- Cześć wuj... to znaczy Piotrek. –
przywitałam się, wchodząc do jego domu. Udało mi się wczoraj namówić Karolinę
na ten wyjazd, nie było łatwo, no ale cóż... Ma się ten dar przekonywania.
Przywitałam się z Justyną, po czym dopadłam swoich kuzynów: Kubę i
Karolinkę.
- Chodźcie, pokażę wam wasz pokój. –
powiedziała Justyna. <żeby się nie myliło będzie „ciocia”, choć i ona nie
lubi, jak się tak do niej zwracam>
Weszłyśmy do przytulnego pokoju z błękitnymi ścianami, dużym łóżkiem,
biurkiem i kilkoma innymi meblami. Zostawiłyśmy bagaże, po czym ciocia
zaciągnęła nas do kuchni na obiad <było około 14.30>
Zjedliśmy razem obiad, rozmawiając i co chwila wybuchając śmiechem, bo w
towarzystwie mojego wujka nie da się nie śmiać.
Po
obiedzie Piotrek zaproponował, że oprowadzi nas po okolicy. Zgodziłyśmy się i
po chwili spacerowaliśmy już z Karoliną i całą rodziną Piotrka. Wujek <niech
już tak będzie :P> pokazał nam dużo ciekawych miejsc, zobaczyłybyśmy więcej,
ale po jakiś dwóch godzinach spaceru Karolinka chciała wracać do domu <nie,
nie chodzi o Karolinę, tylko o córeczkę Piotrka :D>
Przez następnych kilka dni dużo spacerowałyśmy, spędzałyśmy dużo czasu
razem. Miałyśmy więc dużo czasów na rozmowę. Muszę przyznać, że Karol jak
myśli, to myśli. Dobry miał pomysł z tym wyjazdem.
Zgodnie z umową po pięciu dniach wróciliśmy z powrotem do Bełchatowa.
Wymusiłam na Piotrku obietnic, że w najbliższym czasie on również mnie
odwiedzi, po czym razem z Karoliną wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w drogę
powrotną. Ten wyjazd dobrze nam zrobił. Spędziłyśmy sporo czasu razem, dużo rozmawiałyśmy,
co nam obu wyszło na zdrowie. Byłyśmy na dobrej drodze do odbudowania naszej
przyjaźni.
Następnego dnia o 10.00 miałyśmy trening. Byłyśmy punktualnie, razem z
resztą dziewczyn weszłyśmy na halę. Trener zarządził rozgrzewkę.
- Justyna, Karolina. Wy najpierw zrobicie
20 kółeczek, dopiero potem przystąpicie do reszty treningu.
- Co? Dlaczego? – zapytałam, nie
rozumiejąc, o co chodzi. Dlaczego my dwie miałyśmy robić 20 kółeczek, a reszta
się tak po prostu rozgrzewała?!
- Dlatego, że nie było was pięć dni, nie
trenowałyście, wyjechałyście sobie „na wczasy” – powiedział zirytowany. – to
teraz zrobicie sobie 20 kółeczek.
Westchnęłam i trochę podenerwowana zaczęłam biec, a Karolina zaraz za
mną. Jakim prawem my dwie mamy robić te kółka? Przecież Karol uzgadniał
wszystko z prezesem, miało nie być żadnych problemów... Karol! Już ja sobie z
nim pogadam po treningu.
Po
biegu dołączyłyśmy o reszty dziewczyn. Razem z nimi zaczęłyśmy ćwiczyć atak, a
potem zagrywkę. Później zaczęłyśmy mecz. W trzecim secie, kiedy były moje
serwy, podrzuciłam piłkę wysoko, wyskoczyłam i zaserwowałam. Co z tego, że
miałyśmy asa, jak mój bark zaczął mnie niemiłosiernie boleć? Zaczęłam go
masować, a kiedy dostałam piłkę, zaserwowałam po raz drugi. Bark dał o sobie
znać, źle uderzyłam w piłkę i ta uderzyła w taśmę.
- Dziewczyny, muszę na chwilę zejść. –
powiedziałam.
- Coś się stało? – zapytała Nikola, z którą
byłam w drużynie.
- Coś z barkiem. Niedługo mi przejdzie.
Zaraz powinnam wrócić do gry. – powiedziałam, siadając na trybunach.
- Może idź do fizjoterapeuty. Trzy dni temu
zaczął u nas pracować, myślę, że ci pomoże. – powiedziała Nikola. – Chodź,
zaprowadzę cię. Trenerze! Idę z Justyną do fizjoterapeuty!
- A co się stało?
- Bark mnie boli. Chyba obie nadwyrężyłam.
– powiedziałam, nadal masując bolące miejsce.
- Dobrze, idźcie, ale niedługo widzę was z
powrotem.
Nikola zaprowadziła mnie pod gabinet, po czym zapukała, a kiedy
usłyszałyśmy dochodzące zza drzwi stłumione „proszę!” weszła razem ze mną do
środka.
- Dzień dobry, mamy tutaj kontuzjowaną. –
powiedziała Nikola do siedzącego za biurkiem około 30-letniego mężczyzny.
- Dzień dobry. Co tam pannie dolega? –
zapytał, lustrując mnie wzrokiem.
- Boli mnie bark. Zaserwowałam... i zaczął
mnie boleć.
- Dobrze, usiądź.
Spełniłam jego polecenie, a Nikola się odezwała:
- To może ja poczekam na ciebie przed
gabinetem. – i wyszła.
- Podwiń rękaw.
Zrobiłam, co kazał, a on zaczął dotykać moje ramię i co chwila pytał,
czy boli. Kiedy już wiedział, które konkretnie miejsce mnie boli, zaczął je
masować.
- Najpierw pomasuję bark, później posmaruje
ci maścią, którą będziesz musiała się smarować przez kilka dni.
Siedziałam cierpliwie, a fizjoterapeuta masował mi ramię. W pewnym momencie
jednak zastygłam, kiedy jego dłoń powędrowała nie tam, gdzie trzeba. Kiedy
facet wyczuł mój napięcie wycofał rękę i z powrotem zaczął masować bark. Po
chwili jednak jego dłoń znów znalazła się pod moją bluzką, coraz bliżej moich
piersi.
- Co pan robi? – zapytałam, chcąc się odsunąć,
ale on złapał mnie za koszulkę.
- Siedź cicho, to nic ci nie będzie. –
powiedział i znów chciał włożyć mi rękę pod koszulkę.
- Niech mnie pan zostawi! – zawołałam,
podrywając się gwałtownie z miejsca, czemu towarzyszył charakterystyczny dźwięk
rozdzieranej koszulki, która rozpruła się na szwie łączącym rękaw z resztą
ubrania. Nie czekając, wyszłam pospiesznie z gabinetu, kątem oka widząc, że
fizjoterapeuta ruszył w moją stronę. Wyszłam, trzaskając drzwiami. Na korytarzu
dostrzegłam Nikolę, która na mój widok oderwała się od ściany, o którą się
opierała. Kiedy ją minęłam i szybkim krokiem ruszyłam korytarzem, zaczęła iść
za mną, pytając, o co chodzi i czy coś się stało. Nic jej nie odpowiadając
weszłam do szatni i szybko ściągnęłam z siebie koszulkę i zaczęłam zakładać
swoją bluzkę. To samo zrobiłam ze spodenkami. Nikola wpadła za mną do szatni,
nadal zadając pytania.
- Nic się nie stało. – powiedziałam z
naciskiem.
- Przecież widzę, że coś nie tak. Justyna,
czy... ten fizjoterapeuta coś ci zrobił? – zapytała, a ja nic nie
odpowiedziałam, tylko pakowałam swoje rzeczy.
- Co za palant go tu zatrudnił? – zapytałam
złą.
- On... jest tu dopiero trzeci dzień, nikt
go praktycznie nie zna... A ty jesteś jego pierwszą pacjentką...
- Cholerny dupek! – krzyknęłam, wychodząc z
szatni, przy czym trzasnęłam drzwiami, zostawiając Nikole w środku. Szybko
dotarłam do wyjścia i wróciłam do domu. Po dziesięciu minutach szybkiego marszu
byłam już na miejscu. Wchodząc do bloku, nie patrzyłam przed siebie, cały czas
patrzyłam w dół, przez co zderzyłam się z kimś. Szybko minęłam tego kogoś i już
trzymałam stopę na pierwszym stopniu schodów, kiedy usłyszałam:
- Hej, uważaj jak chodzisz!
Głos należał do jakiegoś chłopaka. Odwróciłam się, spojrzałam na niego i
rzuciłam szybkie „przepraszam”, po czym zaczęłam wspinaczkę po schodach.
- Zaczekaj, coś ci spadło! – znowu usłyszałam
za sobą jego wołanie. Mimowolnie się odwróciłam i zeszłam na dół po swoją
zgubę. Chłopak wręczył mi słuchawki, które musiały wypaść z kieszeni mojej
bluzy podczas zderzenia z nim.
- Dzięki. – powiedziałam i dopiero teraz na
niego spojrzałam.
- Nie ma za co. – odpowiedział. – Tak w
ogóle, to mam na imię Marcel.
- Justyna. – przedstawiliśmy się sobie.
- Przyznam, że trochę siły to ty kobieto
masz. – powiedział, masując sobie tors.
- Przepraszam. Nie widziałam cię. –
bąknęłam, patrząc w dół.
- Taki mały jestem, że mnie nie widać? –
zapytał z uśmiechem, a ja zmierzyłam go wzrokiem. Był wysoki. Bardzo wysoki.
- No w sumie to nie. Trenujesz coś? –
zapytałam, ciekawość wzięła górę. – Jesteś taki wysoki, pewnie uprawiasz jakiś
sport...
- Tak, gram w kosza. Znaczy się grałem, bo
teraz już nie.
- Dlaczego?
- Kilka dni temu przeprowadziłem się tutaj
razem z rodzicami. Mieszkam na parterze, a ty?
- Na trzecim piętrze.
- Niedaleko. – uśmiechnął się.
- Wiesz, ja już muszę lecieć. Muszę się
jeszcze z kimś spotkać... – powiedziałam, ruszając na górę.
- Okay. Mam nadzieję, że się jeszcze
zobaczymy. – uśmiechnął się, po czym każde poszło w swoją stronę.
Weszłam do swojego mieszkania i zamknęłam drzwi na klucz. Torbę ze
strojem rzuciłam w kąt korytarza, obok szafki na buty, a potem poszłam do
pokoju i usiadłam na łóżku. Wciąż byłam w szoku po tym, co zaszło w gabinecie
fizjoterapeuty. Ręce mi się trzęsły, więc zacisnęłam je w pięści. Oparłam się o
ścianę i przymknęłam oczy. Brałam głębokie wdechy, aby się jakoś uspokoić.
Siedziałam tak już parenaście minut, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
***************************************
I oto kolejny rozdział! Mam
nadzieję, że wam się podoba, a żebym miała co do tego pewność komentujcieee ;)
Jak myślicie, kto przyszedł
odwiedzić Justynę, hm?
W tym oto rozdziale
poznaliśmy kolejnego bohatera :D Marcel ;) Jaki on będzie, czy w ogóle jeszcze
będzie tutaj występował wiem tylko ja :P Wy też się niedługo dowiecie, obiecuję
:3
Pamiętajcie, że możecie
zgłaszać swoje pomysły ;D piszcie na ZagubionaWSwiecieMarzen@wp.pl
Zostałam poproszona o
udostępnienie stronki: https://m.facebook.com/SiataButyDobreNuty?refid=12&ref=stream
Proszę o lajki dla tego
fanpage’u oraz dla drugiego:
https://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo
Zapraszam również na ten blog siatkarski : http://zamarzeniamigoni.blogspot.com/
Pozdrowienia ;* /Justyna :D
Świetny rozdział *_* czekam na kolejny ;) Pozdrawiam Kasia :]
OdpowiedzUsuńDziękuję :) również pozdrawiam :* /Justyna
UsuńJezu akurat w takiej sytuacji koniec rozdziału :cccc Ale rozdział rewelacyjny
OdpowiedzUsuńDziękuję :) w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni któż to taki odwiedził naszą bohaterkę więc zapraszam na kolejny :) pozdrawiam :D /Justyna
Usuń