piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 48


- Cześć wuj... to znaczy Piotrek. – przywitałam się, wchodząc do jego domu. Udało mi się wczoraj namówić Karolinę na ten wyjazd, nie było łatwo, no ale cóż... Ma się ten dar przekonywania.
   Przywitałam się z Justyną, po czym dopadłam swoich kuzynów: Kubę i Karolinkę.
- Chodźcie, pokażę wam wasz pokój. – powiedziała Justyna. <żeby się nie myliło będzie „ciocia”, choć i ona nie lubi, jak się tak do niej zwracam>
   Weszłyśmy do przytulnego pokoju z błękitnymi ścianami, dużym łóżkiem, biurkiem i kilkoma innymi meblami. Zostawiłyśmy bagaże, po czym ciocia zaciągnęła nas do kuchni na obiad <było około 14.30>
   Zjedliśmy razem obiad, rozmawiając i co chwila wybuchając śmiechem, bo w towarzystwie mojego wujka nie da się nie śmiać.
   Po obiedzie Piotrek zaproponował, że oprowadzi nas po okolicy. Zgodziłyśmy się i po chwili spacerowaliśmy już z Karoliną i całą rodziną Piotrka. Wujek <niech już tak będzie :P> pokazał nam dużo ciekawych miejsc, zobaczyłybyśmy więcej, ale po jakiś dwóch godzinach spaceru Karolinka chciała wracać do domu <nie, nie chodzi o Karolinę, tylko o córeczkę Piotrka :D>
   Przez następnych kilka dni dużo spacerowałyśmy, spędzałyśmy dużo czasu razem. Miałyśmy więc dużo czasów na rozmowę. Muszę przyznać, że Karol jak myśli, to myśli. Dobry miał pomysł z tym wyjazdem.
   Zgodnie z umową po pięciu dniach wróciliśmy z powrotem do Bełchatowa. Wymusiłam na Piotrku obietnic, że w najbliższym czasie on również mnie odwiedzi, po czym razem z Karoliną wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w drogę powrotną. Ten wyjazd dobrze nam zrobił. Spędziłyśmy sporo czasu razem, dużo rozmawiałyśmy, co nam obu wyszło na zdrowie. Byłyśmy na dobrej drodze do odbudowania naszej przyjaźni.
   Następnego dnia o 10.00 miałyśmy trening. Byłyśmy punktualnie, razem z resztą dziewczyn weszłyśmy na halę. Trener zarządził rozgrzewkę.
- Justyna, Karolina. Wy najpierw zrobicie 20 kółeczek, dopiero potem przystąpicie do reszty treningu.
- Co? Dlaczego? – zapytałam, nie rozumiejąc, o co chodzi. Dlaczego my dwie miałyśmy robić 20 kółeczek, a reszta się tak po prostu rozgrzewała?!
- Dlatego, że nie było was pięć dni, nie trenowałyście, wyjechałyście sobie „na wczasy” – powiedział zirytowany. – to teraz zrobicie sobie 20 kółeczek.
   Westchnęłam i trochę podenerwowana zaczęłam biec, a Karolina zaraz za mną. Jakim prawem my dwie mamy robić te kółka? Przecież Karol uzgadniał wszystko z prezesem, miało nie być żadnych problemów... Karol! Już ja sobie z nim pogadam po treningu.
   Po biegu dołączyłyśmy o reszty dziewczyn. Razem z nimi zaczęłyśmy ćwiczyć atak, a potem zagrywkę. Później zaczęłyśmy mecz. W trzecim secie, kiedy były moje serwy, podrzuciłam piłkę wysoko, wyskoczyłam i zaserwowałam. Co z tego, że miałyśmy asa, jak mój bark zaczął mnie niemiłosiernie boleć? Zaczęłam go masować, a kiedy dostałam piłkę, zaserwowałam po raz drugi. Bark dał o sobie znać, źle uderzyłam w piłkę i ta uderzyła w taśmę.
- Dziewczyny, muszę na chwilę zejść. – powiedziałam.
- Coś się stało? – zapytała Nikola, z którą byłam w drużynie.
- Coś z barkiem. Niedługo mi przejdzie. Zaraz powinnam wrócić do gry. – powiedziałam, siadając na trybunach.
- Może idź do fizjoterapeuty. Trzy dni temu zaczął u nas pracować, myślę, że ci pomoże. – powiedziała Nikola. – Chodź, zaprowadzę cię. Trenerze! Idę z Justyną do fizjoterapeuty!
- A co się stało?
- Bark mnie boli. Chyba obie nadwyrężyłam. – powiedziałam, nadal masując bolące miejsce.
- Dobrze, idźcie, ale niedługo widzę was z powrotem.
   Nikola zaprowadziła mnie pod gabinet, po czym zapukała, a kiedy usłyszałyśmy dochodzące zza drzwi stłumione „proszę!” weszła razem ze mną do środka.
- Dzień dobry, mamy tutaj kontuzjowaną. – powiedziała Nikola do siedzącego za biurkiem około 30-letniego mężczyzny.
- Dzień dobry. Co tam pannie dolega? – zapytał, lustrując mnie wzrokiem.
- Boli mnie bark. Zaserwowałam... i zaczął mnie boleć.
- Dobrze, usiądź.
   Spełniłam jego polecenie, a Nikola się odezwała:
- To może ja poczekam na ciebie przed gabinetem. – i wyszła.
- Podwiń rękaw.
   Zrobiłam, co kazał, a on zaczął dotykać moje ramię i co chwila pytał, czy boli. Kiedy już wiedział, które konkretnie miejsce mnie boli, zaczął je masować.
- Najpierw pomasuję bark, później posmaruje ci maścią, którą będziesz musiała się smarować przez kilka dni.
   Siedziałam cierpliwie, a fizjoterapeuta masował mi ramię. W pewnym momencie jednak zastygłam, kiedy jego dłoń powędrowała nie tam, gdzie trzeba. Kiedy facet wyczuł mój napięcie wycofał rękę i z powrotem zaczął masować bark. Po chwili jednak jego dłoń znów znalazła się pod moją bluzką, coraz bliżej moich piersi.
- Co pan robi? – zapytałam, chcąc się odsunąć, ale on złapał mnie za koszulkę.
- Siedź cicho, to nic ci nie będzie. – powiedział i znów chciał włożyć mi rękę pod koszulkę.
- Niech mnie pan zostawi! – zawołałam, podrywając się gwałtownie z miejsca, czemu towarzyszył charakterystyczny dźwięk rozdzieranej koszulki, która rozpruła się na szwie łączącym rękaw z resztą ubrania. Nie czekając, wyszłam pospiesznie z gabinetu, kątem oka widząc, że fizjoterapeuta ruszył w moją stronę. Wyszłam, trzaskając drzwiami. Na korytarzu dostrzegłam Nikolę, która na mój widok oderwała się od ściany, o którą się opierała. Kiedy ją minęłam i szybkim krokiem ruszyłam korytarzem, zaczęła iść za mną, pytając, o co chodzi i czy coś się stało. Nic jej nie odpowiadając weszłam do szatni i szybko ściągnęłam z siebie koszulkę i zaczęłam zakładać swoją bluzkę. To samo zrobiłam ze spodenkami. Nikola wpadła za mną do szatni, nadal zadając pytania.
- Nic się nie stało. – powiedziałam z naciskiem.
- Przecież widzę, że coś nie tak. Justyna, czy... ten fizjoterapeuta coś ci zrobił? – zapytała, a ja nic nie odpowiedziałam, tylko pakowałam swoje rzeczy.
- Co za palant go tu zatrudnił? – zapytałam złą.
- On... jest tu dopiero trzeci dzień, nikt go praktycznie nie zna... A ty jesteś jego pierwszą pacjentką...
- Cholerny dupek! – krzyknęłam, wychodząc z szatni, przy czym trzasnęłam drzwiami, zostawiając Nikole w środku. Szybko dotarłam do wyjścia i wróciłam do domu. Po dziesięciu minutach szybkiego marszu byłam już na miejscu. Wchodząc do bloku, nie patrzyłam przed siebie, cały czas patrzyłam w dół, przez co zderzyłam się z kimś. Szybko minęłam tego kogoś i już trzymałam stopę na pierwszym stopniu schodów, kiedy usłyszałam:
- Hej, uważaj jak chodzisz!
   Głos należał do jakiegoś chłopaka. Odwróciłam się, spojrzałam na niego i rzuciłam szybkie „przepraszam”, po czym zaczęłam wspinaczkę po schodach.
- Zaczekaj, coś ci spadło! – znowu usłyszałam za sobą jego wołanie. Mimowolnie się odwróciłam i zeszłam na dół po swoją zgubę. Chłopak wręczył mi słuchawki, które musiały wypaść z kieszeni mojej bluzy podczas zderzenia z nim.
- Dzięki. – powiedziałam i dopiero teraz na niego spojrzałam.
- Nie ma za co. – odpowiedział. – Tak w ogóle, to mam na imię Marcel.
- Justyna. – przedstawiliśmy się sobie.
- Przyznam, że trochę siły to ty kobieto masz. – powiedział, masując sobie tors.
- Przepraszam. Nie widziałam cię. – bąknęłam, patrząc w dół.
- Taki mały jestem, że mnie nie widać? – zapytał z uśmiechem, a ja zmierzyłam go wzrokiem. Był wysoki. Bardzo wysoki.
- No w sumie to nie. Trenujesz coś? – zapytałam, ciekawość wzięła górę. – Jesteś taki wysoki, pewnie uprawiasz jakiś sport...
- Tak, gram w kosza. Znaczy się grałem, bo teraz już nie.
- Dlaczego?
- Kilka dni temu przeprowadziłem się tutaj razem z rodzicami. Mieszkam na parterze, a ty?
- Na trzecim piętrze.
- Niedaleko. – uśmiechnął się.
- Wiesz, ja już muszę lecieć. Muszę się jeszcze z kimś spotkać... – powiedziałam, ruszając na górę.
- Okay. Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy. – uśmiechnął się, po czym każde poszło w swoją stronę.
   Weszłam do swojego mieszkania i zamknęłam drzwi na klucz. Torbę ze strojem rzuciłam w kąt korytarza, obok szafki na buty, a potem poszłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Wciąż byłam w szoku po tym, co zaszło w gabinecie fizjoterapeuty. Ręce mi się trzęsły, więc zacisnęłam je w pięści. Oparłam się o ścianę i przymknęłam oczy. Brałam głębokie wdechy, aby się jakoś uspokoić. Siedziałam tak już parenaście minut, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.

***************************************

I oto kolejny rozdział! Mam nadzieję, że wam się podoba, a żebym miała co do tego pewność komentujcieee ;)

Jak myślicie, kto przyszedł odwiedzić Justynę, hm?

W tym oto rozdziale poznaliśmy kolejnego bohatera :D Marcel ;) Jaki on będzie, czy w ogóle jeszcze będzie tutaj występował wiem tylko ja :P Wy też się niedługo dowiecie, obiecuję :3

Pamiętajcie, że możecie zgłaszać swoje pomysły ;D piszcie na ZagubionaWSwiecieMarzen@wp.pl

Zostałam poproszona o udostępnienie stronki: https://m.facebook.com/SiataButyDobreNuty?refid=12&ref=stream
Proszę o lajki dla tego fanpage’u oraz dla drugiego:
https://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo
Zapraszam również na ten blog siatkarski : http://zamarzeniamigoni.blogspot.com/
Pozdrowienia ;* /Justyna :D 



4 komentarze:

  1. Świetny rozdział *_* czekam na kolejny ;) Pozdrawiam Kasia :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu akurat w takiej sytuacji koniec rozdziału :cccc Ale rozdział rewelacyjny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni któż to taki odwiedził naszą bohaterkę więc zapraszam na kolejny :) pozdrawiam :D /Justyna

      Usuń