wryci, a ich miny zmieniają się z rozbawionych na zaskoczone. Rozglądali sie zdezorientowani po szatni, patrząc na zestawy ubrań, buty powiązane w nieodpowiednie pary i stertę plecaków i toreb w kącie szatni.
- Co to ma być? - pierwszy głos odzyskał Winiar.
- Nie wiem... - powiedziałam powoli, podąrzajac za jego wzrokiem. Patrzył na stertę plecaków i toreb oraz leżące obok trzy zestawy ubrań. I trzy kolorowe pary butów.
- Jak już weszłyśmy, to tak było. - dodałam.
- Jasne! Tak już było! - zawołał Kłos.
- Uważaj, bo uwierzę! - krzyknął Zibi.
- To wy to zrobiłyście! - rzucił oskarżycielsko Bartek, a ja prędko wślizgnęłam się z powrotem w jego koszulkę.
- Bartek, to ja oddam ci potem ta koszulkę. - powiedziałam i ruszyłam do drzwi, ale chłopacy zastawili mi drogę. Bartek mnie objał i zapropwadził z powrotem na środek szatni.
- O nie, kochana, nigdzie na razie stąd nie wyjdziesz. Najpierw się przyznacie. - zaśmiał się, nie przestając mnie obejmować.
- Ale to nie my... - powiedziałam delikatnym głosem, patrząc mu w oczy i delikatnie unoszac kąciki ust, bo nie mogłam dłużej wytrzymać z taką powagą.
- To na pewno wasza sprawka! - krzyknął Ignaczak
- Nasza?! - oburzyła się Karolina. - My byśmy coś takiego wymyśliły?
- A nie?! - zapytał z udawanym niedowierzaniem Igła.
- My?! - Karolina teatralnie wskazała na siebie rękoma.
- A kto? - zapytał Ziomek.
- Na pewno to nie byłyśmy my. - zaprotestowała Kasia.
- Jasne. - prychnął Jarski. - Krasnoludki.
- Nie, chochliki. - zironizowałam.
- Chciałaś się zemścić i dlatego pomieszałaś nam ubrania i buty! - Krzysiek oskarżycielsko wymierzył we mnie palcem.
- No, tak to sobie tłumacz. A niby za co ja bym się miałą zemscić? - spytałam.
- Za tą mąkę, biała damo!
- Pff... Już dawno o tym zapomniałam. To nie byłyśmy my.
- Niby kiedy miałybyśmy to zrobić? - zapytała Nikola, unosząc do gory brew.
- Właśnie. Przecież dopiero co weszłyśmy, zaczęłyśmy się przebierać, a wy wparowaliście za nami. - powiedziała Karolina, patrząc na nich z pretensją w oczach.
- To byłyście wy! Na pewno! - Krzysiu uparcie obstawał przy swoim.
- Dobra, Igła, i tak się nie przyznają. - powiedział Winiar z lekkim uśmiechem.
- My nie mamy się do czego przyznawać. - stwierdziła Nikola.
- Yhy. Uważaj, bo uwierzymy. - rzucił z powątpiewaniem Kłos.
- Dobra, chodźcie się przebierzemy. I tak się zemścimy. - odezwał się Wronka.
- To prośba czy groźba? - uniosłam do góry brwi, patrząc, jak Wronka łapie za pasek swojej torby i chce ją podnieść do góry. Zapewne spodziewał się, że będzie lekka i prawie pusta, lecz kiedy spotkał nieoczekiwany ciężar i pociągnął za sobą resztę toreb i plecaków, o mało co się nie przewrócił. Tym razem nikt nie potrafił pochamować śmiechu, każdy się śmiał. Korzystając z zamieszania wyszłyśmy z szatni. Przybiłyśmy sobie piątki.

*******************************************
Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!
Bardziej krótkiego nie mogłam wstawić... :C
No ale łapcie chociaż taki...
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
A jak tam w szkole? Oceny wystawione, średnie policzone? ^^
Do następnego ;)
/Justyna

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 74

- To jak? Zgadzasz się? - zapytałam błagalnie swojego rozmówcy po przedstawieniu mu całej sytuacji.
- A Kris nie pozuje? Mówił, że ma dziś sesję...
- Gdybym miała fiuta, krótkie włosy i grzywkę a'la Bieber to może by i ze mną zapozował, a że mam długie włosy i cycki... Conchittą Wurst też nie jestem... - westchnęłam, a on zaczął się śmiać.
- Ja tam wolałbym pozować z tobą niż z Conchittą. - powiedział ze śmiechem.
- Krystian ma troszkę inne gusta. - zironizowałam.
- No dobra, to zaraz będę. - zaśmiał się i rozłączył, a za jakieś dwie minuty był już na planie zdjęciowym.
- To jest Oliwier. On również gra w młodzieżowej reprezentacji.. Chyba nie będzie za wysoki? - zapytałam pani Agnieszki, unosząc do góry brew. Żona Łukasza zlustrowała go wzrokiem od góry do dołu i z powrotem, a Oliwier popatrzył na mnie pytająco.
- Nie, nie... Będzie w sam raz. - powiedziała szybko i odeszła do tej kobiety, która dawała nam stroje, a Oliwier zapytał mnie:
- A dlaczego miałbym być za wysoki?
- Jak chciałam pozować z Bartkiem, to powiedziała, że jest za wysoki i nie będziemy do siebie pasować. - przewróciłam oczami.
- A już myślałem, że chciałaś tylko ze mną pozować, a przede mną już o Bartka się pytałaś. - powiedział niby z uśmiechem, ale widać było w jego oczach, że jest troszkę zawiedziony. Już miałam odpowiedzieć, że przecież jesteśmy parą, ale podeszła do nas ta kobieta z naręczem wieszaków i strojów i dała nam po jednym zestawie, każąc się przebrać.
Założyłam więc jakąś inną sukienkę w kwiaty, po czym udawałam, że to z Oliwierem jesteśmy parą, szliśmy po ścieżkach, trzymaliśmy się za ręce, uśmiechaliśmy się, pozowaliśmy przy drzewach, na ławce... Potem dali nam inne stroje. I inną scenerię. Przenieśliśmy się do wnętrza budynku, do uszykowanego wcześniej na tą sesję pomieszczenia. Dali mi do założenia małą czarną. Oliwier też był ubrany elegancko. Pozowaliśmy we dwoje. Stojąc obok siebie, trzymając się za ręce, patrząc sobie w oczy... A Bartek stał obok i patrzył. I się denerwował. A ja się przez to czułam nieswojo, więc od czasu do czasu posyłałam mu uśmiech, a w przerwach podchodziłam do niego i rozmawialiśmy.
Tym razem kazali mi założyć kremową sukienkę na ramiączka i razem z Oliwierem usiedliśmy do stolika. Że niby restauracja i te sprawy. Wpatrzeni w siebie, rozmawiamy, on trzyma dłoń na mojej ręce... A mi jest głupio. Jemu te całe granie przychodzi łatwo. Bo nie ma dziewczyny. A ja mam narzeczonego. Który stoi obok i obserwuje, co robię. Nie czułam się przez to kontrolowana, tylko wspierana, ale i tak mi było głupio.
W pewnym momencie pani Agnieszka odezwała się głośno, tak, aby cała publiczność, a bynajmniej ta żeńska część ją usłyszała:
- Potrzebujemy jeszcze jednej dziewczyny! Czy jest ktoś chętny?
Wiecie, kto wyrwał się pierwszy? No pomyślcie... Tak, zgadliście, Laura. I te jej koleżaneczki:
- No idź, Laura, idź, nadajesz się doskonale!
Wzniosłam oczy ku niebu, widząc, jak plastik wchodzi dumnym krokiem na plan i obrzuca spojrzeniem siedzącego na przeciwko mnie przy stoliku Oliwiera. Jejku, jak chce, to niech go podrywa, nie zależy mi na nim, tylko szkoda mi tego chłopaka... Mieć taką dziewczynę..?
Patrzyłam, jak Laura podchodzi do kobiety ze strojami. Wzięła do ręki wieszak ze swoim zestawem ubrań i obejrzała go, po czym mina jej zrzedła, a ja wybuchnęłam śmiechem. Laura trzymała w ręku wieszak z czarną spódniczką i białą, elegancką bluzeczką.
- Idź się szybko przebież, a tutaj masz rekwizyty. - powiedział jakiś facet, wskazując przy tym ręką na stolik, na którym stała taca, dwa kieliszki i wino. Mina Laury - bezcenna. Teraz to już nie tylko ja się śmiałam, ale widziałam też, jak siatkarze, Karolina, Kaśka, Nikola i kilka innych dziewczyn też się z niej śmieje. Laura wściekła, poszła się przebrać. No bo jak teraz miała zrezygnować? Uniosła dumnie głowę do góry i heja do przodu!
Po kilku minutach przyszła przebrana za kelnerkę. Dali jej do rąk tacę, a na niej dwa kieliszki napełnione do połowy winem i butelkę tego wina. Kazali jej podejść do nas i nas "obsłużyć". Próbowałam się powstrzymać od śmiechu, kiedy podawała wino Oliwierowi, a fotograf robił w tym momencie zdjęcia. Po chwili podeszła do mnie. Obrzuciła mnie niechętnym spojrzeniem, po czym ujęła w dłoń kieliszek z winem. Zaczęła stawiać go na stoliku, lecz w ostatniej chwili jej dłoń zmieniła kurs, i cała zawartość kieliszka wylądowała na mojej sukience, robiąc na kremowym materiale dużą, czerwoną plamę..
- No co ty robisz? To sukienka na sesję! - zawołała pani Agnieszka.
- O jejku, przepraszam... nie chciałam... to na prawdę niechcący... - powiedziała Laura sztucznym głosikiem, uśmiechając się złośliwie. Podniosłam się z krzesła, patrząc to na nią, to na plamę. Niewiele myśląc złapałam kieliszek Oliwiera i chlusnęłam jej w twarz. Zaczęła się pluć i wycierać twarz dłońmi, a z jej włosów zlatywały stróżki wina. Usłyszałam, jak większość "widowni" się śmieje i sama wybuchnęłam śmiechem.
- Ty... - zaczęła Laura, unosząc do góry rękę, przez co miałam wrażenie, że zaraz mnie uderzy. Ona natomiast wydała tylko bliżej nieokreślony dźwięk podobny do stłumionego krzyku, opuściła rękę i odeszła, zostawiając mnie i Oliwiera, śmiejących się z niej.
- Jezu, co za dziewucha... - pani Agnieszka pokręciła głową. - Marek, masz trochę zdjęć w tym stroju? - zapytała fotografa, a ten kiwnął głową.
- Dobrze, to chociaż będziemy mieli z czego wybierać. Grażyna, weź przynieś jej tą ostatnią sukienkę. - zwróciła się do jednej z kobiet, po czym wręczono mi czerwoną i powiem nawet, że dość seksowną sukienkę. Do tego wysokie, czarne szpilki. Gdy przebrana wróciłam na plan, podeszłam kuszącym krokiem do Bartka.
- Pięknie wyglądasz. - uśmiechnął się, kładąc ręce na moich biodrach i przyciągając mnie do siebie. - Żałuję, że nie mogę wziąć udziału z tobą w tej sesji. Chciałbym być na miejscu Oliwiera. - powiedział.
- Na pewno chciałbyś być na jego miejscu? - uniosłam do góry brew. - Chciałbyś zarywać do zajętej dziewczyny, która ciągle by cię odrzucała, a on by był moim narzeczonym? - spytałam z uśmiechem.
- Nie, jednak nie. Jest dobrze tak, jak jest. Choć może być jeszcze lepiej. - pocałował mnie.
- Co masz na myśli? - spytałam, choć się domyślałam. Chciałam tylko, żeby powiedział to na głos.
- Ślub, dom, gromadka dzieci... - wyliczył, uśmiechając się, patrząc mi w oczy. Widziałam, jaki jest szczęśliwy. I ja również byłam. Tylko w jego ramionach mogłam odnaleźć pełnię szczęścia.
- Justyna, chodź, koniec przerwy! - usłyszałam głos żony Łukasza. Uśmiechnęłam się przepraszająco do Bartka, pocałowałam go i wróciłam na plan.
- Co tym razem mamy robić? - zapytałam, podchodząc do Oliwiera, pani Agnieszki i fotografa.
- Najpierw możecie złapać się za ręce i patrzeć sobie w oczy. Potem Oliwier cię przytuli, a ty będziesz w niego wtulona. Później obejmiecie się, jakbyście tańczyli. Oczywiście cały czas macie udawać zakochanych. - wygłosiła pani Żygadło, a ja zacisnęłam usta i spojrzałam na Bartka. Wiedziałam, że ten widok go zbytnio nie zadowoli, no ale z drugiej strony, to on mnie namówił na tą sesję.
Z Oliwierem przystąpiliśmy do dzieła. Zaczęliśmy pozować, a kiedy nadeszła chwila, gdy mnie objął, a ja musiałam zarzucić mu ręce na szyję, powiedział do mnie szeptem, tak, żebym tylko ja słyszała:
- Chciałbym tak codziennie..
- Oliwier... Przestań, proszę... - spuściłam głowę w dół, czując jak się rumienię.
- Co mam przestać? Być szczery? - spytał.
- Mnie podrywać. Przecież wiesz, że nic z tego nie będzie. Miała być przyjaźń. Taka była umowa. - przypomniałam mu.
- Wiem.. Ale nie mogę się powstrzymać. To ty tak na mnie działasz.
- Oliwier! Weź teraz Justynie odgarnij włosy z twarzy! - zawołał fotograf, a Oliwier wykonał ten z pozoru nic nie znaczący gest. Musnął przy tym mój policzek, a ja poczułam gęsią skórkę na całym ciele. Źle się czułam podczas takich scen, nawet udawanych, kiedy niedaleko stał mój narzeczony.
- Przykro mi, ale jestem już zmęczona. Czy nie możemy już zakończyć tej sesji? Wydaje mi się, że już jest dużo zdjęć. - odezwałam się, odsuwając się od Oliwiera.
- Justyna, może jeszcze kilka zdjęć? - zapytała pani Agnieszka, patrząc na mnie z wyczekiwaniem. Zerknęłam na Bartka, a potem na Oliwiera i pokręciłam głową.
- Nie. Już starczy. Nie chcę więcej pozować. - powiedziałam i poszłam się przebrać. Gdy wróciłam, pani Agnieszka podziękowała mi za to, że zgodziłam się wziąć udział w tej sesji, że uratowałam jej tyłek i takie tam. Następnie podeszłam do Bartka i bez słowa przytuliłam się do niego. Objął mnie swoimi ramionami i wtulił twarz w moje włosy. Chciałam, żeby poczuł, że te pozowanie z Oliwierem nic nie znaczyło, że to on jest mi najbliższy i że to jego kocham.
- E, gołąbki nierozłączki, ruszcie się, bo zaraz mamy trening. - usłyszałam nad sobą głos Ignaczaka. Kiedy odsunęłam się od Bartka, zobaczyłam, że razem z nim stoi tutaj jeszcze Karol, Zati, Wrona, Winiar i Ziomek.
- Przyjdziesz na trening? - spytał Kurek, a ja kiwnęłam głową.
- Tylko pójdę po dziewczyny. - powiedziałam, bo nie widziałam ich nigdzie tutaj, wiec musiały już być w pokoju. - Przyjdziemy razem.
- Okay. Może zagracie z nami? - uśmiechnął się.
- O nie, nie chcę kolejny raz dostać wpierdol. - zaśmiałam się i ruszyłam w stronę ośrodka, a chłopacy poszli na trening. W pewnym momencie usłyszałam, jak ktoś za mną biegnie, a gdy się odwróciłam, zobaczyłam Oliwiera.
- Wiesz... Chciałem cię przeprosić. Nie powinienem... - widać było po nim, że mówienie tego przychodzi mu z trudem, a ja mu tego wcale nie ułatwiałam. Patrzyłam się tylko na niego z wyczekiwaniem, aż dokończy wypowiedź.
- Nie powinienem tak mówić, skoro.. masz już kogoś. Przepraszam.
- Zgadzam się. Nie powinieneś. - potwierdziłam i ruszyłam w stronę budynku.
- Zaczekaj! - zawołał, przebiegł obok mnie i stanął przede mną, zagradzając mi drogę.
- Mam nadzieję, że nadal mam szansę na przyjaźń z tobą.
- Dam ci szansę, a ty ją znowu spieprzysz? - uniosłam do góry brew. - Mówiłam ci, że nic oprócz przyjaźni między nami nie będzie. A ty nadal próbowałeś. A ja nie mogę patrzeć, jak Bartek cierpi, kiedy widzi, że ktoś mnie podrywa, a ja twierdzę, że to mój przyjaciel.
- Przepraszam...
- Już mnie przepraszałeś. Nie musisz tego powtarzać. Po prostu... Chcę, żebyś przestał mnie podrywać, dobrze?
- Tak. Postaram się. - powiedział, a ja minęłam go i weszłam do ośrodka. Poszłam do swojego pokoju, gdzie zastałam Karolinę, Kasię i Nikolę.
- Idziemy na trening do chłopaków? - zapytałam.
- Których? - spytała Kaśka.
- Starszych. - rzuciłam.
- Idziemy. Bo na tego Krystianka to ja nie mam zamiaru więcej patrzeć. - wymamrotała, podnosząc się z mojego łóżka, na którym do tej pory leżała.
Wyszłyśmy z pokoju i poszłyśmy w stronę hali. Przed wejściem stali Bartek, Jarosz, Igła, Kłos, Zati, Zibi i Dziku i dyskutowali o czymś z Laurą i jej dwiema "psiapsiółkami".
- Jak to nas nie wpuścicie? - usłyszałam pytanie Laury.
- Normalnie. - Kłos wzruszył ramionami.
- Trening zamknięty. Wejście tylko dla VIPów. - zaśmiał się Dziku.
- Tylko ci, których my zaprosimy. - dodał Jarosz. Wyczuwałam w tym ich żart, przecież my, jako zawodniczki, mogłyśmy wejść na halę, kiedy tylko chciałyśmy, jak była otwarta.
- Dziewczyno, zrozum, że nikt cie tu nie lubi. - powiedział Zibi.
- Czemu? - spytała tym swoim głosikiem.
- Za te wszystkie akcje twoje i Sandry. - powiedział Igła. - A teraz się rozstąpcie, bo VIPy nadchodzą. - zaśmiał się, kiedy zauważył mnie, Karolinę, Kasię i Nikolę. Laura i jej świta odwróciła się, a widząc nas, zrobiła się czerwona ze złości.
- Dobra, chłopaki, nie żartujcie już sobie z niej. - powiedziała Karola.
- Ale my nie żartujemy. My na prawdę jej nie lubimy. - powiedział Dziku, a my się zaśmiałyśmy.
- Chodziło mi raczej o te wejściówki dla VIPów. Niech wejdą jak chcą. - powiedziała Karolina ze śmiechem.
- No dobra... Ale robimy to tylko na prośbę VIPów. - powiedział Igła, odsuwając się od drzwi, a te trzy plastick-fantastick weszły do środka. My również weszłyśmy z chłopakami, a kiedy oni skierowali się na boisko, powiedziałam, ze muszę jeszcze iść do łazienki.
- Dziewczyny, chodźcie ze mną, muszę wam coś jeszcze powiedzieć. - zwróciłam się do Kaśki, Karoliny i Nikoli, a chłopakom powiedziałam, że zaraz wrócimy.
- O bosh, jeszcze jej się do łazienki zachciało... - Karola wywróciła oczami.
- Ty to masz zachcianki. - zaśmiała się Nikola.
- Nie gadać, tylko słuchać. Mam pomysł, jak wykręcić chłopakom kolejny numer. - powiedziałam z chytrym uśmiechem.
- No to to mi się podoba. - Kaśka zatarła ręce, a ja opowiedziałam im swój plan.
- Może nie jest najlepszej jakości, ale zawsze będą musieli się trochę pomęczyć. - powiedziałam.
- No to teraz znajdźmy ich szatnię. - rzuciła Karolina i ruszyłyśmy korytarzem w poszukiwaniu ich szatni. Po jakichś dwóch-trzech minutach znalazłyśmy ją i weszłyśmy do środka. Wszędzie było dużo ciuchów, butów, a torby leżały to na ławkach, to na podłodze.
- To jak? Zaczynamy? - zapytałam z uśmiechem, po czym zaczęłam przywiązywać do siebie torby chłopaków. Karolina zaczęła mi pomagać.
- Tylko wiąż supły. - przypomniałam jej.
- Okay.
Przez ten czas, co my robiłyśmy długą gąsienicę z toreb chłopaków, Kaśka z Nikolą układały ich ubrania na ławkach i podłodze, kompletując czyjąś bluzę ze spodniami kogoś innego. Potem wzięłyśmy ich buty i związałyśmy sznurówkami nie do pary, kładąc je przy kompletach ubrań. Potem stanęłyśmy w drzwiach i oceniłyśmy naszą pracę. Chciało mi się śmiać, kiedy zobaczyłam efekty. Wyglądało to tak, jakby na podłodze i na ławkach ktoś leżał, tylko że to były same ubrania. A torby leżały wszystkie zebrane do kupy w kącie szatni, żeby na pierwszy rzut oka nie było widać, że są ze sobą związane. Już miałyśmy się odwrócić i wyjść, kiedy usłyszałyśmy czyjś głos za naszymi plecami:
- A panienki co tutaj robią?

****************************************

Na samym początku należą Wam się przeprosiny. Tak więc przepraszam :*** Tak bardzo chciałam Wam coś wstawić, ale nie mogłam, czekałam tylko bezczynnie, aż laptop będzie naprawiony.. No i stało się :D Nareszcie coś się pojawiło, a ja mogę pisać dalej ;)

Wiem, wiem, wiem. Do kitu ten rozdział. Ale ja tak bardzo chciałam Wam coś wstawić... Po za tym, dawno nie pisałam i wyszłam chyba z wprawy.. Następny będzie (mam nadzieję) lepszy :)

#SesjaZOliwierem
#BartekZazdrosny
#PRZYŁAPANE :D

Jak myślicie, któż to taki? Komentujcie, proszę Was, bo to po tej długiej przerwie tylko mnie zmotywuje XD w następnym rozdziale mam nadzieję takiej fuszerki nie odwalić ;)

A jak Wam się podoba dowcip? ^^ Nie najlepszy, ale chyba może być? :D Historia inspirowana przykładem z życia codziennego xD Moi koledzy z klasy zastali podobny widok w szatni po wf-ie :D Tylko że bez związanych plecaków i butów XD

Zapraszam na:

https://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo
http://ask.fm/mikasa_rap_4ever
http://ask.fm/jestsiatkarzjestzwyciestwo

Do następnego ;)) Pozdrawiam Was serdecznie :***

/Justyna

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 73

- Ona chyba oszalała. Z resztą ja też, że się na to zgodziłam.. - zrobiłam facepalma.
- Nie, dlaczego? Chętnie popatrzę, jak pozujesz. - powiedział Bartek, ruszając brwiami, za co zdzieliłam go w ramię.
- Ogarnij. Przecież ja nawet nie wiem, jak to się robi. - westchnęłam.
- Z tego, co wiem, to modelki muszą tylko pozować, uśmiechać się i ładnie wyglądać, a to wychodzi ci bardzo, ale to bardzo dobrze. - powiedział i pocałował mnie.
- Ja się nie nadaję na modelkę! - zaprotestowałam.
- Dlaczego? No popatrz tylko na siebie... - zaczął, a ja mu przerwałam.
- No właśnie, popatrz na mnie. Czy widzisz we mnie modelkę?
- Tak. - powiedział Bartek bez chwili wachania. Westchnęłam.
- Idę do pokoju. Idziesz ze mną?
- Jasne.
Poszliśmy do mojego pokoju, gdzie Karolina rozmawiała z kimś przez telefon. Z jej wypowiedzi wywnioskowałam, że rozmawia z mamą. Przez ten czas, co ona gadała przez telefon, my szeptaliśmy, żeby jej nie przeszkadzać. Kiedy skończyła opowiedzieliśmy jej o propozycji żony Łukasza. Ucieszyła się i gratulowała mi.
- Ale ja jej jutro powiem, że to jednak nie jest dobry pomysł. Nie nadaję się. Nigdy nie pozowałam.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz. - powiedziała Karolina. - I nie chcę więcej słyszeć, że chcesz zrezygnować.
- I ty przeciwko mnie? - jęknęłam.
- Widzisz? Nie tylko ja uważam,że świetnie dasz sobie radę. - wtrącił Bartek, a ja zrozumiałam, że teraz już się nie wykręcę.
Następnego dnia wstałam parę minut po szóstej. Wzięłam prysznic i ubrałam się: jeansowe rurki, czerwony t-shirt z jakimś napisem i jeansową kurtkę. Do tego czarne trampki. Włosy spięłam w tak zwany artystyczny nieład. Dochodziła siódma, a Karolina jeszcze spała. No to jest kurde normalnie śpioch.. Nie wyrobi się na śniadanie, bo zanim wstanie, zanim się ogarnie...
- Karolina.. Karola, wstawaj, no. - zaczęłam ją budzić.
- Czekaj.. - Karolina przekręciła się tyłem do mnie i opatuliła szczelniej kołdrą. - Nie sraj się tak, mam jeszcze czas.
- Wstawaj, Karola, dochodzi siódma. Pelaśka no! - zawołałam, a ona przekręciła się gwałtownie, o mało co nie uderzając mnie ręką.
- Nie nazywaj mnie tak. - powiedziała "groźnym" tonem.
- To prośba czy groźba? - uniosłam do góry brew.
- Bunia, nie denerwuj mnie z samego rana. - Karola pokręciła głową.
- Jeszcze raz tak mnie nazwiesz, to tak cię kopnę, że ci się orenżada z pierwszej komunii odbije. - powiedziałam. Nie lubiłam, jak ktoś mnie nazywał "Bunia" a ona "Pelaśka". Chyba każdy dostał od rodziny jakieś przezwisko, którego nie lubi i o którym wiedzą tylko członkowie rodziny i najbliższa przyjaciółka. A że ja jako mała dziewczynka lubiłam "Gumisie" i zawsze, gdy byłam u babci chodziłam z nią na jagody i bawiłam się, że robię sok z gumi-jagód, to nazwali mnie "Bunia". Strasznie nie lubiłam, jak mnie tak nazywano, tak jak Karolina nie lubiła "Pelaśki".
- Nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz. Po za tym, jak ja bym cię kopnęła, to byś przez tydzień z gołębiami fruwała. - odpowiedziała Karolina.
- Dobra, nie pierdol już, tylko idź się ogarniaj. - powiedziałam, a ona z ociąganiem poszła do łazienki. Przez ten czas, co ona się ogarniała, ja włączyłam laptopa i przejrzałam fejsa.
Za dziesięć ósma zeszłyśmy na dół do stołówki. Zajęłyśmy jakiś sześcioosobowy stolik, po czym do środka zaczęła się schodzić reszta tymczasowych mieszkańców ośrodka. Kasi i Nikoli nigdzie nie było widać, spóźniły się i do naszego stolika dosiadł się Bartek, Dziku, Zibi i Ziomek. Po chwili wpadł Igła i dosiadł się jako siódma osoba,pchając się z krzesłem między mnie i Karolinę.
- Gdzie pchasz tą dupę? - zapytała Karolina, robiąc Krzyśkowi miejsce.
- Jak to gdzie? Między moje dwie, kochane przyjaciółki. - powiedział Igła z uśmiechem,biorąc z mojego talerza kanapkę, którą zdążyłam już sobie zrobić, ale nie zdążyłam jej zjeść.
- Gdzie z tymi łapami? - zapytałam i zdzieliłam go w rękę.
- Takie smakowite kanapki robisz, że nie mogłem się oprzeć. - powiedział, biorąc gryz kanapki.
- Pasożyt. - mruknęłam.
- Co mówiłaś? - zapytał Krzysiek, unosząc brew.
- Smacznego. - rzuciłam, robiąc sobie drugą kanapkę.
- Tak mi się właśnie wydawało. - rzekł Ignaczak i zajął się już do końca swoją [moją!] kanapką. Nagle przy drzwiach zrobił się jakiś ruch, głosy, potem w naszą stronę ruszyła szybkim,aczkolwiek zgrabnym krokiem pani Agnieszka.
- Nareszcie cię znalazłam. - powiedziała w moją stronę, a ja dosłownie czułam na sobie wzrok wszystkich obecnych na stołówce.
- Chodź, zaraz będziesz miała sesję z Krystianem.
- Jezu Chryste, Agnieszka, nawet do Spały jak przyjeżdżasz to myślisz tylko o swoich interesach i o pracy? - zapytał Ziomek.
- Dziewczyna, która miała wziąć udział w tej sesji, zrezygnowała, musiałam znaleźć kogoś w zastępstwie. A że spotkałam wczoraj przez przypadek Justynę, stwierdziłam, że się nadaje, więc zaproponowałam jej udział w sesji. Z resztą, chłopak, który ma wziąć udział w sesji jest stąd. Gra w młodzieżowej reprezentacji. - wyjaśniła pani Agnieszka chłodnym tonem.
- Ja teraz mam iść już ma tą sesję? - zapytałam, przerywając im, bo nie chciałam, żeby zaczęli mi się tu zaraz kłócić.
- Tak, tak... Krystian już tam bydła, możesz iść ma trawnik przed ośrodkiem..
- Ale ja mam zaraz trening. - przerwałam jej.
- Rozmawiałam już z panią Gosią. Stwierdziła, że nic się nie stanie, jeśli opuścisz dzisiaj treningi. Idę porozmawiać z fotografem i zapytać o stroje dla ciebie, a ty w tym czasie idź przed ośrodek. - powiedziała,moment i już jej nie było.
- Bierzesz udział w sesji? - zapytaj Igła z niedowierzaniem. - Dla PlayBoy'a? - wtrącił Dziku, a osoby siedzące przy naszym stoliku wybuchnęły śmiechem.
- Też chcę takiego króliczka. - dodał Zibi.
- O jakich wy króliczkach gadacie? Braliście coś czy w śniadaniu coś było? - usłyszeliśmy pytanie Kłosa, który przechodził właśnie obok naszego stolika razem z Wronką i Zatim.
- Justyna bierze udział w sesji. - powiedział Bartek.
- Rozbieranej? - zapytał Kłos, charakterystycznie ruszając brwiami.
- Chciałbyś. - prychnęłam.
- Nooo... - powiedzieli chórem Kłos, Wrona, Dziku i Zibi.
- Ej, no, ja tu siedzę. - przypomniał im Kuraś.
- Widzimy. - powiedział Karol złośliwym tonem. - I co w związku ztym?
Spojrzałam na Bartka, a on na mnie. Z jego ust wyczytałam nieme pytanie: "Mówimy?". Kiwnęłam głową i powstawiłam Karolowi dłoń z pierścionkiem zaręczynowym pod nos.
- Ja pierdziele! - krzyknął Karol na całą stołówkę, przez co większość znowu zaczęła się gapić w naszą stronę. Rozejrzałam się i napotkałam wzrok Laury. Pomachałam jej, a ona speszona [!!!] że ją na tym przyłapałam, odwróciła wzrok, ale zaraz potem wstała i podeszła do nas.
- Chciałabym przypomnieć, że jesteśmy w kulturalnym miejscu, wśród ludzi i wypadałoby się dobrze zachowywać. - powiedziała tym swoim "słodkim" głosikiem.
- Cicho, dziewczyno, zamiast się czepiać, to lepiej byś gratulacje narzeczonym złożyła. - powiedział Wrona, a Laura rzuciła okiem na mój pierścionek, wzięła głęboki wdech i odeszła bez słowa, a my wybuchnęliśmy śmiechem, po czym każdy ryż stoliku złożył nam gratulacje.
- A kiedy będą małe kurasiątka? - zapytał Dziku.
- Weź, bo jak ci przypierdolę, to ci się te kurasiątka przed oczami pokażą! - zawołałam.
- Uuu.. Jaka groźna. - zaśmiał się Kubiak.
- Humorek. - dodał z uśmiechem Wrona.
- Ej, może te kurasiątka będą już za dziewięć miesięcy? - zapytał ze śmiechem Karol.
- Ty też chcesz w łeb? - zapytałam, patrząc na niego spod byka.
- Spokojnie, spokojnie. - powiedział Kłos. - Możemy iść z tobą na tą sesję?
- Nie mam pojęcia. Ale chyba lepiej, żebyście tam nie szli. Będziecie mnie rozśmieszać. - powiedziałam, podnosząc się z miejsca.
- Nic nie żadne rozśmieszać, tylko idziemy z tobą. - powiedział Bartek, również wstając i razem z nim, Karoliną, Karolem, Andrzejem, Pawłem, Michałem, Zbyszkiem, Krzyśkiem i Łukaszem wyszłam przed ośrodek. Już z daleka widzieliśmy porozstawiane różne sprzęty, sporo ludzi, zarówno na planie zdjęciowym,jak i wokół niego. Widziałam tam parę dziewczyn ode mnie z drużyny i paru chłopaków z młodzieżowej reprezentacji. Gdy zbliżyłam się tam, podbiegły do mnie Kaśka z Nikolą.
- Jakąś sesję do magazynu robią. - powiedziała Kaśka. - Taki Krystian będzie pozował. Znaczy się już pozuje.
- To pewnie ten, z którym masz pozować. - powiedział Zati.
- Co? Justyna, będziesz pozować? - zapytała Kasia z niedowierzaniem, a ja pokiwałam głową.
- Naprawdę? Ale jak? Brałaś udział w jakimś castingu? - spytała Nikola, a ja opowiedziałam jej o wczorajszym spotkaniu z żoną Łukasza. Co chwila zerkałam na niego, widziałam, jak zagryza wargę i patrzy nieprzytomnym wzrokiem na plan.
Zaczęłam szukać wzrokiem tego chłopaka, Krystiana, z którym miałam pozować. Gdy już go odnalazłam, zauważyłam, że to jakiś znajomy Oliwiera z reprezentacji. Często ich wiedziałam razem, musieli być dobrymi kumplami.
- Dobra, to ja idę. - przełknęłam ślinę i weszłam na plan, słysząc za sobą słowa otuchy i wsparcia.
- Boże, dziewczyno, co ty tu robisz? Na plan mogą wchodzić tylko pracownicy. Tam są miejsca dla widowni. - powiedział ten Krystian, wskazując ręką miejsce, gdzie były zgromadzone osoby przyglądające się sesji.
- Nie jestem z widowni. - powiedziałam poirytowana.
- A, to pewnie ty jesteś dziewczyną od wody.. Możesz mi przynieść szklankę. - nie, on nie zapytał.. On zażądał!
- Słucham?! A kim ty jesteś, żeby mi rozkazy wydawać?! - zapytałam.
- A kim ty jesteś, żeby na mnie krzyczeć?!
- Jestem dziewczyną, z którą będziesz miał sesję, durniu. - powiedziałam drwiąco.
- No to niezły początek współpracy. - obok nas pojawiła się jakąś kobieta, niosąca kilka wieszaków z ubraniami. Wręczyła mi jeden i kazała iść się przebrać.
Założyłam to, co mi kazała, czyli jasne rurki i czerwono-czarną koszulę.
- Dobrze.. No to tak.. Macie się trzymać za ręce, spacerować, śmiać się, gadać.. Macie wyglądać na zakochanych.
Z ociąganiem podeszłam do Krystiana. Złapaał mnie za rękę. Zaczęliśmy te całe udawanie. Jemu to wychodziło bardzo dobrze, ja to robiłam pierwszy raz..
- Kogo wy mi w ogóle daliście? Przecież ona nie umie pozować.. No skandal jakiś..! - zawołał Krystian, puszczajac moją rękę.
- Kris, uspokój się, ona to robi pierwszy raz..
- Mój pierwszy raz z Maćkiem był o wiele lepszy. - zamyślił się, a ja słysząc to uniosłam do góry brwi i odsunęłam się od niego. Że niby gej?? To ja jujż wiem, dlaczego Bartek nie miał żadnych obaw, żebym wzieła udział w tej sesji..
- Może bez szczegółów. - powiedziała pani Agnieszka.
Znów zaczęliśmy odgrywać tą scenkę. Tym razem uśmiechanie się do niego przychodziło mi jeszcze trudniej, ale siatkarze stojący na "widowni" skutecznie mnie rozśmieszali.
- No dobra... Kris, to teraz weź ją na ręce.
- Serio? - zapytałam, patrząc na żonę Łukasza z miną "WTF?!", a ten cały Kris bez słowa spełnił jej polecenie.
- Justyna, spójrz się na niego.. Tak.. macie wyglądać na zakochanych. Dobrze, a teraz się uśmiechnij.. - z niechęcią wykonywałam polecenia fotografa.
- Dobra, lećcie się przebrać, zaraz zrobimy inną scenę. - powiedziała pani Agnieszka, a jakaś inna kobieta dała mi jakąś sukienkę w kwiaty. Kiedy przyszliśmy już przebrani, na ziemii rozłożony był jakiś koc, kazali nam usiąść i udawać, że jesteśmy zakochaną parą na pikniku..
- Ja pierdole, skąd to się wzięło?!! - usłyszałam krzyk Zbyszka i głosne śmiechy reszty siatkarzy.
- Hahahah Zbyszek, masz przesrane! - zawołał Igła, a ja podniosłam się z koca i podeszłam w ich stronę, nie zważając na wołania fotografa, Krystiana i reszty, żebym się wróciła.
- Kurwa, milimetry od mojego ramienia! - głośno westchnął Dziku, pokazując dwoma palcami mały odstęp.
- Ciesz się, że wiatr mocniej nie zawiał! - krzyknął Zbyszek, wycierając chusteczką rękaw koszulki. I dopiero zauważyłam, co się stało.. Zaczełam się głosno śmiać. Zibi miał na rękawie gołębie odchody...
- Oj, Zbysiu, ciągnie swój do swego! - zaczęłam się z niego nabijać.
- Ja pierdole! - wrzasnał Dziku, patrząc na przód swojej koszulki, gdzie również był wielki kleks. Beka na całego.. Nie mogłam przestać się śmiać.
- Teraz to oboje macie przesrane. - ze śmiechu aż się popłakałam.
- Panowie, ktoś tu się z was nabija. Trzeba coś z tym zrobić. - powiedział Igła, również się śmiejąc.
- Brać ją! - dodał Kłos, a Dziku wziął i się do mnie przytulił, brudząc mi sukienkę.
- No to teraz wszyscy troje siedzimy w tym gównie po uszy. - zaśmiał się Dziku.
- Weź, debilu, to jest sukienka na sesję! - zawołałam, patrząc bezradnie na plamę na moim stroju.
- I tak się nie musisz podobać. Przecież ten cały Krystian to widać, że to jakiś gej. - zauważył Winiar, a ja ponownie się zaśmiałam. Skąd on to wiedział?
- Justyna! Chodź tu! Zobacz, jaki piękny żółty kwiatek tutaj rośnie! - usłyszeliśmy wołanie Krisa, przez co wszyscy wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem.
- A nie mówiłem? - dodał Winiar.
- Dobra, idę, bo jeszcze Maćka na mnie naśle. - wywróciłam oczami i wróciłam na plan.
- Co ty masz na sukience?! - zapytał Kris.
- No jak to co? Gówno. - wzruszyłam ramionami.
- Coś ty powiedziała? Nie możesz się odzywać kulturalniej? - skarcił mnie wzrokiem. - Ja jestem wrażliwy, nie mogłaś powiedzieć na przykład odchody, miny...
- Gówno to gówno. - usłyszałam za sobą głos Bartka.
- Maciek zawsze powtarza, żebym... - zaczął Kris, ale Zbyszek mu przerwał, krzycząc:
- Mocniej walił?
Znów wszyscy, łącznie z większością pracowników, wybuchnęło śmiechem.
- Ja to was pierdole, idę stąd! - krzyknął Kris i tupnął nogą??
- Ej, jak ty się wyrażasz? Mam powiedzieć Maćkowi? - zapytał Igła.
- Mam was wszystkich w dup... w poważaniu! - dodał Krystian ze złoscią i odszedł. Dosłownie: wyszedł z planu i nie wrócił.
- I co my teraz zrobimy? Przecież na jutro potrzebne mi są te zdjęcia! - powiedziała z żalem pani Agnieszka. - Znacie może kogoś, kto by się nadawał? - spytała, patrzac na mnie i na chłopaków z prośbą w oczach.
- A nie może być Bartek? - zaproponowałam.
- Nie.. Za wysoki, nie bedziecie do siebie pasować. - żona Łukasza pokręciła głowa.
- Dzięki. - powiedzieliśmy z Bartkiem jednocześnie.
- Już chyba wiem, kto może się nadać. - powiedziałam, biorąc ze stolika swój telefon, który położyłam tam, gdy się porzebierałam.

****************************************

Witam Was po troszkę dłuższej przerwie ;D Jak Wam się podoba? :)) Polubiłyście Krisa? xD

Mogę Was prosić o like dla stronki "Blok, serw i odbicie, siatkówka to całe moje życie"?
https://www.facebook.com/pages/Blok-serw-i-odbicie-siatkówka-to-całe-moje-życie/515456028527742?ref=ts&fref=ts

A, i jeszcze like tutaj, jeśli kocha ktoś "Igłą szyte" <333
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=637394652999646&set=a.527667537305692.1073741828.527664010639378&type=1&theater

Pozdrawiam :*
I do następnego ;)
/Justyna

poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 72.

- Bartuś.. mam jeszcze parę minutek, mogę wrócić do siebie do pokoju? - zapytała gorączkowo już chyba po raz dziesiąty, zdenerwowana przed poznaniem państwa Kurek.
- Justyna, nie denerwuj się tak. Będzie okay, zobaczysz. - powiedział , próbując mnie uspokoić, głaszcząc kciukiem wierzch mojej dłoni.
- Ale mogę się jeszcze wycofać? Mam jeszcze czas.. - powiedziałam błagająco, a zaraz po tym rozległo się pukanie do drzwi, aż podskoczyłam.
- Spokojnie. - zaśmiał się Bartek, widząc moją reakcję. - Będzie dobrze, zobaczysz. - powiedział, pocałował mnie w czoło i poszedł otworzyć. Podniosłam się z łóżka i ostatni rzut oka na mój wygląd: wzorzyste biało-czarne leginsy, jeansowa, luźna koszula i czarne trampki, włosy rozpuszczone. Bartek nawet nie dał mi się przebrać, założyć jakiejś sukienki czy coś, tylko od razu musiałam przyjść do niego do pokoju.
- Dzień dobry, synu! - usłyszałam kobiecy głos, kiedy Bartek otworzył drzwi. Zaraz po nim rozbrzmiały słowa jego taty:
- Cześć Bartek!
- Witajcie. - powiedział Bartek, a w jego głosie słychać było wyraźną radość. - Proszę, wejdźcie.. Chcę wam kogoś przedstawić... - powiedział i rozległy się kroki, po czym do pokoju weszli rodzice Bartka.
- Mamo, tato. To jest Justyna, moja narzeczona. - oznajmił Bartek, stając obok mnie i obejmując mnie ramieniem.
- Dzień dobry. Miło mi państwa poznać. - przywitałam się.
- Dzień dobry. Nam również bardzo miło cię poznać. Mam na imię Adam, a to moja żona Iwona. - powiedział pan Kurek, ściskając moją dłoń. Mama Bartka natomiast nie podeszła nawet do mnie, powiedziała tylko:
- Dzień dobry. Mnie również miło cię poznać.
   Ups... Czyżbym od razu zrobiła na niej złe wrażenie?
- Czy ja dobrze usłyszałam, że to twoja narzeczona? - zapytała pani Kurek, kładąc nacisk na słowo "narzeczona".
- Tak mamo. Wczoraj oświadczyłem się Justynie, ponieważ wcześniej nie było ku temu odpowiedniego momentu. - odpowiedział Bartek, po czym pochylił się i pocałował mnie w skroń.
- No to gratuluję synu. - powiedział pan Adam.
- Może usiądźcie, albo pojedziemy do pobliskiego miasta do jakiejś restauracji? - zaproponował Bartek.
- Możemy zostać tutaj, prawda, kochanie? - odpowiedział tata Bartka, patrząc na żonę, czy zgadza się z jego odpowiedzią.
- Oczywiście. - powiedziała pani Kurek i zostaliśmy w pokoju. Państwo Kurek usiedli obok siebie na łóżku Bartka, a my zajęli miejsce na przeciwko nich na łóżku Pita. Kiedy wcześniej przyszłam z Bartkiem do pokoju i nigdzie nie widziałam Piotrka, zapytałam, gdzie jest, a Kuraś odpowiedział, że Pit ma spędzić ten dzień z rodzicami i Olą poza Spałą, więc możemy swobodnie zostać w pokoju i nikt nam nie będzie przeszkadzać, ani my nikomu.
- Jak długo ze sobą jesteście? - zapytała pani Iwona. Spojrzałam na Bartka, a on na mnie. Posłałam mu pytające spojrzenie. Tak na prawdę byliśmy ze sobą dopiero kilkanaście dni, ale bardzo się kochaliśmy, tyle razem przeszliśmy, pokonaliśmy tyle przeciwności., że nic nas już nie jest w stanie zaskoczyć ani rozdzielić czy skłócić. Bynajmniej mam taką nadzieję.
- To trochę długa i skomplikowana historia.. - zaczął Bartek.
- Bardzo chcielibyśmy się dowiedzieć, jak się poznaliście, ile ze sobą jesteście.. - powiedział pan Adam.
- Mamy dużo czasu. Myślę, że zdążycie nam wszystko opowiedzieć. - dodała mama Bartka.
- To może ja zacznę.. - odezwałam się, gniotąc palcami krawędź swojej koszuli. - Moja przyjaciółka niemalże siłą zaciągnęła mnie na mecz..
   Po naszym opowiadaniu, w którym znalazły się wszystkie szczegóły, konkrety i najważniejsze wydarzenia z naszego życia, w pokoju przez chwilę panowało milczenie.
- Tyle nieszczęść w tak krótkim czasie... - powiedział współczująco pan Adam. - Najpierw ten psychopatyczny chłopak, potem ten wypadek Aleksa, śmierć mamy... Wiele przeszłaś.
- Dlaczego ta Karolina cię okłamał? - zapytała mama Bartka. - Jestem pewna, że była z tobą tylko dlatego, że jesteś sławny, bogaty i przystojny. Nie kochała cię.
- Nieprawda. - zaprotestowałam, przez co zostałam zmierzona niechętnym spojrzeniem pani Iwony.
- Skąd możesz to wiedzieć? - spytała pani Kurek.
- Przyjaźnię się z Karoliną od bardzo dawna i zanim wyznała Bartkowi prawdę, opowiedziała mi, dlaczego to zrobiła. Powiedziała, że nie może dłużej już żyć w kłamstwie, że nie wytrzyma tak długo..
- Ona skłamała na temat ciąży właśnie dlatego, że mnie kochała. Mamo, nie możesz jej oceniać, skoro jej nie znasz. Powiedziała mi prawdę, rozstaliśmy się i jestem szczęśliwy z Justyną, a z Karoliną się przyjaźnię.
- Z tego, co opowiedzieliście, ta dziewczyna nie zrobiła na mnie zbyt dobrego wrażenia. - powiedziała pani Iwona.
- Przykro mi mamo, jeśli tak uważasz, ale ja ją naprawdę lubię i nie mam jej teraz za złe tego kłamstwa. Wybaczyłem jej już. - powiedział Kuraś.
- Twój wybór. - powiedziała tylko jego mama.
- Zamierzacie zamieszkać razem we Włoszech po Lidze i Mistrzostwach? - zapytał pan Adam, a ja przygryzłam wargę. To był trudny temat, na który jeszcze z Bartkiem nie rozmawialiśmy. Wiedzieliśmy, że będzie teraz ciężko z tym, co dalej, jak będziemy żyć i gdzie mieszkać...
- Nie rozmawialiśmy jeszcze na ten temat. - powiedział Bartek. - I proszę, nie poruszajcie go już. Chcemy sobie o tym porozmawiać później, na spokojnie. - powiedział Bartek, biorąc w dłonie moją dłoń i ściskając ją lekko, jakby chciał dodać mi otuchy, widząc moją niespokojną reakcję na to pytanie.
- Oczywiście, nie było tematu. - powiedział pan Adam z miłym uśmiechem.
- Kuba nie przyjechał? - zapytał Bartek.
- Jest przeziębiony, zostawiliśmy go z ciocią Grażyną. - powiedziała mama Bartka. <od autora: ciocia Grażynka jest zupełnie wymyślona :D>
- Szkoda, że nie mógł przyjechać. - westchnął Kuraś.
   Resztę spotkania, do około godziny 15.00 przegadaliśmy, rodzice Bartka wypytywali mnie o mnie, pytali o szkołę, gdzie będę studiować, na jakim kierunku, jak mi się gra w reprezentacji, a w między czasie poszliśmy też na obiad. Pani Kurek nie była chyba wobec mnie dobrze nastawiona i kiedy Bartek z panem Adamem poszli się przejść i pogadać jak syn z ojcem, zostawili nas same, a pan Adam powiedział:
- To ja teraz idę pogadać z synem, a teściowa z synową się lepiej poznają.
   I tak zostałam sama z panią Iwoną, z mocno bijącym sercem i kompletną pustką w głowie. Nie wiedziałam, co mam mówić. HELP!
- Proszę cię, nie skrzywdź Bartka. - odezwała się pani Kurek, kiedy zostałyśmy same.
- Skąd pani przyszło do głowy, że mogłabym to zrobić? - zapytałam.
- Ja po prostu.. nie chcę, żeby cierpiał. Najpierw jedna dziewczyna go zdradziła. Potem ta Karolina okłamała go o tej ciąży... Nie chcę, żeby i przez ciebie cierpiał.
- Nie będzie. Wie pani, jak ja cierpiałam, kiedy go przy mnie nie było? Kiedy wyjechał do Włoch, nie widziałam się z nim przez tyle czasu? Teraz ani mi się śni go krzywdzić i się z nim rozstawać. Może być pani spokojna. - powiedziałam szczerze, a ona po raz pierwszy się do mnie uśmiechnęła.
- Powiedzmy, że wierzę. Ale jeszcze muszę trochę poczekać i bardziej cię poznać, żeby ci zaufać. Przepraszam, ale po prostu nie potrafię zaufać ci już teraz. Boję się, że ktoś jeszcze mógłby skrzywdzić Bartka.
- Rozumiem. Ale jak już mówiłam, nie ma pani się czego bać. - zapewniłam ją, a ona ponownie obdarzyła mnie uśmiechem. Odwzajemniłam jej gest.
- Kochanie, wracamy już? Zanim dojedziemy, trochę się zejdzie, a Grażyna przecież też nie może długo zostać. - usłyszeliśmy głos pana Adama, który wszedł do pokoju razem z Bartkiem.
- Tak, tak, wracamy już. - pani Iwona podniosła się z miejsca.
- Miło było cię poznać, Justyna. - powiedział pan Adam, podchodząc do mnie i mnie przytulając na pożegnanie.
- Dziękuję. Mnie również było miło państwa poznać. - odpowiedziałam z uśmiechem. Uff... dobrze, że chociaż tata Bartka mnie polubił.
- Jak będziecie mieli chwilę wolnego czasu, serdecznie do nas zapraszamy. Kuba pozna swoją bratową. - ciągnął pan Kurek z miłym uśmiechem, a jego zona przyglądała się całej tej scenie bez żadnego wyrazu na twarzy.
- Na pewno skorzystamy z zaproszenia. - odpowiedział Bartek.
- Odprowadzicie nas do auta? - zapytał pan Kurek, a Bartek przytaknął, więc odprowadziliśmy ich.
- Twoja mama chyba za mną nie przepada.. Nie polubiła mnie. - wyznałam Bartkowi swoje wątpliwości, kiedy wracaliśmy do ośrodka.
- Wydaje ci się. - powiedział, przyciągając mnie do siebie.
- Wcale nie. Ani się nie uśmiechała, ani nic... W ogóle nie okazywała żadnych oznak tego, że mnie polubiła. - powiedziałam z żalem.
- Po prostu mało cię zna. Poczekaj jeszcze trochę, a zmienisz zdanie. Zobaczysz, że ona cię lubi.
- Nie zabrzmiałeś przekonująco. - rzekłam, wchodząc do ośrodka i wchodząc po schodach na trzecie piętro, gdyż mieliśmy iść do pokoju Bartka. - Twoja mama uważa, że chcę cię skrzywdzić, tak jak Karolina i jakaś poprzednia dziewczyna..
- Moja mama zawsze do tamtego wraca.. Od tamtej pory dla niej każda dziewczyna jest podejrzana. - westchnął Bartek. - Nie przejmuj się nią. Zobaczysz, że za jakiś czas wszystko będzie w porządku.
- Ktoś już cię wcześniej skrzywdził? - zapytałam. Nie mówił mi nic o tym...
- Tak... Dwa lata temu spotykałem się z taka jedną dziewczyną z Nysy. Byliśmy ze sobą kilka miesięcy i ona mnie zdradziła z jakimś kolegą. Szybko się pozbierałem, nie cierpiałem mocno, zrozumiałem, że to nie była prawdziwa miłość. Nie to, co z tobą. - powiedział i schylił się i mnie pocałował. Szliśmy dalej w milczeniu, zajęci swoimi myślami. Nagle usłyszeliśmy jakieś głosy zza jednych z drzwi. Przystanęliśmy i spojrzeliśmy na siebie. W ten czas usłyszeliśmy jakiś damski głos:
- Nigdy nie ma cię w domu! Nie mamy nawet kiedy normalnie porozmawiać! Nic nie wiesz o moich problemach! Nie ma cię przy mnie, kiedy cię potrzebuję!
- Staram się, nie widzisz?! Codziennie zapieprzam na treningach, żebyśmy byli szczęśliwi! Chciałem, żebyś ze mną wyjechała, bylibyśmy blisko, ale ty wolałaś zostać w Polsce! Chciałem, żebyśmy mieli dziecko, to ty nie chciałaś, uważałaś, że masz jeszcze czas! Bo co?! Figury ci było szkoda?! - to był głos nikogo innego jak Ziomka.
- Po prostu nie byłam gotowa na dziecko! A kiedy chcę, żebyś wrócił do Polski, założył rodzinę, to ty nie!
- Po co ci ja, skoro masz Tomka?! Może właśnie dlatego zostałaś w Polsce?! Żeby się z nim nie rozstawać! Lepiej było rozstawać się z mężem niż z przyjacielem! A raczej kochankiem!
- Ty nic nie rozumiesz! - głos żony Łukasza był coraz bardziej płaczliwy, a jego wściekły. - Nigdy cię nie było, miałam problemy w pracy, moi rodzice się rozwodzą, a ja potrzebowałam wtedy wsparcia! Ciebie nie było, a Tomek był blisko...
- I trzeba było się z nim od razu pieprzyć, tak?! Dlaczego do mnie nawet nie zadzwoniłaś, nie powiedziałaś o tym rozwodzie, o pracy??!
- Ty nie dzwoniłeś, a ja miałam dzwonić?!
- Ale ja za to nie zdradzałem cię z nikim, a ty byłaś zajęta Tomkiem!
- Raz sie z nim przespałam... Będziesz mi to cały czas wypominał?
- O jeden raz za dużo!
- Łukasz.. Proszę, z Tomkiem to nic nie znaczyło.. Ty nadal jesteś dla mnie ważny, tylko tak rzadko się widujemy.. Proszę, niech będzie tak jak dawniej... - powiedziała żona Łukasza błagalnym głosem.
- Mi też ciebie brakuje..
- Proszę, wróćmy do siebie.. Tylko proszę, rzuć siatkówkę.
- Co?! Co ty sobie wyobrażasz, kobieto?! Ja mam ci wybaczyć zdradę, żeby do ciebie wrócić i jeszcze mam rzucać siatkówkę?!! Ty chyba oszalałaś! Na głowę upadłaś! Nie rzucę siatkówki dla kobiety, która mnie zdradziła! Po Lidze i Mistrzostwach wnoszę pozew o rozwód. Przykro mi Agnieszka, ale ja już nie widzę żadnych szans dla naszego małżeństwa.
- Bartuś.. Podsłuchiwaliśmy... To niedobrze.. Chodźmy stąd. Do mojego pokoju. - wyszeptałam i zawróciłam. Bartek za mną. Kiedy  byliśmy kilka kroków od tamtego pokoju, drzwi się otworzyły i ktoś wyszedł ze środka. Ruszył szybkim krokiem w stronę schodów <czyli tez i w naszą, bo my też szliśmy w tamtym kierunku>, a odgłos stukotu obcasów rozległ się po całym korytarzu. Kobieta wyminęła nas szybkim krokiem i zaczęła schodzić po schodach. Słyszałam, jak cicho płacze.. Smutne... :(
   Nagle kobieta się poślizgnęła i o mało co nie spadła ze schodów, na szczęście przytrzymała się barierki i tylko tyle, że uderzyła plecami o twarde stopnie. Podbiegliśmy z Bartkiem szybko do niej, a Kuraś pomógł jej wstać.
- Agnieszka, nic ci nie jest? - zapytał Bartek, pewnie znał ją już wcześniej.
- Nie, wszystko okay. - powiedziała, pociągając nosem.
- Na pewno wszystko w porządku? Nic się pani nie stało? - zapytałam, widząc, jak krzywiąc się dotyka pleców. Zapewne ją bolały w miejscy, gdzie uderzyła o schody.
- Nic mi  nie... - urwała, patrząc na mnie. Zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu, po czym odezwała się:
- Jezu, dziewczyno, z nieba mi spadłaś!
- Ale o co chodzi? - zapytałam, zdezorientowana, spoglądając na Bartka. Wyglądał na tak samo zdziwionego, jak ja.
- Proszę cie, zgódź cię... Potrzebuję na jutro jednej dziewczyny na sesję do magazynu... Będziesz musiała tylko ładnie się uśmiechać, pozować, być sobą i prezentować sukienki z kolekcji. Idealnie się nadajesz! Weźmiesz udział w tej sesji? Proszę cie, dziewczyno, zgódź się.. - powiedziała błagającym tonem.
   Czy ta kobieta nie uderzyła się przypadkiem w głowę przy tym upadku??
- Ja?! Ja się nie nadaję. Nie mam żadnego doświadczenia w modelingu. - zaprotestowałam.
- To nic! Masz ładną figurę, śliczną twarz, będziesz pięknie wyglądać w tych sukienkach, co mamy zrobić zdjęcia.. I zapłacimy. Nie musiałabyś nigdzie jeździć, przywieźlibyśmy wszystko, co potrzebne, tutaj. Miałabyś sesję najpierw sama, a potem z chłopakiem, który wygrał casting do sesji męskiej kolekcji ciuchów. I tak mieliśmy tutaj jutro przyjechać, bo on jest stąd.. Co ty na to?
- A co z dziewczyną która wygrała casting?
- Nagle zrezygnowała! Powiedziała, że dostała lepszą propozycję... - powiedziała pani Agnieszka.
- Ale ja nie wujem, czy będę potrafiła... - powiedziałam niepewnie.
- Proszę cię, zgódź się. Uratujesz nam wszystkim tyłki... Gdzie ja teraz znajdę kogoś w zastępstwie?
- No dobrze... Ale..
- Jezu, jak dobrze! Dziękuję ci bardzo! - zawołała żona Łukasza i dosłownie mnie przytuliła. Zaczęła mnie ściskać, mówiąc:
- Jutro rano przywieziemy potrzebny sprzęt, rozstawimy się w jakiejś sali, tutaj, w ośrodku i uzgodnimy resztę szczegółów. Tylko powiedz mi jeszcze, jak się nazywasz, żebym wiedziała, kogo mam szukać.
- Yyy... Justyna Lisowska.
- No to jesteśmy umówione. Weźmiesz udział w tej sesji, dobrze?
- Ale ja nie wiem, czy mi się uda. - powiedziałam.
- Uda ci się, zobaczysz! - powiedziała, poklepując mnie po ramieniu. - Widzę w tobie potencjał. To do jutra! - zawołała i zbiegła po schodach, zostawiając mnie osłupiałą na schodach, z Bartkiem, który zaraz po z niknięciu pani Agnieszki wybuchnął śmiechem.

********************************

Jest i kolejny ;) Jak Wam się podoba? =]

Pani Kurek chyba nie polubiła przyszłej synowej ;) Jak myślicie, jak się dalej rzeczy potoczą? :D I co sądzicie o tej sesji? :))

#Poznanie Teściów
#Kłótnia Ziomka Z Żoną
#Sesja Zdjęciowa

Chciałabym odpowiedzieć tutaj na pewne pytanie, które dostałam na asku.. Nie chciałam już się tam rozpisywać, więc napiszę tutaj:
Pytanie brzmiało mniej więcej tak i dostałam je dzień po wstawieniu poprzedniego rozdziału: kiedy będzie kolejny rozdział? dziś prosimy zaniedbujesz nas.
Otóż: ja na prawdę Was nie zaniedbuję. Staram się pisać rozdziały regularnie, tak często, jak tylko mogę, lecz nie zawsze mam na to czas... :/ Wstawiam, kiedy mogę i kiedy uznam, że moje gnioty mogą wyjść na światło dzienne. I przypomnę, że 23, 24, 25 kwietnia mam egzaminy gimnazjalne, pisze rozszerzony angielski i chciałabym się przyłożyć do nich, bo po gimnazjum chciałabym się dostać do LO lub technikum ekonomicznego. Wiec bardzo Was przepraszam, jeśli odniosłyście wrażenie, iż Was zaniedbuję, ale takie już życie... :C Też żałuję, że nie mogę pisać i wstawiać rozdziałów regularnie, bo pisanie i czytanie Waszych komentarzy sprawia mi wielka przyjemność.

Kolejny rozdział postaram się wstawić jak najszybciej, ale nie wiem dokładnie kiedy, bo niecałe cztery tygodnie egzaminy... :/ ratujcie... ;(

Za błędy gramatyczne i ortograficzne i wgl wszystkie najmocniej przepraszam.




 A, i jeszcze jedno :D Chciałybyście poznać historię Justyny i Bartka z ich punktu widzenia? Jeśli tak, to dodam zakładkę z ich historią i to będzie opowiadanie, które opowiedzieli rodzicom Bartka, podczas ich wizyty w tym rozdziale ;) Nie pisałam jej tutaj, bo zajęłoby to za dużo miejsca i nie wiem, czy chciałoby Wam się to czytać ;D także jeśli chcecie poznać styreszczenie tej historii z ich perspektywy, piszcie w komentarzach ;)

Chętnie pobawię się w pytania na asku :D Zapraszam:
http://ask.fm/mikasa_rap_4ever

Like dla https://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo

Buziaki i do następnego :****
/Justyna ;)

sobota, 29 marca 2014

Rozdział 71

Szliśmy dróżką w stronę rozsnącego nieopodal lasku. Panowała już noc, ale niebo było pełne gwiazd, które oświetlały dróżkę i krajobraz dookoła. Szliśmy w milczeniu, trzymając się za ręce. Wkroczyliśmy do lasku. Wolnym krokiem przemierzaliśmy go wydeptaną drogą, która doprowadziła nas na małą polankę. Na środku polany przystanęłam. Stanęłam przodem do Bartka. Spojrzelismy sobie w oczy. Bartek obdarzył mnie promiennym uśmechem. Odwzajemniłam jego gest.
- Cieszę się, że cię mam. Jesteś najlepszym, co mnie spotkało w życiu. - powiedział, opierając swoje czoło o moje. - Chciałbym, żeby to się już nigdy nie skończyło i żeby nikt nam nie przeszkodził w byciu szczęsliwym.

"Każdego dnia, dziękuję Bogu za to, że Cię mam, za to, że jesteś przy mnie bym nigdy nie czuł się sam, każdego dnia, nadajesz memu życiu nowy sens, za Tobą mogę iść po jego kres. Bo bez Ciebie życie traci sens jakikolwiek, bez Ciebie nie mogę nawet w nocy zmrużyć powiek. Każdy dzień i każdą noc chcę być tylko przy Tobie, jesteś dla mnie najpiękniejszą, najwspanialszą z kobiet. Więc kochaj mnie nie tylko dla przyjemności, z Tobą chcę być już do końca, aż po sam grób. Ja Tobie oddaję się w całości i zrobię dla Ciebie ile tylko będę mógł. Bo chcę być częścią Ciebie, jak Ty jesteś częścią mnie, chcę Tobie poświęcić me życie, tylko z Tobą dzielić się. Ja jestem tylko Twój i tylko do Ciebie należę, już na zawsze będę kochał Cię. Twoje gorące ciało mnie rozpala, że aż płonę, ja uwielbiam kiedy nasze ciała są złączone, uwielbiam kiedy cały w Twoich objęciach tonę, bo wiem, że trzymam w moich ramionach mą przyszłą żonę. I kocham Twój delikatny dotyk jak aksamit, kocham, gdy oddajesz mi w całości się nocami, kocham kiedy obsypujesz mnie pocałunkami, nie do opisania jest uczucie między nami. Bo moja miłość do Ciebie nie zna granic, nigdy Cię nie oddam na świecie nikomu za nic. Ja słucham Twoich rad, dla Ciebie staram pozbyć się wad, bo wokół Ciebie kręci się cały mój świat." ~ "Każdego dnia" Mesajah

- Kocham cię. - wyszeptał i złożył na moich ustach delikatny pocałunek, który powoli przekształacały się w coraz namiętniejsze i coraz bardziej zachłanne. Dookoła szumiały liscie drzew, słychać było odgłosy nocnego życia w lesie... A tu, teraz, na tej polance liczylismy sie tylko my dwoje.
Nagle, nie wiem w ogóle kiedy, jego twarz zniknęła sprzed mojej. Spojrzałam w dół, a ten idiota klęczał...
- Bartek, co ty robisz? Wstawaj! - syknęłam, ale jemu wcale to nie w głowie. Zaczął grzebać w kieszeni spodni i wyjął z nich małe pudełeczko...
- Justyna, zrób mi ten zaszczyt i uczyń mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemii.. Czy zechcesz zostać moją żoną? - zapytał i spojrzał na mnie pełnym wyczekiwania wzrokiem.
- Tak, wariacie, tak! - zawołałam szczęsliwa, a Bartek wsunął mi na palec piękny pierścionek zaręczynowy: http://www.apart.pl/pl/diamenty,c,1,,12627 . Nie mogłam uwierzyć, że nareszcie mężczyzna, którego naprawdę kochałam i tyle z nim przeszłam, oświadczył mi się i już zawsze bedziemy razem. Ledwo co się podniósł z klęczek, ja rzuciłam się na niego, mocno się do niego przytulając.
- Bo mnie przewrócisz... - zaśmiał się, lecz urwał, gdy moje usta odnalazły jego i zatopiliśmy się w pocałunku. Po chwili straciliśmy równowagę i przewróciliśmy się na ziemię. Ze śmiechem uniosłam się na łokciu i spojrzałam na mężczyznę mojego życia, który również ze śmiechem podparł się na rękach. Wyciągnęłam przed siebie dłoń i spojrzałam na pierścionek. Odbijał się w nim blask gwiazd i księżyca, przez co sprawiał wrażenie czegoś nie z tej ziemii, czegoś niesamowitego, magicznego...
- Jest piękny... - wyszeptałam.
- Dla pięknej kobiety. - powiedział Bartek z uśmiechem.
Przysunęłam się bliżej niego. Bartek położył się na trawie, a ja obok niego, opierając swoją głowę na jego ramieniu. Położyłam dłoń na jego piersi, czując bicie jego serca. Przymknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że już codziennie zasypiam i budzę się przy Bartku... Że mieszkamy razem.. Jesteśmy szczęśliwi.. Mamy dzieci... Czy to jest nam pisane? Tego nie wiem.. Wiem, że go cholernie kocham.

"Znalazłam Ciebie gdzieś na końcu świata i wszystko już wiem. Szukałam całe dnie, miesiące, lata i odnalazłam Cię. Już wiem, że od dziś chcę dzielić z Tobą wszystkie moje sny. Zasypiać i budzić się przy Tobie do końca swoich dni. A teraz kiedy jesteś przy mnie blisko, nie muszę martwić się, bo dzięki Tobie wiem, ze mam już wszystko w dwóch słowach - kocham Cię. Już wiem, że od dziś chcę dzielić z Tobą wszystkie moje sny, zasypiać i budzić się przy Tobie do końca swoich dni." ~ Paulla "Od dziś"

Leżeliśmy tak jakiś czas rozmawiając i planując przyszłość... Patrząc w gwiazdy wyobrażaliśmy sobie, jak to będzie za kilka dni, miesiecy, za rok, za kilka lat... Nawet spieraliśmy się, jak byśmy nazwali swoje dzieci...
W pewnym momencie przyszła mi do głowy jedna rzecz.. Kiedy Bartek zdążył kupić ten pierścionek? Postanowiłam zadać mu te pytanie na głos.
- Pewnego wieczora pojechałem razem z Pitem i Rudym i wybraliśmy taki, który stwierdziliśmy, że najbardziej ci się spodoba. - odpowiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
Po jakichś dwóch godzinach zrobiło mi się zimno. Zadrżałam. Bartek to zauważył i mocniej przytulił mnie do siebie.
- Zimno ci? Może bedziemy już wracać? - zaproponował, a ja z chęcią przystałam na jego propozycję. Bartek sam był w koszuli, więc jemu na pewno też ciepło nie było.
Wracaliśmy tą samą drogą, wtuleni w siebie. Wszystko wydawać by się mogło, że jest tak, jak dawniej, z tą jednak różnicą, że teraz nie byliśmy zwykłą parą, ale narzeczeństwem, a na moim palcu błyszczał dowód naszego związku.
Kiedy zaszliśmy na plac przed ośrodkiem, gdzie odbywał się grill, zastaliśmy tam tylko najwytrwalszych. Widziałam tam kilku cłopaków z młodzieżowej reprezentacji, kilka dziewczyn ode mnie z dróżyny, w tym Kasię i Karolinę oraz Igłę, Ziomka, Winiara, Kłosa, Zibiego, Dzika i Antigę... "No proszę... Czyżby trener ich pilnował?" - pomyślałam, a gdy do nich podeszłam, zobaczyłam, że Antiga trzyma w ręku piwo. Po jego zachowaniu i mowie jednak było słychać, ze to najprawdopodoobniej pierwsze (i zapewne ostatnie) jego piwo.
Postanowiliśmy z Bartkiem nie zwracać na siebie zbytniej uwagi, lecz ocywiście wszystko musiało wyjść na odwrót, bo Igła nas zauważył.
- Hej, zakochańce! Gdzie to się chodziło? - zapytał.
- I co sie robiło? - dodał Dziku.
- A robiło sie to i owo... A wy widzę alkoholu to sobie nie szczędziliście.. - westchnęłam z politowaniem.
- Ale my nie piliśmy dużo. - zaprotestował Winiar.
- Już byście chłopaki tak przy trenerze nie kłamali. - zaśmiał się Bartek.
- Ale my naprawdę nie wypilismy dużo. - Kłos pokrecił głową.
- My jesteśmy trzeźwi. - dodał Igła.
- Widać.. I czuć. - dodałam, marszcząc nos.
- Stephane, dużo wypili? - zapytał Kuraś Antigi.
- Przeciez widzisz, w jakim są stanie.. - zaśmiał się. - Ale ja uważam, że każdemu przyda się taki dzień odpoczynku, nawet jeśli Liga Światowa jest za dwa tygodnie. Ale uprzedzam, że po jutrzejszym dniu odwiedzin, zaczniecie tak ostro ćwiczyć, że tą Ligę musicie wygrać. - powiedział trener.
- Stephane, ty chyba też sporo wypiłes. - powiedział ze śmiechem Bartek, a ja i Antiga mu zawtórowaliśmy.
- Nie, to pierwsze piwo.. Wiesz, jak się czuje jeden trzeźwy wśród kilkunastu pojanych? - zapytał Stephane z miną męczennika, a ja z Bartkiem wybuchnęliśmy śmiechem.
- I kompletnie nie wiem, jak mam ich zagonić do łóżek... - westchnął trener.
- Pierwszy rok z nimi nie jest łatwy. - powiedziałam z usmiechem, za co dostałam od Bartka lekki cios między żebra.
- Pomóżcie mi. - jęknął Antiga.
- Igła, o której jutro Iwona przyjeżdza? - zapytałam, a Krzysiu odpowiedział, że o 09.00.
- I ty zdążysz do tego czasu wytrzeźwieć? - zapytałam z powątpiewaniem, a Ignaczak zaczął się zbierać w błyskawicznym tempie.
- O cholera, chłopaki, trzeba się zbierać... Kurwa... jutro przyjeżdżają dziewczyny i dzieci...
- Ja pierdole! - zawołał Dziku podnosząc się z ogrodowego krzesła i przy okazji je przerwacając.
- Dziku, nie pierdol, bo rodzinę powiększysz. - zaśmiał się Kurek.
- Są sposoby pierdolenia bez rodziny powiększenia. - odparował Dziku i szybkim, aczkolwiek chwiejnym krokiem poszedł do ośrodka. Razem z nim wróciła reszta siatkarzy, Kłos pociągnął ze sobą swoją siostrę, a razem z nią również Karolinę. Zostałam tylko ja, Bartek i Antiga.
- Może my też będziemy się już zbierać? - zapytałam Bartka, a on przytaknął.
- Stephane, a ty idziesz? - zapytał Kurek swojego trenera.
- Tak, tylko najpierw oznajmię reszcie, że już koniec imprezy. - uśmiechnął się i podszedł do grópki siedzących przy drugim stole chłopaków z młodzieżowej reprezentacji, a ja z Bartkiem skierowaliśmy się w stronę ośrodka. Kuraś odprowadził mnie do mojego pokoju. Przed drzwiami zatrzymaliśmy się. Bartek stanął przede mną i oparł ręce o ścianę po obu stronach mojej głowy. Pochylił się i pocałował.
- Dobranoc kotku... - wyszeptał, muskając wargami moje ucho. Przebiegł mnie przyjemny dreszcz. Bartek ponownie odnalazł moje usta i połączyliśmy się w pocałunku. Wplotłam swoją dłoń w jego włosy i mocniej przyciągnęłam jego twarz do swojej, całujac coraz zachłanniej. Wiedzieliśmy jednak, że nadejdzie taki moment, że będziemy musieli się od siebie oderwać i każde będzie musiało wrócić do swojego pokoju i że spotkamy się dopiero jutro..
No i po chwili nadszedł ten moment.. Po pożegnaniu się z Bartkiem weszłam do pokoju i.. stanęłam na środku, patrząc, co dziewczyny zrobiły... Karola spała u siebie na łóżku, a u mnie spała Kaśka... Ale: ich ciuchy walały się wszędzie... na podłodze, na łóżkach, fotelach, stoliku... Na stoliku leżała też przewrócona szklanka a wokół była pomarańczowa plama po soku... Westchnęłam i ruszyłam w kierunku drzwi. Gdy stawiałam stopę na podłodze, coś nagle chrupnęło pod spodem. Zerknęłam i zobaczyłam tam rozbite szkło.. Boże, co się tutaj działo??! Nie wnikam... Sprzątnęłam szybko szkło z podłogi, żeby nikt się nie pokaleczył, ale resztę zostawiłam. O nie, ja tego burdelu sprzątała nie będę. Dziewczyny rano wstaną i będą sprzątać.
Poszłam do pokoju Nikoli i Kaśki. Miałam to szczęście, że Nikola była trzeźwa i jeszcze nie spała. Zgodziła się mnie przenocować.
Rano wstałam o 07.00. Wróciłam do swojego pokoju. Dziewczyny jeszcze spały. Postanowiłam je obudzić, jeżeli chcą się wyrobić ze sprzątaniem i ogarnięciem się przed śniadaniem. Z ociąganiem i protestami, ale się obudziły.
- Wy macie to posprzątać, a ja idę do łazienki. Byłoby miło, gdyby było czysto, jak juz z tamtąd wyjdę. - powiedziałam, zamykając za sobą drzwi i zostawiając ich sam na sam z burdelem, jaki narobiły w pokoju.
Gdy po jakichś dwudziestu minutach wyszłam już po prysznicu, ubrana i umalowana, w pokoju był juz porządek.
- Postarałyście się. - mruknęłam, obrzucając je spojrzeniem. Te patrzyły na mnie, jakbym nie obudziła ich o 07.00 tylko skazała na jakieś wygnanie czy coś. Serio. Takie były na mnie złe, bo po wczorajszej imprezie bolały je głowy i nie łatwo było im sprząatać.
- Idźcie się ogarnąć, bo wyglądacie jak pół dupy zza krzaka. - powiedziałam, siadając na łóżku. Karolina bez słowa wstała, uszykowała sobie ubrania i poszła do łazienki. Kaśka została ze mną w pokoju, siedząc na łóżku i ziewając co chwila oraz biorąc od czasu do czasu łyk wody z butelki. W pewnym momencie jej wzrok padł na moją dłoń, jej oczy zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki, a w pokoju rozległ się jej głos:
- Ja pierdziele! Co to za cudo?! Dostałaś od Bartka?!
Już po chwili była przy mnie, trzymając w rękach moją dłoń i oglądając pierścionek z bliska.
- Tak. Wczoraj.. on.. oświadczył mi się. - powiedziałam z uśmiechem, a Kaśka zaczęła m nie ściskać i piszczeć. Cieszyła się chyba nie mniej niż ja.
- Gratuluję! Nareszcie wam się układa! Kiedy ślub?! Jezu, jak fajnie, że już jesteście razem tak na pewno!
- Kaśka, czekaj, bo nie nadążam. - zaśmiałam się na jej potok słów.
- Dobra, to najważniejsze. Kiedy ślub? - spytała z uśmiechem.
- Nie rozmawialiśmy o tym jeszcze. Zaręczyliśmy się dopiero wczoraj.
- Zajebiście! Gratuluję.
- Dzięki.
- Czego mordy drzecie? Zamknijcie te ryjce, głowa mi pęka. - powiedziała Karola, wychodząc w łazienki już przebrana, ale z ręcznikiem na głowie.
- Bartek oświadczył się Justynie! - zawołała Kasia, a reakcja Karoliny była prawieże identyczna jak Kasi. Podbiegła do mnie, wyściskała, piszczała, gratulowała no i oczywiście pytała kiedy ślub.
- Nie rozmawialiśmy o tym jeszcze. - odpowiedziałam. - Dziewczyny, mam do was prośbę.. Nie mówcie na razie nikomu, ok?
- Jasne. - przytaknęły.
- Tak w ogóle to kiedy on Ci się oświadczył? Wczoraj na tym grillu? - zapytała Karolina, kiedy Kaśka poszła do siebie do pokoju, żeby się ogarnąć.
- Tak. Zabrał mnie na spacer i wtedy zapytał mnie, czy zostanę jego żoną. - powiedziałam uśmiechnięta. - Nareszcie jestem szczęśliwa. Po tylu przejściach i kłopotach wszystko mi się układa. Mam nadzieje, że już nic nam nie stanie na przeszkodzie.
- Życzę wam szczęścia.- powiedziała Karola i wróciła do łazienki, że by wysuszyć włosy. Może i poszła tam, żeby je wysuszyć, żeby się wyrobic na śniadanie, ale ja odczułam też wrażenie, że Karolinę boli trochę fakt, że jestem z Bartkiem, a ona straciła go przez swoje kłamstwo.. Było mi trochę niezręcznie, ale straciła go przez swoją głupotę.. Gdyby go nie zdradziła z MOIM chłopakiem i potem go nie okłamała może byliby nadal razem a ja byłabym z Aleksem..? Teraz to mogę sobie tylko gdybać. Z resztą, z Bartkiem jest mi bardzo dobrze, jestem szczęśliwa i nie chcę tego zmieniać.
O 08.00 poszłyśmy na śniadanie. Po posiłku wróciłam z Karolą do pokoju. Wiele osób, któży teraz mieszkali w ośrodku szykowało się na wizyty ich bliskich osób, a że do nas nikt nie przyjeżdżał, wróciłyśmy do siebie. Za jakieś piętnaście dziewiąta do pokoju wpadł Bartek.
- Justyna, gdzie ty jesteś? Dlaczego cię jeszcze u mnie nie ma?! - zapytał na wejście.
- A to byliśmy umówieni? - zapytałam, marszcząc brwi.
- Nie, ale dziś przyjeżdżają moi rodzice! Chodź, muszę cię im przedstawić. - powiedział, łapiąc mnie za rękę i mimo moich protestów "zaciągnął" mnie do swojego pokoju, gdzie za kilkanaście minut mieli pojawić się jego rodzice...

*************************************

Taa daaaaaa! =D i jak Wam się podoba? :D zaskoczone? ^.^ spodziewałyście się oświadczyn? ;) chyba nie, co? :)) Justyna dobrze zrobiła, że odpowiedziała "tak"? ;)

Rozdział chyba trochę krótszy... Tak, to przez te teksty piosenek i brak czasu... Przepraszam, ale egzaminy zbliżają się wielkimi krokami i mam coraz mniej czasu... Postaram się wstawiać rozdziały jak najczęściej ;)

W następnym spotkanie z rodzicami Bartka ^^ i jeszcze kilka innych zdarzeń, jeśli starczy miejsca w następnym rozdziale :P za długi być nie może ;) jak myślicie, czy państwo Kurek polubią przyszłą synową? :D

#RomantycznySpacer
#Oświadczyny
#TeściowieNadchodzą :D

Jak Wam się podoba? ^^ Komentujcie, to motywuje :D

Lubi ktoś grać w 5/5, 10/10, 15/15 itd. pytań? Lub like? ^^ jak tak, to zapraszam :))
http://ask.fm/mikasa_rap_4ever

Like dla stronki:
https://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo
Zapraszam na tego bloga : http://siatkarskazazdrosc.blogspot.com/

Całusy :*** /Justyna :3

piątek, 21 marca 2014

Rozdział 70.

   Na korytarzu przed halą czekali na mnie Bartek, Jarosz, Igła, Ziomek, Karol i Andrzej.
- Justyna, mamy newsa! - zawołał Igła na mój widok.
- Zgadnij, co udało nam się załatwić! - powiedział Bartek.
- W życiu nie zgadniesz! - dodał Kłos.
- Dobra.. nie sikajcie, tylko mówcie, o co chodzi. - przerwałam ich potok słów.
- Udało nam się załatwić megagrilla! - zawołał Igła, robiąc rękoma ogromne kółko, kiedy mówił "mega" i o mało co mnie nie uderzył.
- Jakiego znowu grilla? Co wyście znowu wymyślili? - zapytałam, unikając jego gestykulujących rąk.
- Takiego dużeeeego! - powiedział Kłos i też zrobił duże kółko rękoma.
- A jakieś konkrety? - spytałam, patrząc na Łukasza, Bartka, Kubę i Andrzeja, bo oni mi tu w tej chwili wyglądali na takich, od których prędzej się czegoś dowiem, niż od Igły i Karola.
- Chłopacy wpadli na pomysł grilla. - odpowiedział Bartek.
- To żeś mnie oświecił... - prychnęłam.
- Mamy być my, wasza reprezentacja i młodszych chłopaków. - dodał Wronka.
- Grill ma być jutro. - powiedział Rudy.
- Ma być kiełbaska, ale niestety, alkohol jest zakazany. - wtrącił Ziomek.
- Ale nie oznacza to, że my nic nie przemycimy. - Igła zatarł ręce.
- I myślicie, że jak się schlacie w trzy dupy, to nikt tego nie zauważy? - uniosłam do góry brew.
- Ale kto powiedział, że będziemy pić tak dużo? - spytał Karol z miną niewiniątka.
- Karol.. Wy zawsze pijecie dużo. - powiedziałam.
- Ranisz.. - westchnął Krzysiek i teatralnie wytarł sobie niewidzialną łezkę.
- Dobra, pogadamy na ten temat później, bo wy już przebrani, ja jeszcze nie, a zaraz gramy mecz... - powiedziałam, idąc w stronę szatni.
- Hah, skopiemy wam tyłki! - zawołał Kłos.
- No chyba my wam! - odkrzyknęłam.
- Nie macie szans! - Karol nadal się ze mną droczył.
- Jeszcze się zdziwisz! - powiedziałam, otwierając drzwi od szatni i wchodząc do środka, słysząc jeszcze odpowiedź Karola:
- Opykamy was do zera!
- Co ten Kłos tam się drze? - zapytała Karolina, kiedy weszłam do środka, bo jego krzyk dało się słychać też i w szatni.
- Ubzdurał sobie chłopak, że ograją nas do zera. - powiedziałam z udawaną kpiną.
- Biedaczek... Jak on sobie poradzi z przegraną? - powiedziała Karolina i obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Zaczęłam się przebierać. Kiedy byłam już gotowa, na sam koniec usiadłam i zaczęłam wiązać buty.
- Justyna.. - podniosłam głowę, słysząc swoje imię.  Nad sobą ujrzałam Laurę. "Nie no, czyżbym w jakiś sposób naraziła się kolejnemu plastikowi w mojej drużynie?" - pomyślałam z goryczą, ale zrobiłam dobrą minę do złej gry i zapytałam:
- Tak?
- Bo słyszałam, że spotykasz się z tym Oliwierem, więc pomyślałam, że Bartek już jest wolny i czy nie umówiłabyś mnie z nim jakoś..? - zapytała jak dla mnie zbyt często trzepocząc rzęsami.
- Nie spotykam się z Oliwierem, a Bartek nie jest wolny. - wycedziłam przez zęby.
- Jesteś z Bartkiem? I co powiedział na ten spacer z Oliwierem? Pewnie był zazdrosny.. No nie dziwię mu się w końcu, ciężko nie być jedynym w życiu swojej dziewczyny.
- Jakim prawem mówisz takie rzeczy, skoro nic o mnie nie wiesz? - zapytałam.
- Wszyscy cię widzieli z Oliwierem. Jak szłam na halę, to widziałam nawet, jak się żegnaliście. Nie powiesz mi chyba, że to był przyjacielski uścisk. - powiedziała Laura, kładąc nacisk na słowo "przyjacielski".
- O co ci chodzi? Ty też, tak jak Sandra, masz do mnie jakieś wonty? - zapytałam zła.
- Przyjechałaś tutaj i już się rządzisz... Na randkę z Oliwierem pracowałam od poprzedniego roku, a ty przyjechałaś i wszystko zepsułaś, mimo, że masz już swojego chłopaka. Ciągle jest ci mało! - rzuciła oskarżycielsko Laura.
- Co?! Ja wszystko zepsułam?? O co ci chodzi? Nic mnie z Oliwierem nie łączy! Jestem z Bartkiem, kocham go, a z Oliwierem tylko się przyjaźnię, więc proszę cię, uszanuj to i odpierdol się za przeproszeniem ode mnie, bo mam już dość plastików, takich jak ty i Sandra! - krzyknęłam ze złością i opuściłam szatnię.
   Szybkim krokiem ruszyłam na boisko. Było tam już kilkoro dziewczyn i siatkarzy. Usiadłam na parkiecie i drżącymi palcami i ze łzami w oczach zaczęłam wiązać buty.
- Hej, co jest? - usłyszałam siadającego obok mnie Kłosa. - Bartek znowu coś spartolił?
- Z Bartkiem wszystko w porządku... - pociągnęłam nosem, wycierając wierzchem dłoni łzę spływającą mi po policzku.
- To co się stało?
- Nic... - westchnęłam.
- Chodź. - Karol poklepał podłogę obok siebie, a ja przysunęłam się do niego. Objął mnie ramieniem, a ja oparłam sie o niego.
- No to mów. Wujcio Karol słucha i zaraz wpierdoli osobie, która skrzywdziła Justynkę. - powiedział, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Denerwują mnie już te jebane plastiki. - jęknęłam, patrząc, jak siatkarze i dziewczyny się rozgrzewają. Widziałam, jak wiele osób patrzy w moja stronę, w tym Laura. Odwróciłam wzrok. Zaczęłam błądzić oczami po hali i napotkałam wzrok Bartka. Zmarszczył brwi, a ja pokręciłam głową, na znak, że wszystko okay.
- Ale powiesz dokładnie, co się stało? - zapytał Karol, a ja odpowiedziałam:
- Nikt mnie tu nie chce. Wszystkim zawadzam, są ze mną same problemy.
- O co ci chodzi? Ktoś ci coś powiedział?  - zapytał zmartwiony.
- Laura ma pretensje, że chodzę z Bartkiem i przyjaźnię się z Oliwierem, a ona nie może mieć żadnego z nich... Uważa, że zabieram jej chłopaków... Chce, to niech sobie weźmie tego Oliwiera, przecież my się tylko przyjaźnimy... Tak ciężko jest jej to zrozumieć?? Prez ludzi takich jak ona czuję się tutaj niepotrzebna... Jestem nikim... Przecież ona jest najlepsza, ona powinna mieć wszystko...
- Justyna, co z tobą? Nie mów, że obchodzi cię zdanie jakiegoś głupiego plastika? - zapytał łagodnym głosem Karol, wycierając  mi łzę z policzka. - Nie zawracaj sobie głowy takimi pustymi dziewczynami jak Sandra czy Laura. One potrafią tylko gębą kłapać, nic więcej.
- Ale to co mówią jest przykre... I nie każdy potrafi olewać to, co mówią...
- Zmieniłaś się ostatnio. - Karol zmarszczył brwi. - Jak cię poznałem byłaś taka zadziorna, bojowa, potrafiłaś komuś pocisnąć, jak sytuacja tego wymagała, a teraz? Złagodniałaś. - zaśmiał się.
- Może to przez to, co przeszłam..? - wzruszyłam ramionami.
- A ja myślę, że to tylko cisza przed burzą. - Karol znów się zaśmiał. - Jest spokojnie, ale w pewnym momencie jak wybuchniesz... Laura tak samo stąd wykurzy, jak Sandra.
- Fajnie by było pozbyć się jeszcze jednego plastika z drużyny... Tacy ludzie w ogóle nie powinni być powoływani. - obruszyłam się.
- Zła Justyna równa się wybuch reaktora. - Kłos wybuchnął śmiechem, a ja mu zawtórowałam.
- No nie przesadzaj. - powiedziałam, ocierając ostatnią łzę z policzka. - Chodźmy sie rozgrzewać. Nie chcę przez Laurę zaniedbać treningów. - uśmiechnęłam się i razem z Karlem podeszłam do Kurka, Jarosza, Pita, Karoliny i Kasi i zaczęliśmy się rozciągać. Potem ćwiczenia z piłką, atak, wystawa, zagrywaka i mecz.
   Grałyśmy zacięcie, broniliśmy wszystkich piłek, niejednokrotnie zostałyśmy pochwalone przez siatkarzy, ale to nie zmieni faktu, że przegrałyśmy z nimi 3:0... Nie nasz poziom... Dorośli, doświadczeni męzczyźni kontra młode dziewczyny... No sami pomyślcie.. :)
   Po męczącym meczu, powłóczyłyśmy do szatni. Żadna nie miała siły sie odzywać.. No, oprócz Laury.
- Widzieliście? Kurek cały czas na mnie zerkał. - zachwycała się. - A Pit? Jezu, jaki on słodki... A widziałyście, jak raz zablokowałam Zibiego? Jezu, jaki przystojniak z tego Kurka... I mwóię wam, cały czas się na mnie patrzył...
- Jezu, dziewczyno, zrozum to wreszcie: Kurek nie jest tobą zainteresowany! Nie patrzył się na ciebie, tylko na Justynę! Zdawało ci się tylko, że na ciebie, bo stałyście obok siebie. Oni są razem i nie próbuj nawet zepsóc ich szczęścia, bo życia nie będziesz wtedy miała! - wybuchnęła Kaśka.
- A Zibiego nie przyblokowałaś, tylko trafił wtedy w taśmę. - dodała Karolina, a w szatni rozbrzmiały śmiechy.
- Dziewczyny... Nie warto. Ona i tak tego nie zrozumie, zawsze będzie uważać, że jest najlepsza i że świat kręci się wokół niej. - powiedziałam, a Laura nic nie odpowiedziała. Zrobiła się tylko czerwona i kontynuowała przebieranie się w ciszy.
   Kiedy już prawie byłyśmy gotowe, zostało mi założyć buty i spakować wszystko do torby, drzwi od szatni nagle otworzyły się i do środka wparował Bartek, Igła, Kłos, Zati, Ziomek, Rudy i Winiar. Dziewczyny, które w tym momencie stały w samych stanikach, zaczęły na nich krzyczeć, żeby stąd wyszli i zasłaniać się bluzkami, ale siatkarze nie zwrócili na to większej uwagi, tylko podeszli do mnie, Karoliny, Kasi i Nikoli.
- Kochanie przebrałaś się już? - zapytał Bartek, obejmując mnie w pasie.
- Jeszcze chwilka, a co tam?
- No ile można na was czekać? - zapytał oburzony Ignaczak.
- Tuyle, ile potrzeba. - Karolina wypięła do niego język.
- Świetnie grałaś. - powiedział Bartek i pocałował mnie najpierw w czoło, potem w usta.
- Dzięki. - zaśmiałam się.
- Czego wy tu chcecie? Nie widzicie, że to damska szatnia? - zapytała Kaśka, która stała w samym staniku.
- Dziś po kolacji jest u nas w pokoju spotkanie, będziecie? - zapytał Winiar.
- I ta informacja nie mogła poczekać dziesięciu minut, aż wyjdziemy z szatni? - zapytała Karolina, przewracając oczami.
- A co będziemy robić? - zapytałam, zanim Igła zdążył odpowiedzieć coś Karolinie.
- Nooo... Gadać, oglądać filmy... gadać. - wymienił Kłos.
- To będziecie? - zapytał Zati.
- Będziemy. - odpowiedziałam.
- Czekamy. - powiedział Bartek i na odchodne dostałam od niego jeszcze jednego buziaka.
   Laura... miotała oczami błyskawice... Zignorowałam ją i jej wyraz twarzy i dokończyłam się przebierać. Poszłyśmy z dziewczynami na kolację, a potem do chłopaków na te spotkanie. Obejrzeliśmy "Szybkich i wściekłych", pogadaliśmy sobie i wróciłyśmy do pokoi.
   Następnego dnia po śniadaniu miałyśmy trening. Pan Waldek z panią Gosią stwierdzili, że skoro mamy mieć wolny wieczór na grilla, to trzeba nam teraz zrobić cięższy trening.. I tak najpierw biegałyśmy 20 kółeczek, potem ćwiczenia rozgrzewające, ćwiczenia z piłką, ćwiczenie ataku, rozegrania, zagrywki i mecz do trzech zwycięstw... I nasza drużyna wygrała 3:2... Pięć setów po takim męczącym treningów...
- Nie wytrzymne... - mruknęłam, rzucając się na łózko, kiedy po obiedzie wreszcie znalazłam się w swoim pokoju.
- Nie zapominaj, że jeszcze idziemy dziś na tego grilla... - przypomniała Karolina.
- To może idź się zacznij szykować, a ja potem, jak zwolnisz łazienkę. - powiedziałam i leżałam sobie, odpoczywałam, podczas gdy Karolina się ogarniała. W pewnym momencie do pokoju wpadł Krzysiek.
- Dajcie mi skorzystać z łazienki... - powiedział już od progu.
- Karolina jest w środku... A u siebie nie masz? - zapytałam, marszcząc brwi.
- Ziomek zajął łazienkę, zaczął się szykować na tego grilla, a ja już nie mogę wytrzymać... - wyjęczał Igła.
   W tym momencie, jak na zawołanie, z łazienki wyszła Karolina. Krzysiek wyminął ją i zamknął się w łazience, mówiąc:
- Dzięki Bogu, że już wyszłaś.. Myślałem, że popuszczę.
- Ziomek mu zajął łazienkę. - odpowiedziałam na pytające spojrzenie Karoliny.
   Po chwili Igła zwolnił łazienkę, usiadł obok mnie na łóżku i podziękował za użyczenie łazienki. Po chwili do środka wpadł Ziomek i oznajmił Ignaczakowi, że już może iść do łazienki.
- Teraz to ja już załatwiłem potrzebę u dziewczyn. Nie potrzebuję twojej łaski. - odpowiedział oburzony Krzysiek.
- To nie. - rzucił Łukasz, siadając na łóżko Karoliny.
- Jak tam szykowania na grilla? - do środka wparował Kłos.
- Ja jeszcze muszę się ogarnąć... Także muszę was opuścić, idę się szykować. - powiedziałam i biorąc ze sobą ubrania na zmianę, weszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i założyłam jasne rurki, czerwony t-shirt i czarny swterek. Wzięłam do ręki suszarkę, podłączyłam do gniazdka i włączyłam. I nagle... Wszędzie zrobiło się biało. Zamknęłam oczy i zaczęłam kaszleć, kiedy jakiś biały proszek dostał mi się do gardła. Wyłączyłam suszarkę i na oślep z zamkniętymi oczami odłożyłam ją na bok. Kichnęłam, kiedy biały proszek dostał mi się do nosa.
- Co to ma być, do kurwy nędzy?! - krzyknęłam, wycierając sobie oczy. Kiedy je otworzyłam, spojrzałam w lusterko. Było całe białe.. przetarłam je ręką i zobaczyłam swoją twarz. Również taką białą.. Moje włosy.. Mokre, oblepione tym czymś, co zidentyfikowałam na mąkę..
   Drzwi do łazienki się otworzyły i do środka wpadła Karolina, z pytaniem: "Co się stało?". Kiedy mnie zobaczyła, wybuchnęła śmiechem. Za nią do środka wszedł Ziomek, Igła i Kłos, śmiejąc się.
- Takie to kurwa śmieszne? - zapytałam, patrząc na nich zła. Śmiali się w najlepsze.
- Skąd to cholerstwo się tutaj w ogóle wzięło? - zapytałam zła.
- No pomyśl trochę... - zaśmiał się Krzysiek.
- Zemszczę się, poczekaj! - zawołałam.
- To była moja zemsta za tą piankę! - odparł Krzysiek, nie przestając rechotać.
- Zginiesz! - rzuciłam i wskazałam na niego palcem.
- Już się boję!
- Zacznij! I wyjdźcie stąd, muszę się ogarnąć!
   Zdjęłam z siebie brudne ubrania i z powrotem weszłam pod prysznic. Ponownie umyłam włosy. Owinięta w ręcznik wyszłam z łazienki do pokoju w celu znalezienia sobie nowych ubrań. Wybrałam czarne legginsy i luźną czarną bluzkę ze złotymi literami. Chłopaków już nie było. Karola się ze mnie śmiała, kiedy wyszłam potem z pokoju i poszłam pożyczyć suszarki od Kaśki. Ona jak się dowiedziała o tym kawale Ignaczaka, to aż się popłakała ze śmiechu.
   O 18.00 mogliśmy iść już na dwór, gdzie przed ośrodkiem został uszykowany duży grill, duża wyżerka, zostały ustawione stoły i ławki.. Na mniejszym stoliku stała nawet wieża, z której leciała muzyka. Disco-polo... No bo czego się można było spodziewać??
   Podeszłam z Karoliną do stołu, gdzie siedzieli siatkarze. Stanęłam obok Bartka, który na mój widok wstał i przywitał mnie pocałunkiem. Kiedy usiadł z powrotem, zaproponował, żebym usiadła mu na kolanach. Przystałam na tą propozycję i siedziałam wtulona w Bartka, pomiędzy Pitem a Kubą Jaroszem. Na przeciwko siedział Igła. Rzucałam mu wrogie spojrzenia, a on się ze mnie śmiał.
- Biała dama! - zarechotał, a reszta razem z nim, bo kochany Krzysiu oczywiście opowiedział już wszystkim o tym dowcipie.
- Igła, nie bądź taki hej do przodu, bo cię sznurówki wyprzedzą! - powiedziałam kpiąco i mocniej wtuliłam się w Bartka. On zacisnął mocniej ramiona wokół mnie i pocałował mnie w czubek głowy. Po ruchach jego klatki piersiowej wyczułam, że się śmieje.
- A ty nie bądź taka hej do przodu, bo jeszcze nie jeden dowcip ode mnie cię czeka!
- Nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz.. - prychnęłam.
- Justyna, nie denerwuj się tak. - zaśmiał się Krzysiek. - Zluzuj majty.
- Igła, bo jak cie hukne w klate, to ci się polo cola z komunii odbije. - odparowałam.
- A ja jak cie kopne, to będziesz przez tydzień z gołębiami fruwać.
- Spróbuj szczęścia. - powiedziałam z uśmiechem.
- Co? Chcesz się bić? - zaśmiał się.
- No! Dawaj! Na gołe klaty! Hahahah! - zaśmialiśmy się.
- Jaka ty wojownicza się zrobiłaś.. - wyszeptał mi Bartek do ucha, z nutką rozbawienia w głosie.
- Uważaj, bo jeszcze tobie wpierdol wpuszczę... - zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
- Kto chce kiełbaskę?? - rozległo się wołanie Ziomka i Winiara operujących przy grillu. Kilkanaście osób ustawiło się w kolejce, a my zostaliśmy i sobie gadaliśmy. Po jakiejś godzinie siedzenia za stołem i rozmawiania z innymi, Bartek oświadczył:
- Idziemy densić. - złapał mnie za rękę i wyciągnął na bok i zaczął ze mną tańczyć. Po chwili w balety poszło więcej osób. Nagle poczułam, jak ktoś mnie łapie z tyłu za biodra. Kurek zaczął się śmiać, a ja odkręciłam głowę i ujrzałam Kubiaka, jak śpiewa tekst piosenki, która akurat leciała:
- Słońce ruszaj nią, bo oni tu dziś są, bo oni ciebie chcą, łołołołołołoł...
   Zaczęłam się śmiać i wzrokiem pokazałam Bartkowi, że teraz zatańczę z Michałem. Po tym tańcu znów podszedł do mnie Kuraś.
- Idziemy się przejść? - zapytał, a ja pokiwałam głową. Bartek ujął moją dłoń, splotl nasze palce i ruszyliśmy w stronę lasu.

*******************************

Witam Was po tej <niestety> dłuższej przerwie... Mam nadzieję, że się nie gniewacie, że musieliście tyle czekać i że Was nie zawiodłam :) W tym rozdziale chyba więcej się dzieje, niż w poprzednim? ^^ i Chyba dłuższy też jest :)) Jak Wam się podoba? :3

Zupełnie nie wiem, co mam napisać w odautorskim... Zostawiam rozdział pod Waszą ocenę i zachęcam do wypełnienia ankiety, którą dodałam :P A co tam :D Raz w życiu można zaszaleć, c'nie? ^^ ;)

Pozdrawiam i zapraszam na:

http://www.ask.fm/mikasa_rap_4ever

https://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo

Buziaki i do następnego :***

/Justyna ;)