Około godziny 17.00, kiedy już byłam po prysznicu, w świeżych ciuchach i
po krótkim odpoczynku, postanowiłam coś zjeść. Niestety, w lodówce nie
znalazłam nic prócz światła. Z ociąganiem zebrałam się do wyjścia i dowiedziałam
najbliższy monopolowy. Kiedy już stałam w kolejce z koszykiem pełnym produktów,
poczułam, jak ktoś delikatnie stuka mnie w ramię.
- Justyna? – usłyszałam za sobą głos
jakiegoś chłopaka.
- Marcel? Cześć. – powiedziałam, odwracając
się w jego stronę.
- Cześć. Mówiłem, że się jeszcze spotkamy?
– uśmiechnął się. – A co byś powiedziała na nasze kolejne spotkanie?
- Kolejny przypadek? – zapytałam z
uśmiechem.
- Nie, tym razem już nie przypadek.
Zapraszam cię na kawę, co ty na to?
Zastanowiłam się chwilkę. Czy jest sens iść z nowopoznanym facetem na
kawę? Być może to początek jakiejś nowej, fajnej znajomości. Przyda mi się
jakaś odskocznia od kłopotów z Aleksem.
- Chętnie. Kiedy?
- Możemy iść jeszcze dziś.
- Dziś nie bardzo, miałam ciężki dzień,
jestem okropnie zmęczona. Ledwo na zakupy przyszłam. Ale co byś powiedział na
jutro?
- O 18.00? – zapytał.
- Hej, to miała być kawa, a nie kolacja. –
zaśmiałam się. – Poza tym o 18.00 jestem zajęta.
- A co robisz? Jeśli można wiedzieć.
- Jestem w tym czasie na treningu.
- Co trenujesz?
- Siatkówkę.
- Na jakiej pozycji?
- Przyjmująca.
- Nieźle. Chciałbym kiedyś zobaczyć, jak
grasz.
- Może będziesz miał tą przyjemność. –
uśmiechnęłam się, po czym zaczęłam wykładać produkty na taśmę, gdyż przyszła
moja kolej. Kiedy ja płaciłam, Marcel mówił:
- A może ty byś przyszła w sobotę zobaczyć,
jak gram w kosza?
- Zapisałeś się już do jakiegoś klubu? –
zapytałam.
- Tak, tata pomógł mi jakiś znaleźć. Żeby
mi wynagrodzić to, że się przeprowadziliśmy. – w jego głosie wyczułam nutkę
smutku i wyrzutu, kierowanego do jego ojca. Marcel pewnie wcale nie chciał się
przeprowadzać.
- To jak, przyjdziesz w sobotę? Gramy
sparing z drużyną z Łodzi.
- O której jest ten mecz? – zapytałam.
- O 12.00.
W
myślach przeliczyłam szybko godziny treningów. Jutro wtorek o 17.00, co dwa
dni... W sobotę trening o 17.00.
- Zgoda. W sobotę mi pasuje. –
powiedziałam, pakując zakupy do torby. Marcel zapłacił wtedy za swoje, mówiąc
do mnie:
- No a co z tą kawą?
- Jutro o 11.00? – zaproponowałam.
- W tej kawiarni za rogiem? – zapytał, a ja
pokiwałam głową.
- A może po ciebie wpadnę? Jeśli nie masz
nic przeciwko.
Zgodziłam się i podałam mu numer mieszkania. Kiedy wychodziliśmy ze
sklepu, wyrwał mi z ręki zakupy, upierając się, że sam je zaniesie na górę. Kiedy
weszliśmy na parter wskazał na jedne z drzwi i powiedział, że tutaj mieszka, i
że miło by było, gdybym tam zajrzała co i nie raz.
- Rozważę tą propozycję. – powiedziałam
tylko, a kiedy dotarliśmy do mojego mieszkania, rozstaliśmy się. On poszedł do
siebie na dół, a ja weszłam do środa. Zrobiłam sobie kanapki i herbatę i
oglądając TV, zjadłam kolację. A że w TV nie było nic ciekawego, około 20.00
poszłam spać.
***************************************
Od
półtorej godziny leżałam w łóżku, wiercąc się i nie mogąc zasnąć. Nie żeby to
jakaś bezsenność czy coś. Od półtorej godziny w mieszkaniu obok bębniła muzyka.
To co ci ludzie, nie wiedzą, że ktoś tu obok mieszka?!
Kiedy nie pomogło zasłonięcie uszu poduszką, wygramoliłam się z łóżku.
Nie dbałam o to, że jestem tylko w luźnym, męskim t-shircie, który sięgał mi do
połowy ud, tylko założyłam kapcie i wyszłam z mieszkania. Stanęłam pod drzwiami
mieszkania, z którego dochodziła muzyka. Nagle z drzwi trzeciego mieszkania wyjrzała
jakaś kobieta.
- Ale ta młodzież ma dzisiaj dziwne sposoby
na spędzanie wolnego czasu. – zlustrowała mnie wzrokiem. Pewnie myślała, że ja
w tej koszulce uczestniczę w tej imprezie.
- Nie mam pojęcia, co oni tam robią.
Mieszkam tutaj obok i ta muzyka też mi przeszkadza. Przyszłam im powiedzieć,
żeby trochę ściszyli. – powiedziałam do kobiety.
- Nic z tego kochana, byłam już u nich,
otworzyła jakaś dziewczyna, mówiąc, ze teraz maja imprezę i że nie maja zamiaru
ściszyć, bo jeszcze nie ma ciszy nocnej. – kobieta pokręciła głowa, po czym
zamknęła drzwi, chowając się w swoim mieszkaniu, a ja zbulwersowana na tych
imprezowiczów zaczęłam dzwonić dzwonkiem, ale nikt nie otwierał. „nic dziwnego.
Pewnie nic nie słyszą w tym hałasie.” – pomyślałam, a kiedy już trzymałam rękę
na klamce, żeby otworzyć drzwi i wtargnąć do środka, one się otworzyły i stanął
w nich jakiś chłopak, tak na oko dziewiętnasto-, dwudziestoletni. Z uśmiechem
typowym dla chłopaków, którzy ruszają na podryw, zlustrował mnie wzrokiem od
góry do dołu, po czym się odezwał:
- Jak chcesz się wkręcić na imprezę, to musisz
najpierw zrzucić z siebie tą koszulkę.
- A ty, jak nie chcesz zaraz oberwać, to
ścisz tą muzykę.
- A jak nie? – zapytał z uśmieszkiem i nie
czekając na odpowiedź, dodał – Nie ma jeszcze ciszy nocnej.
- Ale niektórzy ludzie chcą spać.
- Nie żartuj sobie. Będziesz spać? O tej
porze? – zapytał, jakby ze mnie kpił.
- Wolę spać, niż robić sąsiadom na złość.
- Ale ja nie robię im na złość. Zaprosiłem
kilku znajomych, to wszystko. – powiedział, a ja zajrzałam do mieszkania ponad
jego ramieniem. W środku kręciło się więcej niż tylko kilku znajomych.
- Kilku? – zapytałam, unosząc do góry brew.
– A więc mamy nowe pojęcie, co znaczy słowo „kilku”.
- Nie bądź taka drobiazgowa. Wchodzisz czy
nie? – zapytał.
- Nie. Idę spać. A ty masz ściszyć muzykę.
- Jasne. – powiedział kpiąco. – Mamy
jeszcze jakieś dwadzieścia minut dobrej zabawy, więc nie będzie mi tu jakaś
gówniara...
- Co ty powiedziałeś? – przerwałam mu,
patrząc na niego wściekła, mrużąc oczy. – Ile ty masz lat, żeby mnie od gówniar
wyzywać?
- Nieważne ile ja mam lat. Ważne, że ty
wyglądasz na jakieś szesnaście.
- Szesnaście? – powtórzyłam za nim. – No to
muszę cię rozczarować, bo mam dziewiętnaście.
- A nie wyglądasz. – powiedział niby
kpiącym głosem, ale się uśmiechnął.
- A ty nie wyglądasz na zarozumiałego
chama, którym w rzeczywistości jesteś. – odparowałam.
- Nie denerwuj się tak, złość piękności
grozi. – powiedział, opierając się o futrynę i przywołując na twarzy ten swój
uśmieszek.
- Tobie to już raczej nie grozi. Ściszysz
tą muzykę, czy masz zamiar czekać jeszcze te dwadzieścia minut do dwudziestej
drugiej?
- Mam zamiar czekać. A ty? Dołączysz się do
nas wreszcie, czy nie?
- Wal się. – mruknęłam, odwracając się na
pięcie i weszłam do swojego mieszkania. Zanim zamknęłam drzwi usłyszałam
jeszcze głos tego chłopaka: „Twoja strata”.
Wczołgałam
się pod kołdrę i zakryłam uszy poduszka. Tak jak wcześniej nic to nie dało.
Zacisnęłam mocno powieki i mimo poduszki usłyszałam coraz głośniejsze dźwięki
zza ściany. Niech cię diabli, za te podgłoszenie...
********************************
No i znów nowy bohater. Tym
razem nie jest to miły sąsiad z dołu :) Justyna od razu wkroczyła z nim na
ścieżkę wojenną :P Ale jak będzie dalej? ^^ Dowiecie się niedługo, jak będzie
wyglądać ich znajomość :D Obiecuję.
A tak w ogóle, to jak Wam się
podoba? Komentujcie, to naprawdę motywuje. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze tu
zagląda i czyta tą moją „radosną twórczość” ;D
Zapraszam : http://zamarzeniamigoni.blogspot.com/
Widzę, ze w kolejnych rozdziałach będzie się działo xd To teraz czekamy na 13 lub 14 .01 xd Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńNo trochę działo się będzie, to już Wam zdradzę :) Zachęcam do dalszego czytania, bo moim zdaniem warto :P ja również pozdrawiam :) /Justyna :*
OdpowiedzUsuńno, no, no... Już nadrobiłam wszystko i jestem baaaardzo zadowolona, a wręcz kupiona Twoim opowiadaniem.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Dziękuję :D cieszę się, że pomimo dużej ilości rozdziałów postanowiłaś przeczytać tego bloga :) liczę, że zajrzysz jeszcze nie raz i zostawisz jakieś ślady po sobie ;) również pozdrawiam /Justyna ;*
UsuńRacja ze duza ilość rozdziałów ale bardzo wciąga.. ;). Fajnie się czyta ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję :* zapraszam na kolejne rozdziały :D /Justyna :)
UsuńKiedy kolejny rozdział?
Usuńpostaram się jutro wstawić :D /Justyna
UsuńBardzo fajnie się czyta :).
OdpowiedzUsuńW następnych będzie się działo xD
Zapraszam do mnie :)
Dziękuję :)) jest już u Ciebie nowy rozdział? no to już zaglądam XD /Justyna
Usuń