środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 50


- Co zrobił?! - prezes nie mógł uwierzyć w przewinienie nowego fizjoterapeuty.
- Już mówiłam. Masował mi bark, a potem...
- Słyszałem. – przerwał mi. – Tylko nie mogę w to uwierzyć...
- Mam nadzieję, że pan zwolni tego łajdaka. – odezwał się Karol który razem z Kasią był tutaj ze mną.
- Wie pan, panie Karol, że nie mogę zwolnić go tak po prostu. Musze z nim porozmawiać, poznać jego wersje wydarzeń... Jaką mam pewność, że Justyna mówi prawdę?
- Co?! Sugeruje pan, że Justyna może kłamać?! – Kaśka ze zdenerwowania prawie krzyczała.
- Proszę nie unosić głosu. – upomniał ją prezes. – Nasz fizjoterapeuta na pewno będzie miał coś do powiedzenia w tej sprawie.
- Na pewno będzie miał stek bzdur i kłamstw do powiedzenia. – prychnął Karol. – Sądzi pan, że się przyzna? – zapytał z powątpiewaniem prezesa.
- No może nie, ale...
- Ale co? – zapytał zbulwersowany Karol. – Skrzywdzi jeszcze kogoś i znów ktoś przyjdzie na niego na skargę? Wtedy pan uwierzy?
- Nie mogę zwolnić go bezpodstawnie.
- W takim razie zgłosimy to na policję. – powiedział młody środkowy, podnosząc się z miejsca.
- Zastanówcie się dobrze, czy na pewno chcecie to zrobić. – powiedział prezes.
- Proszę pana, to już jest postanowione. Nie pozwolę, żeby w klubie, w którym gra moja siostra i przyjaciółka pracował jakiś zboczeniec.
- Mam nadzieję, że nie zrezygnujecie z gry w klubie. Nie chciałbym straci dwóch dobrych zawodniczek. – prezes zwrócił się do mnie i do Kasi.
- Jeśli ten fizjoterapeuta będzie tutaj pracował, ja się wypisuję. – powiedziała Kasia.
- Ja tez. – odezwałam się.
- Ale dziś będziecie na treningu? – zapytał.
- Tak. I będziemy już wychodzić, bo mamy dziesięć minut na przebranie się. – powiedziałam i wyszliśmy z gabinetu prezesa.
- Toż to skandal, żeby ten prezes wam nie wierzył. – powiedział Karol teatralnie, zabawnie gestykulując. Po chwili jednak spoważniał i dodał – Przecież on może w każdej chwili skrzywdzić którąś z was, albo waszą koleżankę z drużyny.
- To naprawdę trzeba zgłosić na policje. – westchnęła Kasia. Przytaknęłam i dodałam:
- I zrobimy to zaraz po treningu.
- To ja może poczekam tutaj na was, posiedzę na trybunach, popatrzę jak grasz. – zaproponował Kłos i zanim zdążyłyśmy zaprotestować, on już wszedł na halę, a my skierowałyśmy się do szatni. W środku było już sporo zawodniczek, w tym Nikola.
- Justyna, co ty tak szybko wczoraj wywiałaś? – zapytała, jak tylko mnie zobaczyła.
- Później ci wszystko opowiem. Nie tutaj. – powiedziałam cicho i zaczęłam się przebierać.
   Na treningu udało mi się jakoś skupić na grze, choć cały czas towarzyszyło mi uczucie strachu. Bałam się, że ten zboczony fizjoterapeuta w każdej chwili może wejść na halę, a mi wtedy mogłyby puścić nerwy. Podejrzewałam, że Karol siedzący w tej chwili na trybunach tez mógłby dać ponieść się emocjom, bo wiem, jak wiadomość o tym, że z tym fizjoterapeutą jest coś nie tak na niego podziałała. A znając familię Kłosów i ich wybuchowy charakter, to Kaśce też by nerwy puściły.
   Podczas meczu dwie z dziewczyn niefortunnie wpadły na siebie. Nie znałam ich bliżej, wiedziałam tylko, że jedna ma na imię Ola, a druga Kinga. Wypadek skończył się dla nich dość boleśnie – Olę bolało kolano, a Kingę żebra. Trener nieszczęśliwie dla nich zdecydował, że mają iść z tym do fizjoterapeuty. Posłałam zaniepokojone spojrzenie Kasi. Ona również patrzyła na mnie z obawą o koleżanki.
   Wróciłyśmy do gry. Po jakiś dziesięciu minutach na halę wbiegła Kinga, krzycząc coś. Wszyscy spojrzeliśmy w jej stronę, a ona podbiegła do trenera, krzycząc:
- Trenerze, pomocy! Tam, w gabinecie, Olka... – Kinga była lekko zdyszana od emocji i od biegu. – Krzyczała. Weszła pierwsza, a ja miałam zaczekać, aż ona wyjdzie i dopiero potem iść do fizjoterapeuty. Siedziałam i czekałam, i w pewnym momencie Olka zaczęła krzyczeć... – wysapała Kinga. Razem z Kaśką wiedziałyśmy o co chodzi, zanim jeszcze Kinga dokończyła mówić. – Krzyczała coś do tego fizjoterapeuty, żeby ja zostawił, daj jej pokój...
- Mówiłem, że ten facet to zboczeniec! – krzyknął Kłos, który niespodziewanie znalazł się przy nas. – To prezes mnie nie chciał słuchać.
- Trenerze, niech pan coś zrobi. Olka tam jest! – krzyknęła Kinga. Nie dziwię jej się, w końcu przyjaźniła się z Olą.
   Trener poderwał się z miejsca i ruszył biegiem do gabinetu fizjoterapeuty. Karol ruszył za nim, ja z Kaśką też. Za nami ruszyła reszta dziewczyn.
   Trener otworzył drzwi i wbiegł do środka. Karol wparował tam za nim, a ja z Kaśką zatrzymałyśmy się w progu. Za nami stała reszta dziewczyn, zaglądając nam ponad ramionami.
   W środku zobaczyłyśmy przestraszoną Olkę. Po policzkach leciały jej łzy, stała przy ścianie i patrzyła na podłogę przy biurku. Leżał tam fizjoterapeuta. Nieprzytomny. Spojrzeliśmy zdezorientowani na Olkę, która stała i szlochała.
- Ola, co się tutaj stało? Nic ci nie jest? – zapytał trener, podchodząc do niej.
- On... On zaczął mnie rozbierać, kiedy patrzył, co z moim kolanem... – głos miała zachrypnięty od strachu i płaczu. – Wyrwałam mu się i odeszłam. Chciałam wyjść, a kiedy byłam już przy drzwiach, on złapał mnie za włosy i pociągnął do tyłu... Siłą zaciągnął mnie z powrotem, położył na biurko i... zaczął mnie całować... – powiedziała cicho. – To było okropne... Ja... nie wiedziałam, jak mam się bronić... on był silniejszy. Złapałam lampkę, która stała na biurku... i uderzyłam go w głowę... On wtedy stracił przytomność... i potem weszliście wy... – zapłakała, a trener objął ją opiekuńczym ruchem.
- Ciiiiii.... już nic ci nie jest. Już jesteś bezpieczna, ten mężczyzna już tutaj nie pracuje. Chodź, pójdziemy do szatni, napijesz się czegoś... Potem wrócisz do domu, pojadę tam z tobą, porozmawiam z twoimi rodzicami. Będziemy musieli zgłosić to na policje.
- No nareszcie ktoś tu gada z sensem. – powiedział Kłos. Trener spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- No bo jak mówiliśmy dziś przed treningiem prezesowi, że ten fizjoterapeuta to zboczeniec, to nie chciał nam Wierzyc.
- To on skrzywdził już kogoś? – zapytał zszokowany trener.
- Mnie. – odezwałam się. – To znaczy próbował. Wczoraj. Ale mu uciekłam...
- To dlatego tak szybko urwałaś się do domu. – usłyszałam głos Nikoli. Pokiwałam głowy.
- Możecie być pewne, że to nie ujdzie mu na sucho. Dzwonię po policję. – powiedział trener, wyjmując z kieszeni telefon. Wśród dziewczyn rozległy się szepty. Już zaczęły plotkować... Nagle jedna z nich stuknęło mnie w ramie. Gdy się odwróciłam, zapytała:
- Ten facet... On naprawdę chciał cię skrzywdzić?
   Pokiwałam głowa, nic nie mówiąc.
- Przykro mi. To musiało być niemiłe.
„Niemiłe? Pfff... Mało powiedziane. To było OKROPNE.” – pomyślałam sarkastycznie.
   Po kilkunastu minutach siedzieliśmy wszyscy w naszej szatni, Ola siedziała na ławce z podkulonymi nogami, nadal była trochę roztrzęsiona. Trener, Kinga i kilka bliższych jej koleżanek zostały, bo Ola potrzebowała teraz ich towarzystwa. Ja zostałam, bo musiałam opowiedzieć policji o tym, co zaszło miedzy mną i tym fizjoterapeutą, który teraz był zamknięty w swoim gabinecie i pilnowany przez jakiś dwóch facetów, po których posłał prezes. On oczywiście tez tutaj był w oczekiwaniu na policję. Razem ze mną została też Nikola, która była świadkiem mojego wyjścia z gabinetu oraz Kasia z Karolem, którzy jako moi przyjaciele, też mogli zostać w szatni.
   Po kilku minutach na miejsce przybyła policja. Przesłuchali mnie, Olę, Nikolę i Kingę, ponieważ to my jako pierwsze miałyśmy styczność z tym fizjoterapeutą. Potem poszli porozmawiać z fizjoterapeutą, który już się na pewno ocknął. Ola bała się, że zostanie ukarana za to, ze go uderzyła, ale policjanci uznali, że zrobiła to w obronie własnej i że nie ma się czego obawiać. Powiedzieli tez, że fizjoterapeuta zostanie oskarżony o molestowanie seksualne i o próbę gwałtu. Powiedzieli, że jak będzie się odbywać rozprawa, to będziemy musiały zeznawać. Trochę się tego obawiam, co może zrobić ten fizjoterapeuta, jeśli się dowie, że wszystko powiedziałyśmy policji. Żeby tylko się na nas potem nie wyżywał i nie nachodził...
   Ostatecznie w domu byłam dopiero przed piętnastą. To była długa i męcząca pierwsza połowa tego dnia. Ciekawa jestem, czy druga też będzie taka zjebana jak pierwsza...

*************************************

No i stuknęła nam pięćdziesiątka :P Jak wam się czyta tego bloga? Chce wam się jeszcze, czy mam go już kończyć? Bo widzę, że moi czytelnicy są mało kreatywni i nie zostawiają po sobie zbyt wielu śladów... :( Pewnie Wam się nie podoba... No cóż. Bywa i tak.
 Zapraszam również tu : http://zamarzeniamigoni.blogspot.com/
Serdecznie pozdrawiam i zapraszam do polubienia strony https://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo
/Justyna :*


6 komentarzy:

  1. Najlepszy blog jaki kiedykolwiek czytałam :-) Mam nadzieje, ze szybko nie przestaniesz go pisać :) A rozdział? Rozdział jak zwykle fantastyczny :) Pozdrawiam :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ;) nawet nie wiesz, jak mi miło, kiedy ktoś komentuje moją radosną twórczość :P a nad zakończeniem bloga przyznam szczerze że się zastanawiałam :c bo coś was mało tutaj... Ale kilka rozdziałów na zaś mam napisane, więc na razie będziecie mieli co czytać. Również pozdrawiam :) /Justyna :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę mało.. Ale jak coś to jeszcze raz udostępnię tego bloga na stronie BLOK SERW I ODBICIE. SIATKOWKA TO CALE MOJE ZYCIE :) Mam nadzieję, ze to pomoże :)

      Usuń
    2. Jej, dziękuję :) byłabym bardzo wdzięczna :D

      Usuń
  3. nie zamulaj pisz dalej haha nie kończ tego no! :D Jedne z najlepszych opowiadań! Serio! Ja czytam i będę czytać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki ;) naprawdę mi miło, jak ktoś pisze takie rzeczy, to naprawdę motywuje :D a że mało komentarzy... Mała motywacja.

    No ale chociaż dla tej garstki czytelników chyba warto pisać więc jeszcze pomyśle :)
    Pozdrawiam :* /Justyna :D

    OdpowiedzUsuń