poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 72.

- Bartuś.. mam jeszcze parę minutek, mogę wrócić do siebie do pokoju? - zapytała gorączkowo już chyba po raz dziesiąty, zdenerwowana przed poznaniem państwa Kurek.
- Justyna, nie denerwuj się tak. Będzie okay, zobaczysz. - powiedział , próbując mnie uspokoić, głaszcząc kciukiem wierzch mojej dłoni.
- Ale mogę się jeszcze wycofać? Mam jeszcze czas.. - powiedziałam błagająco, a zaraz po tym rozległo się pukanie do drzwi, aż podskoczyłam.
- Spokojnie. - zaśmiał się Bartek, widząc moją reakcję. - Będzie dobrze, zobaczysz. - powiedział, pocałował mnie w czoło i poszedł otworzyć. Podniosłam się z łóżka i ostatni rzut oka na mój wygląd: wzorzyste biało-czarne leginsy, jeansowa, luźna koszula i czarne trampki, włosy rozpuszczone. Bartek nawet nie dał mi się przebrać, założyć jakiejś sukienki czy coś, tylko od razu musiałam przyjść do niego do pokoju.
- Dzień dobry, synu! - usłyszałam kobiecy głos, kiedy Bartek otworzył drzwi. Zaraz po nim rozbrzmiały słowa jego taty:
- Cześć Bartek!
- Witajcie. - powiedział Bartek, a w jego głosie słychać było wyraźną radość. - Proszę, wejdźcie.. Chcę wam kogoś przedstawić... - powiedział i rozległy się kroki, po czym do pokoju weszli rodzice Bartka.
- Mamo, tato. To jest Justyna, moja narzeczona. - oznajmił Bartek, stając obok mnie i obejmując mnie ramieniem.
- Dzień dobry. Miło mi państwa poznać. - przywitałam się.
- Dzień dobry. Nam również bardzo miło cię poznać. Mam na imię Adam, a to moja żona Iwona. - powiedział pan Kurek, ściskając moją dłoń. Mama Bartka natomiast nie podeszła nawet do mnie, powiedziała tylko:
- Dzień dobry. Mnie również miło cię poznać.
   Ups... Czyżbym od razu zrobiła na niej złe wrażenie?
- Czy ja dobrze usłyszałam, że to twoja narzeczona? - zapytała pani Kurek, kładąc nacisk na słowo "narzeczona".
- Tak mamo. Wczoraj oświadczyłem się Justynie, ponieważ wcześniej nie było ku temu odpowiedniego momentu. - odpowiedział Bartek, po czym pochylił się i pocałował mnie w skroń.
- No to gratuluję synu. - powiedział pan Adam.
- Może usiądźcie, albo pojedziemy do pobliskiego miasta do jakiejś restauracji? - zaproponował Bartek.
- Możemy zostać tutaj, prawda, kochanie? - odpowiedział tata Bartka, patrząc na żonę, czy zgadza się z jego odpowiedzią.
- Oczywiście. - powiedziała pani Kurek i zostaliśmy w pokoju. Państwo Kurek usiedli obok siebie na łóżku Bartka, a my zajęli miejsce na przeciwko nich na łóżku Pita. Kiedy wcześniej przyszłam z Bartkiem do pokoju i nigdzie nie widziałam Piotrka, zapytałam, gdzie jest, a Kuraś odpowiedział, że Pit ma spędzić ten dzień z rodzicami i Olą poza Spałą, więc możemy swobodnie zostać w pokoju i nikt nam nie będzie przeszkadzać, ani my nikomu.
- Jak długo ze sobą jesteście? - zapytała pani Iwona. Spojrzałam na Bartka, a on na mnie. Posłałam mu pytające spojrzenie. Tak na prawdę byliśmy ze sobą dopiero kilkanaście dni, ale bardzo się kochaliśmy, tyle razem przeszliśmy, pokonaliśmy tyle przeciwności., że nic nas już nie jest w stanie zaskoczyć ani rozdzielić czy skłócić. Bynajmniej mam taką nadzieję.
- To trochę długa i skomplikowana historia.. - zaczął Bartek.
- Bardzo chcielibyśmy się dowiedzieć, jak się poznaliście, ile ze sobą jesteście.. - powiedział pan Adam.
- Mamy dużo czasu. Myślę, że zdążycie nam wszystko opowiedzieć. - dodała mama Bartka.
- To może ja zacznę.. - odezwałam się, gniotąc palcami krawędź swojej koszuli. - Moja przyjaciółka niemalże siłą zaciągnęła mnie na mecz..
   Po naszym opowiadaniu, w którym znalazły się wszystkie szczegóły, konkrety i najważniejsze wydarzenia z naszego życia, w pokoju przez chwilę panowało milczenie.
- Tyle nieszczęść w tak krótkim czasie... - powiedział współczująco pan Adam. - Najpierw ten psychopatyczny chłopak, potem ten wypadek Aleksa, śmierć mamy... Wiele przeszłaś.
- Dlaczego ta Karolina cię okłamał? - zapytała mama Bartka. - Jestem pewna, że była z tobą tylko dlatego, że jesteś sławny, bogaty i przystojny. Nie kochała cię.
- Nieprawda. - zaprotestowałam, przez co zostałam zmierzona niechętnym spojrzeniem pani Iwony.
- Skąd możesz to wiedzieć? - spytała pani Kurek.
- Przyjaźnię się z Karoliną od bardzo dawna i zanim wyznała Bartkowi prawdę, opowiedziała mi, dlaczego to zrobiła. Powiedziała, że nie może dłużej już żyć w kłamstwie, że nie wytrzyma tak długo..
- Ona skłamała na temat ciąży właśnie dlatego, że mnie kochała. Mamo, nie możesz jej oceniać, skoro jej nie znasz. Powiedziała mi prawdę, rozstaliśmy się i jestem szczęśliwy z Justyną, a z Karoliną się przyjaźnię.
- Z tego, co opowiedzieliście, ta dziewczyna nie zrobiła na mnie zbyt dobrego wrażenia. - powiedziała pani Iwona.
- Przykro mi mamo, jeśli tak uważasz, ale ja ją naprawdę lubię i nie mam jej teraz za złe tego kłamstwa. Wybaczyłem jej już. - powiedział Kuraś.
- Twój wybór. - powiedziała tylko jego mama.
- Zamierzacie zamieszkać razem we Włoszech po Lidze i Mistrzostwach? - zapytał pan Adam, a ja przygryzłam wargę. To był trudny temat, na który jeszcze z Bartkiem nie rozmawialiśmy. Wiedzieliśmy, że będzie teraz ciężko z tym, co dalej, jak będziemy żyć i gdzie mieszkać...
- Nie rozmawialiśmy jeszcze na ten temat. - powiedział Bartek. - I proszę, nie poruszajcie go już. Chcemy sobie o tym porozmawiać później, na spokojnie. - powiedział Bartek, biorąc w dłonie moją dłoń i ściskając ją lekko, jakby chciał dodać mi otuchy, widząc moją niespokojną reakcję na to pytanie.
- Oczywiście, nie było tematu. - powiedział pan Adam z miłym uśmiechem.
- Kuba nie przyjechał? - zapytał Bartek.
- Jest przeziębiony, zostawiliśmy go z ciocią Grażyną. - powiedziała mama Bartka. <od autora: ciocia Grażynka jest zupełnie wymyślona :D>
- Szkoda, że nie mógł przyjechać. - westchnął Kuraś.
   Resztę spotkania, do około godziny 15.00 przegadaliśmy, rodzice Bartka wypytywali mnie o mnie, pytali o szkołę, gdzie będę studiować, na jakim kierunku, jak mi się gra w reprezentacji, a w między czasie poszliśmy też na obiad. Pani Kurek nie była chyba wobec mnie dobrze nastawiona i kiedy Bartek z panem Adamem poszli się przejść i pogadać jak syn z ojcem, zostawili nas same, a pan Adam powiedział:
- To ja teraz idę pogadać z synem, a teściowa z synową się lepiej poznają.
   I tak zostałam sama z panią Iwoną, z mocno bijącym sercem i kompletną pustką w głowie. Nie wiedziałam, co mam mówić. HELP!
- Proszę cię, nie skrzywdź Bartka. - odezwała się pani Kurek, kiedy zostałyśmy same.
- Skąd pani przyszło do głowy, że mogłabym to zrobić? - zapytałam.
- Ja po prostu.. nie chcę, żeby cierpiał. Najpierw jedna dziewczyna go zdradziła. Potem ta Karolina okłamała go o tej ciąży... Nie chcę, żeby i przez ciebie cierpiał.
- Nie będzie. Wie pani, jak ja cierpiałam, kiedy go przy mnie nie było? Kiedy wyjechał do Włoch, nie widziałam się z nim przez tyle czasu? Teraz ani mi się śni go krzywdzić i się z nim rozstawać. Może być pani spokojna. - powiedziałam szczerze, a ona po raz pierwszy się do mnie uśmiechnęła.
- Powiedzmy, że wierzę. Ale jeszcze muszę trochę poczekać i bardziej cię poznać, żeby ci zaufać. Przepraszam, ale po prostu nie potrafię zaufać ci już teraz. Boję się, że ktoś jeszcze mógłby skrzywdzić Bartka.
- Rozumiem. Ale jak już mówiłam, nie ma pani się czego bać. - zapewniłam ją, a ona ponownie obdarzyła mnie uśmiechem. Odwzajemniłam jej gest.
- Kochanie, wracamy już? Zanim dojedziemy, trochę się zejdzie, a Grażyna przecież też nie może długo zostać. - usłyszeliśmy głos pana Adama, który wszedł do pokoju razem z Bartkiem.
- Tak, tak, wracamy już. - pani Iwona podniosła się z miejsca.
- Miło było cię poznać, Justyna. - powiedział pan Adam, podchodząc do mnie i mnie przytulając na pożegnanie.
- Dziękuję. Mnie również było miło państwa poznać. - odpowiedziałam z uśmiechem. Uff... dobrze, że chociaż tata Bartka mnie polubił.
- Jak będziecie mieli chwilę wolnego czasu, serdecznie do nas zapraszamy. Kuba pozna swoją bratową. - ciągnął pan Kurek z miłym uśmiechem, a jego zona przyglądała się całej tej scenie bez żadnego wyrazu na twarzy.
- Na pewno skorzystamy z zaproszenia. - odpowiedział Bartek.
- Odprowadzicie nas do auta? - zapytał pan Kurek, a Bartek przytaknął, więc odprowadziliśmy ich.
- Twoja mama chyba za mną nie przepada.. Nie polubiła mnie. - wyznałam Bartkowi swoje wątpliwości, kiedy wracaliśmy do ośrodka.
- Wydaje ci się. - powiedział, przyciągając mnie do siebie.
- Wcale nie. Ani się nie uśmiechała, ani nic... W ogóle nie okazywała żadnych oznak tego, że mnie polubiła. - powiedziałam z żalem.
- Po prostu mało cię zna. Poczekaj jeszcze trochę, a zmienisz zdanie. Zobaczysz, że ona cię lubi.
- Nie zabrzmiałeś przekonująco. - rzekłam, wchodząc do ośrodka i wchodząc po schodach na trzecie piętro, gdyż mieliśmy iść do pokoju Bartka. - Twoja mama uważa, że chcę cię skrzywdzić, tak jak Karolina i jakaś poprzednia dziewczyna..
- Moja mama zawsze do tamtego wraca.. Od tamtej pory dla niej każda dziewczyna jest podejrzana. - westchnął Bartek. - Nie przejmuj się nią. Zobaczysz, że za jakiś czas wszystko będzie w porządku.
- Ktoś już cię wcześniej skrzywdził? - zapytałam. Nie mówił mi nic o tym...
- Tak... Dwa lata temu spotykałem się z taka jedną dziewczyną z Nysy. Byliśmy ze sobą kilka miesięcy i ona mnie zdradziła z jakimś kolegą. Szybko się pozbierałem, nie cierpiałem mocno, zrozumiałem, że to nie była prawdziwa miłość. Nie to, co z tobą. - powiedział i schylił się i mnie pocałował. Szliśmy dalej w milczeniu, zajęci swoimi myślami. Nagle usłyszeliśmy jakieś głosy zza jednych z drzwi. Przystanęliśmy i spojrzeliśmy na siebie. W ten czas usłyszeliśmy jakiś damski głos:
- Nigdy nie ma cię w domu! Nie mamy nawet kiedy normalnie porozmawiać! Nic nie wiesz o moich problemach! Nie ma cię przy mnie, kiedy cię potrzebuję!
- Staram się, nie widzisz?! Codziennie zapieprzam na treningach, żebyśmy byli szczęśliwi! Chciałem, żebyś ze mną wyjechała, bylibyśmy blisko, ale ty wolałaś zostać w Polsce! Chciałem, żebyśmy mieli dziecko, to ty nie chciałaś, uważałaś, że masz jeszcze czas! Bo co?! Figury ci było szkoda?! - to był głos nikogo innego jak Ziomka.
- Po prostu nie byłam gotowa na dziecko! A kiedy chcę, żebyś wrócił do Polski, założył rodzinę, to ty nie!
- Po co ci ja, skoro masz Tomka?! Może właśnie dlatego zostałaś w Polsce?! Żeby się z nim nie rozstawać! Lepiej było rozstawać się z mężem niż z przyjacielem! A raczej kochankiem!
- Ty nic nie rozumiesz! - głos żony Łukasza był coraz bardziej płaczliwy, a jego wściekły. - Nigdy cię nie było, miałam problemy w pracy, moi rodzice się rozwodzą, a ja potrzebowałam wtedy wsparcia! Ciebie nie było, a Tomek był blisko...
- I trzeba było się z nim od razu pieprzyć, tak?! Dlaczego do mnie nawet nie zadzwoniłaś, nie powiedziałaś o tym rozwodzie, o pracy??!
- Ty nie dzwoniłeś, a ja miałam dzwonić?!
- Ale ja za to nie zdradzałem cię z nikim, a ty byłaś zajęta Tomkiem!
- Raz sie z nim przespałam... Będziesz mi to cały czas wypominał?
- O jeden raz za dużo!
- Łukasz.. Proszę, z Tomkiem to nic nie znaczyło.. Ty nadal jesteś dla mnie ważny, tylko tak rzadko się widujemy.. Proszę, niech będzie tak jak dawniej... - powiedziała żona Łukasza błagalnym głosem.
- Mi też ciebie brakuje..
- Proszę, wróćmy do siebie.. Tylko proszę, rzuć siatkówkę.
- Co?! Co ty sobie wyobrażasz, kobieto?! Ja mam ci wybaczyć zdradę, żeby do ciebie wrócić i jeszcze mam rzucać siatkówkę?!! Ty chyba oszalałaś! Na głowę upadłaś! Nie rzucę siatkówki dla kobiety, która mnie zdradziła! Po Lidze i Mistrzostwach wnoszę pozew o rozwód. Przykro mi Agnieszka, ale ja już nie widzę żadnych szans dla naszego małżeństwa.
- Bartuś.. Podsłuchiwaliśmy... To niedobrze.. Chodźmy stąd. Do mojego pokoju. - wyszeptałam i zawróciłam. Bartek za mną. Kiedy  byliśmy kilka kroków od tamtego pokoju, drzwi się otworzyły i ktoś wyszedł ze środka. Ruszył szybkim krokiem w stronę schodów <czyli tez i w naszą, bo my też szliśmy w tamtym kierunku>, a odgłos stukotu obcasów rozległ się po całym korytarzu. Kobieta wyminęła nas szybkim krokiem i zaczęła schodzić po schodach. Słyszałam, jak cicho płacze.. Smutne... :(
   Nagle kobieta się poślizgnęła i o mało co nie spadła ze schodów, na szczęście przytrzymała się barierki i tylko tyle, że uderzyła plecami o twarde stopnie. Podbiegliśmy z Bartkiem szybko do niej, a Kuraś pomógł jej wstać.
- Agnieszka, nic ci nie jest? - zapytał Bartek, pewnie znał ją już wcześniej.
- Nie, wszystko okay. - powiedziała, pociągając nosem.
- Na pewno wszystko w porządku? Nic się pani nie stało? - zapytałam, widząc, jak krzywiąc się dotyka pleców. Zapewne ją bolały w miejscy, gdzie uderzyła o schody.
- Nic mi  nie... - urwała, patrząc na mnie. Zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu, po czym odezwała się:
- Jezu, dziewczyno, z nieba mi spadłaś!
- Ale o co chodzi? - zapytałam, zdezorientowana, spoglądając na Bartka. Wyglądał na tak samo zdziwionego, jak ja.
- Proszę cie, zgódź cię... Potrzebuję na jutro jednej dziewczyny na sesję do magazynu... Będziesz musiała tylko ładnie się uśmiechać, pozować, być sobą i prezentować sukienki z kolekcji. Idealnie się nadajesz! Weźmiesz udział w tej sesji? Proszę cie, dziewczyno, zgódź się.. - powiedziała błagającym tonem.
   Czy ta kobieta nie uderzyła się przypadkiem w głowę przy tym upadku??
- Ja?! Ja się nie nadaję. Nie mam żadnego doświadczenia w modelingu. - zaprotestowałam.
- To nic! Masz ładną figurę, śliczną twarz, będziesz pięknie wyglądać w tych sukienkach, co mamy zrobić zdjęcia.. I zapłacimy. Nie musiałabyś nigdzie jeździć, przywieźlibyśmy wszystko, co potrzebne, tutaj. Miałabyś sesję najpierw sama, a potem z chłopakiem, który wygrał casting do sesji męskiej kolekcji ciuchów. I tak mieliśmy tutaj jutro przyjechać, bo on jest stąd.. Co ty na to?
- A co z dziewczyną która wygrała casting?
- Nagle zrezygnowała! Powiedziała, że dostała lepszą propozycję... - powiedziała pani Agnieszka.
- Ale ja nie wujem, czy będę potrafiła... - powiedziałam niepewnie.
- Proszę cię, zgódź się. Uratujesz nam wszystkim tyłki... Gdzie ja teraz znajdę kogoś w zastępstwie?
- No dobrze... Ale..
- Jezu, jak dobrze! Dziękuję ci bardzo! - zawołała żona Łukasza i dosłownie mnie przytuliła. Zaczęła mnie ściskać, mówiąc:
- Jutro rano przywieziemy potrzebny sprzęt, rozstawimy się w jakiejś sali, tutaj, w ośrodku i uzgodnimy resztę szczegółów. Tylko powiedz mi jeszcze, jak się nazywasz, żebym wiedziała, kogo mam szukać.
- Yyy... Justyna Lisowska.
- No to jesteśmy umówione. Weźmiesz udział w tej sesji, dobrze?
- Ale ja nie wiem, czy mi się uda. - powiedziałam.
- Uda ci się, zobaczysz! - powiedziała, poklepując mnie po ramieniu. - Widzę w tobie potencjał. To do jutra! - zawołała i zbiegła po schodach, zostawiając mnie osłupiałą na schodach, z Bartkiem, który zaraz po z niknięciu pani Agnieszki wybuchnął śmiechem.

********************************

Jest i kolejny ;) Jak Wam się podoba? =]

Pani Kurek chyba nie polubiła przyszłej synowej ;) Jak myślicie, jak się dalej rzeczy potoczą? :D I co sądzicie o tej sesji? :))

#Poznanie Teściów
#Kłótnia Ziomka Z Żoną
#Sesja Zdjęciowa

Chciałabym odpowiedzieć tutaj na pewne pytanie, które dostałam na asku.. Nie chciałam już się tam rozpisywać, więc napiszę tutaj:
Pytanie brzmiało mniej więcej tak i dostałam je dzień po wstawieniu poprzedniego rozdziału: kiedy będzie kolejny rozdział? dziś prosimy zaniedbujesz nas.
Otóż: ja na prawdę Was nie zaniedbuję. Staram się pisać rozdziały regularnie, tak często, jak tylko mogę, lecz nie zawsze mam na to czas... :/ Wstawiam, kiedy mogę i kiedy uznam, że moje gnioty mogą wyjść na światło dzienne. I przypomnę, że 23, 24, 25 kwietnia mam egzaminy gimnazjalne, pisze rozszerzony angielski i chciałabym się przyłożyć do nich, bo po gimnazjum chciałabym się dostać do LO lub technikum ekonomicznego. Wiec bardzo Was przepraszam, jeśli odniosłyście wrażenie, iż Was zaniedbuję, ale takie już życie... :C Też żałuję, że nie mogę pisać i wstawiać rozdziałów regularnie, bo pisanie i czytanie Waszych komentarzy sprawia mi wielka przyjemność.

Kolejny rozdział postaram się wstawić jak najszybciej, ale nie wiem dokładnie kiedy, bo niecałe cztery tygodnie egzaminy... :/ ratujcie... ;(

Za błędy gramatyczne i ortograficzne i wgl wszystkie najmocniej przepraszam.




 A, i jeszcze jedno :D Chciałybyście poznać historię Justyny i Bartka z ich punktu widzenia? Jeśli tak, to dodam zakładkę z ich historią i to będzie opowiadanie, które opowiedzieli rodzicom Bartka, podczas ich wizyty w tym rozdziale ;) Nie pisałam jej tutaj, bo zajęłoby to za dużo miejsca i nie wiem, czy chciałoby Wam się to czytać ;D także jeśli chcecie poznać styreszczenie tej historii z ich perspektywy, piszcie w komentarzach ;)

Chętnie pobawię się w pytania na asku :D Zapraszam:
http://ask.fm/mikasa_rap_4ever

Like dla https://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo

Buziaki i do następnego :****
/Justyna ;)

sobota, 29 marca 2014

Rozdział 71

Szliśmy dróżką w stronę rozsnącego nieopodal lasku. Panowała już noc, ale niebo było pełne gwiazd, które oświetlały dróżkę i krajobraz dookoła. Szliśmy w milczeniu, trzymając się za ręce. Wkroczyliśmy do lasku. Wolnym krokiem przemierzaliśmy go wydeptaną drogą, która doprowadziła nas na małą polankę. Na środku polany przystanęłam. Stanęłam przodem do Bartka. Spojrzelismy sobie w oczy. Bartek obdarzył mnie promiennym uśmechem. Odwzajemniłam jego gest.
- Cieszę się, że cię mam. Jesteś najlepszym, co mnie spotkało w życiu. - powiedział, opierając swoje czoło o moje. - Chciałbym, żeby to się już nigdy nie skończyło i żeby nikt nam nie przeszkodził w byciu szczęsliwym.

"Każdego dnia, dziękuję Bogu za to, że Cię mam, za to, że jesteś przy mnie bym nigdy nie czuł się sam, każdego dnia, nadajesz memu życiu nowy sens, za Tobą mogę iść po jego kres. Bo bez Ciebie życie traci sens jakikolwiek, bez Ciebie nie mogę nawet w nocy zmrużyć powiek. Każdy dzień i każdą noc chcę być tylko przy Tobie, jesteś dla mnie najpiękniejszą, najwspanialszą z kobiet. Więc kochaj mnie nie tylko dla przyjemności, z Tobą chcę być już do końca, aż po sam grób. Ja Tobie oddaję się w całości i zrobię dla Ciebie ile tylko będę mógł. Bo chcę być częścią Ciebie, jak Ty jesteś częścią mnie, chcę Tobie poświęcić me życie, tylko z Tobą dzielić się. Ja jestem tylko Twój i tylko do Ciebie należę, już na zawsze będę kochał Cię. Twoje gorące ciało mnie rozpala, że aż płonę, ja uwielbiam kiedy nasze ciała są złączone, uwielbiam kiedy cały w Twoich objęciach tonę, bo wiem, że trzymam w moich ramionach mą przyszłą żonę. I kocham Twój delikatny dotyk jak aksamit, kocham, gdy oddajesz mi w całości się nocami, kocham kiedy obsypujesz mnie pocałunkami, nie do opisania jest uczucie między nami. Bo moja miłość do Ciebie nie zna granic, nigdy Cię nie oddam na świecie nikomu za nic. Ja słucham Twoich rad, dla Ciebie staram pozbyć się wad, bo wokół Ciebie kręci się cały mój świat." ~ "Każdego dnia" Mesajah

- Kocham cię. - wyszeptał i złożył na moich ustach delikatny pocałunek, który powoli przekształacały się w coraz namiętniejsze i coraz bardziej zachłanne. Dookoła szumiały liscie drzew, słychać było odgłosy nocnego życia w lesie... A tu, teraz, na tej polance liczylismy sie tylko my dwoje.
Nagle, nie wiem w ogóle kiedy, jego twarz zniknęła sprzed mojej. Spojrzałam w dół, a ten idiota klęczał...
- Bartek, co ty robisz? Wstawaj! - syknęłam, ale jemu wcale to nie w głowie. Zaczął grzebać w kieszeni spodni i wyjął z nich małe pudełeczko...
- Justyna, zrób mi ten zaszczyt i uczyń mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemii.. Czy zechcesz zostać moją żoną? - zapytał i spojrzał na mnie pełnym wyczekiwania wzrokiem.
- Tak, wariacie, tak! - zawołałam szczęsliwa, a Bartek wsunął mi na palec piękny pierścionek zaręczynowy: http://www.apart.pl/pl/diamenty,c,1,,12627 . Nie mogłam uwierzyć, że nareszcie mężczyzna, którego naprawdę kochałam i tyle z nim przeszłam, oświadczył mi się i już zawsze bedziemy razem. Ledwo co się podniósł z klęczek, ja rzuciłam się na niego, mocno się do niego przytulając.
- Bo mnie przewrócisz... - zaśmiał się, lecz urwał, gdy moje usta odnalazły jego i zatopiliśmy się w pocałunku. Po chwili straciliśmy równowagę i przewróciliśmy się na ziemię. Ze śmiechem uniosłam się na łokciu i spojrzałam na mężczyznę mojego życia, który również ze śmiechem podparł się na rękach. Wyciągnęłam przed siebie dłoń i spojrzałam na pierścionek. Odbijał się w nim blask gwiazd i księżyca, przez co sprawiał wrażenie czegoś nie z tej ziemii, czegoś niesamowitego, magicznego...
- Jest piękny... - wyszeptałam.
- Dla pięknej kobiety. - powiedział Bartek z uśmiechem.
Przysunęłam się bliżej niego. Bartek położył się na trawie, a ja obok niego, opierając swoją głowę na jego ramieniu. Położyłam dłoń na jego piersi, czując bicie jego serca. Przymknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że już codziennie zasypiam i budzę się przy Bartku... Że mieszkamy razem.. Jesteśmy szczęśliwi.. Mamy dzieci... Czy to jest nam pisane? Tego nie wiem.. Wiem, że go cholernie kocham.

"Znalazłam Ciebie gdzieś na końcu świata i wszystko już wiem. Szukałam całe dnie, miesiące, lata i odnalazłam Cię. Już wiem, że od dziś chcę dzielić z Tobą wszystkie moje sny. Zasypiać i budzić się przy Tobie do końca swoich dni. A teraz kiedy jesteś przy mnie blisko, nie muszę martwić się, bo dzięki Tobie wiem, ze mam już wszystko w dwóch słowach - kocham Cię. Już wiem, że od dziś chcę dzielić z Tobą wszystkie moje sny, zasypiać i budzić się przy Tobie do końca swoich dni." ~ Paulla "Od dziś"

Leżeliśmy tak jakiś czas rozmawiając i planując przyszłość... Patrząc w gwiazdy wyobrażaliśmy sobie, jak to będzie za kilka dni, miesiecy, za rok, za kilka lat... Nawet spieraliśmy się, jak byśmy nazwali swoje dzieci...
W pewnym momencie przyszła mi do głowy jedna rzecz.. Kiedy Bartek zdążył kupić ten pierścionek? Postanowiłam zadać mu te pytanie na głos.
- Pewnego wieczora pojechałem razem z Pitem i Rudym i wybraliśmy taki, który stwierdziliśmy, że najbardziej ci się spodoba. - odpowiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
Po jakichś dwóch godzinach zrobiło mi się zimno. Zadrżałam. Bartek to zauważył i mocniej przytulił mnie do siebie.
- Zimno ci? Może bedziemy już wracać? - zaproponował, a ja z chęcią przystałam na jego propozycję. Bartek sam był w koszuli, więc jemu na pewno też ciepło nie było.
Wracaliśmy tą samą drogą, wtuleni w siebie. Wszystko wydawać by się mogło, że jest tak, jak dawniej, z tą jednak różnicą, że teraz nie byliśmy zwykłą parą, ale narzeczeństwem, a na moim palcu błyszczał dowód naszego związku.
Kiedy zaszliśmy na plac przed ośrodkiem, gdzie odbywał się grill, zastaliśmy tam tylko najwytrwalszych. Widziałam tam kilku cłopaków z młodzieżowej reprezentacji, kilka dziewczyn ode mnie z dróżyny, w tym Kasię i Karolinę oraz Igłę, Ziomka, Winiara, Kłosa, Zibiego, Dzika i Antigę... "No proszę... Czyżby trener ich pilnował?" - pomyślałam, a gdy do nich podeszłam, zobaczyłam, że Antiga trzyma w ręku piwo. Po jego zachowaniu i mowie jednak było słychać, ze to najprawdopodoobniej pierwsze (i zapewne ostatnie) jego piwo.
Postanowiliśmy z Bartkiem nie zwracać na siebie zbytniej uwagi, lecz ocywiście wszystko musiało wyjść na odwrót, bo Igła nas zauważył.
- Hej, zakochańce! Gdzie to się chodziło? - zapytał.
- I co sie robiło? - dodał Dziku.
- A robiło sie to i owo... A wy widzę alkoholu to sobie nie szczędziliście.. - westchnęłam z politowaniem.
- Ale my nie piliśmy dużo. - zaprotestował Winiar.
- Już byście chłopaki tak przy trenerze nie kłamali. - zaśmiał się Bartek.
- Ale my naprawdę nie wypilismy dużo. - Kłos pokrecił głową.
- My jesteśmy trzeźwi. - dodał Igła.
- Widać.. I czuć. - dodałam, marszcząc nos.
- Stephane, dużo wypili? - zapytał Kuraś Antigi.
- Przeciez widzisz, w jakim są stanie.. - zaśmiał się. - Ale ja uważam, że każdemu przyda się taki dzień odpoczynku, nawet jeśli Liga Światowa jest za dwa tygodnie. Ale uprzedzam, że po jutrzejszym dniu odwiedzin, zaczniecie tak ostro ćwiczyć, że tą Ligę musicie wygrać. - powiedział trener.
- Stephane, ty chyba też sporo wypiłes. - powiedział ze śmiechem Bartek, a ja i Antiga mu zawtórowaliśmy.
- Nie, to pierwsze piwo.. Wiesz, jak się czuje jeden trzeźwy wśród kilkunastu pojanych? - zapytał Stephane z miną męczennika, a ja z Bartkiem wybuchnęliśmy śmiechem.
- I kompletnie nie wiem, jak mam ich zagonić do łóżek... - westchnął trener.
- Pierwszy rok z nimi nie jest łatwy. - powiedziałam z usmiechem, za co dostałam od Bartka lekki cios między żebra.
- Pomóżcie mi. - jęknął Antiga.
- Igła, o której jutro Iwona przyjeżdza? - zapytałam, a Krzysiu odpowiedział, że o 09.00.
- I ty zdążysz do tego czasu wytrzeźwieć? - zapytałam z powątpiewaniem, a Ignaczak zaczął się zbierać w błyskawicznym tempie.
- O cholera, chłopaki, trzeba się zbierać... Kurwa... jutro przyjeżdżają dziewczyny i dzieci...
- Ja pierdole! - zawołał Dziku podnosząc się z ogrodowego krzesła i przy okazji je przerwacając.
- Dziku, nie pierdol, bo rodzinę powiększysz. - zaśmiał się Kurek.
- Są sposoby pierdolenia bez rodziny powiększenia. - odparował Dziku i szybkim, aczkolwiek chwiejnym krokiem poszedł do ośrodka. Razem z nim wróciła reszta siatkarzy, Kłos pociągnął ze sobą swoją siostrę, a razem z nią również Karolinę. Zostałam tylko ja, Bartek i Antiga.
- Może my też będziemy się już zbierać? - zapytałam Bartka, a on przytaknął.
- Stephane, a ty idziesz? - zapytał Kurek swojego trenera.
- Tak, tylko najpierw oznajmię reszcie, że już koniec imprezy. - uśmiechnął się i podszedł do grópki siedzących przy drugim stole chłopaków z młodzieżowej reprezentacji, a ja z Bartkiem skierowaliśmy się w stronę ośrodka. Kuraś odprowadził mnie do mojego pokoju. Przed drzwiami zatrzymaliśmy się. Bartek stanął przede mną i oparł ręce o ścianę po obu stronach mojej głowy. Pochylił się i pocałował.
- Dobranoc kotku... - wyszeptał, muskając wargami moje ucho. Przebiegł mnie przyjemny dreszcz. Bartek ponownie odnalazł moje usta i połączyliśmy się w pocałunku. Wplotłam swoją dłoń w jego włosy i mocniej przyciągnęłam jego twarz do swojej, całujac coraz zachłanniej. Wiedzieliśmy jednak, że nadejdzie taki moment, że będziemy musieli się od siebie oderwać i każde będzie musiało wrócić do swojego pokoju i że spotkamy się dopiero jutro..
No i po chwili nadszedł ten moment.. Po pożegnaniu się z Bartkiem weszłam do pokoju i.. stanęłam na środku, patrząc, co dziewczyny zrobiły... Karola spała u siebie na łóżku, a u mnie spała Kaśka... Ale: ich ciuchy walały się wszędzie... na podłodze, na łóżkach, fotelach, stoliku... Na stoliku leżała też przewrócona szklanka a wokół była pomarańczowa plama po soku... Westchnęłam i ruszyłam w kierunku drzwi. Gdy stawiałam stopę na podłodze, coś nagle chrupnęło pod spodem. Zerknęłam i zobaczyłam tam rozbite szkło.. Boże, co się tutaj działo??! Nie wnikam... Sprzątnęłam szybko szkło z podłogi, żeby nikt się nie pokaleczył, ale resztę zostawiłam. O nie, ja tego burdelu sprzątała nie będę. Dziewczyny rano wstaną i będą sprzątać.
Poszłam do pokoju Nikoli i Kaśki. Miałam to szczęście, że Nikola była trzeźwa i jeszcze nie spała. Zgodziła się mnie przenocować.
Rano wstałam o 07.00. Wróciłam do swojego pokoju. Dziewczyny jeszcze spały. Postanowiłam je obudzić, jeżeli chcą się wyrobić ze sprzątaniem i ogarnięciem się przed śniadaniem. Z ociąganiem i protestami, ale się obudziły.
- Wy macie to posprzątać, a ja idę do łazienki. Byłoby miło, gdyby było czysto, jak juz z tamtąd wyjdę. - powiedziałam, zamykając za sobą drzwi i zostawiając ich sam na sam z burdelem, jaki narobiły w pokoju.
Gdy po jakichś dwudziestu minutach wyszłam już po prysznicu, ubrana i umalowana, w pokoju był juz porządek.
- Postarałyście się. - mruknęłam, obrzucając je spojrzeniem. Te patrzyły na mnie, jakbym nie obudziła ich o 07.00 tylko skazała na jakieś wygnanie czy coś. Serio. Takie były na mnie złe, bo po wczorajszej imprezie bolały je głowy i nie łatwo było im sprząatać.
- Idźcie się ogarnąć, bo wyglądacie jak pół dupy zza krzaka. - powiedziałam, siadając na łóżku. Karolina bez słowa wstała, uszykowała sobie ubrania i poszła do łazienki. Kaśka została ze mną w pokoju, siedząc na łóżku i ziewając co chwila oraz biorąc od czasu do czasu łyk wody z butelki. W pewnym momencie jej wzrok padł na moją dłoń, jej oczy zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki, a w pokoju rozległ się jej głos:
- Ja pierdziele! Co to za cudo?! Dostałaś od Bartka?!
Już po chwili była przy mnie, trzymając w rękach moją dłoń i oglądając pierścionek z bliska.
- Tak. Wczoraj.. on.. oświadczył mi się. - powiedziałam z uśmiechem, a Kaśka zaczęła m nie ściskać i piszczeć. Cieszyła się chyba nie mniej niż ja.
- Gratuluję! Nareszcie wam się układa! Kiedy ślub?! Jezu, jak fajnie, że już jesteście razem tak na pewno!
- Kaśka, czekaj, bo nie nadążam. - zaśmiałam się na jej potok słów.
- Dobra, to najważniejsze. Kiedy ślub? - spytała z uśmiechem.
- Nie rozmawialiśmy o tym jeszcze. Zaręczyliśmy się dopiero wczoraj.
- Zajebiście! Gratuluję.
- Dzięki.
- Czego mordy drzecie? Zamknijcie te ryjce, głowa mi pęka. - powiedziała Karola, wychodząc w łazienki już przebrana, ale z ręcznikiem na głowie.
- Bartek oświadczył się Justynie! - zawołała Kasia, a reakcja Karoliny była prawieże identyczna jak Kasi. Podbiegła do mnie, wyściskała, piszczała, gratulowała no i oczywiście pytała kiedy ślub.
- Nie rozmawialiśmy o tym jeszcze. - odpowiedziałam. - Dziewczyny, mam do was prośbę.. Nie mówcie na razie nikomu, ok?
- Jasne. - przytaknęły.
- Tak w ogóle to kiedy on Ci się oświadczył? Wczoraj na tym grillu? - zapytała Karolina, kiedy Kaśka poszła do siebie do pokoju, żeby się ogarnąć.
- Tak. Zabrał mnie na spacer i wtedy zapytał mnie, czy zostanę jego żoną. - powiedziałam uśmiechnięta. - Nareszcie jestem szczęśliwa. Po tylu przejściach i kłopotach wszystko mi się układa. Mam nadzieje, że już nic nam nie stanie na przeszkodzie.
- Życzę wam szczęścia.- powiedziała Karola i wróciła do łazienki, że by wysuszyć włosy. Może i poszła tam, żeby je wysuszyć, żeby się wyrobic na śniadanie, ale ja odczułam też wrażenie, że Karolinę boli trochę fakt, że jestem z Bartkiem, a ona straciła go przez swoje kłamstwo.. Było mi trochę niezręcznie, ale straciła go przez swoją głupotę.. Gdyby go nie zdradziła z MOIM chłopakiem i potem go nie okłamała może byliby nadal razem a ja byłabym z Aleksem..? Teraz to mogę sobie tylko gdybać. Z resztą, z Bartkiem jest mi bardzo dobrze, jestem szczęśliwa i nie chcę tego zmieniać.
O 08.00 poszłyśmy na śniadanie. Po posiłku wróciłam z Karolą do pokoju. Wiele osób, któży teraz mieszkali w ośrodku szykowało się na wizyty ich bliskich osób, a że do nas nikt nie przyjeżdżał, wróciłyśmy do siebie. Za jakieś piętnaście dziewiąta do pokoju wpadł Bartek.
- Justyna, gdzie ty jesteś? Dlaczego cię jeszcze u mnie nie ma?! - zapytał na wejście.
- A to byliśmy umówieni? - zapytałam, marszcząc brwi.
- Nie, ale dziś przyjeżdżają moi rodzice! Chodź, muszę cię im przedstawić. - powiedział, łapiąc mnie za rękę i mimo moich protestów "zaciągnął" mnie do swojego pokoju, gdzie za kilkanaście minut mieli pojawić się jego rodzice...

*************************************

Taa daaaaaa! =D i jak Wam się podoba? :D zaskoczone? ^.^ spodziewałyście się oświadczyn? ;) chyba nie, co? :)) Justyna dobrze zrobiła, że odpowiedziała "tak"? ;)

Rozdział chyba trochę krótszy... Tak, to przez te teksty piosenek i brak czasu... Przepraszam, ale egzaminy zbliżają się wielkimi krokami i mam coraz mniej czasu... Postaram się wstawiać rozdziały jak najczęściej ;)

W następnym spotkanie z rodzicami Bartka ^^ i jeszcze kilka innych zdarzeń, jeśli starczy miejsca w następnym rozdziale :P za długi być nie może ;) jak myślicie, czy państwo Kurek polubią przyszłą synową? :D

#RomantycznySpacer
#Oświadczyny
#TeściowieNadchodzą :D

Jak Wam się podoba? ^^ Komentujcie, to motywuje :D

Lubi ktoś grać w 5/5, 10/10, 15/15 itd. pytań? Lub like? ^^ jak tak, to zapraszam :))
http://ask.fm/mikasa_rap_4ever

Like dla stronki:
https://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo
Zapraszam na tego bloga : http://siatkarskazazdrosc.blogspot.com/

Całusy :*** /Justyna :3

piątek, 21 marca 2014

Rozdział 70.

   Na korytarzu przed halą czekali na mnie Bartek, Jarosz, Igła, Ziomek, Karol i Andrzej.
- Justyna, mamy newsa! - zawołał Igła na mój widok.
- Zgadnij, co udało nam się załatwić! - powiedział Bartek.
- W życiu nie zgadniesz! - dodał Kłos.
- Dobra.. nie sikajcie, tylko mówcie, o co chodzi. - przerwałam ich potok słów.
- Udało nam się załatwić megagrilla! - zawołał Igła, robiąc rękoma ogromne kółko, kiedy mówił "mega" i o mało co mnie nie uderzył.
- Jakiego znowu grilla? Co wyście znowu wymyślili? - zapytałam, unikając jego gestykulujących rąk.
- Takiego dużeeeego! - powiedział Kłos i też zrobił duże kółko rękoma.
- A jakieś konkrety? - spytałam, patrząc na Łukasza, Bartka, Kubę i Andrzeja, bo oni mi tu w tej chwili wyglądali na takich, od których prędzej się czegoś dowiem, niż od Igły i Karola.
- Chłopacy wpadli na pomysł grilla. - odpowiedział Bartek.
- To żeś mnie oświecił... - prychnęłam.
- Mamy być my, wasza reprezentacja i młodszych chłopaków. - dodał Wronka.
- Grill ma być jutro. - powiedział Rudy.
- Ma być kiełbaska, ale niestety, alkohol jest zakazany. - wtrącił Ziomek.
- Ale nie oznacza to, że my nic nie przemycimy. - Igła zatarł ręce.
- I myślicie, że jak się schlacie w trzy dupy, to nikt tego nie zauważy? - uniosłam do góry brew.
- Ale kto powiedział, że będziemy pić tak dużo? - spytał Karol z miną niewiniątka.
- Karol.. Wy zawsze pijecie dużo. - powiedziałam.
- Ranisz.. - westchnął Krzysiek i teatralnie wytarł sobie niewidzialną łezkę.
- Dobra, pogadamy na ten temat później, bo wy już przebrani, ja jeszcze nie, a zaraz gramy mecz... - powiedziałam, idąc w stronę szatni.
- Hah, skopiemy wam tyłki! - zawołał Kłos.
- No chyba my wam! - odkrzyknęłam.
- Nie macie szans! - Karol nadal się ze mną droczył.
- Jeszcze się zdziwisz! - powiedziałam, otwierając drzwi od szatni i wchodząc do środka, słysząc jeszcze odpowiedź Karola:
- Opykamy was do zera!
- Co ten Kłos tam się drze? - zapytała Karolina, kiedy weszłam do środka, bo jego krzyk dało się słychać też i w szatni.
- Ubzdurał sobie chłopak, że ograją nas do zera. - powiedziałam z udawaną kpiną.
- Biedaczek... Jak on sobie poradzi z przegraną? - powiedziała Karolina i obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Zaczęłam się przebierać. Kiedy byłam już gotowa, na sam koniec usiadłam i zaczęłam wiązać buty.
- Justyna.. - podniosłam głowę, słysząc swoje imię.  Nad sobą ujrzałam Laurę. "Nie no, czyżbym w jakiś sposób naraziła się kolejnemu plastikowi w mojej drużynie?" - pomyślałam z goryczą, ale zrobiłam dobrą minę do złej gry i zapytałam:
- Tak?
- Bo słyszałam, że spotykasz się z tym Oliwierem, więc pomyślałam, że Bartek już jest wolny i czy nie umówiłabyś mnie z nim jakoś..? - zapytała jak dla mnie zbyt często trzepocząc rzęsami.
- Nie spotykam się z Oliwierem, a Bartek nie jest wolny. - wycedziłam przez zęby.
- Jesteś z Bartkiem? I co powiedział na ten spacer z Oliwierem? Pewnie był zazdrosny.. No nie dziwię mu się w końcu, ciężko nie być jedynym w życiu swojej dziewczyny.
- Jakim prawem mówisz takie rzeczy, skoro nic o mnie nie wiesz? - zapytałam.
- Wszyscy cię widzieli z Oliwierem. Jak szłam na halę, to widziałam nawet, jak się żegnaliście. Nie powiesz mi chyba, że to był przyjacielski uścisk. - powiedziała Laura, kładąc nacisk na słowo "przyjacielski".
- O co ci chodzi? Ty też, tak jak Sandra, masz do mnie jakieś wonty? - zapytałam zła.
- Przyjechałaś tutaj i już się rządzisz... Na randkę z Oliwierem pracowałam od poprzedniego roku, a ty przyjechałaś i wszystko zepsułaś, mimo, że masz już swojego chłopaka. Ciągle jest ci mało! - rzuciła oskarżycielsko Laura.
- Co?! Ja wszystko zepsułam?? O co ci chodzi? Nic mnie z Oliwierem nie łączy! Jestem z Bartkiem, kocham go, a z Oliwierem tylko się przyjaźnię, więc proszę cię, uszanuj to i odpierdol się za przeproszeniem ode mnie, bo mam już dość plastików, takich jak ty i Sandra! - krzyknęłam ze złością i opuściłam szatnię.
   Szybkim krokiem ruszyłam na boisko. Było tam już kilkoro dziewczyn i siatkarzy. Usiadłam na parkiecie i drżącymi palcami i ze łzami w oczach zaczęłam wiązać buty.
- Hej, co jest? - usłyszałam siadającego obok mnie Kłosa. - Bartek znowu coś spartolił?
- Z Bartkiem wszystko w porządku... - pociągnęłam nosem, wycierając wierzchem dłoni łzę spływającą mi po policzku.
- To co się stało?
- Nic... - westchnęłam.
- Chodź. - Karol poklepał podłogę obok siebie, a ja przysunęłam się do niego. Objął mnie ramieniem, a ja oparłam sie o niego.
- No to mów. Wujcio Karol słucha i zaraz wpierdoli osobie, która skrzywdziła Justynkę. - powiedział, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Denerwują mnie już te jebane plastiki. - jęknęłam, patrząc, jak siatkarze i dziewczyny się rozgrzewają. Widziałam, jak wiele osób patrzy w moja stronę, w tym Laura. Odwróciłam wzrok. Zaczęłam błądzić oczami po hali i napotkałam wzrok Bartka. Zmarszczył brwi, a ja pokręciłam głową, na znak, że wszystko okay.
- Ale powiesz dokładnie, co się stało? - zapytał Karol, a ja odpowiedziałam:
- Nikt mnie tu nie chce. Wszystkim zawadzam, są ze mną same problemy.
- O co ci chodzi? Ktoś ci coś powiedział?  - zapytał zmartwiony.
- Laura ma pretensje, że chodzę z Bartkiem i przyjaźnię się z Oliwierem, a ona nie może mieć żadnego z nich... Uważa, że zabieram jej chłopaków... Chce, to niech sobie weźmie tego Oliwiera, przecież my się tylko przyjaźnimy... Tak ciężko jest jej to zrozumieć?? Prez ludzi takich jak ona czuję się tutaj niepotrzebna... Jestem nikim... Przecież ona jest najlepsza, ona powinna mieć wszystko...
- Justyna, co z tobą? Nie mów, że obchodzi cię zdanie jakiegoś głupiego plastika? - zapytał łagodnym głosem Karol, wycierając  mi łzę z policzka. - Nie zawracaj sobie głowy takimi pustymi dziewczynami jak Sandra czy Laura. One potrafią tylko gębą kłapać, nic więcej.
- Ale to co mówią jest przykre... I nie każdy potrafi olewać to, co mówią...
- Zmieniłaś się ostatnio. - Karol zmarszczył brwi. - Jak cię poznałem byłaś taka zadziorna, bojowa, potrafiłaś komuś pocisnąć, jak sytuacja tego wymagała, a teraz? Złagodniałaś. - zaśmiał się.
- Może to przez to, co przeszłam..? - wzruszyłam ramionami.
- A ja myślę, że to tylko cisza przed burzą. - Karol znów się zaśmiał. - Jest spokojnie, ale w pewnym momencie jak wybuchniesz... Laura tak samo stąd wykurzy, jak Sandra.
- Fajnie by było pozbyć się jeszcze jednego plastika z drużyny... Tacy ludzie w ogóle nie powinni być powoływani. - obruszyłam się.
- Zła Justyna równa się wybuch reaktora. - Kłos wybuchnął śmiechem, a ja mu zawtórowałam.
- No nie przesadzaj. - powiedziałam, ocierając ostatnią łzę z policzka. - Chodźmy sie rozgrzewać. Nie chcę przez Laurę zaniedbać treningów. - uśmiechnęłam się i razem z Karlem podeszłam do Kurka, Jarosza, Pita, Karoliny i Kasi i zaczęliśmy się rozciągać. Potem ćwiczenia z piłką, atak, wystawa, zagrywaka i mecz.
   Grałyśmy zacięcie, broniliśmy wszystkich piłek, niejednokrotnie zostałyśmy pochwalone przez siatkarzy, ale to nie zmieni faktu, że przegrałyśmy z nimi 3:0... Nie nasz poziom... Dorośli, doświadczeni męzczyźni kontra młode dziewczyny... No sami pomyślcie.. :)
   Po męczącym meczu, powłóczyłyśmy do szatni. Żadna nie miała siły sie odzywać.. No, oprócz Laury.
- Widzieliście? Kurek cały czas na mnie zerkał. - zachwycała się. - A Pit? Jezu, jaki on słodki... A widziałyście, jak raz zablokowałam Zibiego? Jezu, jaki przystojniak z tego Kurka... I mwóię wam, cały czas się na mnie patrzył...
- Jezu, dziewczyno, zrozum to wreszcie: Kurek nie jest tobą zainteresowany! Nie patrzył się na ciebie, tylko na Justynę! Zdawało ci się tylko, że na ciebie, bo stałyście obok siebie. Oni są razem i nie próbuj nawet zepsóc ich szczęścia, bo życia nie będziesz wtedy miała! - wybuchnęła Kaśka.
- A Zibiego nie przyblokowałaś, tylko trafił wtedy w taśmę. - dodała Karolina, a w szatni rozbrzmiały śmiechy.
- Dziewczyny... Nie warto. Ona i tak tego nie zrozumie, zawsze będzie uważać, że jest najlepsza i że świat kręci się wokół niej. - powiedziałam, a Laura nic nie odpowiedziała. Zrobiła się tylko czerwona i kontynuowała przebieranie się w ciszy.
   Kiedy już prawie byłyśmy gotowe, zostało mi założyć buty i spakować wszystko do torby, drzwi od szatni nagle otworzyły się i do środka wparował Bartek, Igła, Kłos, Zati, Ziomek, Rudy i Winiar. Dziewczyny, które w tym momencie stały w samych stanikach, zaczęły na nich krzyczeć, żeby stąd wyszli i zasłaniać się bluzkami, ale siatkarze nie zwrócili na to większej uwagi, tylko podeszli do mnie, Karoliny, Kasi i Nikoli.
- Kochanie przebrałaś się już? - zapytał Bartek, obejmując mnie w pasie.
- Jeszcze chwilka, a co tam?
- No ile można na was czekać? - zapytał oburzony Ignaczak.
- Tuyle, ile potrzeba. - Karolina wypięła do niego język.
- Świetnie grałaś. - powiedział Bartek i pocałował mnie najpierw w czoło, potem w usta.
- Dzięki. - zaśmiałam się.
- Czego wy tu chcecie? Nie widzicie, że to damska szatnia? - zapytała Kaśka, która stała w samym staniku.
- Dziś po kolacji jest u nas w pokoju spotkanie, będziecie? - zapytał Winiar.
- I ta informacja nie mogła poczekać dziesięciu minut, aż wyjdziemy z szatni? - zapytała Karolina, przewracając oczami.
- A co będziemy robić? - zapytałam, zanim Igła zdążył odpowiedzieć coś Karolinie.
- Nooo... Gadać, oglądać filmy... gadać. - wymienił Kłos.
- To będziecie? - zapytał Zati.
- Będziemy. - odpowiedziałam.
- Czekamy. - powiedział Bartek i na odchodne dostałam od niego jeszcze jednego buziaka.
   Laura... miotała oczami błyskawice... Zignorowałam ją i jej wyraz twarzy i dokończyłam się przebierać. Poszłyśmy z dziewczynami na kolację, a potem do chłopaków na te spotkanie. Obejrzeliśmy "Szybkich i wściekłych", pogadaliśmy sobie i wróciłyśmy do pokoi.
   Następnego dnia po śniadaniu miałyśmy trening. Pan Waldek z panią Gosią stwierdzili, że skoro mamy mieć wolny wieczór na grilla, to trzeba nam teraz zrobić cięższy trening.. I tak najpierw biegałyśmy 20 kółeczek, potem ćwiczenia rozgrzewające, ćwiczenia z piłką, ćwiczenie ataku, rozegrania, zagrywki i mecz do trzech zwycięstw... I nasza drużyna wygrała 3:2... Pięć setów po takim męczącym treningów...
- Nie wytrzymne... - mruknęłam, rzucając się na łózko, kiedy po obiedzie wreszcie znalazłam się w swoim pokoju.
- Nie zapominaj, że jeszcze idziemy dziś na tego grilla... - przypomniała Karolina.
- To może idź się zacznij szykować, a ja potem, jak zwolnisz łazienkę. - powiedziałam i leżałam sobie, odpoczywałam, podczas gdy Karolina się ogarniała. W pewnym momencie do pokoju wpadł Krzysiek.
- Dajcie mi skorzystać z łazienki... - powiedział już od progu.
- Karolina jest w środku... A u siebie nie masz? - zapytałam, marszcząc brwi.
- Ziomek zajął łazienkę, zaczął się szykować na tego grilla, a ja już nie mogę wytrzymać... - wyjęczał Igła.
   W tym momencie, jak na zawołanie, z łazienki wyszła Karolina. Krzysiek wyminął ją i zamknął się w łazience, mówiąc:
- Dzięki Bogu, że już wyszłaś.. Myślałem, że popuszczę.
- Ziomek mu zajął łazienkę. - odpowiedziałam na pytające spojrzenie Karoliny.
   Po chwili Igła zwolnił łazienkę, usiadł obok mnie na łóżku i podziękował za użyczenie łazienki. Po chwili do środka wpadł Ziomek i oznajmił Ignaczakowi, że już może iść do łazienki.
- Teraz to ja już załatwiłem potrzebę u dziewczyn. Nie potrzebuję twojej łaski. - odpowiedział oburzony Krzysiek.
- To nie. - rzucił Łukasz, siadając na łóżko Karoliny.
- Jak tam szykowania na grilla? - do środka wparował Kłos.
- Ja jeszcze muszę się ogarnąć... Także muszę was opuścić, idę się szykować. - powiedziałam i biorąc ze sobą ubrania na zmianę, weszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i założyłam jasne rurki, czerwony t-shirt i czarny swterek. Wzięłam do ręki suszarkę, podłączyłam do gniazdka i włączyłam. I nagle... Wszędzie zrobiło się biało. Zamknęłam oczy i zaczęłam kaszleć, kiedy jakiś biały proszek dostał mi się do gardła. Wyłączyłam suszarkę i na oślep z zamkniętymi oczami odłożyłam ją na bok. Kichnęłam, kiedy biały proszek dostał mi się do nosa.
- Co to ma być, do kurwy nędzy?! - krzyknęłam, wycierając sobie oczy. Kiedy je otworzyłam, spojrzałam w lusterko. Było całe białe.. przetarłam je ręką i zobaczyłam swoją twarz. Również taką białą.. Moje włosy.. Mokre, oblepione tym czymś, co zidentyfikowałam na mąkę..
   Drzwi do łazienki się otworzyły i do środka wpadła Karolina, z pytaniem: "Co się stało?". Kiedy mnie zobaczyła, wybuchnęła śmiechem. Za nią do środka wszedł Ziomek, Igła i Kłos, śmiejąc się.
- Takie to kurwa śmieszne? - zapytałam, patrząc na nich zła. Śmiali się w najlepsze.
- Skąd to cholerstwo się tutaj w ogóle wzięło? - zapytałam zła.
- No pomyśl trochę... - zaśmiał się Krzysiek.
- Zemszczę się, poczekaj! - zawołałam.
- To była moja zemsta za tą piankę! - odparł Krzysiek, nie przestając rechotać.
- Zginiesz! - rzuciłam i wskazałam na niego palcem.
- Już się boję!
- Zacznij! I wyjdźcie stąd, muszę się ogarnąć!
   Zdjęłam z siebie brudne ubrania i z powrotem weszłam pod prysznic. Ponownie umyłam włosy. Owinięta w ręcznik wyszłam z łazienki do pokoju w celu znalezienia sobie nowych ubrań. Wybrałam czarne legginsy i luźną czarną bluzkę ze złotymi literami. Chłopaków już nie było. Karola się ze mnie śmiała, kiedy wyszłam potem z pokoju i poszłam pożyczyć suszarki od Kaśki. Ona jak się dowiedziała o tym kawale Ignaczaka, to aż się popłakała ze śmiechu.
   O 18.00 mogliśmy iść już na dwór, gdzie przed ośrodkiem został uszykowany duży grill, duża wyżerka, zostały ustawione stoły i ławki.. Na mniejszym stoliku stała nawet wieża, z której leciała muzyka. Disco-polo... No bo czego się można było spodziewać??
   Podeszłam z Karoliną do stołu, gdzie siedzieli siatkarze. Stanęłam obok Bartka, który na mój widok wstał i przywitał mnie pocałunkiem. Kiedy usiadł z powrotem, zaproponował, żebym usiadła mu na kolanach. Przystałam na tą propozycję i siedziałam wtulona w Bartka, pomiędzy Pitem a Kubą Jaroszem. Na przeciwko siedział Igła. Rzucałam mu wrogie spojrzenia, a on się ze mnie śmiał.
- Biała dama! - zarechotał, a reszta razem z nim, bo kochany Krzysiu oczywiście opowiedział już wszystkim o tym dowcipie.
- Igła, nie bądź taki hej do przodu, bo cię sznurówki wyprzedzą! - powiedziałam kpiąco i mocniej wtuliłam się w Bartka. On zacisnął mocniej ramiona wokół mnie i pocałował mnie w czubek głowy. Po ruchach jego klatki piersiowej wyczułam, że się śmieje.
- A ty nie bądź taka hej do przodu, bo jeszcze nie jeden dowcip ode mnie cię czeka!
- Nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz.. - prychnęłam.
- Justyna, nie denerwuj się tak. - zaśmiał się Krzysiek. - Zluzuj majty.
- Igła, bo jak cie hukne w klate, to ci się polo cola z komunii odbije. - odparowałam.
- A ja jak cie kopne, to będziesz przez tydzień z gołębiami fruwać.
- Spróbuj szczęścia. - powiedziałam z uśmiechem.
- Co? Chcesz się bić? - zaśmiał się.
- No! Dawaj! Na gołe klaty! Hahahah! - zaśmialiśmy się.
- Jaka ty wojownicza się zrobiłaś.. - wyszeptał mi Bartek do ucha, z nutką rozbawienia w głosie.
- Uważaj, bo jeszcze tobie wpierdol wpuszczę... - zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
- Kto chce kiełbaskę?? - rozległo się wołanie Ziomka i Winiara operujących przy grillu. Kilkanaście osób ustawiło się w kolejce, a my zostaliśmy i sobie gadaliśmy. Po jakiejś godzinie siedzenia za stołem i rozmawiania z innymi, Bartek oświadczył:
- Idziemy densić. - złapał mnie za rękę i wyciągnął na bok i zaczął ze mną tańczyć. Po chwili w balety poszło więcej osób. Nagle poczułam, jak ktoś mnie łapie z tyłu za biodra. Kurek zaczął się śmiać, a ja odkręciłam głowę i ujrzałam Kubiaka, jak śpiewa tekst piosenki, która akurat leciała:
- Słońce ruszaj nią, bo oni tu dziś są, bo oni ciebie chcą, łołołołołołoł...
   Zaczęłam się śmiać i wzrokiem pokazałam Bartkowi, że teraz zatańczę z Michałem. Po tym tańcu znów podszedł do mnie Kuraś.
- Idziemy się przejść? - zapytał, a ja pokiwałam głową. Bartek ujął moją dłoń, splotl nasze palce i ruszyliśmy w stronę lasu.

*******************************

Witam Was po tej <niestety> dłuższej przerwie... Mam nadzieję, że się nie gniewacie, że musieliście tyle czekać i że Was nie zawiodłam :) W tym rozdziale chyba więcej się dzieje, niż w poprzednim? ^^ i Chyba dłuższy też jest :)) Jak Wam się podoba? :3

Zupełnie nie wiem, co mam napisać w odautorskim... Zostawiam rozdział pod Waszą ocenę i zachęcam do wypełnienia ankiety, którą dodałam :P A co tam :D Raz w życiu można zaszaleć, c'nie? ^^ ;)

Pozdrawiam i zapraszam na:

http://www.ask.fm/mikasa_rap_4ever

https://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo

Buziaki i do następnego :***

/Justyna ;)

sobota, 15 marca 2014

Rozdział 69.

W mojej głowie kłębiło się tysiące myśli... Jak będzie wyglądał nasz związek, kiedy Bartek wyjedzie z powrotem do Włoch? Czy mamy szansę przetrwać tą rozłąkę? Czy znów ktoś lub coś stanie na przeciw naszemu szczęściu? Czy poradzimy sobie z tym wszystkim?
"Każdy ma ją, każdy ma siłę z wiarą, możemy przebić ten mur, pokonać największą z gór, w miejscu nie stój." ~ KaeN "Kartka z pamiętnika"
Takich i podobnych pytań pojawiało się w mojej głowie milion na sekundę. Wreszcie wzięłam głęboki wdech i zdobyłam się na ostateczną odpowiedź:
- Bartek, ja... Nie chcę być twoją dziewczyną... - urwałam, widząc jego spojrzenie - pełne bólu, zaskoczenia i zawodu.
- Dlaczego? - zapytał ochrypłym od emocji głosem. - Kocham cię, tyle razem przesz...
- Ciii... - uciszyłam go, przykładając mu palec do ust. Kurde, jak ja mam mu to powiedzieć?!
- Wysłuchaj mnie, proszę. - wyszeptałam, a on pokiwał głową.
- Tyle na ciebie czekałam, że teraz nie chcę być dla ciebie tylko dziewczyną. Chciałabym być kimś więcej... - nareszcie mu to powiedziałam, odważyłam się to zrobić.
Bartek słysząc to wpił się w moje usta. Zarzuciłam mu rece na szyję i wplotłam dłonie w jego włosy, a on zaczął gładzić rękoma moje plecy. Nasze pocałunki były coraz namiętniejsze. Dopiero gdy nam zabrakło tchu oderwaliśmy się od siebie i przez chwilę staliśmy, patrząc sobie nawzajem w oczy.
- Nareszcie mam cię tylko dla siebie... - wymruczał Bartek do mojego ucha.
- Tak, tylko ciekawa jestem, co będzie, jak wyjedziesz do Włoch. - odparłam smutnym głosem.
- Nie myślmy o tym narazie. Chodź, mam coś dla ciebie. - Bartek ujął moją dłoń i zaprowadził mnie na rozłożony kocyk. Usiadliśmy na nim na przeciwko siebie, a Bartek wyjął ze swojej torby, którą zazwycaj nosił na treningi wino i dwa kieliszki. Oprócz tego wyjął ze środka jakieś małe, kremowe pudełeczko i wręczył mi je, mówiąc:
- Dla najpiękniejszej kobiety na świecie.
Otworzyłam pudełeczko i w środku ujrzałam srebrny naszyjnik z zawieszką w kształcie serca, pięknie zdobioną.
- Podoba ci się? - spytał.
- Jest piękny. - wyszeptałam.
Bartek wstał, wziął do ręki naszyjnik i zapiął go na mojej szyji.
- Niech ci zawsze o mnie przypomina, kiedy będę we Włoszech. Wiedz, że zawsze będę o tobie myślał i nie będę mógł doczekać się spotkania z tobą. - wyszeptał mi do ucha i pocałował mnie w szyję. Potem usiadł z powrotem na kocu, nalał nam wina i pogrążyliśmy się w rozmowie. Rozmawialiśmy głównie o nas, ale też o innych przyziemnych sprawach. Jednym słowem o wszystkim i o niczym. Podczas rozmowy usiadłam przed Bartkiem i oparłam się o niego, a on oplótł mnie swoimi silnymi ramionami i oparł brodę na mojej głowie. Siedzieliśmy tak rozmawiając szeptem i podziwiając krajobraz nad jeziorem podczas zachodu słońca, a po jakichś dwóch godzinach również księżyc i gwiazdy.
Po jakimś czasie zrobiło mi się chłodno. Zadrżałam. Bartek to zauważył i zaoferował mi swoją bluzę. Przyjęłam ją z wdzięcznością i pomimo tego, że było mi tutaj z nim tak dobrze, zaczęłam nalegać, żebyśmy wrócili do ośrodka, żeby on nie zmarzł. Po kilku minutach uległ moim prośbom, zebrał rzeczy do torby i już po chwili szliśmy w stronę ciepłego budynku, trzymając sie za ręce.
Idąc, nadal rozmawialiśmy i nawet nie zauważyłam, że zamiast pod mój pokój, Bartek zaprowadził mnie piętro wyżej i teraz staliśmy przed jego pokojem.
- Bartuś... To chyba nie jest mój pokój. - wyszeptałam, gdyż w innych pokojach zapewne wszyscy już spali.
- Wiem. - powiedział tylko, otwierając drzwi i robiąc mi miejsce, żebym weszła do środka.
- Więc może odprowadzisz mnie do mnie, czy mam sama pójść? - zapytałam, a on uśmiechnął się i odpowiedział:
- Nie ma mowy, nigdzie nie idziesz. Chcę spędzić z tobą jak najwięcej czasu. Pit zmył się do chłopaków i mamy wolny pokój.
No przyznam, że tym mnie przekonał. Weszłam do środka, a zaraz za mną Bartek. Wskazał, które jest jego łóżko i już po chiwili leżeliśmy, wtuleni w siebie, cały czas rozmawiając. Nie mogliśmy się sobą nacieszyć. Wreszcie mieliśmy czas, by sobie w spokoju porozmawiać i nadrobić stracony czas.
Nawet nie wiem kiedy zaczęliśmy się całować. Nasze wargi się zetknęły, nasza garderoba wylądowała na podłodze i poznawaliśmy się powoli i dokładnie. Gdy nasze ciała zaczęły poruszać się wspólnym rytmem, poznałam smak całkowitej rozkoszy w obięciach mężczyzny, którego kochałam ponad życie.
Gdy rano się obudziłam, leżałam zwrócona twarzą do Bartka, wtulona w jego nagi tors. Gdy otworzyłam oczy, spotkałam się z jego pełnym miłości wzrokiem.
- Chciałbym się budzić obok ciebie codziennie. - powiedział i pocałował mnie w nos.
- Ja przy tobie też. Niestety, niedługo z powrotem wyjeżdżasz... Chciałabym wiedzieć, jak to potem będzie... czy nasz związek to przetrwa? Czy dobrze zrobiliśmy, będąc razem?
"W żywym ogniu niełatwych pytań topimy plany i sami nie wiemy, po co chcemy przeczytać cały ten scenariusz, szukamy błędów, przewidujemy najgorsze, że nie dojdziemy do happy endu, a to dopiero początek, tyle przed nami, po co się pytać na starcie, co będzie z nami? I nawet jesli życie zna już odpowiedź, bedzie dużo ciekawiej, gdy nam teraz nic nie powie. Tyle miejsce odkrytych, gdzie inni nie dotarli wziąć, tyle krętych dróg pod prąd i czy musimy stracić to?!" ~ Sylwia Grzeszczak ft. Liber "Kiedy znajdziemy się na zakręcie"
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. W połowie siepnia znowu wrócę do Polski, potem przyjadę na święta, a na końcu sezonu zerwę kontrakt z Lube i wrócę do Polski. - powiedział Bartek, całując mnie w czoło.
- Co?! Nie możesz... Nie! Bartek! Nie będziesz przeze mnie zrywał kontrkatu! Gra w tym klubie to dobry krok w twojej karierze, nie będę sie wpieprzać w twoje życie... Nie możesz! Nie pozwalam ci! - gadałam oburzona. Co on mi tu wymyśla?
- Jakie wpieprzać? O czym ty gadasz? Jesteśmy razem, a ja chcę, żebyśmy byli szczęsliwi i zrobię, co będę chciał. Zerwę kontrakt i będę grał w Polsce. - powiedział stanowczo.
- W takim razie musimy się rozstać, bo nie mogę pozwolić, żebyś poświęcił swoją karierę dla kogoś takiego jak ja. Nie może tak być, że dla zwykłej dziewczyny rezygnujesz ze spełnienia marzeń.
- Chcę być w życiu szczęśliwy, a tylko przy tobie taki będę. Kariera nie jest dla mnie ważna, jeżeli mogę cię przez nią stracić. Mi wystarczy być przy tobie i mieć tą przyjemność reprezentowania kraju. To mi w zupełności wystarczy. Proszę cię, uszanuj moją decyzję, a już na wiosnę zobaczysz mnie w Polsce.
Milczałam. Zastanowiłam się chwilę nad jego słowami. Tak cholernie go kocham, ale przecież nie mogę go ograniczać...
- Justyna, proszę cię... Nie pozwól znów mi cierpieć... - wyszeptał Bartek i wtulił twarz w moje włosy.
- Jesteś pewny, że chcesz zrezygnować z gry w Lube? - spytałam.
- Całkowicie pewny. Chcę cię mieć przy sobie. - zacisnął mocniej ramiona wokół mnie, jakby chciał mnie już na zawsze przy sobie zatrzymać. - Będziesz na mnie czekać? - spytał.
- Tak. Kocham cię. - odpowiedziałąm i pocałowałam go. - Ale teraz musimy chyba już wstać. - uśmiechnęłam się lekko i podniosłam z łóżka, owijając się kołdrą. Skierowałam się do łazienki, zbierając po drodze swoje ubrania z podłogi. Wzięłam prysznic i ubrałam się, a kiedy wyszłam Bartek siedział na łóżku tylko w t-shircie i bokserkach.
- Idę się przebrać, widzimy się na śniadaniu. - uśmiechnęłam się i skierowałam do drzwi. Bartek wstał i mnie dogonił i zanim wyszłam zatopiliśmy nasze usta w jeszcze jednym namiętnym pocałunku.
Wróciłam do pokoju cała w skowronkach. Wparowałam do środka, Karolina była już przebrana i gotowa do śniadania, które będzie za dziesięć minut. W pokoju siedziała jeszcze Kasia.
- A gdzie to się było całą noc? - zapytała Karolina z uśmiechem, charakterystycznie ruszając brwiami.
- Ooo... Jakie rumieńce... - zaśmiała się Kaśka.
- Działo się chyba w nocy. - Karolina znów się odezwała, a zaraz potem znowu Kasia:
- Czyli już wszystko dobrze między tobą i Bartkiem?
- Tak. Wszystko wyjaśnione i w najlepszym porządku. - uśmiechnęłam się szeroko, nie ukrywając szczęścia.
- No to gratuluję. - uśmiechnęła się Kasia i mnie przytuliła. Karolina również podeszła i objęła mnie, ale widziałam po niej, że trochę jest jej żal. Nie dziwię się jej. W końcu byli ze sobą i też razem trochę przeszli. Ale jakby nie patrzył... Karolina spieprzyła to trochę tym kłamstwem i zdradą z Alkiem. Gdyby nie to, może byliby do dziś razem, ja nie poznałabym go tak dobrze, nie zbliżyłabym się do niego, tylko nada była z Aleksem... Ale stało się. Ważne, że teraz już jestem szczęśliwa. Tylko dla Karoliny trzeba kogoś znaleźć.
Poszłyśmy na śniadanie. Przed stołówką spotkałyśmy Igłę z Winiarem.
- Gratuluję. - Ignaczak mnie przytulił i wyszeptał mi do ucha - Wiedziałem, że będziecie razem.
- A kto Wam powiedział? Wieści tak szybko się rozchodzą? - zapytałam ze śmiechem.
- Słychać was było w nocy... Spać nie mogłem. - powiedział Ignaczak i wybuchnęliśmy smiechem.
- A tak na powaznie? - spytałam.
- Pit nam powiedział, że musiał zostawić Bartkowi wolny pokój i szukał biedak noclegu na tą jedną noc, to go przygarnęliśmy. - powiedział Winiar, kiedy szliśmy przez stołówkę, szukając jakiegos stolika. Usiedliśmy razem, zostało jeszcze jedno miejsce wolne. Po chwili zajał je Bartek. Ppoweitałam go promiennym uśmiechem, a on odwzajemnił ten gest.
- Nareszcie, stary, myślałem, że w życiu nie odważysz się powiedzieć Justynie, co do niej czujesz. - powiedział Igła, biorąc gryz kanapki.
- Krzysiek, mówił ci ktoś kiedyś, że czasem za dużo gadasz? - spytał Kurek.
- Iwona... - rzucił Ignaczak, a na jego twarzy na myśl o żonie pojawił się uśmiech.
- To ja też ci mówię. - rzucił Bartek.
- Ej, dziewczyny, a gdzie jest Nikola? - spytałam Kaśki i Karoliny.
- Nie wiem, jak wychodziłam do Karoliny, to ona została w pokoju, powiedziała, że zaraz musi gdzies iść. - Kaśka wzruszyła ramionami.
- Chłopaki, nie widziliście Nikoli? - zapytałam głośniej, zawsze rano przychodziła do nas z Kasią i raze,m szłyśmy na śniadanie.
- O, tam jest. - Winiar wskazał głową w kierunku drzwi od stołówki. Spojrzeliśmy wszscy w tamtym kierunku.
- O, i Ziomek z nią jest. - powiedział Igła.
Patrzyłam, jak tamta dwójka wchodzi do stołówki, rozmawiając z uśmiechami na twarzy i śmiejśc się, po czym usiedli sami do jednego stolika. Spojrzałam na Karolinę, a p;otem na Kaśkę.
- Widziałyście to? - spytałam.
- Czy to o Ziomka jej rano chodziło, mówiąc, że musi gdzieś pójść? - zastanowiła się Karolina.
- Ej, a wiecie, że Ziomek zmył się rano z pokoju i poszedł gdzieś, nie powiedział, gdzie. - odezwał się Igła, pochylając się nad stołem, żeby nikt nie słyszał.
- Sugerujecie, że oni ze sobą kręcą? - zapytała Kaśka, również pochylajac się nad stołem.
- Ej, może oni tak tylko się spotkali po drodze i zaczęli gadać... - powiedziałam.
- Nie wiem. Okaże się później. - odezwała się Karolina.
- A wiecie, że za dwa dni będzie dzień odwiedzin i przyjedzie do mnie Iwona z dzieciakami? - zapytał Igła z uśmiechem.
- Teraz już wiemy, Krzysiu. - odezwała się Kasia.
- Do was ktoś przyjeżdża? - spytał Ignaczak.
- Właśnie, Justyna, zapomniałem ci powiedzieć... Za dwa dni przyjadą moi rodzice. Chciałbym cię im przedstawić. - uśmiechnął się Bartek.
- I dopiero teraz mi o tym mówisz?! - zapytałam.
- A kiedy miałem to zrobić? Przypominam, że dopiero wczoraj ostatecznie się pogodziliśmy i wyjaśniliśmy sobie wszystko.
- Dobrze, że wogóle mi o tym powiedziałeś. - westchnęłam.
- A do ciebie ktoś przyjażdża? - zapytał Kuraś, a ja pokręciłam głową.
- Nikomu nie mówiłam o tym dniu odwiedzić. Poza tym... Tata ma pracę, nie chcę mu przeszkadzać, Majka nie ma prawa jazdy. - odpowiedziałam.
- A do Was? - Igła zwrócił się do Kasi i Karoliny.
- Do mnie to raczenj nie. Też nikomu nie mówiłam. - powiedziała Karola.
- Do mnie i do Karola pewnie przyjadą rodzice. - odezwała się Kaśka.
- Daga z Olim też mają przyjechać. - powiedział Winiar.
- Dziękuję, ja już się najadłem, muszę iść, przypomniało mi się coś. - Igła nagle poderwał się z miejsca i wyszedł ze stołówki.
- A jemu co? - zapytałam Michała, a ten wzruszył ramionami.
- Macie teraz jakiś trening? - spytał.
- Tak, idziemy za pół godziny na siłownię, a po obiedzie mamy trening. - odpowiedziałam. - A wy?
- My też mamy teraz siłownię, a potem mamy z wami zagrać mecz.
- Co?! - zawołała Kasia.
- Przecież ostatnio grałyśmy z chłopakami, a dzisiaj z wami?? - zapytała Karola z rozżaleniem.
- Dziewczyny, to jest reprezentacja, czego wy się spodziewałyście? - zapytał z uśmiechem Bartek, a my nic nie odpowiedziałyśmy, tylko posłałyśmy im spojrzenia spod byka.
Po śniadaniu zgodnie z planem poszliśmy na siłownię. Po ćwiczeniach mieliśmy chwilę wolnego czasu i spędziłam go razem z Bartkiem, u niego w pokoju na balkonie - siedzieliśmy sobie i rozmawialiśmy. Potem obiad i godzinę po obiedzie mecz z siatkarzami. Kiedy kończyłam jeść obiad, do stoliku, przy którym siedziałam z Karoliną, Kasią i Nikolą podszedł Oliwier i dopiero teraz mi się przypomniało o tym, że mioałam iść z nim dzisiaj na spacer po obiedzie!
- Hej. Nie zapomniałaś o spacerze? - zapytał Oliwier z uśmiechem.
- Jasne, że nie. Zaraz kończę i idziemy. - skłamałam, ale co tam. Miałam powiedzieć: tak, zapomniałam, ale i tak możemy iść??
Wyszliśmy przed ośrodek. Ruszyliśmy spacerkiem w stronę lasku rosnącego nie opodal. Idac, poznawaliśmy się trochę, realcje czysto koleżeńskie. Nic więcej. W pewnym momencie Oliwier zapytał mnie, czy mam kogoś.
- Tak. Spotykam się z kimś. A czemu pytasz?
- Tak tylko.. Chciałem wiedzieć.
- A ty? Masz kogoś? - zapytałam.
- Nie. Miałem nadzieję, że to się niedługo zmieni, ale dziewczyna, która wpadła mi w oko, już kogoś ma. - powiedział, uśmiechając się do mnie smutno.
- Przykro mi... - mruknęłam, nie wiedząc, co więcej powiedzieć.
- Twój chłopak został w Bełchatowie czy jest tutaj, w Spale? - zapytał.
- Jest w Spale. - odpowiedziałam, zerkając na telefon. Za pół godziny miał się zacząć mecz.
- Oliwier... Możemy już powoli wracać? Bo za pół godziny mam trening i mamy grać mecz, tym razem z siatkarzami. - powiedziałam, a on skinął głową i ruszyliśmy w drogę na halę.
- Mogę się ciebie o coś zapytać? - zaczął Oliwier, kiedy wracaliśmy.
- Jasne.. - powiedziałam, choć domyślałam się, czego może dotyczyć te pytanie. Miałam rację. Kontynuował nasz wcześniejszy temat:
- Spotykasz się z kimś ode mnie z drużyny czy z jakimś siatkarzem? A może z tym fizjoterapeutą?
- Z siatkarzem. - odpowiedziałam.
- A mogę wiedzieć, który to jest dla mnie konkurencją? - zaśmiał się Oliwier. Skąd ja wiedziałam, że o to zapyta..?
- Oliwier... Spotykam się z Bartkiem Kurkiem. I proszę cię, nie próbuj z nim konkurować, bo to nic nie da. - powiedziałam.
- Długo z nim jesteś?
Nie wiem dlaczego się przed nim otworzyłam, ale nie potrafiłam z nim nieszczerze gadać. Bardzo go polubiłam i powiedziałam mu otwarcie:
- Wiele razem przeszliśmy choć w dość krótkim czasie, bo około dwóch miesięcy... Po wielu problemach, głównie moich i wielu komplikacjach, przeszkodach i intrygach innych osób, wczoraj nareszcie wszystko sobie wyjasniliśmy, pogadaliśmy szczerze i jesteśmy szczęśliwi. Właśnie dlatego proszę cię, żebyś nie próbował mnie podrywać, ani nic, bo jestem z Bartkiem szczęśliwa i nie chciałabym, żeby to się skończyło..
- A chociaż na przyjaźń mogę liczyć? - zapytał z lekkim uśmiechem, a ja pokiwałam głową, odwzajemniając jego gest. Miał słodki uśmiech, a do tego bardzo czesto się uśmiechał... Polubiłam jego sposób bycia i cieszyłam się, że zaproponował przyjaźń.
- Opowiesz mi, jak się poznaliście z Bartkiem? - zapytał, a ja zaczęłam mu opowiadać, jakbym znała go dziesięć lat, a nie około dwuch tygodni. Opowiedziałam mu całą swoją historię od tego pamiętnego meczu... Wszystko. I aż dziw, że wyrobiłam się w pół godziny.
Na koniec spaceru Oliwier uściskał mnie przyjaźnie na pożegnanie, a zanim odszedł, powiedziałam:
- Następnym razem ty mi o sobie będziesz opowiadał, a ja będę cię słuchać.
- Jasne. Jak coś, to pisz, kiedy będziesz miała czas na kolejny spacer. - powiedział, bo podczas tego spaceru wymieniliśmy się numerami. Oliwier wrócił do ośrodka, a ja skierowałam się do hali. Ciekawe, jak nam pójdzie mecz z siatkarzami...

***************************************

Witam :) Udało mi się wstawić rozdział dość szybko ;) nie jestem z niego zbyt zadowolona, pomimo tego, że udało mi się napisać dłuższy niż wcześniejszy.. Po prostu... Za mało się w nim dzieje, a musiałam go wstawić, żeby móc wstawić kolejny. W następnym będzie dziać się wcześniej, obiecuję :3 mam już zaplanowane trochę akcji xD

#WszystkoWyjaśnone :D
#OliwierNowyPrzyjaciel :)
#NikolaIŁukasz ??
#ZaDwaDniOdwiedziny :P

Trochę mało się działo w tym rozdziale, no oprócz tego, że Justyna z Bartkiem wszystko sobie już wyjaśnili i zrobili COŚ w nocy :D hahah no ale numer rozdziału w końcu zobowiązuje, c'nie? :D 69 w końcu xD

Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na swojego aska:

http://ask.fm/mikasa_rap_4ever

I na stronkę:

http://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo

Buziaki :***

/Justyna

czwartek, 13 marca 2014

Rozdział 68

Weszłam do szatni, gdzie dziewczyny już kończyły się przebierać. Bez słowa zaczęłam robić to samo. Kiedy skończyłam, nikogo już w szatni nie było, choć Karolina z Kasią i Nikolą chciały poczekać, ale powiedziałam, że nie muszą, że chcę być teraz sama. Posłuchały i zostawiły mnie samą.
Po spakowaniu wszystkiego do torby, zarzuciłam ją na ramię i wyszłam z szatni. Szłam korytarzem, grzebiąc w torbie w poszukiwaniu słuchawek, kiedy się z kims zderzyłam. Zaczęłam masować swoje czoło, patrząc jak Igor, fozjoterapeuta na okresie próbnym, zbiera z podłogi jakieś papiery i teczki, które wypadły mu kiedy się ze mną zderzył. Kucnęłam i pomogłam mu to posprzątać, po czym powiedziałam:
- Przepraszam, nie widziałam cię. Szukałam słuchawek.
- Nie szkodzi. Ja też cię nie zauważyłem, przeglądałem papiery jak szedłem. Byłem pewien, że już po treningu i nie będzie tutaj nikogo, więc nie uważałem zbytnio. - uśmiechnął się przepraszająco.
- Zaczęłam się przebierać troszkę później i dlatego zawieruszyłam się na chwilkę.
- A wy nie potrzebujecie masażu po tak cięzkim meczu? - zapytał z uśmiechem.
- Oglądałeś ten mecz? - zdziwiłam się. Nie powinien on siedzieć w tym czasie w jakimś gabinecie i przegladać papiery czy coś?
- Miałem tą przyjemność. - zaśmiał się.
- Dziewczyny pewnie już są przed gabinetami tamtych fizjoterapeutów... Właśnie, a ty nie powinieneś tam być razem z nimi?
- Jestem na okresie próbnym i nie pracuję codziennie.. Ale jak chcesz, to dla ciebie zrobię wyjątek. - uśmiechnął się i spojrzał na mnie, wyczekując odpowiedzi. Przeanalizowałam szybko w myślach wszystkie za i przeciw. Za: szybciej bedę w pokoju, nie będę musiała czekać na swoją kolej, u któregoś z fizjoterapeutów. Przeciw: brak.
- W sumie... czemu nie? Ten jeden raz mogę zarykować. Mam nadzieję, że w planie jest tylko masaż. - uniosłam do góry brew.
- Masaż i nic więcej. - Igor uniósł do ógóry jedną rękę w geście obronnym, bo drugą trzymał te wszystkie papiery i teczki.
Ruszyłam za nim w kierunku jego gabinetu. Położyłam się, a on zaczał rolbić mi masaż. Żadne z nas się nie odzywało, co mi odpowiadało. Leżałam cicho, podczas gdy Igor wykonywał swoją pracę. I to całkiem dobrze. Kiedy poczułam, że jestem już dobrze rozluźniona i zrelaksowana, podziękowałam za masaż i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Świetnie masujesz. Myślę, że dostaniesz pełny etat. - powiedziałam, kierując się w stronę drzwi.
- Cieszę się, że ci się podobało. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz bede miał okazję popisać się przed tobą swoimi umiejętnościami. - zaśmiał się, po czym pożagnałam się z nim i wyszłam.
Kiedy wróciłam do pokoju było 20 minut do kolacji, Karolina siedziała na swoim łóżku z laptopem na kolanach.
- Co robisz? - zapytałam, siadając obok niej i zerknęłam na ekran. Nic nadzwyczajnego.
- Przeglądam fejsa. - odpowiedziała Karola. - Ale się dziś zmęczyłam... Najpierw te bieganie, potem siłownia, trening i jeszcze ten mecz... - jęknęła.
- W końcu to reprezentacja. Nie możemy sie opierdalać. - powiedziałam, po czym usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz: Majka. Odebrałam i zaczęłam rozmawiać z siostrą:
- Hej. Opowiadaj, co tam u ciebie? - zapytałam.
- U mnie wszystko w porządku. Opowiadaj lepiej, jak tam w Spale. Masz szansę dostać się do wyjściowej szóstki? - zapytała Maja, a ja jej opowiedziałam po krotce co i jak, i że trener na razie powiedział swoją propozycję wyjściowej szóstki na dzień dzisiejszy i że w niej jestem.
- No to gratuluję. - ucieszyła się Maja. - Pozdrow Karolę i przekaż jej gratulację.
- Karola, masz pozdrowienia od Majki.
- Dzięki. Też ją pozdrów.
- Też cię pozdrawia. - przez chwilę służyłam za pośrednika między tymi dwiema.
Zaczęłam rozmawiać z nią na różne błache tematy, a na moje pytanie, jak jej się układa z Mackiem, trochę przestraszona i niepewna odpowiedziała:
- Z Maćkiem nie jesteśmy już razem...
- Jak to? Dlaczego? - zdziwiłam się. Jeszcze nie tak dawno wyglądali razem na szczęśliwych i moim zdaniem naprawdę do siebie pasowali, a tu proszę, rozstali się.
- Nie kocham go już... - powiedziała Majka dziwnym tonem.
- Jak to: nie kochasz? Masz kogoś innego czy jak?
- Tak... - westchnęła. - Spotykam się z kimś innym.
- Znam go Kto to? Kiedy mi go przedstawisz? - zalałam ją pytaniami.
- Yyy... Znasz go...
- Tak? Kto to? - zapytała zaciekawiona. - Jakiś siatkarz czy twój kolega?
- Siatkarz... Justyna, ja już muszę kończyć. Na razie! - rozłączyła się, zanim zdążyłam coś odpowiedzieć. Klapnęłam na łóżko i rzuciłam telefon na poduszkę. Napotkałam pytający wzrok Karoliny i powiedziałam jej, że Majka nie jest już z Maćkiem, że ma kogoś innego.
- Ciekawe, co za ciacho Majka wyrwała. - zaśmiała się Karolina, poruszając charakterystycznie brwiami.
- Nie chciała powiedzieć. - wzruszyłam ramionami. - Po zgrupowaniu powiem chyba tacie, żeby zorganizował taki rodzinny obiad. Wiesz, on z tą swoją Iloną, ja z Bartkiem i Majka z tym swoim.
- Dobry pomysł. A teraz chodźmy może na kolację, bo strasznie głodna jestem po tych dzisiejszych ćwiczeniach i treningach.
Na stołówce byłyśmy dwie minuty przed szóstą, ale i tak było tam kilka osób. Usiadłam z Karolą do jednego stolika, robiąc sobie wcześniej kanapki i herbatę. Później dosiadł się do nas Igła, Ziomek, Kłos i Wronka. Patrzyłam przez chwilę, jak Igła przeżuwa swoją kanapkę, patrząc to na mnie, to na Karolinę spod byka, po czym spytałam ze śmiechem:
- Krzysiu, nadl gniewasz się za tą piankę?
Ignaczak uparcie milczał, ale za to Kłos z Wroną się odezwali:
- Jaką piankę? - spytał Karol.
- O czym wy gadacie? - zdziwił się Andrzej.
- A to Igła, Ziomek i Winiar wam się nie pochwalili? - Karolina spytała sarkastycznie.
- Nie. - Andrzej i Karol pokręcili głowami, a ja z Karolą opowiedziałyśmy im o naszym numerze. Karol słysząc to, wypluł herbatę, którą własnie pił, ochlapujac sobie t-shirt i śmiejac się. Wogóle Kłos z Wroną śmiali się tak, że prawie wszyscy na stołówce patrzyli w naszą stronę jak na wariatów.
- A po za tym to wszystko dobrze? - zapytał Łukasz chłopaków, kiedy nie mogli przestać się smiać.
- Kto to wymyślił? - zapytał Kłos ze śmiechem.
- Ja. - również się zaśmiałam.
- Sama?
- Tak.
- No to kurwa żółwik! - zawołał Karol, śmiejąc się i przybił ze mną żółwika.
- Jasne, śmiejcie się, ciekawy jestem, czy byłoby wam do śmiechu, gdyby wam taki numer wykręciły. - powiedział Igła niby oburzony, ale na jego twarzy błąkał się delikatny uśmiech.
- Krzysiek. Nie mów, że ciebie to nie śmieszy. - powiedział Andrzej.
- Śmieszy... - Igła nie zdołał dłużej udawać.
- No więc o co chodzi? - spytałam.
- Dziewczyno, ja nie mam teraz się czym golić! - rzucił Krzysiek oskarżycielsko i przy naszym stoliku znów nastąpił atak śmiechu.
- Jezu no, kupisz sobie jakąś piankę... - odezwała się Karola.
- Czy wy zdajecie sobie sprawę, na jaki wydatek nas naraziłyście? - zapytał Igła, śmiejąc się, a żadne z nas już nie było w stanie nic odpowiedzieć. Przez dobrą chwilę nikt się nie odzywał, tylko się śmialiśmy.
- O Boże... Mój brzuch... - powiedziałam, ocierając łzy, które wydostały się z moich oczu, gdy tak się śmiałam.
- A tak wogóle, to chcieliśmy z Krzyśkiem zakomunikować, że skoro chciałyście wojny, to bedziecie ją miały. - odezwał się Ziomek.
- Właśnie. Możecie spodziewać się rewanżu. - poparł go Krzysiek.
- Tsa... Zobaczymy, co wy wymyślicie. Tylko uprzedzam: my też się potem zrewanżujemy. - powiedziała.
- Już nie mogę się doczekać, aż wam wykręcimy jakiś numer. - powiedział Krzysiek.
- My też nie. - zaśmiał się Wrona, a po chwili usłyszałam dźwięk mojego telkefonu oznaczający przyjście sms'a. Odczytałam wiadomość, która przyszła od Bartka:
"Przepraszam za to, co powiedziałem po treningu. Możemy porozmawiać? Jeśli możesz, przyjdź o 20.00 nad jezioro, gdzie dwa dni temu byliśmy na spacerze z chłopakami."
Dosłownie uśmiechnęłam się do telefonu i rozejrzałam po stołówce. Napotkałam wzrok Bartka, który patrzył w mopją stronę. Uśmiechnęłam sie do niego i kiwnęłam głową. On również się uśmiechnął i powrócił do rozmowy z Pitem.
- Jak tak bardzo nie potraficie się z Bartkiem rozstać nawet na czas kolacji, że musicie przesyłać sobie uśmiechy przez pół stołówki, to może z nim usiądź? - odezwał się Ignaczak. Dobrze wyczułam tę jego grę i wiedziałam, że zaczyna się ze mną droczyć, więc odpowiedziałam:
- Igła, weź zrób coś dla Polski.
- Co? - spytał Krzysiek, zaskoczony moją kompletną zmianą tematu.
- Wyjedź z kraju.
Wrona, Kłos, Ziomek i Karola wybuchnęli śmiechem. Igła powstrzymywał się od uśmiechu, ale widać było, że jego też to rozbawiło.
- Uuuu... Krzysiek, zgasiła cię. - zaśmiał się Andrzej.
- Ta zniewaga krwi wymaga. - Igła wział do ręki widelec i zaczął nim wymachiwać.
- Odłoż to, bo sobie oko wydłubiesz. - zaśmiała się Karolina.
- Igła, idź do pokoju, bo dziś coś nie w formie jesteś. Pozwalasz im sobie tak cisnąć? - zapytał Ziomek ze śmiechem.
- Może naprawdę pójdę już do tego pokoju. - powiedział Igła. - Zadzwonię do Iwony i poskarżę się na was! - powiedział oskarżycielsko, po czym odszedł.
Po kolacji wróciłam z Karoliną do swojego pokoju i zaczęłyśmy myśleć, jakie by tu numery powykręcać jeszcze chłopakom, nie tylko Ignaczakowi, Winiarowi i Łukaszowi. Po głowie chodziło nam kilka pomysłów, ale dziś zdecydowałyśmy już nic nie robić. Poza tym zaczęłam szykować się na spotkanie z Bartkiem. Był już wieczór, mieliśmy iść nad jezioro, więc będzie troszkę chłodno. Założyłam ciemne granatowe rurki, białą koszulkę z ciemnym nadrukiem i szary długi kardigan.
Za piętnaście ósma wyszłam z ośrodka i ruszyłam w stronę miejsca, gdzie miałam się zpotkać z Bartkiem. Na zewnątrz ściemniało się powoli, a w oddali było widać zachodzące słońce. Szłam ścieżką, którą zapamiętałam ze spaceru, który odbył się dwa dni temu. W końcu doszłam nad jeziorko. Zdjęłam z nóg baleriny i wzięłam je do ręki, a stopy zanórzyłam w piasku. Zaczęłam iść w stronę wody, wypatrując Bartka. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam go na prawo ode mnie. Zmieniłam kurs i z każdą chwilą byłam coraz bliżej Bartka. Zauważyłam, że siedzi na jakimś kocu.. Na mój widok podniósł się i wyszedł mi na przeciw. Kiedy się spotksaliśmy, bez słowa wtuliłam się w niego, a on obiał mnie swoimi silnymi ramionami. Czułam się, jakbym nareszcie znalazła swoje miejsce, swoją miłość, osobę, z którą chcę spędzić resztę życia.
- Przepraszam. - wyszeptał Bartekl i pocałował mnie w czubek głowy. - Powinienem z tobą wcześniej porozmawiać, a nie robić ci wyrzuty bez powodu, że rozmawiasz z jakimś chłopakiem... Nie pytałem cię wcześniej, bo na prawdę myślałem, że po tym, co ci zrobił Aleks nie chcesz się na razie z nikim wiązać. - powiedział, a ja oderwałam się od jego torsu i spojrzałam mu w oczy.
- I rzeczywiscie tak było. Tylko, że od mojego rozstania z Aleksem minęło trochę czasu... I na prawdę byłam gotowa na to, by się z toba związać. Ale ty wyjechałeś, potem te nieporozumienie z Sandrą, te smsy, a jak sie pogodziliśmy, to żadne z nas nie okresliłop konkretnie swoich uczuć.
- Ja swoje uczucia mogę okreslić już teraz. Kocham cię. - powiedział, patrząc mi w oczu. Kiedy patrzyłam w te jego boskie, niebieskie tęczówki, byłam pewna, że mówi prawdę. - Nie pytałem o to wcześniej, ale pytam teraz: Czy zechciałabyś być moją dziewczyną?
- Ja... A co, jeśli nam się nie uda? Może ten twój wyjazd, te nieporozumienie... Może to wszystko znaczy, że nie jesteśmy dla siebie stworzeni? Że nie możemy ze sobą być? - wyjawiłam mu swoje wątpliwości, a on patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć.

"Te cholerne uczucie, gdy rozum mówi: odpóść, a serce: próbuj dalej."

**********************************************

Witam, witam i o zdrowie pytam :D

Pytam się też, jak Wam się podoba? Czy mi się wydaje, czy ten rozdział jest jakiś krótki? :o Przepraszam, kolejny będzie dłuższy. Bynajmniej, postaram się, aby taki był ;)

Jeżeli są tutaj jakieś błędy, ogromnie za nie przepraszam. Ja chcę z powrotem swój komputer ;__;

Jak myślicie, co odpowie Justyna? Posłucha serca, czy rozumu? Da szansę sobie i Bartkowi, czy posłucha się swoich wątpliwości? Ciekawa jestem, co sądzicie i czy zgadniecie. ^^

#BliższeSpotkanieZFizjoterapeutą ??
#MajkaMaNowegoChłopaka xd
#BiednyMaciek :(
#IgłaIZiomekPrzysiągająZemstę :D
#RandkaZBartkiem *.*

Od razu mówię, że wymyślone mam już dwa dowcipy, ale nie wiem, czy moja wyobraźnia będzie nadal tak pracować i pomoże mi wymyśleć ich więcej... Jeżeli macie pomysł na jakiś kawał, piszcie mi na asku ;) Wtedy tylko jedna osoba będzie znała mniej więcej ten pomysł, a ja wdrążę go jakoś w bloga :D Co Wy na to? ^.^

Wiecie co?? Wchodzę sobie wczoraj na Fabiankowe Opowieści, a tam... Blog tylko dla zaproszonych czytelników :c No kurde, Kamiś -.- nie żartuj! Nie mów, że odmawiasz mi przyjemności czytania Twojego bloga, który jest bardziej żałosny niż połowa kabaretów!! No weź mnie zaproś do czytania xD Nic mi tak nie poprawiało zje*anego humoru, jak Twój blog! I z Twoich odpowiedzi na asku nie można sie poryć... CZO SIĘ Z TOBĄ DZIEJE?!

Hahahhahaah Nie wiecie może, co z nim? xD Nie mam się z czego śmiać wieczorami ;)

Nie, no, jak chce, to niech znika ;) Internety bez niego... Mmmmm... xD

Macie tutaj mojego aska:
http://ask.fm/mikasa_rap_4ever

I FunPage:
http://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo
Zapraszam na nowy blog : http://siatkarskazazdrosc.blogspot.com/

Pozdrawiam, przesyłam buziaki i do następnego :***

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 67

Kolejne dni w Spale mijały mi na codziennej rutynie: treningi, posiłki, treningi, spędzanie czasu z dziewczynami i siatkarzami i znów treningi... Z tą tylko różnicą, że teraz wszystko było dla mnie łatwiejsze, nie miałam zbyt wielkich problemów, bo kłopoty z Sandrą się skończyły, a z Bartkiem nareszcie wszystko sobie wyjaśniłam. Nadal jednak nie pytał się mnie o to, czy chcę być jego dziewczyną ani nic. Praktycznie byliśmy przyjaciółmi, z tym że od czasu do czasu jedno drugiemu skradło jakiegoś całusa, pogłaskało po policzku czy przytuliło... I to było moje jedyne zmartwienie w tym czasie. Że nie jestem z Bartkiem parą, choć go kocham. I to cholernie.
Jakiś tydzień po wydalniu Sandry z drużyny pani Gosia i pan Waldek zrobili nam pobudkę wpół do piatej rano, kazali szybko ubierać dres, myć zęby, związać włosy i o piątej szliśmy pobiegać po Spale. Po półtorej godzinie truchtu przez spalskie lasy wróciliśmy z powrotem do ośrodka. Szybko wróciłam z Karolą do pokoju i pozwoliłam jej pierwszej się wykąpać. Nie, żebym była uległa, czy coś. Po prostu byłam zbyt zmęczona na droczenie się i wyścigi do łazienki.
Dziesięć po siódmej byłyśmy już po prysznicu, przebrane i odświeżone. Nudziło nam się, więc wymyśliłyśmy, że nie zaszkodzi zrobić naszym kochanym sąsiadom z górnego piętra małego dowcipu. Zbierając po drodze Kaśkę i Nikolę skierowałyśmy się na piętro wyżej. Najpierw weszłam po Bartka i mieszkajacego z nim Piotrka. Obudziłyśmy ich i pomimo ich protestów, że mają jeszcze dwadzieścia minut spania, uciszyłyśmy ich i przedstawiłyśmy nasz plan. Skierowaliśmy się do pokoju Igły, Winiara i Ziomka, gdyż poznałam ich na tyle, żeby wiedzieć, że oni nie obrażą się za ten numer, tylko jeszcze będą się z tego smiać. Oni w końcu też lubią robic innym dowcipy, a że nam się nudziło...
Bartek z Piotrkiem szybko założyli na siebie świerze ubrania i już po chwili staliśmy przed drzwiami ofiar naszego żartu. Tłumiąc chichot nacisnęłam na klamkę. Kurwa.. zamknięte.
- Odsuń się. - szepnął Bartek i zaczął mocować się z zamkiem za pomocą kluczyka od pokoju jego i Pita. Po chwili zamek zgrzytnął i drzwi się otworzyły.
- Mają tutaj bardzo podobne kluczyki. - Kuraś wzruszył ramionami i wtargnęliśmy do środka. Weszłam do łazienki i podałam Kaśce i Karolinie pianki do golenia, które tam znalazłam, jedną zostawiając dla siebie. Jak się wczesniej umawiałyśmy, ja podeszłam do Igły, Karola do Winiara, a Kaśka do Ziomka. Odkryłyśmy każdemu ręce i na dłonie wycisnęłyśmy sporo pianki do golenia, a Bartek, Pit i Nikola obserwowali nasze działania, próbując stłumić śmiech. Razem z Karolą i Nikolą miałyśmy długie włosy, więc ujełyśmy w dłonie ich końcówki i zaczęłyśmy łaskotać chłopaków pod nosem. Ja Igłę, Karola Winiara, a Nikola Ziomka. Ignaczak pierwszy zdenerwował się, że coś drażni jego skórę pod nosem i chciał się pozbyć tego czegoś, co zakłóca mu sen i... cała pianka do golenia, którą miał na dłoni wylądowała na jego twarzy. Gwałtownie sie poderwał i drugą ręką chciał sprawdzić, co takiego ma na buzi i dowalił jeszcze więcej tej pianki. Zaczęłyśmy się smiać, a Ignaczak zdezorientowany patrzył na nas, a potem sam wybuchnął śmiechem, kiedy kolejno Ziomek i Winiar wpadli w tą samą pułapkę. Usiadłam na łózku obok Igły i śmiałam się dobre kilka minut, brzuch mnie rozbolał, resztę zapewne też. Kasia na szczęście zdażyła uwiecznić nasz dowcip na swoim telefonie i każdemu z wysmarowanych pianką strzeliła fotę.
- Co wam odwaliło? - Krzysiu zmarszczył brwi, zbierając dłońmi piankę z twarzy.
- Nudziło nam się... - odpowiedziałam, śmiejąc sie.
- Ale dlaczego akurat my? - spytał Ziomek oskarżycielskim głosem.
- Nie mogłaś wysmarować pianką na przykład Zbyszka i Dzika? - spytał z wyżutem Winiar.
- Wiedziałam, że wy się za to nie obrazicie. - zaśmiałam się.
- Taka pewna jesteś? - spytał Igła, robiąc minę typu "Foch Forever na pięć minut"
- Krzysiu, i tak wiem, że się nie gniewasz. Wy też, prawda? - spytała Łukasza i Michała, a oni tylko się zaśmiali.
- Jesteś okropna. Kto cię tu wogóle wpuścił? - spytał z udawanym i sztucznym oburzeniem Igła.
- O to już pytaj naszego majstersztyka Kurka. - zaśmiała się Karolina.
- Pieprzone klucze. Wszystkie wszędzie pasują. - westchnął Winiar, zapewne chciał powiedzieć to z niby obrażeniem się, ale cały efekt zepsół jego śmiech.
- Nie rozmawiam z tobą. Skrzywdziłaś mnie. - powiedział Igła.
- Też cię kocham. - wysłałam mu buziaka w powietrzu.
- Bo Bartek będzie zazdrosny... - zaśmiał się Ziomek, a zanim ja zdążyłam coś powiedzieć, Igła odezwał się z udawanym oburzeniem:
- Człowieku, ja mam żonę!
- Ja też mam. - Łukasz wzruszył ramionami. - A czuję się, jakbym jednak jej nie miał. - powiedział głosem, w którym dało się wyczuć smutek.
- Jak to? - zdziwił się Pit, a ja i reszta patrzyliśmy na Łukasza pytająco. Zrozumieliśmy, że Ziomek powiedział teraz coś, co go dużo kosztowało, widać to było po jego minie. Widać temat żony był dla Łukasza dość trudny..
- Rzadko się widujemy... Jak ja jestem w domu, to jej nie ma, a jak ona jest, to mnie nie ma... - westchnął Łukasz, a że ja nie znałam go aż tak dobrze, musiałam palnąć jakieś pytanie:
- A dlaczego tak rzadko się widujecie?
- Agnieszka jest modelką, a ja siatkarzem... Praca nie pozwala nam na częstsze spotykanie. A na dodatek, mam wrazenie, że kogos ma. No wiecie, modelka, obraca się w tym świecie mody, spotyka dużo przystojnych facetów... Może mieć kogoś na boku. - mówił, a ja czułam się trochę niezręcznie; osoba, którą poznałam kilka dni temu zwierza mi się z takich osobistych spraw. Spojrząłam na Karolinę. Też czuła się nieswojo.
- Łukasz... Jak nie chcesz o tym rozmawiać, to nie musisz. W końcu to nie jest nasza sprawa. - odezwałam się.
- Nie ma sprawy. Wiem, że moge wam ufać, pomimo ze ciebie i dziewczyny znam tylko kilka dni. - usmiechnął się. - A wiecie co jest najlepsze? Że mi wcale nie jest żal, że tak rzadko się z nią widuję. Nie kocham jej już.
- No to może powinieneś jej o tym powiedzieć. - podsunął Igła.
- Nie wiem jak.
- Zorganizuj jakąś kolację czy coś, zaproś ją i powiedz jej, że już nic do niej nie czujesz. - powiedział Winiar.
- Chyba tak zrobię. Ale dopiero po Mistrzostwach, nie chcę żeby rozwód i te wszystkie rozmowy odbyły się przed Mistrzostwami.
- Tak chyba będzie najlepiej. - pokiwałam głową.
Zapadła niezręczna cisza. Przez jakąś minutę nikt się nie odzywał, w końcu Igła zabrał głos:
- A tak wogóle, to co wy dziś tak wcześnie wstałyście?
Opowiedziałyśmy mu jaką pobudkę zrobiła nam pani Gosia i pan Waldek i że biegaliśmy po Spale, a potem nam się nudziło.
- Jezu, dobrze, że Antidze nie przyszło na razie do głowy, żeby i nam zrobić taka pobudkę. - westchnął Kurek.
- Jak tak bardzo chcecie, to możemy wam załatwić takie poranne ćwiczenia. - zaśmiała się Nikola, a siatkarze zaczęli gwałtownie protestować.
- Tylko to zróbcie, a przestaniemy się do was odzywać! - zawołał potem Igła, kiedy my nadal mówiłyśmy, że jutro rano mogą spodziewać się biegania.
- Pfff... Wielkiej straty nie będzie. - powiedziałam kpiąco, po czym wybuchnęłam śmiechem. - No okay, nie powiemy nic Antidze, żeby jutro rano was obudził. - zlitowałam się nad nimi.
- No nareszcie poczułem, że jesteś moją przyjaciółką. - zaśmiał się Ignaczak.
- A na śniadanie to ty się nie wybierasz, mój drogi przyjacielu? - zapytałam, patrzac na zegarek: 07.46.
- Wybieram, a co?
- Jest 14 minut do śniadanie, a wy nadal w piżamach i z pianką do golenia na twarzach. - powiedziałam i ze śmiechem patrzyłam, jak Igła, Winiar i Ziomek latają z pokoju do łazienki, ogarniając się i kłócąc, który ma teraz skorzystac z łazienki.
Na stołówkę weszliśmy jakieś pięć minut po ósmej. Zajęliśmy dwa stoliki, bo przy jednym byśmy się nie zmieścili. Ja usiadłam z dziewczynami, a chłopacy oddzielnie.
Po śniadaniu my poszłyśmy na siłownię, a oni na trening. Potem obiad, czas wolny i siatkarze na siłownię, a my na trening. Po treningu trener oświadczył nam, że zaraz przyjdzie do nas wyjściowa szóstka młodzieżowej reprezentacji chłopaków i wyjściowa szóstka od nas zagra z nimi mecz. I pan Waldek z panią Gosią po raz pierwszy podali swoją propozycję wyjściowej szóstki: Kasia na rozegranie, Nina i Renata na środek, ja <!!!> i Laura na przyjęciu, Karolina na ataku i Patrycja na libero. Jest! Udało się! Ja, Karola i Kasia dostałyśmy się do wyjściowej szóstki!!! Właściwie so propozycji, kto będzie w tej szostce na dzien dzisiejszy, ale jednak!!! Justyna, musisz się spiąć, dawać z siebie wszystko do końca i nie dać wyeliminować się z miejsca w wyjściowym składzie! Byłam przeszczęśliwa, ale szkoda mi było trochę Nikoli..
Po kilku minutach na hale przyszli chłopacy. Wśród nich zauważyłam tego Oliwiera, z którym tańczyłam na imprezie. Poczułam jak się czerwienię, wiec spuściłam twarz w dół, żeby to ukryż i żeby nie patrzeć na Olwiera. Dopiero by było, gdyby mnie poznał...
Chłopacy mieli silniejsze ataki i zagrywki od nas i skakali wyżej do bloku. Oczywiscie przegrałyśmy z nimi 3:1, ale pomimo tego i tak cieszyłyśmy sie z odbytego treningu, gdyż dobrze jest zagrac z przeciwnikiem o lepszych warunkach fizycznych. Można się nauczyć odbierać mocniejsze i szybsze piłki, próbować omijać taki wysoki blok.
Po męczącym meczu usiadłam na trybunach i zaczęłam pić wodę. Po chwili ktoś usiadł obok mnie. SPojrzałam na tego kogoś i zobaczyłam tam.. Oliwiera. No pięknie.
- Hej. Czy my sie przypadkiem nie znamy? - zapytał z uśmiechem.
- Być może kojarzysz mnie z widzenia. W końcu jesteśmy w Spale już ponad tydzień, często się mijamy. - odpowiedziałam. No bo co miałam powiedziec? "Hej. Tak, znamy sie. To ja jestem tą dziewczyną, która tańczyła z tobą na imprezie, żeby cię poderwać, żeby wzbudzić zazdrość na Kurku."? Trzy razy nie, dziękujemy.
- Byłaś może na imprezie powitalnej? - spytał.
- Tak, ale praktycznie cały czas bawiłam się ze znajomymi.
- Mogę wiedzieć, kim są ci szczęściarze? - zaśmiał się.
- Tańczyłam trochę z Kłosem... i Kubiakiem.
- Zaraz... Przecież Kubiak odbił mi pewną dziewczynę, jak z nią tańczyłem na tej imprezie. To nie byłaś ty? - Oliwier nie przestawał się uśmiechać. Bosh... Wyglądał bosko. Ale ja i tak cały czas myślałam o Bartku. To w nim się zakochałam, nie w Oliwierze.
- Może. - wzruszyłam ramionami.
- Rozpuścisz włosy?
- Słucham? - zdziwiłam się, słysząc, o co prosi.
- Mogę zobaczyć, jak wyglądasz w rozpuszczonych włosach? - powtórzył pytanie, a ja pokiwałam głową i jednym ruchem zsunełam gumkę z włosów, po czym poprawiłam je dłonią. Olwier przez chwilę taksował mnie wzrokiem, po czym się odezwał:
- To byłaś ty. Teraz pamiętam. Wtedy też miałaś rozpuszczone włosy.
Nie wiedząc, co odpowiedzieć, milczałam i z powrotem związałam włosy w wysokiego kucyka.
- Świetnie tańczysz.
- Dzięki. - powiedziałam i poczułam, jak się rumienię. Wiem, że świetnie. W końcu w gimnazjum przez trzy lata chidziłam na zajęcia taneczne, a na tej imprezie jeszcze dodatkowo się starałam, bo chciałam, żeby Oliwier zwrócił na mnie uwagę. No i masz, czego chciałaś, głupia...
- Szkoda, że tak krótko tańczyliśmy. Musimy to nadrobić. - uśmiechnął się.
- Może kiedyś. Przy okazji. - powiedziałam niepewnie.
- A co powiesz na spacer? Bo dopóki jesteśmy w Spale, to nie mogę ci zaoferować czegoś więcej, na przykład kina, albo kolacji w restauracji... - zaśmiał się.
- Spacer? Czemu nie.
- Jutro po obiedzie? - zapytał, a ja pokiwałam głową.
- To do zobaczenia. - pożegnał się i odszedł z uśmiechem, a ja wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia. W drzwiach stał Bartek, opierając się o ścianę.
- Hej. - przywitałam się, wspięłam na palce i dałam mu buziaka w policzek.
- Świetnie ci idzie. Mogę się założyć, że do końca zgrupowania i na Mistrzostwach będziesz cały czas w wyjściowym składzie. - powiedział Bartek, chwytajac moją dłoń i idac razem ze mną w stronę szatni.
- Widziałeś nasz mecz? - zapytałam.
- Tak. Po siłowni razem z Pitem, Karolem, Zatim i Igłą przyszliśmy na was popatrzeć. Igła zmył się po dwóch setach, bo Iwona do niego zadzwoniła, Karol z Pawłem tez potem poszli do pokoju, a Pitowi nie chciało sie ze mną siedzieć i tak zostałem sam do końca. - uśmiechnął się.
- Nie widziałam was. - zmarszczyłam brwi.
- Staliśmy cały czas w drzwiach. Z resztą dobrze, że się nie rozpraszałaś tylko skupiałaś na grze. A mogę cię o coś zapytać?
- O co?
- Kim był ten chłopak, który potem do ciebie podszedł? - zapytał Bartek, a ja westchnęłam.
- Zwykły znajomy.
- Znajomy? - Bartek uniósł do góry brew.
- Tak, Bartek, znajomy. A co? Masz jakiś problem? - zapytałam, przystając, bo doszliśmy do szatni.
- Nie, tak tylko pytam...
- Bez powodu to byś chyba nie pytał.
- Masz rację. Jest powód. Z daleka wygladało to tak, jakby cię podrywał.
- Nie mów, że jestes zazdrosny. - zakpiłam. - O przyjaciółkę? Przecież nie jesteśmy razem. Nie pamiętam, żebyś się mnie pytał o to, czy chcę z tobą być, więc nie rób mi tu scen zazdrości.
- Myślałem...
- Co myslałeś? Ja też myślałam, że jak w końcu wszystko sobie wyjaśnimy, to będziemy razem. Ale ty nawet nie spytałeś, więc co się będę odzywać?
- Nie pytałem, bo myślałem, że na razie nie chcesz się z nikim wiązać po tym, co zrobił Aleks.
- To ty lepiej nie myśl. - zadrwiłam. - Źle ci to wychodzi.
- Przepraszam, jeśli cię zraniłem. Nie chciałem.
- Wszyscy jesteście tacy sami. Nie chcecie nikogo ranić, a i tak to robicie. - powiedziałam i weszłam do szatni zostawiajac Kurka na korytarzu przed drzwiami.

"Każdy dzień rodzi w nich nowy ból, setki niechcianych słów, tych odegranych ról, ten ból."

***********************************

Witam Was po tej długiej przerwie i przepraszam, że musiałyście tyle czekać, ale tak: w poniedziałek wróciłam do domu po 16.00, we wtorek w domu byłam dopiero po 19.00 bo ze znajomymi robiliśmy już ostatnie popprawki i przygotowywania przed konkursem, który odbył się w środę i w domu byłam po 17.00 zmęczona, wykończona, bo w jedna stronę busem jechaliśmy około dwóch godzin, a jeszcze ten stres... W czwartek wróciłam ze szkoły po 18.00, a w piątek nie miałam na nic siły. Zaczęłam pisać rozdział, ale nie dokończyłam. Pisałam go przez cały weekend, a i tak skończyłam go w poniedziałek, jak wrociłam z zawodów. Tak więc jeszcze raz Was przepraszam, ale nie miałam kiedy napisać tego rozdziału.

Druga sprawa, jaką chcę poruszyć w moim komentarzu odautorskim:
Ogromnie Wam dziękuję, że tyle osób zdecydowało się skomentować poprzedni post. Nawet nie wiecie, jak mnie to podniosło na duchu i jak ogromnie zmotywowało. Gdyby nie brak czasu, to rozdział miałybyście dużo wcześniej. A tak nie miałam czasu nawet zajrzeć na Wasze blogi. Przepraszam, w wolnej chwili się poprawię i nadrobię zaległości.

Wasze komentarze pod poprzednim rozdziałem dały mi dużo do myślenia. Przemyslałam sobie to i niektóre z Was na prawdę mniały rację: lepiej pisać dla garstki wiernych czytelników, którzy po przeczytaniu rozdziału napipszą szczery komentarz i wyrażą swoją opinię niż oczekiwać krótkiego komentarza o treści "Super!" lub "Świetny!". Dziękuję Wam za te ogromne wsparcie i motywację.

Jak Wam się podoba ten rozdział? Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam.

#PobudkaWpółDoPiątej xD
#DziewczynyTakieJajcarskie ;D
#TreningZChłopakami :)
#OliwierRozpoznajeJustynę :P
#PierwszaKłótniaPoPogodzeniu :(

Tutaj macie mojego aska:

http://ask.fm/mikasa_rap_4ever

Pytania o siatkówkę i o mnie mile widziane :D
PS. Gram w 5/5, 10/10, 15/15 itp. Like/Pytań :)) wiec jak ktoś chętny, to czekam :3

A tutaj FunPage : http://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo

Pozdrawiam i całuję :****

/Justyna ;)

poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 66

***PO PRZECZYTANIU TEGO ROZDZIAŁU, PROSZĘ, PRZECZYTAJ KOMENTARZ ODAUTORSKI***
Słysząc za sobą głos Bartka odwróciłam się gwałtownie. Wpatrywał się nienawistnym wzrokiem w Sandrę. Gdyby wzrok mógł zabijać, ta szmata leżałaby już martwa.
- Jak... Jak to kłamstwo? Nie pamiętasz imprezy? - obruszyła się.
- Doskonale ją pamiętam. A ciebie to ja nawet nie znam.
- Naprawdę się z nią nie całowałeś? - spytałam, a on wtedy spojrzał na mnie. Jak mi brakowało tego jego spojrzenia, tych niebieskich, boskich teczówek, które skieroweane były w moją stronę...
- Naprawdę. Nie mam pojęcia, dlaczego ona tak wogóle powiedziała.
- Bo jest zazdrosna! - powiedziała któraś z dziewczyn z naszej drużyny.
- Dlaczego nawet nie zadzwoniłeś, jak przyjechałeś do mnie i mnie nie było? Dopiero od Szymona dowiedziałam się, że byłeś. - powiedziałam oskarżycielskim tonem.
- Myślałem, że jesteś z tym Szymonem i nie chciałem się mieszać w wasze życie.
- Tak! Jest z Szymonem! Widziałam ich razem! - zawołała Sandra. Odwróciłam się, żeby jej wygarnąć, ale zanim zdążyłam się odezwać, uciszył ją już ktoś inny. Igła rzucił w nią kawałkiem sernika, który mi wcześniej zabrał i powiedział do niej:
- Sziedź cicho, łajzo.
- Kto ci tak powiedział? - zapytałam.
- Ten Szymon powiedział, że zna cię bardzo dobrze... Myślałem, że jesteście ze sobą.
- Ale powiedział ci coś na temat, że niby jestem z nim parą? - dopytywałam się. Kurek pokręcił głową, po czym powiedział:
- Napisałem ci sms'a, że jestem w Bełchatowie...
- Jakiego sms'a? - przerwałam mu. - Nie dostałam od ciebie żadnego sms'a.
- A to już ci Szymon nie powiedział o sms'ie? - spytał Bartek kpiącym tonem.
- A co ma Szymon do mojego telefonu? - zdziwiłam się.
- No przecież odpisał na tą wiadomość. Że rano wróciłaś od niego do domu, ale zapomniałaś komórki.
- Jakim cudem on mógł ci odpisać, jak ja byłam w tym czasie na zawodach, a mój telefon był razem ze mną.
- Nie wiem, jakim cudem, ale nawet podpisał: S. Potem podpytałem trochę Zatiego o to, czy masz jakiegoś kolegę, ktory miałby imię na literę S, i on powiedział, że sąsiada Szymona. I jakby nie patrzyć, wszystko się uzupełniało.
- Sandra... - wyszeptałam i odwróciłam się w jej stronę, ale jej już tam nie było. Szła powoli w stronę drzwi od stołówki, żeby zmyć się i uniknąć rozmowy. Szybko do niej podbiegłam, złapłam za włosy i piociągnełam do tyłu. Ona krzyknęła z bólu i zaskoczenia, a ja zapytałam:
- Wybierasz się gdzieś, zdziro?!
Popchnęłam ją na środek stołówki, gdy Winiar złapał mnie za ramiona i powiedział rozbawiony:
- Już spokojnie. Nie bij jej.
Uśmiechnęłam się do Michała i powiedziałam:
- Okay. Nie będę.
- Kto ci pozwolił wziąć mój telefon? - zwróciłam sie do Sandry.
- Sama sobie wzięłam. - powiedziała wściekłym tonem.
- Dlaczego napisałaś tak do Bartka? Co ja ci zrobiłam, że mnie tak nienawidzisz? - nie mogłam zrozumieć, czym ona kierowała się, knując te intrygi.
- Jeszcze się pytasz? - zdziwiła się Sandra, jakby motywy jej postepowania były całkowicie oczywiste. - Zaczęłaś chodzić do nas do klubu, grasz na tej samej pozycji, w każdej chwili mogłam sie pożegnać z miejscem w wyjściowej szóstce, żebyś ty mogła grać! Podczas sparingu z Warszawą musiałam zejść z boiska, bo trenerka chciała wpuścić ciebie! Raz po treningu widziałam cię z Bartkiem, potem Aleks mówił, że cię kocha, w kawiarni siedziałaś z jeszcze jakimś chłopakiem... Znasz siatkarzy, przyjaźnisz się z Kłosem! A ja? Nic nie mam! I nawet miejsce w wyjściowym składzie mam zagrożone! - krzyczała rozpaczliwie.
- To może byś się wzięła za treningi? - na stołówce rozbrzmiał głos... pani Gosi. - Uważałam cię za przyzwoitą dziewczynę, ale jak tak stałam i słuchałam, co ty wyrabiasz... Zastanawiam się, czy nadal możesz grać w reprezentacji. Nie chcę, żeby przez ciebie zepsuła się atmosfera w drużynie.
- A co takiego pani słyszała? - zapytała Sandra niemal piskliwie.
- Przyszłam was uciszyć i doprowadzić do porzadku, po tym, jak wezwała mnie jedna z kucharek, widząc, że dwie dziewczyny z mojej drużyny urządziły sobie bitwę na jedzenie. Ale kiedy usłyszałam, o czym rozmawiacie, postanowiłam się nie wtrącać. A skoro już wszystko wyjaśnione, to ci, któży brali udział w tym zamieszaniu, posprzątają z podłogi te jedzenie, a potem pójdą się umyć. Sandra, Justyna, wy w pierwszej kolejności brać się za sprzatanie. Panie Ignaczak, panie Kłos, widzę, że wy też oberwaliście. Sprzątać i myć się. Tylko szybko. A i jeszcze jedno. Panie Kurek, pan też niech pomoze sprzątać. W końcu to pan jest powodem całego tego zamieszania. - usmiechnęła się pani Gosia i już po chwili jej nie było.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić. Zostałam tylko ja, Sandra, Bartek, Igła i Kłos. Kuraś podszedł do mnie i pogłaskał mnie po policzku, wycierając z niego pozostałości sernika.
- Nareszcie sobie wszystko wyjasniliśmy. - uśmiechnął sie i pochylił, aby nasze usta się złączyły. Ja jednak odsunęłam się i wskazując na resztki jedzenia na sobie, powiedziałam:
- Chyba nie wyglądam zbyt apetycznie.
Bartek zasmiał się cicho, po czym mnie pocałował. Odwzajemniłam to i już po chwili nasze pocałunki były voraz namiętniejsze, coraz bardziej zachłanne. Usłyszałam głosne "Uuuuuu!" Igły, trzaśn iecie drzwiami i śmiech Kłosa i Krzyśka. Oderwałam się od Bartka i rozjerzałam po stołówce. To Sandra postanowiła opóscić nasze towarzystwo.
- Brakowało mi ciebie. - wyszeptał Kuraś, opierając swoje czoło o moje.
- Mi ciebie też. Tęskniłam za tobą. Cholernie tęskniłam.
Nasze usta znów się złączyły, ale tym razem na krótko i po chwili, zerkajac co chwila na siebie i usmiechając, zaczęliśmy sprzątać stołówkę. Kiedy dop;rowadziliśmy ją do normalnego stanu, wróciliśmy do pokoi.
Kiedy weszłam do swojego, od razu spotkałam się z gratulacjami Karoliny, Kasi i Nikoli. Że nareszcie wyjasniłam sobie wszystko z Bartkiem, że Sandra dostała za swoje, że może nareszcie wywalą ją z drużyny. Musiałam jednak przerwać ten ich potok słów, bo musiałam wziąc prysznic i się przebrać.
Od razu założyłam spodenki i jakąś koszulkę, bo za pół godziny miałyśmy iść na siłownię. Czas do ćwiczeń przegadałyśmy, po czym skierowałyśmy się do siłowni.
Na miejscy czekała już na nas pani Gosia z panem Waldkiem. Kiedy zebrały się już wszystkie dziewczyny, pani Gosia przemówiła:
- Chyba każdy widział dzisiejszą scenę na stołówce i to, jak się zachowała Sandra. Co uknuła, żeby zrobić na złość Justynie, bo była o nią zazdrosna. Ja nie toleruję takiego zachowania i nie życzę sobi, żeby w mojej drużynie były takie relacje i panowała taka atmosfera. Zawodniczki muszą być ze sobą zgran e, muszą się porozumieć, a nie robić sobie na złość.
- Przepraszam, to już się więcej nie powtórzy. - odezwała się Sandra.
- Nie powtórzy się, bo już nie grasz w reprezentacji. Dzowniłam do prezesa. Przedstawiłam mu sytuację i opowiedziałam, co ty wyrabiasz. Na jutro masz załatwionego powrotnego busa do Bełchatowa. A dzis nie musisz jużz cwiczyć.
Chyba wszystkie dziewczyny, słysząc tą wieść, ucieszyły się, że ta wredna suka nie bedzie już w drużynie. Przecież ona mogła każdemu wykręcić taki numer, albo jeszcze gorszy. Sama zainteresowana nie odzywała się, tylko wpatrywała się nienawistnym wzrokiem w panią Gosię i pana Waldka, po czym odwrociła się na pięcie i odeszła.
- No i krzyżyk na droge. - mruknęła Karola, a ja się roześmiałam.
Potem półtorej godziny ćwiczeń na siłowni. Dzięki tej dobrej wieści czas minął mi szybko i po prysznicu siedziałam już u siebie w pokoju, zadowolona z dzisiejszego obrotu spraw. Czas do kolacji spedziłąm na rozmowie z Karoliną. Po posiłku znów siedziałam u siebie w pokoju, kiedy mój telefon oznajmił przyjście sms'a. Spojrzałam na wyświetlacz: Nowa wiadomość od: Bartek K. Odczytałam:
"Zbierz Karolę, Kasię i Nikolę i przyjdź do pokoju Igły, Winiara i Ziomka 311."
Głowiąc się nad tym, kto to jest ten Ziomek, bo nie znałam gościa, oznajmiłam Karolinie, że idziemy do Igły, bo Bartek po nas napoisał. Razem z nią poszłam po Kasię i Nikolę i ruszyłyśmy do wskazanego pokoju. Kiedy weszłysmy do środka, aż się zdziwiłam, że tylu facetów mieści się w jednym pokoju. Wszystkie meble były ustawione pod ścianami, żeby było więcej miejsca.
- Chyba pora, zebys poznała resztę chłopaków. - zaśmiał się Igła i takim oto sposobem znałam już całą reprezentację, która była powołana na tą Ligę, Oprócz tych, których już znałam, do spamietania doszły mi nazwiska: Jakub Jarosz, przedstawiony również jako Rudy albo Kojot <zabawny gość>, Marcin Możdzonek, na którego można mówić Możdzon <jeju, ale on wielki>, Michał Ruciak, pseudo Orzeł, Sponsor, Łukasz Żygadło, tajemniczy Ziomek, o którym Bartek napisał mi w sms'ie i wolałam nie pytać o niego Karoliny, bo zaraz by się zaczęła tyrada, że nie znam siatkarzy i tak dalej, Fabian Drzyzga, Dawid Konarski, na którego można mówić Konar i Grzegorz Bociek. Z uśmiechem zapoznałam się z każdym, a kiedy Igła oświadczył, że będziemy oglądać film, umosciłam się obok Bartka na łóżku, wtuliłam się w niego, obserwowałam, jak reszta zajmuje miajsca na łoózkach, fotelach i podłodze, po czym obejrzeliśmy film "Szybcy i wściekli 6".
Po filmie zmęczona wróciłam do pokoju, oczywiście po namiętnym pożegnaniu się z Bartkiem. Po prysznicu leżałam w łóżku z myślą, że nareszcie wszystko mi się ułożyło, że ta wredota znika z mojego życia, bynajmniej na czas reprezentacyjny, że nareszcie ułożyło mi się z Bartkiem <choć formalnie parą jeszcze nie byliśmy, bo mnie o to nie pytał> i rozmyślałam, co dalej wydarzy się w Spale.

*********************************

Witam Was i od razu przepraszam za ten gniot na górze. Wstawiłam, bo prosiliście, ale taki popęd chyba nie działa zbyt dobrze na wyniki mojego pisania :/ poza tym, zawiodłam się na Was... Z rozdziału na rozdział jest coraz mniej komentarzy :( Jeżeli tak będzie dalej, to zakonczę tego bloga szybciej, niż planowałam, bo nie ma za bardzo dla kogo tego pisać.. Piszę to z przkrością, nie chciałabym jeszcze się z Wami rozstawać, no ale skoro ciężko Wam poświęcić dwie minuty na komentarz, który by mnie zmotywował do dalszego pisania, nie wiem, czy ja bede w stanie poświęcić tyle godzin na pisanie kolejnych rozdziałów :c Proszę, nie zrozumcie mnie źle, że to jakiś szantaż czy coś, ale po co mam pisać, jak czyta tak mało osób?? Naprawdę mi przykro, kiedy ja się napracuję, a potem widzę tak mało komentarzy... :'(

Jak Wam się podoba ten rozdział? Bo mi osobiście nie bardzo... Jeżeli znajdziecie jakieś błędy, proszę o wyrozumiałość - mój komputer jeszcze do mnie nie wrócił i nadal piszę w notatniku, gdzie nie podkreślają mi się błędy :/ I chyba jakiś krótszy ten rozdział wyszedł...

#WszystkoNareszcieWyjaśnione
#SandraWylatujeZDrużyny
#NoweZnajomości

Trochę smutny ten komentarz odautorski, ale właśnie tak się w tej chwili czuję..

Pozdrawiam

/Justyna

http://ask.fm/mikasa_rap_4ever

http://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo