- Przyszłam po swoje rzeczy. – powiedziałam
chłodno, kiedy Aleks otworzył mi drzwi. Spojrzał na targaną przeze mnie
średniej wielkości torbę podróżną, w której miałam ciuchy, które wzięłam na
wyjazd do Rzeszowa. Nie miałam ich wcześniej gdzie zostawić, musiałam taszczyć
je ze sobą.
- Wyprowadzasz się? – zapytał, patrząc na
mnie z bólem i żalem.
- Tak. Wpuścisz mnie?
Odsunął
się, robiąc mi miejsce, żebym mogła przejść. Bez słowa skierowałam się na górę,
do sypialni, gdzie jeszcze kilka dni temu razem spaliśmy... Podeszłam do szafy,
otworzyłam ją i sięgnęłam z jej dna swoją walizkę, do której spakowałam się,
gdy wprowadzałam się do Alka. Zaczęłam pakować najważniejsze rzeczy i moje
ulubione ubrania. Spakowałam kosmetyki, ładowarkę i inne potrzebne duperele.
Cały czas czułam na sobie wzrok Aleksa stojącego w progu sypialni, kiedy
pakowałam ciuchy, a potem, gdy poszłam do łazienki pakować kosmetyki.
- Resztę zabiorę kiedy indziej. –
powiedziałam, zamykając walizkę. Złapałam ja w rękę, przez ramię przewiesiłam
swoją torebkę, a torbę z Rzeszowa wzięłam do drugiej ręki.
- Na pewno przemyślałaś tą wyprowadzkę?
Zostań... – usłyszałam cichy, ochrypnięty głos Alka.
- Nie. To koniec, Aleks. – powiedziałam, schodząc
po schodach, a walizka uderzała o każdy stopień i huk uderzenia rozchodził się
echem po cichym mieszkaniu.
„Już nie cofniesz tego, upadałeś nisko i
straciłeś wszystko. Pożegnałam się już nie odzyskasz mnie, zamknęłam ten dział,
nie chcę więcej ran. Nie mów nic, daj mi żyć, nie chcę się męczyć znów, szkoda
słów, odejdź już, nie ma i nie będzie mnie tu, oddaliłam się od ciebie, strata
czasu nie chcę więcej cierpieć i patrzeć jak, jesteś z nią dotykasz ją wciąż.
Nie chcę więcej słuchać twoich kłamstw, zabiłeś tę miłość, zabiłeś nas. Odejdź
proszę, odejdź gdzie się da. Nie ma dla nas szans, już nie ma nas.”
- Dasz sobie radę? Może cię podwiozę? –
zapytał.
- Nie, dzięki. Wezmę taksówkę. –
powiedziałam i wyszłam na dwór, zostawiając Alka samego w domu. Wyjęłam z
torebki telefon i zadzwoniłam po taksówkę. Przyjechała po piętnastu minutach.
Młody kierowca pomógł mi zapakować bagaże do bagażnika, zawiózł mnie pod
wskazany adres, po czym pomógł zanieść mi je na trzecie piętro. Zapłaciłam mu
za kurs i za pomoc, po czym weszłam do swojego nowego mieszkania.
Weszłam na korytarz, postawiłam bagaże i zamknęłam drzwi. Korytarz był
mały, przytulny, ściany miał kremowe. Po lewej była mała szafka na buty, a nad
nią wieszak. Weszłam dalej. Małe mieszkanie – łazienka, kuchnia i dwa pokoje. W
jednym była jakaś kanapa, ława i dwa fotele, kilka szafek i telewizor. W drugim
łóżko, biurko, kilka szafek. Pomyślałam ponuro, że jakoś się urządzę. Wróciłam
na korytarz, zdjęłam buty, wzięłam bagaże i zaniosłam je do mniejszego pokoju,
który będzie moją sypialnią. Zaczęłam wypakowywać ubrania i inne drobiazgi.
Kosmetyki zaniosłam do łazienki. Poszłam do kuchni, żeby dokładnie sprawdzić
jej wyposażenie. Cóż... Szału nie ma, dupy nie urywa. Małe pomieszczenie, stół,
trzy krzesła, lodówka i szafki. Przestrzeń pomiędzy stołem a szafkami, żeby
można było przejść wynosił około metra, może półtora. Westchnęłam, wiedząc, że
ciężko będzie mi się zadomowić samej. A przecież jeszcze kilka tygodni temu
miałam w planach wynająć jakieś mieszkanie z Karoliną, miałyśmy chodzić razem
na studia... Po raz kolejny pożałowałam, że zgodziłam się wtedy iść na ten
mecz.
Poszłam do dużego pokoju, który będzie służył mi za taki mały salon.
Usiadłam na jednym z foteli i włączyłam telewizor. Rozejrzałam się po pustych
półkach, przypomniała mi się lodówka z samym światłem w środku... Ogarnęło mnie
poczucie pustki. Na dodatek na moim koncie była niewielka część oszczędności,
wiedziałam, że będę musiała iść do pracy, jeżeli będę chciała nadal tutaj
mieszkać. Co prawda mogłabym wrócić do taty, zamieszkać z nim, albo poprosić go
o pomoc, ale nie chciałam się ze wszystkiego tłumaczyć. I tak był wystarczająco
dużo przygnębiony śmiercią mamy...
Nie mając nic do roboty wzięłam do reki laptopa. Zaczęłam szukać wi-fi.
Na szczęście w bloku była sieć, podłączyłam się i z nudów zaczęłam przeglądać
różne stronki. Kiedy już mi się to znudziło (ile można?) poszłam wziąć
prysznic, przebrałam się w piżamę i spróbowałam usnąć. Leżałam na łóżku do
22.00, ale sen nie przychodził. W końcu wygrzebałam się z łóżka i poszłam do
salonu. Usiadłam na kanapie, nogi podkuliłam pod siebie i oplotłam je rękami i
włączyłam telewizor. Zaczęłam skakać po kanałach aż trafiłam na jakiś film
sensacyjny. Zaczęłam go oglądać, zaczął się jakieś piętnaście minut temu.
************************************
Obudziłam się skulona na kanapie w salonie. Telewizor grał, a przez okno
do środka zaglądały jasne promienie słoneczne. Przeciągnęłam się i wzięłam do
ręki telefon leżący na ławie: 09.33. Ziewając poszłam wziąć prysznic, po czym
założyłam miętowe szorty, biały t-shirt z nadrukiem i kolorowe trampki. Włosy
zostawiłam rozpuszczone. Poranna toaleta zajęła mi około godziny. Mieszkałam
teraz sama, nie miałam pracy, żadnych zajęć... Miałam masę wolnego czasu, z
którym nie wiedziałam, co mam zrobić. Z nudów usiadłam przed telewizorem i
zaczęłam skakać po kanałach. Zatrzymałam się na Polsat Sport, wpatrując się w
powtórkę meczu Skra-Resovia. Zaczął się dziesięć minut temu. Zaczęłam oglądać,
jednak po kilkunastu minutach oglądania przełączyłam, bo na ekranie zobaczyłam
przerwę pomiędzy pierwszym a drugim setem i tą kłótnię między Bartkiem i
Aleksem.
Zdenerwowana wyłączyłam telewizor i odrzuciłam pilota na bok na kanapę.
Kompletnie nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Burczący brzuch jednak mi
podpowiedział, czym mam się zająć.
Wstałam z kanapy i poszłam do swojego pokoju po torebkę. Wrzuciłam do
niej telefon i portfel, w którym niestety, ale moje zapasy gotówki nie były
zbyt wielkie. Coś mi mówiło, że będę musiała albo znaleźć pracę, albo poprosić
o pomoc tatę.
Wyszłam z mieszkania, zamknęłam je na klucz i wrzuciłam je do torebki. Wolnym
krokiem zeszłam na dół, po czym ruszyłam na miasto, żeby kupić sobie coś do
jedzenia. Po piętnastu minutach spaceru znalazłam jakiś spożywczak. Kupiłam
sobie trochę najpotrzebniejszych produktów, m.in.: pieczywo, jogurt, mleko,
jajka, masło... Kiedy już miałam dwie torebki jedzenia, ruszyłam w poszukiwaniu
jakiegoś sklepu, gdzie mogłabym kupić jakieś wyposażenie do mieszkania. Kupiłam
parę drobiazgów i wróciłam do mieszkania. Zjadłam jajecznicę i spojrzałam na
zegarek: 12.15. I co ja będę teraz robić sama całymi dniami? Siedziałam przy
stole z głową opartą o ręce. Rozmyślałam, jak to teraz będzie samej. Sama w
mieszkaniu, bez chłopaka, przyjaciółki... W tym momencie zadzwonił mój telefon.
*************************************
Przepraszam was za to tam na
górze. Nie jestem z tego zbytnio zadowolona... :/ Poddaję to waszej opinii.
Krytykujcie, wiem, że dziś zawaliłam... Mam nadzieję, że następny będzie
zadowalający i nie zawiedziecie się.
Jesteście, czytacie? W takim
razie komentujcie, to motywuje :D
Zapraszam was na stronę: https://www.facebook.com/jestsiatkarzjestzwyciestwo
ß
lajkujcie ;)
/Justyna ;*
fajny. :) ciekawe, czy znajdzie jakąs pracę czy poprosi o pomoc tatę?:)
OdpowiedzUsuńdziękuję :) odpowiedź na pytanie znajdziesz w kolejnych rozdziałach, więc zapraszam ;D /Justyna ;)
Usuńa kiedy się pojawi? bo nie mogę się doczekac. *.*
Usuńrozdziały pojawiają się średnio co 2-3 dni, więc postaram się wstawić go dzisiaj, żeby nikomu nie zajmować Wigilii :D Pozdrawiam :* /Justyna ;)
Usuńwspaniały! czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :> kolejny być może już dzisiaj :D /Justyna :)
Usuń