niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 57


   Nie mogłam się skupić na piłce. Już przez godzinę niby byłam obecna na treningu, ale głowę miałam zaprzątnięto czymś innym. Cały czas myślałam o tym, że dziś stracę przyjaciela ze Bartek wyjeżdża z Polski i nie wiem, kiedy go zobaczę. Już kilka razy zostałam ochrzaniona przez trenera za to, że jestem dziś roztargniona i ćwiczenia źle mi idą.
- Justyna, co z tobą dzisiaj?! – krzyknął na mnie już chyba po raz siódmy w ciągu godziny, kiedy podczas ćwiczenia zagrywki trafiłam w taśmę. – Już trzeci raz pod rząd zepsułaś zagrywkę! Piętnaście kółek! Już!
   Zaczęłam robić kółka. Nawet nie liczyłam, cały czas myślałam o wyjeździe Bartka. W pewnym momencie zerknęłam na wieli zegar wiszący na hali. Piętnaście po jedenastej. Bartek będzie w Polsce jeszcze przez 45 minut...
- Trenerze, nie czuję się najlepiej... – powiedziałam, gdy podbiegłam do niego.
- Ile kółek zrobiłaś? - zapytał.
- Nie wiem, nie liczyłam. Słabo mi... – skłamałam.
- Nie dasz rady ćwiczyć?
- Głowa mnie boli i coś czuję, że za chwilę moje śniadanie zostanie zwrócone... – wymamrotałam.
- Dobra, to wracaj do domu, wykuruj się i widzę cię jutro na wieczornym treningu.
- Dziękuję trenerze. – powiedziałam i pognałam do szatni. Szybko się przebrałam i wyszłam z hali. Rozejrzałam się po okolicy, nie wiedząc, co ze sobą począć. Oczywiście nic mi nie było. Po prostu chciałam zostać wtedy być sama a nie w otoczeniu koleżanek z klubu, trenera... i Magdy z Sandrą, które już na początku treningu mnie zaczepiły:
- Czy ja źle usłyszałam, czy wczoraj Aleks chciał ci powiedzieć, że cię kocha, a ty mu przerwałaś? – zapytała Magda tym swoim kpiącym, irytującym głosem.
- Może. – wzruszyłam ramionami.
- Co może? – zapytała Magda. – Może chciał ci powiedzieć czy może nie chciał? – spytała, niezadowolona moją odpowiedzią.
- Może byście się odwaliły wreszcie? To moja sprawa z kim i o czym gadam. – powiedziałam i odeszłam, a one od tamtej pory nie odzywały się już do mnie tylko obserwowały mnie z daleka.
   Decyzję podjęłam szybko. Myśl zrodziła się w mojej głowie i już w następnej chwili biegłam w dobrze mi znanym kierunku. Po niecałych dziesięciu minutach biegu zatrzymałam się przed drzwiami mieszkania Karola i zaczęłam dzwonić dzwonkiem. Byłam zniecierpliwiona, nie przestałam dzwonić, póki Karol nie otworzył.
- Boże, kobieto, co ty chcesz, żebym ogłuchł? – zapytał, po czym nie czekając na moją odpowiedzieć, zaczął nawijać, prowadząc mnie do kuchni:
- Wejdź, może się czegoś napijesz? Kasi jeszcze nie ma, jest na treningu... – w tym momencie się zatrzymał, przez co o mało na niego nie wpadłam. Odwrócił się w moją stronę i zapytał:
- Czy ty przypadkiem nie powinnaś teraz być na...
- Powinnam. – przytaknęłam.
- No właśnie wydawało mi się coś nie halo, że stoisz na progu mojego domu cała zasapana w czasie, kiedy powinnaś być na treningu.
- Wiesz, która godzina? – zapytałam.
- Wpół do dwunastej. – odpowiedziałam, patrząc na zegarek.
- No właśnie. Potrzebuję podwózki do Łodzi w trybie natychmiastowym. – powiedziałam, łapiąc go za rękę i ciągnąc do wyjścia.
- Czekaj, zaraz mi rękę urwiesz. – zawołał. Kidy zwolniłam, szarpnął się, przez co się zatrzymałam.
- Rozumiem, ze chcesz się zobaczyć z Bartkiem?
- Gratuluję błyskotliwości Karolku. – powiedziałam z lekka kpiącym tonem, potem dodałam błagalnie. – proszę, jedźmy już.
- Okay, zaczekaj, pójdę po kluczyki. – powiedział lecąc na górę po schodach.
- Tylko szybko! – zawołałam jeszcze za nim.
   Po chwili zbiegł z powrotem na dół, a w jego ręku rytmicznie brzdękał pęczek kluczy, kiedy schodził po schodach.
   Zapakowaliśmy się oboje do jego samochodu, po czym ruszyliśmy w drogę do Łodzi.
- Jezu, Karol, gadaj coś, bo zaraz chyba zwariuję. – powiedziałam, kiedy mijaliśmy znak z przekreślonym napisem „Bełchatów”.
- Wiesz, to trochę niezręczna sytuacja, w końcu niecodziennie zawożę dziewczyny do Łodzi w ekspresowym tempie, łamiąc przy tym chyba wszystkie przepisy, albo i więcej, żeby się mogły spotkać z chłopakiem, którego uważają za przyjaciela, a w rzeczywistości czują do niego coś więcej... – Kłos wygłosił swój monolog, na co odpowiedziałam mu swoim:
- Nie czuję do Bartka nic więcej! To jest tyko mój przyjaciel. Po prostu... ciężko mi się z nim rozstać. Może i znam go krócej niż Karolę, ale jest dla mnie tak samo ważny, jak ona. Nie mogłam wytrzymać tych kilku dni bez Karoli, bez Bartka tez nie wytrzymam. A sytuacja jest o tyle gorsza, że on wyjeżdża na Bóg wie jak długo.
- On tu wróci. Na pewno wróci. Zobaczysz. Za rok, czy dwa zobaczymy go z powrotem w Polsce. – zapewnił mnie Kłos.
   Przez resztę drogi Karol zagadywał mnie na najróżniejsze tematy. O sparingach, o meczach, o tym, że Kasia już mu powiedziała, że zdaję prawo jazdy <on oczywiście też nie oszczędził sobie kilku żartów na ten temat>, o tym, jak mi się mieszka samej, a nawet o dziurawej sytuacji polskich dróg, kiedy to wjechaliśmy w jedną i szarpnęło samochodem.
   Po około dwudziestu minutach dojechaliśmy do Łodzi. Byłam Karolowi wdzięczna za to, że tak szybko przebył drogę między Bełkiem a Łodzią, ale kiedy stanęliśmy w korku, straciłam resztki cierpliwości: do siebie, do innych, do świata i w ogóle do życia.
- Nosz kurwa jebana mać! – zawołałam, uderzając w deskę rozdzielczą.
- Kobieto, spokojnie. Masz jeszcze... – spojrzał na zegarek. – dziesięć minut.
- A ten korek? Nie no, ja tu nie wytrzymam... Karol, ja biegnę. Ty jedź na lotnisko, czekaj na mnie na parkingu. Ja lecę. – powiedziałam i wysiadłam z samochodu.
   Biegnąc chodnikiem Łodzi, mijając ludzi, cieszyłam się w duchu, że założyłam dziś trampki. Dziękowałam też Bogu za to, że znałam Łódź – miałam ciocię w Łodzi i dość często ją odwiedzałam, ale zmarłam dwa lata temu...
   Na reszcie dobiegłam na lotnisko. Zaczęłam przedzierać się przez dość spory tłum ludzi. Było lato, teraz sporo osób wyjeżdżało na wakacje i lotnisko było tłoczne.
   Przystanęłam na chwilkę i zaczęłam się rozglądać. W pewnej odległości zauważyłam wysoką postać Bartka, która górowała nad reszta osób na lotnisku. Wpatrując się w ten jeden punkt, czyli głowę Bartka wystającą ponad tłum, zaczęłam biec w jego stronę.
- Bartek! Bartek, zaczekaj! – zawołałam. Niestety nie odwrócił się. Może nie usłyszał? – Bartek, stój! – krzyknęłam, ale żadnej reakcji. Może nie wie, że to do niego? Nie spodziewał się, że ktoś za nim przyjedzie... A jednak to zrobiłam. Co mi odwaliło?
- Kurek, debilu, stój! – krzyknęłam, kiedy byłam jakieś dziesięć metrów od niego, a on był coraz bliżej wejścia do samolotu.
   Słysząc swoje nazwisko, Bartek przystanął. Ja również się zatrzymałam, nie mogłam się ruszyć. Z zapartym tchem patrzyłam, jak Bartek się odwraca i rozgląda po lotnisku, próbując wypatrzeć osobę, która go zawołała.
   Stanęłam na palcach, aby mógł mnie lepiej dostrzec. Kurek błądził jeszcze chwilę, po czym jego wzrok padł na mnie.

************************************

Huehuehuehuehuehuehuehue :D
Znowu w kluczowym momencie :P Uwielbiam to robić ;D Czujecie to napięcie, zniecierpliwienie, czekanie na kolejny rozdział..? :) Hahahah nie gniewajcie się, to dla wzrostu zainteresowania moim opowiadaniem :P

Czy na miejscu Justyny pojechałybyście za Bartkiem na lotnisko? ^^ W ogóle w jakim celu? :P Na pewno kierowane impulsem, emocjami... ;)

I co ja miałam jeszcze napisać..? A, no tak, KOMENTUJCIE :*
To motywuje, naprawdę :D

JAK NIE, TO TERAZ MACIE OKAZJĘ :*
 Zapraszam również tu : http://zamarzeniamigoni.blogspot.com/ 
Pozdrawiam :) /Justyna


12 komentarzy:

  1. No kobieto! W takim momencie?!
    Rozdział świetny! Nie mogę się doczekać następnego!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam :) te dwa dni wytrzymasz :P w następnym się wszystko wyjaśni ;) dziękuję, również pozdrawiam :* /Justyna

      Usuń
    2. Jak mogłaś przerwać w takim momencie? Zabije xd

      Usuń
    3. Nie zabijaj mnie, bo nie dowiesz się, co będzie dalej :P :) /Justyna

      Usuń
  2. Rozdział wyśmienity :D Nie mogę się doczekać następnej części. :) Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, następny za jakiś dzień, może dwa :D również pozdrawiam :* /Justyna :)

      Usuń
  3. I ja sie pytam kiedy kolejny rozdział bo nie wytryzmam xXD

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak o tym nie pomyślałam xd
    A kiedy kolejny rozdział ? ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba myśleć przyszłościowo ;) na nn zapraszam na jutro w godzinach wieczornych ;D lub na pojutrze, ale to mało prawdopodobne że bd opóźnienie :P pozdrawiam ;* /Justyna

      Usuń
  5. Swietne, czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń