wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 47


   Wróciłam do domu około 16.00. Od końca treningu do tej pory spacerowałam i rozmawiałam z Karoliną. Brakowało mi jej. Tak, mój <były!> chłopak się z nią całował, jak jeszcze ze mną był, i to dwa razy, ale byłam w stanie jej to wybaczyć, jeśli odbudowałoby to naszą przyjaźń.
   Padłam na kanapę po męczącym treningu, meczu i około trzygodzinnym spacerze. Wzięłam długi, gorący prysznic, aby się trochę zrelaksować. Owinięta w duży biały ręcznik i z drugim, owiniętym na głowie, poszłam do pokoju wziąć jakieś luźne rzeczy na przebranie. Kiedy znalazłam jakieś spodenki i luźną koszulkę, zadzwonił dzwonek do drzwi. Wyjrzałam przez wizjer, aby sprawdzić, kto to. Na klatce zobaczyłam kilku skrzatów z Kłosem na czele! No jeszcze tego mi teraz brakowała... Stałam w samym ręczniku, a pod drzwiami mojego mieszkania czekało na mnie kilku gości. Zanim się przebiorę, to wyłamią mi drzwi, bo zniecierpliwiony Kłos zaczął się dobijać. Zrezygnowana, otworzyłam drzwi.
- No nareszcie, ile można... – zaczął Kłos, ale przerwał, gdy zobaczył, że stoję w samym ręczniku.
- Wejdźcie. – powiedziałam, odsuwając się od drzwi, żeby mogli przejść. Do środka wmaszerowali kolejno: Karol, Zati, Winiar, Cupko, Plina, Muzaj i na dodatek jeszcze Majka. Upchnęli się wszyscy w moim salonie, a ja zadeklarowałam, że idę się przebrać i za chwilę do nich dołączę.
   Przeszłam do swojego pokoju i ubrałam to, co wcześniej sobie uszykowałam. Włosy zebrałam w niechlujny kok i związałam je na czubku głowy. No cóż... nie wyglądałam idealnie, ale lepsze to, niż ręcznik.
- To co was do mnie sprowadza i skąd wy wszyscy macie mój adres? – zapytałam, wchodząc do salonu. W tym momencie wszystkie głowy w salonie skierowały się na Karola.
- Papla. – wypięłam mu język.
- Ale dzięki mnie masz tutaj teraz tylu atrakcyjnych gości. – wyszczerzył zęby.
- Tylu tak, ale czy atrakcyjnych? – zapytałam z udawanym powątpieniem, za co dostałam od Winiara poduszką leżącą na kanapie.
- Ja nie jestem atrakcyjny??
- Ładne oczy nie robią cię atrakcyjnym. – zaśmiałam się.
- Daga jakoś tak nie uważa. – powiedział.
- To twoja żona... – przewróciłam oczami.
- Majka też uważa, że jestem atrakcyjny. – odezwał się z uśmiechem Muzaj.
- No okay. Atrakcyjny jesteś ty, ty, ty, ty i ty. – pokazałam kolejno na Maćka, Plińskiego, Konstantina, Michała i Pawła, specjalnie pomijając Kłosa.
- Chłopaki, było fajnie, ale ja to już się zbieram... Mleko zostawiłem na gazie. – powiedział Karol, podnosząc się z miejsca i idąc w stronę wyjścia.
- Gdzie? – zatrzymałam go.
- Powiedziałaś, że jestem nieatrakcyjny, a ja zadaję się z ludźmi, którzy potrafią docenić mój urok osobisty. – powiedział, ale wrócił się na miejsce.
- Najpierw trzeba go mieć... – mruknęłam.
- Co?
- Nic, nic... Napijecie się czegoś? – zapytałam, a po chwili byłam w kuchni, robiąc kawy i herbaty dla moich gości. Kiedy były gotowe, zaniosłam je do salonu, stawiając na ławie talerz z ciastkami.
- Aleks pytał o twój adres. – odezwał się Cupko.
- Mam nadzieję, że mu go nie powiedziałeś? -  zapytałam.
- Nie, bo wtedy jeszcze nie wiedziałem. Ale dobrze wiesz, że jestem dobrym przyjacielem i jeżeli zapyta, niewykluczone...
- Konstantin! Proszę cię, nie mów mu, no! – poprosiłam.
- Justyna, to jest mój przyjaciel. Gdyby Bartek się gdzieś przeprowadził i Karolina chciałaby jego adres, to dałabyś jej go? – spytał Cupković.
- To był chwyt poniżej pasa... – mruknęłam.
- No właśnie.
- Czyli mam się spodziewać wizyty Aleksa w najbliższym czasie? – zapytałam, robiąc kwaśną minę.
- Jeśli zapyta...
- Przejdźmy do jakiegoś milszego tematu. – poprosiłam.
- Na przykład? – zapytał Plina.
- Wy już po treningu?
- Nie, o 18.00 mamy. – odpowiedział Daniel.
- Słyszałem, że zapisałaś się do klubu. – odezwał się Zati. Ten Karol to naprawdę papla...
- Tak. I wiecie co? Spotkałam tam Karolinę. Porozmawiałyśmy, wyjaśniłyśmy sobie trochę...
- To dobrze, bo jak ostatnio u ciebie byłem, to widać było po tobie, że ci jej strasznie brakuje. – powiedział Kłos.
- Nooo... Wiecie, że przeprowadziła się do Bełchatowa? Mieszka u chrzestnej.
- Mam pomysł. Może żebyście się do siebie z powrotem zbliżyły, odbudowały swoje relacje, wyjedziecie gdzieś razem? – zaproponował Winiar.
- Michał, dopiero co zaczęłam grać w klubie, a już miałabym wyjeżdżać?
- Znam prezesa, pogadam z nim. Nie będzie problemów, jeśli znikniesz, powiedzmy na pięć dni. – wtrącił Kłos.
- No dobra... Gdzie miałybyśmy jechać?
- Proponuję Mazury. Wynajęłybyście sobie jakiś domek nad jeziorem... – zaproponował Winiar.
- Albo jedźcie nad morze. Poopalacie się na plaży, popływacie w morzu, pogracie w plażówkę... – to byłą propozycja Plińskiego.
- No a co powiesz na góry? Wspinaczki i te sprawy. – powiedział Muzaj.
- Wiecie co? Mam wujka w górach. – uśmiechnęłam się, przypominając sobie o tym fakcie.
- O, a gdzie konkretnie? – zapytał Plina.
- W Ustroniu. – uśmiechnęłam się.
- No to dzwoń do niego, pytaj, czy możesz przyjechać na pięć dni z przyjaciółką. – powiedział Kłos. Wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer wujka.
- Cześć wujku... – zaczęłam, ale on mi przerwał:
- Justyna? Ile razy mam ci mówić, żebyś tak do mnie nie mówiła? Kurde, nie jestem taki stary. – zaśmiał się.
- Dobra... Piotrek... – słysząc, że zwracam się do wujka po imieniu, Kłos zrobił zdziwioną minę. „włącz na głośnik” – powiedział bezgłośnie, a ja spełniłam jego prośbę i kontynuowałam.
- Mogę przyjechać do ciebie na kilka dni na wakacje? – zapytałam.
- No jasne. Poskaczemy sobie razem... – zaśmiał się.
- Dobra, nauczysz mnie swojej techniki... – roześmiałam się. – tylko mam jeszcze jedną prośbę.
- Jaką? Tylko nie mów, że mam cię zapoznać z Morgensternem.
- Nie, nie o to chodzi. Czy mogę zabrać ze sobą Karolinę? To moja przyjaciółka, poznałeś ją ostatnio, jak byłeś u nas, pamiętasz?
- Ta taka z długimi, brązowymi włosami?
- Tak. Mogę ją zabrać.
- No jasne. To kiedy będziecie? Żebym wiedział, na kiedy mam narty przyszykować. – zaśmiał się. Spojrzałam na Karola, żeby mi powiedział, kiedy porozmawia z tym prezesem.
- Jutro. – wyczytałam z ust Karola.
- Okay. To razem z Justyną i dzieciakami będziemy na was czekać.
- Dobra. Dzięki wuj... to znaczy Piotrek, że się zgodziłeś.
- Nie ma sprawy. Zawsze możesz do nas przyjechać. To czekamy na ciebie. – powiedział. Pożegnałam się z nim i rozłączyłam się.

************************************

No to chyba domyślacie się, kto jest wujkiem Justyny ;) Taki mi pomysł do głowy wpadł :P Tak się złożyło, że bohaterka i jej ciocia mają tak samo na imię, ale to szczegół :D Mam nadzieję, że polubicie nowych bohaterów XD

ZagubionaWSwiecieMarzen@wp.pl
https://www.facebook.com/jestsiatkarzjestzwyciestwo

/Justyna ;D

3 komentarze:

  1. Czyżby Żyła? :D Rozdział świetny. :) Czekam na następny :)))) Pozdrawiam .;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może i Żyła ;) Dziękuję, również pozdrawiam :* /Justyna

      Usuń
  2. Bardzo fajny blog;3

    OdpowiedzUsuń