niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 39


PERSPEKTYWA KAROLINY:
   Weszłam do łazienki, nadal mając w uszach słowa Justyny. Miała rację. Musiałam powiedzieć Bartkowi prawdę, niezależnie od tego, jakie to będzie miało konsekwencje. Bałam się jego reakcji, kiedy usłyszy, że go okłamałam, ale zasługiwał na prawdę. Zasługiwał tym, że pomimo tego, że nie łączy nas już żadne uczucie (bynajmniej od jego strony, bo ja nadal go kochałam), nie opuścił mnie i związał się ze mną ponownie, gdy usłyszał o dziecku. Był naprawdę dobrym człowiekiem, nie chciał, aby jego dziecko wychowywało się bez ojca, nawet gdyby oznaczało to jego nieszczęście i związanie się z kobietą, której nie kochał. Nie chciał też, żeby jakiś obcy facet wychowywał jego dziecko, o czym dał mi do zrozumienia podczas naszej rozmowy, kiedy to po raz pierwszy go okłamałam:
- Bartek... Jestem w ciąży. Będziemy mieli dziecko.
   Przez chwilę milczał, rozważał to, co powiedziałam, po czym odezwał się spokojnym i opanowanym głosem:
- W takim razie... Może byśmy do siebie wrócili? Dziecko musi mieć oboje rodziców.
- Mogę wychowywać je sama. Albo z kimś, jeżeli się jeszcze zakocham. - powiedziałam mu wtedy, choć wiedziałam, że on nie odpuści i nie zgodzi się na to. Po prostu nie chciałam, żeby myślał, że tak bardzo mi na nim zależy, że chcę, żeby mnie nie opuszczał...
- Nie pozwolę, żeby jakiś obcy facet wychowywał moje dziecko. Chcę, żebyśmy wychowywali je razem, albo jak się urodzi, to zgłaszam sprawę do Sądu i będę wychowywał je sam.
- I myślisz, że ja ci na to pozwolę? Też nie chcę, żeby moje dziecko miało jakąś inną mamusię.
- Skoro mamy mieć dziecko, to może byś się do mnie wprowadziła? Jak zaczniesz rodzić, chciałbym być blisko ciebie i być przy narodzinach.
- Daj mi jeszcze trochę czasu. Wprowadzę się do ciebie. Za kilka dni.
   Teraz stałam przed umywalka w łazience jakiegoś z rzeszowskich hoteli i wspominałam tą rozmowę. Minęło od niej już więcej niż kilka dni. Jakieś dwa tygodnie, ale i tak nie wprowadziłam się jeszcze do Bartka.
   Odkręciłam kurek z zimną wodą, nabrałam trochę na dłonie i przemyłam nią twarz. Lodowata woda zmyła mi mój rozmazany makijaż i zmniejszyła trochę zaczerwienienie wokół oczu. Przetarłam twarz ręcznikiem i sięgnęłam po swoją kosmetyczkę leżącą na półce obok lustra. Wyjęłam tusz i pomalowałam rzęsy, po czym użyłam kredki. Świerzy makijaż zamaskował ślady po tym, że płakałam. Posiedziałam jeszcze chwilkę w łazience i kiedy byłam juz gotowa, opuściłam moje bezpieczne schronienie i wyszłam do pokoju. Justyna leżała na łóżku z jakąś książką w ręku. Spojrzała na mnie znad lektury, ale nic się nie odezwała. Ja również nic nie powiedziałam i wyszłam z pokoju na korytarz. Skierowałam się do pokoju Bartka. Może to nie był najlepszy pomysł, żeby mówić mu to przed jutrzejszym meczem, ale jeżeli miała mu to powiedzieć, to dzisiaj, zaraz. Zapukałam. Otworzył mi jego współlokator - Michał W.
- Cześć Misiek. Jest może Bartek?
- Tak, jest. Wejdź. - powiedział, odsuwając się od progu i robiąc mi miejsce, żebym przeszła.
- Wiesz, co? Wolałabym  pogadać z nim na osobności... - zaczęłam.
- Nie ma sprawy, juz się zmywam. - powiedział i chciał wyjść, ale zagrodziłam mu drogę.
- Nie, naprawdę nie trzeba. My pójdziemy się przejść.
- Ale i tak miałem iść do Mariusza...
- Michał, z kim ty tam tak długo rozmawiasz? - usłyszeliśmy głos Bartka z głębi pokoju, po czym podszedł do nas.
- Bartek, masz może trochę czasu? - zapytałam, czując, że mój żołądek zaciska się w supeł. Coraz bardziej stresowałam się tą rozmową, tym wyznaniem prawdy. Układałam w głowie tysiące scenariuszy naszej rozmowy i wszystkie kończyły się źle. No ale czego ja mogę oczekiwać od chłopaka, którego w tak perfidny sposób okłamałam?
- Jasne. - powiedział, wychodząc na korytarz. Ruszyliśmy w stronę windy, zostawiając Winiara samego w pokoju.
   Droga do windy minęła nam w ciszy. Żadne się nie odzywało. Bartek o nic nie pytał, a ja nie wiedziałam, jak mam zacząć. W windzie również się nie odzywałam. Cisza była bardzo uciążliwa, a powietrze w windzie było tak gęste, że praktycznie można je było dotknąć palcami.
   Wyszliśmy z hotelu i zaczęliśmy iść chodnikiem. Ruchliwa i głośna ulica nie była jednak dobrym miejscem na rozmawianie o tego typu rzeczach.
- Może wejdziemy tutaj? - zaproponowałam, kiedy mijaliśmy jakąś kawiarnię.
   Bartek bez słowa otworzył i przytrzymał mi drzwi, po czym wszedł za mną do lokalu. Zajęliśmy miejsce przy jednym z dwuosobowych stolików w głębi sali, po czym praktycznie od razu dopadła nas kelnerka. Spojrzała kokieteryjnie na Bartka, uśmiechając się uwodzicielsko.
- Co podać? - zapytała tonem, który zapewne miał na celu zwrócenie uwagi Bartka na siebie. Rozejrzałam się po sali i napotkałam wzrok pozostałych dwóch kelnerek pracujących w kawiarni, które teraz stały i rzucały zazdrosne spojrzenia to na koleżankę z pracy, to na obsługiwanego przez nią sławnego klienta, jakby żałowały, że to nie one dopadły go pierwsze i że to nie one mają okazje go obsłużyć i przy okazji spróbować poderwać.
- Poproszę kawę.
- A co dla pani? - kelnerka zwróciła się do mnie z obojętnością, że zmiana w jej głosie była bardzo wyczuwalna w porównaniu z jej poprzednim tonem.
- Cappuccino.
   Kelnerka odeszła, kręcąc biodrami, a ja spojrzałam na Bartka. Patrzył na mnie tymi swoimi boskimi niebieskimi tęczówkami, próbując odgadnąć, dlaczego wyciągnęłam go z hotelowego pokoju. Przenikał mnie wzrokiem, próbując odczytać coś z mojej twarzy. A to mnie dodatkowo krępowało. Spuściłam wzrok czując, że jeszcze chwila, a się wycofam i stchórzę, że nie powiem niczego Bartkowi, a co najgorsze, że zaraz tu się popłaczę.
- Czy to coś ważnego? - zapytał Bartek, przerywając tą niezręczna ciszę. - O czym chcesz ze mną porozmawiać?
- Bartek, ja... zachowałam się bardzo nie fair w stosunku do ciebie... - urwałam, nie wiedząc, co mówić dalej. Bartek milczał, nie zadawał pytań, co wcale nie ułatwiało mi przeprowadzenia tej rozmowy.
- Pierwsza sprawa to taka, że znowu całowałam się z Aleksem. Dziś. Niedawno. - zamilkłam, czekając na jego reakcję. On wpatrywał się we mnie, a na jego twarzy nie malowały się żadne uczucia ani emocje.
- Wiesz, że zraniłaś tym nie tylko mnie? - zapytał w końcu, kiedy cisza przeciągała się, a ja byłam coraz bardziej wycofania się od wyjawienia mu tej drugiej, znacznie gorszej prawdy.
- Wiem... - powiedziałam cicho. - Rozmawiałam juz z Justyną... Było mi ciężko, czułam się niezręcznie, kiedy widziałam na jej twarzy taki smutek i przygnębienie, które było wywołane przeze mnie... Wiem, że się na mnie zawiodła...
- Nie tylko ona.
- Wiem, Bartek. Jestem świadoma swoich błędów, wiem, że zrobiłam źle i nie potrafię sobie wybaczyć, że skrzywdziłam tym najbliższe mi osoby. Ale... jest jeszcze coś, o czym musisz wiedzieć...
   Tak cholernie ciężko było mi to powiedzieć. Ale wiedziałam, że musze mu to powiedzieć. Nie mogłam juz dłużej żyć w kłamstwie.
- Bartek, tak naprawdę nie...
- Pańska kawa. - usłyszałam głos kelnerki, stawiającej przed Bartkiem filiżankę ciemnego napoju.
- Proszę. - powiedziała, stawiając przede mną cappuccino.
   Musiała przyjść akurat w tym momencie? Byłam tak blisko powiedzenia Bartkowi prawdy, a ona mi przerwała. Teraz musiałam znów spiąć się w sobie, pokonać wszelkie wątpliwości i powiedzieć mu prawdę. Tylko najpierw musiałam poczekać, aż ta kelnerka się odczepi.
- Czy podać coś jeszcze? - oparła się o nasz stolik tak, że jej cycki o mało co nie wypłynęły na wierzch z jej głębokiego dekoltu.
- Nie, nic nie chcemy. - powiedział Bartek, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem. Widziałam po nim, że jest ciekawy, co chcę mu powiedzieć i chce jak najszybciej poznać prawdę.
- Proszę dać znać, jeżeli będzie pan chciał coś zamówić. - powiedziała i odeszła, ponownie kręcąc biodrami. Przewróciłam oczami, widząc jej nieudolne próby poderwania Bartka i na samą myśl, że ja miałam szanse spędzić z nim tyle wspaniałych i miłych chwil, a teraz zrujnuje nasze relacje na zawsze, zachciało mi się płakać.
- Powiesz mi, jaka jest ta druga sprawa? - zapytał Kurek, kiedy kelnerka była już w bezpiecznej odległości od nas. Wzięłam głęboki wdech i powiedziałam:
- Okłamałam cię. Nie jestem w ciąży. Nie będziemy mieli dziecka.
    Cisza. Bartek nic nie mówi, ale po jego twarzy i oczach widzę, że jest na mnie wściekły. Wcale mu się nie dziwiłam. Wiedziałam, że na to zasłużyłam.
- I co się stało, że nareszcie powiedziałaś mi prawdę? - Bartek mówił cicho, jego głos był spokojny, przez co jeszcze bardziej się denerwowałam. Już bym wolała, gdyby na mnie nakrzyczał, nasłał mi niż był taki spokojny.
- Zrozumiałam, że źle zrobiłam, i że nie zasługujesz na to, żebym cię okłamywała. Nie możesz zmarnować sobie życia będąc ze mną z powodu dziecka, którego nie ma.
- No właśnie. Nie ma. A co byś mi powiedziała powiedzmy za trzy, cztery miesiące, kiedy powinnaś mieć trochę większe oznaki ciąży niż udawane mdłości i nudności? - zapytał.
- Nie wiem... Właśnie dlatego mówię ci teraz prawdę. Bo wiem, że długo bym na tym kłamstwie nie pociągnęła, a poza tym, nie chcę być z kimś, kto jest ze mną tylko i wyłącznie dla dziecka. Proszę, nie gniewaj się na mnie... Ja to zrobiłam, bo cię kochałam, a ty nie chciałeś ze mną być, chciałam zatrzymać cię jakoś przy sobie... Teraz wiem, że to było okropne z mojej strony. Przepraszam... Nie chciałabym, żeby nasze relacje ograniczały się do rzucania oschłego "cześć" i omijania bez jednego spojrzenia.  Zrozumiem, jeżeli mnie znienawidzisz, jeżeli nie będziesz chciał mnie więcej widzieć... Zasłużyłam sobie na to. Tylko wiedz, że ja ciebie nigdy nie znienawidzę...
   Bartek bez słowa wstał i wyszedł z kawiarni.
********************************************************************************
Komentujesz =motywujesz / Justynaa ;*

3 komentarze:

  1. Przepraszam za spam! Zapraszam na XXXII http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj dowiedziałam się o tej stronce ( koleżanka poleciła). Tak mnie wkrecilo czytanie, ze wczoraj czytałam do 3 w nocy :) dzisiaj od rana znowu zaczęłam :-) Mam nadzieję, ze będzie coraz to więcej rozdziałów :] Pozdrawiam Kasia :]

    OdpowiedzUsuń
  3. Super sie czyta, troche nierealne ale co tam :)

    OdpowiedzUsuń