- Co tam Karolku? – odebrałam, siląc się na
dość swobodny ton, choć w środku czułam, jak powoli rozpadam się przez
ogarniający mnie z każdą chwilą coraz większy smutek.
- Hej, dzwonię, żeby sprawdzić, czy
wszystko w porządku.
- Wszystko okay. A co miałoby być nie w
porządku?
- Jak tam w nowym mieszkaniu?
- Wszystko dobrze. – powiedziałam, ale
dobrze wiedziałam, że tak naprawdę jest chujowo. Brakowało mi towarzystwa
bliskich.
- Jasne, bo ci uwierzę. Słyszę, że coś nie
tak. – powiedział.
- Masz rację. – westchnęłam. – Ciężko mi
się będzie przyzwyczaić do mieszkania samej. – wyznałam.
- Podaj mi swój adres, to zaraz do ciebie
wpadnę.
- A ty nie masz treningu? – zapytałam.
- Teraz nie, wcześniej miałem, wieczorem znowu.
– odpowiedział, a ja podałam mu swój adres.- Będę za jakieś dwadzieścia minut.
– rozłączył się, a ja poszła do salonu i włączyłam telewizor. Karol
rzeczywiście pojawił się u mnie po jakiś dwudziestu minutach.
- Hej. Mam ciasto. – uniósł do góry torebkę
z ciastem w środku.
- O nie... – jęknęłam. – Mam nadziej, że go
nie piekłeś go sam.
- Nie. Kasia upiekła, przyjechała wczoraj
wieczorem i wziąłem ci kawałek.
- Miała przyjechać za kilka dni. –
powiedziałam, idąc do kuchni i wyjmując z jak na razie trochę pustej szafki dwa
kubki i herbatę. Wstawiłam wodę i oboje usiedliśmy przy stole.
- Tak, wiem, ale przyjechała wcześniej. I
na dodatek dowiedziałem się, że będzie ze mną mieszkała na czas bliżej
nieokreślony, bo zamierza studiować tutaj, w Bełchatowie.
- Na jaki kierunek chce pójść?
- Ubzdurała sobie, głupia, że zostanie
siatkarką. – odpowiedział Karol.
- No to powinieneś być z niej dumny, że
bierze z ciebie przykład. – uśmiechnęłam się.
- Po co ma mi konkurencję robić? – zapytał
z uśmiechem.
- Czyli o to chodzi? – zaśmiałam się, stawiając
przed nim kubek z parującą herbatą.
- Nie, ale tak na poważnie, to tak naprawdę
ostry zapierdziel. Treningi, mecze, wyjazdy...
- Da radę. – powiedziałam.
- Będzie musiała, jak będzie chciała
zrealizować marzenia.
- Jakoś się jej uda, na pewno.
- I tak wyląduje na kasie w Żabce. –
zaśmiał się Kłos. – A ty? Dobrze grasz, też będziesz siatkarką?
- No. Ja też będę szła na AWF.
- Też będziesz musiała zapierdzielać. –
zaśmiał się.
- Wiem. Ale chociaż będę miała co robić, bo
teraz to takie nudy... – westchnęłam.
- Zapisz się do jakiegoś klubu. –
zaproponował Karol.- To będzie twój pierwszy krok do zostania siatkarką.
- Chyba tak zrobię.
- Nie chyba, tylko na pewno. Masz się
zapisać i robić karierę, a ja potem będę chodził i się chwalił, że znam tą
zajebistą siatkarkę Justynę Lisowską. – zaśmiał się Kłos.
- Chwalił? Raczej żalił się. – prychnęłam.
- A to będzie zależało od tego, jak
będziesz grać. – uśmiechnął się.
Nic nie odpowiedziałam tylko wzięłam do ręki kubek i napiłam się
herbaty. Zastanowiłam się, jak teraz będzie wyglądało moje życie, gdy zacznę studia,
jeśli przyjmą mnie do klubu, bo chyba naprawdę się zgłoszę.
- Aleksa nie było dziś na treningu. –
powiedział Karol. Odstawiłam z hukiem kubek na stół i zapytałam:
- Po co mi to mówisz?
- No bo... Może do siebie wrócicie?
Widziałaś, jak jest przygnębiony odkąd ze sobą zerwaliście.
- Nie gadajmy o nim. Proszę.
- Szkoda, że już ze sobą nie jesteście.
Byliście fajną parą.
- Karol. Bo zaraz oberwiesz. –
powiedziałam.
- Acha. Spróbuj szczęścia. – prychnął, a ja
dałam mu sójkę w bok.
- I tak nie bolało.
- To zaraz zaboli. – zaśmiałam się i
uniosłam rękę, żeby mu doprawić, kiedy mój telefon dał o sobie znać. Spojrzałam
na wyświetlacz.
- Nieznany numer. – powiedziałam do Kłosa,
unosząc do góry brew.
- Odbierz.- powiedział, a ja wcisnęłam
zieloną słuchawkę.
- Tak, słucham?
- Dzień dobry, mówi Waldemar Dąbrowski,
prezes klubu siatkarskiego z Bełchatowa dziewcząt. Dodzwoniłem się do pani
Justyny Lisowskiej?
- Tak, o co chodzi? – zapytałam ciekawa, po
co dzwoni do mnie prezes jakiegoś klubu.
- Słyszałem, że pani bardzo dobrze gra. Nie
chciałaby pani grać w naszym klubie? – zapytał, a ja nie wiedziałam, co
odpowiedzieć. Zatkało mnie. Po chwili wrócił mi głos:
- Yyy... tak, zastanawiałam się, czy by nie
zapisać się do jakiegoś klubu, ale jeszcze nigdzie się nie zgłaszałam... Skąd
pan ma mój numer? – ta sprawa nie dawała mi spokoju.
- My, łowcy talentów, mamy swoje źródła. –
zaśmiał się.
- Nie rozumiem. Czy ktoś panu o mnie
powiedział?
- Powiedzmy, że pewna osoba była na tyle
miła, żeby powiedzieć mi o pani talencie.
- Czyli nie powie mi pan, kto to?
- Nie powiem. To jak, zgadza się pani?
- Rozważę jeszcze t propozycję, dobrze?
- Dobrze. Starczą pani trzy dni?
- Tak, myślę, że przez ten czas zdążę się
zastanowić.
- W takim razie zapraszam za trzy dni o
10.00 na trening. W razi gdyby namyśliła
się pani wcześniej, treningi są codziennie co drugi dzień o 10.00, a w
pozostałe dni o 17.00.
- Dobrze, dziękuję bardzo za propozycję.
- Liczę, że pani przyjdzie. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. – rozłączyłam się i w
osłupieniu wpatrywałam się w swój kubek z herbatą.
- Kto to był? – usłyszałam pytanie Karola.
- Prezes klubu siatkarskiego. Chciał, żebym
przyszła na trening.
- Zapisałaś się?
- Nigdzie się nie zapisywałam. I nikomu nie
dawałam swojego numeru... – powiedziałam i napotkałam rozbawiony wzrok Kłosa.
Nagle wszystko ułożyło się w logiczną całość.
- To ty tam byłeś i dałeś im mój numer! – zawołałam
oskarżycielsko. – To dlatego namawiałem mnie dziś, żebym się zapisała.
- Ktoś musiał się o ciebie zatroszczyć i im
powiedzieć.. – uśmiechnął się. – Dobrze grasz, więc myślę, że cię przyjmą.
- A pytałeś mnie w ogóle czy ja chcę? – zapytałam.
- Niedawno mówiłaś, że chyba się zapiszesz.
– przypomniał.
- Dobra, mam trzy dni, żeby się zastanowić.
- Dziewczyno, ty się jeszcze będziesz
zastanawiać? Idziesz jutro i już!
- Czy ja wiem...
- I tak nie masz nic do roboty.
- Przekonałeś mnie. – uśmiechnęłam się. -
Pójdę jutro.
- I o to chodzi. – zaśmiał się. – Kasia też
będzie tam trenować. Ma iść jutro na trening. Może przyjdziesz do mnie i
zawiozę was obie? Przy okazji ją poznasz.
- Mogę wpaść. O której?
- O 09.00.
- Okay.
Karol posiedział u mnie jeszcze z godzinę, rozmawialiśmy sobie o różnych
duperelach. Później musiał już iść, a ja zostałam sama. Godzina 14.30. Reszta
dnia sama... Może odwiedzę tatę?
*********************************
Także ten, no... Krytykujcie,
jak się nie podoba, chwalcie, jak wam się podoba... Mi samej osobiście nie
bardzo podoba się ten rozdział. W następnych będzie działo się więcej, obiecuję
;) Już w kolejnym rozdziale poznamy nową bohaterkę :D
Czytasz=komentujesz=motywujesz
A, i
jeszcze jedno ;D Mam dla was propozycję. Może macie jakieś konkretne wymagania
co do tego bloga, jakieś propozycje na nowych bohaterów, wydarzenia..? Jak tak,
to wysyłajcie swoje pomysły na ZagubionaWSwiecieMarzen@wp.pl ;D mam nadzieję,
że ktoś się odezwie ;P /Justyna
Pamiętajcie o polubieniu
stronki: https://www.facebook.com/jestsiatkarzjestzwyciestwo ;P
Niech będzie radosny każdy z Was...
Kolorowej choinki, kolęd śpiewania,
Miodowego makowca, przy wigilijnym stole biesiadowania.
Bogatego Mikołaja, złotej gwiazdki z nieba,
Śnieżnego opłatka, a w Nowym Roku
wszystkiego czego nam trzeba!
Wesołych Świąt mordki ;* / Justyna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz