- Co zrobił?! - prezes nie mógł uwierzyć w
przewinienie nowego fizjoterapeuty.
- Już mówiłam. Masował mi bark, a potem...
- Słyszałem. – przerwał mi. – Tylko nie
mogę w to uwierzyć...
- Mam nadzieję, że pan zwolni tego łajdaka.
– odezwał się Karol który razem z Kasią był tutaj ze mną.
- Wie pan, panie Karol, że nie mogę zwolnić
go tak po prostu. Musze z nim porozmawiać, poznać jego wersje wydarzeń... Jaką
mam pewność, że Justyna mówi prawdę?
- Co?! Sugeruje pan, że Justyna może
kłamać?! – Kaśka ze zdenerwowania prawie krzyczała.
- Proszę nie unosić głosu. – upomniał ją
prezes. – Nasz fizjoterapeuta na pewno będzie miał coś do powiedzenia w tej
sprawie.
- Na pewno będzie miał stek bzdur i kłamstw
do powiedzenia. – prychnął Karol. – Sądzi pan, że się przyzna? – zapytał z
powątpiewaniem prezesa.
- No może nie, ale...
- Ale co? – zapytał zbulwersowany Karol. –
Skrzywdzi jeszcze kogoś i znów ktoś przyjdzie na niego na skargę? Wtedy pan
uwierzy?
- Nie mogę zwolnić go bezpodstawnie.
- W takim razie zgłosimy to na policję. –
powiedział młody środkowy, podnosząc się z miejsca.
- Zastanówcie się dobrze, czy na pewno
chcecie to zrobić. – powiedział prezes.
- Proszę pana, to już jest postanowione.
Nie pozwolę, żeby w klubie, w którym gra moja siostra i przyjaciółka pracował jakiś
zboczeniec.
- Mam nadzieję, że nie zrezygnujecie z gry
w klubie. Nie chciałbym straci dwóch dobrych zawodniczek. – prezes zwrócił się
do mnie i do Kasi.
- Jeśli ten fizjoterapeuta będzie tutaj
pracował, ja się wypisuję. – powiedziała Kasia.
- Ja tez. – odezwałam się.
- Ale dziś będziecie na treningu? –
zapytał.
- Tak. I będziemy już wychodzić, bo mamy
dziesięć minut na przebranie się. – powiedziałam i wyszliśmy z gabinetu
prezesa.
- Toż to skandal, żeby ten prezes wam nie
wierzył. – powiedział Karol teatralnie, zabawnie gestykulując. Po chwili jednak
spoważniał i dodał – Przecież on może w każdej chwili skrzywdzić którąś z was,
albo waszą koleżankę z drużyny.
- To naprawdę trzeba zgłosić na policje. – westchnęła
Kasia. Przytaknęłam i dodałam:
- I zrobimy to zaraz po treningu.
- To ja może poczekam tutaj na was,
posiedzę na trybunach, popatrzę jak grasz. – zaproponował Kłos i zanim
zdążyłyśmy zaprotestować, on już wszedł na halę, a my skierowałyśmy się do
szatni. W środku było już sporo zawodniczek, w tym Nikola.
- Justyna, co ty tak szybko wczoraj wywiałaś?
– zapytała, jak tylko mnie zobaczyła.
- Później ci wszystko opowiem. Nie tutaj. –
powiedziałam cicho i zaczęłam się przebierać.
Na
treningu udało mi się jakoś skupić na grze, choć cały czas towarzyszyło mi
uczucie strachu. Bałam się, że ten zboczony fizjoterapeuta w każdej chwili może
wejść na halę, a mi wtedy mogłyby puścić nerwy. Podejrzewałam, że Karol
siedzący w tej chwili na trybunach tez mógłby dać ponieść się emocjom, bo wiem,
jak wiadomość o tym, że z tym fizjoterapeutą jest coś nie tak na niego
podziałała. A znając familię Kłosów i ich wybuchowy charakter, to Kaśce też by
nerwy puściły.
Podczas meczu dwie z dziewczyn niefortunnie wpadły na siebie. Nie znałam
ich bliżej, wiedziałam tylko, że jedna ma na imię Ola, a druga Kinga. Wypadek
skończył się dla nich dość boleśnie – Olę bolało kolano, a Kingę żebra. Trener
nieszczęśliwie dla nich zdecydował, że mają iść z tym do fizjoterapeuty.
Posłałam zaniepokojone spojrzenie Kasi. Ona również patrzyła na mnie z obawą o
koleżanki.
Wróciłyśmy do gry. Po jakiś dziesięciu minutach na halę wbiegła Kinga,
krzycząc coś. Wszyscy spojrzeliśmy w jej stronę, a ona podbiegła do trenera,
krzycząc:
- Trenerze, pomocy! Tam, w gabinecie,
Olka... – Kinga była lekko zdyszana od emocji i od biegu. – Krzyczała. Weszła
pierwsza, a ja miałam zaczekać, aż ona wyjdzie i dopiero potem iść do
fizjoterapeuty. Siedziałam i czekałam, i w pewnym momencie Olka zaczęła
krzyczeć... – wysapała Kinga. Razem z Kaśką wiedziałyśmy o co chodzi, zanim
jeszcze Kinga dokończyła mówić. – Krzyczała coś do tego fizjoterapeuty, żeby ja
zostawił, daj jej pokój...
- Mówiłem, że ten facet to zboczeniec! –
krzyknął Kłos, który niespodziewanie znalazł się przy nas. – To prezes mnie nie
chciał słuchać.
- Trenerze, niech pan coś zrobi. Olka tam
jest! – krzyknęła Kinga. Nie dziwię jej się, w końcu przyjaźniła się z Olą.
Trener poderwał się z miejsca i ruszył biegiem do gabinetu
fizjoterapeuty. Karol ruszył za nim, ja z Kaśką też. Za nami ruszyła reszta
dziewczyn.
Trener otworzył drzwi i wbiegł do środka. Karol wparował tam za nim, a
ja z Kaśką zatrzymałyśmy się w progu. Za nami stała reszta dziewczyn,
zaglądając nam ponad ramionami.
W
środku zobaczyłyśmy przestraszoną Olkę. Po policzkach leciały jej łzy, stała
przy ścianie i patrzyła na podłogę przy biurku. Leżał tam fizjoterapeuta.
Nieprzytomny. Spojrzeliśmy zdezorientowani na Olkę, która stała i szlochała.
- Ola, co się tutaj stało? Nic ci nie jest?
– zapytał trener, podchodząc do niej.
- On... On zaczął mnie rozbierać, kiedy patrzył,
co z moim kolanem... – głos miała zachrypnięty od strachu i płaczu. – Wyrwałam
mu się i odeszłam. Chciałam wyjść, a kiedy byłam już przy drzwiach, on złapał
mnie za włosy i pociągnął do tyłu... Siłą zaciągnął mnie z powrotem, położył na
biurko i... zaczął mnie całować... – powiedziała cicho. – To było okropne...
Ja... nie wiedziałam, jak mam się bronić... on był silniejszy. Złapałam lampkę,
która stała na biurku... i uderzyłam go w głowę... On wtedy stracił
przytomność... i potem weszliście wy... – zapłakała, a trener objął ją
opiekuńczym ruchem.
- Ciiiiii.... już nic ci nie jest. Już
jesteś bezpieczna, ten mężczyzna już tutaj nie pracuje. Chodź, pójdziemy do
szatni, napijesz się czegoś... Potem wrócisz do domu, pojadę tam z tobą,
porozmawiam z twoimi rodzicami. Będziemy musieli zgłosić to na policje.
- No nareszcie ktoś tu gada z sensem. –
powiedział Kłos. Trener spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- No bo jak mówiliśmy dziś przed treningiem
prezesowi, że ten fizjoterapeuta to zboczeniec, to nie chciał nam Wierzyc.
- To on skrzywdził już kogoś? – zapytał
zszokowany trener.
- Mnie. – odezwałam się. – To znaczy
próbował. Wczoraj. Ale mu uciekłam...
- To dlatego tak szybko urwałaś się do
domu. – usłyszałam głos Nikoli. Pokiwałam głowy.
- Możecie być pewne, że to nie ujdzie mu na
sucho. Dzwonię po policję. – powiedział trener, wyjmując z kieszeni telefon. Wśród
dziewczyn rozległy się szepty. Już zaczęły plotkować... Nagle jedna z nich
stuknęło mnie w ramie. Gdy się odwróciłam, zapytała:
- Ten facet... On naprawdę chciał cię
skrzywdzić?
Pokiwałam głowa, nic nie mówiąc.
- Przykro mi. To musiało być niemiłe.
„Niemiłe? Pfff... Mało powiedziane. To było
OKROPNE.” – pomyślałam sarkastycznie.
Po
kilkunastu minutach siedzieliśmy wszyscy w naszej szatni, Ola siedziała na
ławce z podkulonymi nogami, nadal była trochę roztrzęsiona. Trener, Kinga i
kilka bliższych jej koleżanek zostały, bo Ola potrzebowała teraz ich
towarzystwa. Ja zostałam, bo musiałam opowiedzieć policji o tym, co zaszło
miedzy mną i tym fizjoterapeutą, który teraz był zamknięty w swoim gabinecie i
pilnowany przez jakiś dwóch facetów, po których posłał prezes. On oczywiście
tez tutaj był w oczekiwaniu na policję. Razem ze mną została też Nikola, która
była świadkiem mojego wyjścia z gabinetu oraz Kasia z Karolem, którzy jako moi
przyjaciele, też mogli zostać w szatni.
Po
kilku minutach na miejsce przybyła policja. Przesłuchali mnie, Olę, Nikolę i
Kingę, ponieważ to my jako pierwsze miałyśmy styczność z tym fizjoterapeutą.
Potem poszli porozmawiać z fizjoterapeutą, który już się na pewno ocknął. Ola
bała się, że zostanie ukarana za to, ze go uderzyła, ale policjanci uznali, że
zrobiła to w obronie własnej i że nie ma się czego obawiać. Powiedzieli tez, że
fizjoterapeuta zostanie oskarżony o molestowanie seksualne i o próbę gwałtu.
Powiedzieli, że jak będzie się odbywać rozprawa, to będziemy musiały zeznawać. Trochę
się tego obawiam, co może zrobić ten fizjoterapeuta, jeśli się dowie, że wszystko
powiedziałyśmy policji. Żeby tylko się na nas potem nie wyżywał i nie
nachodził...
Ostatecznie w domu byłam dopiero przed piętnastą. To była długa i
męcząca pierwsza połowa tego dnia. Ciekawa jestem, czy druga też będzie taka
zjebana jak pierwsza...
*************************************
No i stuknęła nam
pięćdziesiątka :P Jak wam się czyta tego bloga? Chce wam się jeszcze, czy mam
go już kończyć? Bo widzę, że moi czytelnicy są mało kreatywni i nie zostawiają
po sobie zbyt wielu śladów... :( Pewnie Wam się nie podoba... No cóż. Bywa i
tak.
Serdecznie pozdrawiam i
zapraszam do polubienia strony
https://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo
/Justyna :*
Najlepszy blog jaki kiedykolwiek czytałam :-) Mam nadzieje, ze szybko nie przestaniesz go pisać :) A rozdział? Rozdział jak zwykle fantastyczny :) Pozdrawiam :]
OdpowiedzUsuńDziękuję ;) nawet nie wiesz, jak mi miło, kiedy ktoś komentuje moją radosną twórczość :P a nad zakończeniem bloga przyznam szczerze że się zastanawiałam :c bo coś was mało tutaj... Ale kilka rozdziałów na zaś mam napisane, więc na razie będziecie mieli co czytać. Również pozdrawiam :) /Justyna :D
OdpowiedzUsuńTrochę mało.. Ale jak coś to jeszcze raz udostępnię tego bloga na stronie BLOK SERW I ODBICIE. SIATKOWKA TO CALE MOJE ZYCIE :) Mam nadzieję, ze to pomoże :)
UsuńJej, dziękuję :) byłabym bardzo wdzięczna :D
Usuńnie zamulaj pisz dalej haha nie kończ tego no! :D Jedne z najlepszych opowiadań! Serio! Ja czytam i będę czytać!
OdpowiedzUsuńDzięki ;) naprawdę mi miło, jak ktoś pisze takie rzeczy, to naprawdę motywuje :D a że mało komentarzy... Mała motywacja.
OdpowiedzUsuńNo ale chociaż dla tej garstki czytelników chyba warto pisać więc jeszcze pomyśle :)
Pozdrawiam :* /Justyna :D