czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 45


- Cześć tato. – powiedziałam, kiedy drzwi przede mną się otworzyły. – Yyy... Kim pani jest? – zapytałam, widząc, że zamiast taty, w drzwiach stoi jakaś blondwłosa kobieta, tak na oko trzydziestoparoletnia.
- Ty pewnie jesteś Justyna? Wejdź. – powiedziała. Bez słowa weszłam do środka i od razu skierowałam się do salonu.
- Tato? – zapytałam, zaglądając do środka, ale nie było go tam. Mijając nieznajomą skierowałam się w stronę kuchni. Za sobą usłyszałam jeszcze jej głos:
- Jest w kuchni, je obiad.
- Cześć tato. – powiedziałam, wchodząc do pomieszczenia i widząc tatę siedzącego przy stole.
- Cześć córciu. Dawno cię nie widziałem. – powiedział, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Kim jest ta kobieta? – zapytałam, nie zważając na to, że ona stoi obok. Czułam narastającą złość, domyślałam się odpowiedzi.
- Justyna, poznaj Ilonę. To... moja bliska przyjaciółka.
- Przyjaciółka? – zapytałam z powątpiewaniem, unosząc do góry brew.
- Siadaj, może zjesz z nami? – zapytała ta kobieta.
- Nie dziękuję, nie jestem głodna. – zaprzeczyłam, siadając do stołu. Nadal czułam złość, że tata tak szybko zapomniał o mamie, no ale cóż... on w sumie też miał prawo ułożyć sobie życie. Stłumiłam jakoś emocje, co przyszło mi z wielkim trudem.
- Opowiadaj, co tam u ciebie? – zapytał z uśmiechem tata.
- Wszystko w porządku. – powiedziałam, siląc się na spokój, ale głos mi drżał.
- Coś nie tak? Opowiadaj. Jak potrzebujesz pomocy, to przecież mogę ci pomóc. – powiedział tata. Wzięłam głęboki wdech, próbując się uspokoić, po czym powiedziałam:
- Wszystko się pieprzy tato. Wszystko... – pokręciłam głową, a po moim policzku poleciała pojedyncza łza.
- Co się dzieje? Dlaczego tak mówisz? – dopytywał tata. Otworzyłam usta, aby mu wszystko opowiedzieć, lecz po chwili je zamknęłam. Nie bardzo chciałam, żeby ta cała Ilona przysłuchiwała się naszej rozmowie.
- To może ja zostawi was samych. – „przyjaciółka” taty jakby czytała w moich myślach. Opuściła kuchnię, a ja opowiedziałam wszystko tacie, streszczając mu wszystkie wydarzenia począwszy od wyjazdu do Rzeszowa, kończąc na zamieszkaniu samej. Pominęłam oczywiście fakt, że w międzyczasie chciałam się zabić.
- Skarbie, chcesz, to ci pomogę. Zawsze możesz tutaj wrócić...
- Nie mogę. W październiku zacznę studia, nie mogę mieszkać tak daleko od uczelni.
- Mogę pomagać ci opłacać mieszkanie. – zaproponował, a ja pokręciłam głową.
- Nie przyszłam tu po to, żeby prosić cię o pomoc. Chciałam cię odwiedzić, porozmawiać, zwierzyć się...
- Nie musisz mnie prosić, żebym ci pomógł. I tak to zrobię. Co miesiąc będę wysyłał ci pieniądze na konto. Majka teraz mieszka przecież u Maćka...
- Co? Wyprowadziła się? Nic nie mówiła.
- Tak. Tuż przed waszym wyjazdem do Rzeszowa. W każdym razie... Majka tu nie mieszka, ty też... A ja pracuję, nie mam zbyt dużo wydatków, będę wysyłał ci pieniądze.
- Dziękuję tato. Jesteś kochany. – przytuliłam się do niego.
- Wiem. – zaśmiał się. – A teraz już nie płacz.
   Otarłam łzy, po czym zapytałam:
- No a ta pani? – pokazałam oczami w stronę salonu, gdzie ona siedziała.
- Ilona wpadła dziś...
- Tato...
- No dobra. Wpadła wczoraj, została na noc. – mówiąc to, tata zaczerwienił się.
- Zapomniałeś już o mamie? – zapytałam ze zbolałą miną.
- Nie. To, że jestem z inną kobietą, nie znaczy, że zapomniałem o mamie. Zawsze będę o niej pamiętać. Była dla mnie wszystkim, była mamą moich dwóch wspaniałych córek. – uśmiechnął się. – Zawsze będę nosiła ją w sercu.
   Nic nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się, po czym mój wzrok padł na zegarek. 16.20.
- Będę już wychodzić, za piętnaście minut będzie autobus do Bełchatowa. – powiedziałam, wstając z miejsca.
- Mogę cię odwieźć. – zaproponował tata.
- Nie, nie trzeba. Przejadę się autobusem.
- Okay, ale w najbliższym czasie masz się zapisać na kurs prawa jazdy. – powiedział tata.
- Tato, dobrze wiesz, że nie mam...
- Dam ci na te prawo jazdy. – przerwał mi. – I bez dyskusji.
- Dzięki. – uśmiechnęłam się, pożegnałam, po czym wyszłam.
   Jakieś trzy minuty po moim dojściu na przystanek przyjechał autobus. Po dwudziestu minutach jazdy byłam w Bełchatowie, a po jakimś kwadransie spaceru doszłam do mieszkania. I znów kolejny wieczór przed telewizorem... Po dwóch godzinach oglądania wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i wyjątkowo wcześniej poszłam spać.

**********************

   Wstałam o siódmej. Wzięłam prysznic, pomalowałam oczy, założyłam czarne szorty, czerwony t-shirt z nadrukiem i kolorowe trampki. Do torby spakowałam strój na trening. Zjadłam śniadanie i wpół do dziewiątej byłam gotowa. Pomyślałam, że po drodze do Karola, wejdę do jakiegoś spożywczak, kupić wodę na trening. Tym oto sposobem u Kłosa byłam za pięć dziewiąta. Drzwi otworzył mi Karol.
- Cześć, już jesteś. Wchodź, wchodź. Napijesz się czegoś? – przywitał mnie tym potokiem słów, prowadząc do kuchni.
- Soku. – poprosiłam, a po chwili przede mną na stole stała szklanka pomarańczowego soku.
- Kasia jest na górze, przed chwilą poszła pakować sobie strój, bo by zapomniała. – Kłos przekręcił oczami.
- Zdaje mi się, czy mowa o mnie? – usłyszałam dziewczęcy głos, a po chwili w kuchni pojawiła się siostra Karola.
- Hej, Kasia. – przywitała się ze mną. Uścisnęłam jej wyciągniętą rękę i również się przedstawiłam.
- No to skoro formalności mamy już za sobą, to chyba możemy wyjeżdżać? – zapytał z uśmiechem Karol.
- Po co? Jest pięć po, a trening mamy o dziesiątej. Wyjedziemy za piętnaście, zdążymy.
- Właśnie Karolku, po co się tak spieszyć? – zapytałam z uśmiechem, po czym zwróciłam się do Kasi. – Współczuję ci trochę. Mieszkać z Karolem pod jednym dachem.... – zaśmiałam się, a Kasia mi zawtórowała.
- To mi powinnaś współczuć z nią mieszkać! – oburzył się Karol.
- A co ze mną jest nie tak? – zapytała Kasia, trzepocząc rzęsami. – Nie mów braciszku, że już mnie nie kochasz...
- Ale jak mi wywiniesz taki sam numer, jak ostatnio rodzicom, to chyba cię zajebie...
- Oj daj spokój, nie było tak źle... – powiedziała Kasia.
- Nie życzę sobie, żeby po moim mieszkaniu chodziło jakiś dwóch chłopaków.
- Co? O co chodzi, bo ja chyba nie w temacie jestem... – uśmiechnęłam się.
- Kasia przyprowadziła do domu dwóch kolegów, którzy rzekomo zapomnieli zapłacić czynszu i właściciel mieszkania kazał im się wyprowadzić. Nie mieli się gdzie podziać i moja wielkoduszna siostrzyczka zaprosiła ich do siebie. Przez tydzień mieszkali w domu u naszych rodziców, jedli za ich pieniądze, chodzili po domu w samych gaciach, nie sprzątali, tyko ciągle robili pierdolnik....
- No to nieźle. – zaśmiałam się.
- Obiecuję, że będę grzeczna. – powiedziała szybko Kasia, unosząc do góry dwa palce.
- I tak ci nie wierzę. Tylko czekam, aż wywiniesz jakiś numer. Rodzice dal ci pięć dni. Nie zgadzam się z nimi. Obstawiam trzy.
- Ty to też jesteś. Gorszy niż rodzice.
- To dlaczego z nimi nie zamieszkasz?
- Bo tu mam bliżej na uczelnię. – Kaśka wypięła Karolowi język. – Po za tym kocham swojego braciszka...
- Dobra, weź już lepiej nie kłam, pakuj się do samochodu, po drodze wejdziemy jeszcze do monopolowego...
- Mmmm... Robisz dziś obiadek? – Kasia poruszyła zabawnie brwiami.
- Robię.
- A co będziemy jedli?
- Ja spaghetti, a ty to, co sobie zrobisz.
- A ty wredny Karol jesteś, wiesz? – zapytała Kasia, mijając go i wychodząc z domu.
- Widzisz, nie tylko ja tak uważam. – zaśmiałam się.
- I ty przeciwko mnie? – zapytał Kłos z rozpaczą, ale potem się uśmiechnął. – Dobra, wychodź, jedziemy.
   Zapakowaliśmy się wszyscy troje do samochodu Karola, bo Kasia, podobnie jak ja, nie zdała jeszcze prawa jazdy. Obie z Kasią usiadłyśmy z tyłu i ruszyliśmy na halę, po drodze zahaczając o monopolowy. Podczas drogi zapoznałam się trochę lepiej z Kasią. Miała studiować na tej samej uczelni co ja i Karolina, powiedziała, że będzie na razie mieszkać z Karolem, potem ma wynająć jakieś mieszkanie. Gra na pozycji rozgrywającej. Zdążyłam ją już polubić. Uśmiech po prostu nie schodził jej z twarzy. Familia Kłosów to chyba w genach ma te poczucie humoru i megaoptymizm. Przez nią i Karola całą drogę się śmiałam, mina mi zrzedła, kiedy zajechaliśmy pod halę. Tak, stresowałam się przed swoim pierwszym dniem w klubie...

*********************************
No to poznaliśmy siostrę Karola ;) <oczywiście postać jest fikcyjna :D> Mam nadzieje, że polubiliście nowa bohaterkę, bo, nie ukrywam, że będzie nam dłużej towarzyszyć :P

Święta, święta, coraz bliżej, a u mnie na blogu ciągle lato ;D Też tak chcę... nie cierpię tego zimna...Brrr... Wolałabym słoneczko niż śnieg ;)

Komentujcie, to motywuje :P Każdy blogger lubi wiedzieć, że ktoś jeszcze czyta jego bloga ;) Także ten... komentujcie ;D Pozdrawiam /Justyna ;*

Pamiętacie, że możecie wysyłać własne propozycje i wymagania do bloga? ZagubionaWSwiecieMarzen@wp.pl

https://www.facebook.com/jestsiatkarzjestzwyciestwo
 Zapraszam również tu na nowy rozdział : http://zamarzeniamigoni.blogspot.com/

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. dziękuję, twój blog również jest świetny :D też czekam na kolejne rozdziały i mam nadzieję, że zostaniesz tutaj na dłużej :* /Justyna

      Usuń
  2. Witam cię!
    Dziękuję za link do twojego opowiadania. ;)
    Niestety nie mam czasu nadrobić wszystkich rozdziałów, ale postaram się być na bieżąco. ;)
    Szczególnie, że uwielbiam Karola. <3
    Czekam na następny. ;*
    Buziaki.
    Link do mnie : http://szczescie-spotyka-kazdego.blogspot.com/?m=1
    ;)
    Siatkareczkaaaa. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki, fajnie, że zajrzałaś ;D dzięki za link do swojego bloga, też wpadnę ;* pozdrowienia /Justyna ;)

      Usuń
  3. bardzo fajny blog . ;) pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń