piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 62


PERSEPKTYWA BARTKA KURKA:
   Dostałem w klubie wolne, ponieważ niedługo miałem mieć zgrupowanie na Ligę Światową. Choć zgrupowanie zaczynało się w sobotę, ja już w środę po południu poleciałem do Polski. Pomyślałem, że odwiedzę kogoś, komu to obiecałem, za kim cholernie tęskniłem przez te wszystkie dni we Włoszech.
   Noc ze środy na czwartek spędziłem w jednym z Łódzkich hoteli niedaleko lotniska. Następnego dnia wstałem dość późno, bo po 09.00. Po śniadaniu poszedłem kupić jakiś prezent dla Justyny. Zajęło mi to trochę czasu. W końcu kupiłem jej srebrny naszyjnik z wisiorkiem w kształcie serca. Był piękny, byłem pewien, że spodoba się Justynie. Potem pojechałem do kawiarni i kupiłem Justynie bukiet herbacianych róż - wiedziałem, że to są jej ulubione kwiaty, podczas jednej z naszych licznych rozmów o to zapytałem. Potem wstąpiłem do jakiejś knajpki, zjadłem coś szybko i parę minut po 13.00 wyruszyłem w drogę do Bełchatowa. Kiedy znalazłem się w tak dobrze znanym mi mieście, od razu skierowałem się w stronę mieszkania Justyny. Zaparkowałem pod blokiem i wszedłem na trzecie piętro. Stanąłem przed drzwiami jej mieszkania i z bukietem róż w ręku, naszyjnikiem w małym, kremowym pudełeczku w kieszeni i z mocno bijącym sercem nacisnąłem dzwonek. Czekałem chwilę, ale nikt nie otwierał. Zadzwoniłem ponownie. Znów nic. Zacząłem pukać do drzwi, potem znowu zadzwoniłem, łudząc się, że ktoś otworzy, ale Justyny pewnie nie było w środku. A może była, tylko nie chciała otworzyć..? Raczej nie, pewnie gdzieś wyszła. Tylko gdzie? Na trening..? Do sklepu..? Do taty..? Do Majki..? Do Karoliny..? Do Kłosa..? A może do jakiegoś chłopaka..? Było tyle miejsc, gdzie ona mogła teraz być... A może ona tutaj już nie mieszka??
   Nie wiedziałem, co mam w tej chwili ze sobą począć. Tak się łudziłem, że nareszcie ją spotkam, że z nią porozmawiam, znowu ujrzę te jej piękne oczy, usłyszę jej śmiech...
   Usłyszałem, jak ktoś wchodzi po schodach na górę. Spojrzałem w tamta stronę i zobaczyłem jakiegoś chłopaka - tak na oko 20-letniego. Zmierzył mnie wzrokiem, ale nic nie powiedział. Podszedł do drzwi tuż obok mieszkania Justyny, pewnie jej sąsiad. Przyszło mi do głowy, żeby zapytać się go o Justynę.
- Nie wiesz może, czy ta dziewczyna, co tutaj wcześniej mieszkała, nadal tutaj mieszka? - zapytałem, kiedy przekręcał klucz w swoim zamku.
- Justyna? - zapytał, a ja kiwnąłem głową, pytając:
- Tak, znasz ją?
- No... - oparł się o ścianę obok swoich drzwi. - I mogę powiedzieć, że dość dobrze.
- Co to ma znaczyć? - zapytałem, zaciskając mocniej palce wokół bukietu kwiatów.
- No wiesz... Jesteśmy sąsiadami, często się widujemy. - powiedział. Nic nie odpowiedziałem, tylko zlustrowałem go wzrokiem. Miał swobodny styl bycia, był przystojny - Justyna mogła coś do niego poczuć, a skoro on mówi, że zna ją dość dobrze... Może cos między nimi jest..? Nie chciałem dopuścić do siebie takiej myśli. Już nawet nie pytałem, czy nie wie może, gdzie ona teraz jest, tylko zbiegłem po schodach na dół. Kiedy znalazłem się przed blokiem, ruszyłem w stronę swojego samochodu. Przechodząc obok kosza na śmieci cisnąłem do niego bukiet herbacianych róż, które miałem w ręku. Wsiadłem do auta, trzaskając drzwiami. Oddychałem chwilę głęboko, próbując się uspokoić. Myśl, że Justyna mogła znaleźć sobie kogoś, że mogłem jej nie odzyskać była tak przytłaczająca, tak denerwująca...
   Kiedy po paru głębokich wdechach uspokoiłem się nieco, wyjąłem telefon z kieszeni i napisałem do Justyny sms'a:
"Hej, wczoraj wróciłem z Włoch, jestem teraz przed Twoim blokiem, ale nie było Cię w mieszkaniu... ;c Moglibyśmy się dziś spotkać? Najlepiej teraz? Tęskniłem... :*"

PERSPEKTYWA SANDRY:
   Wzięłam do ręki telefon Justyny i zerknęłam na wyświetlacz. Nowa wiadomość od: Bartek K. Z rosnącą satysfakcją otworzyłam sms'a i przeczytałam go. "Czyżby coś było między Justynką a panem Kurkiem?" - pomyślałam kpiąco i niewiele myśląc odpisałam:
"Justyna powinna być w domu, dziś rano już ode mnie wróciła, ale zapomniała telefonu. Dziś wieczorem pewnie przyjdzie znowu, to przekażę jej wiadomość. Teraz może gdzieś wyszła. S." ~ podpisałam. Nie będzie wiadomo, kto to. Ale S. postawiłam.
   "No to Justyna chyba się nie spotka z panem Kurkiem..." - pomyślałam z satysfakcją. Usunęłam te dwie wiadomości i poczekałam trochę, żeby sprawdzić, czy Kurek coś odpisze. Żadna wiadomość nie przychodziła, więc pomyślałam, że już nic nie odpisze. Po upewnieniu się, że dowody mojego postępku zostały usunięte, włożyłam telefon z powrotem do kieszeni bluzy leżącej na miejscu obok mnie. Justyna nie spotka się z Bartkiem, on pewnie się na nią obrazi, że spotkała się z kimś innym. Co więcej - została u tego kogoś na noc, to chyba jasno wynika z tego sms'a. A co najlepsze, Justyna nawet się nie dowie, że on chciał się z nią spotkać i też się na niego obrazie, że do niej nie przyjechał. Tak, to był świetny pomysł...

OCZAMI BARTKA:
   Po niecałej minucie dostałem sms'a zwrotnego. I to takiego, jakiego bym się nie spodziewał. "Dziś rano już ode mnie wróciła..." - czyli była u tego kogoś na noc... Podpisano: S. Z tego, co pamiętam, nie miała żadnej przyjaciółki ani koleżanki, u której by nocowała o imieniu na literę "S". Domyśliłem się, że chodzi o jakiegoś chłopaka... Najprawdopodobniej... W końcu każdy ma prawo ułożyć sobie życie, a Justyna przecież nie będzie czekała nie wiadomo ile, aż wrócę z Włoch...
   Ruszyłem spod bloku Justyny i pojechałem do hotelu. Co prawda mogłem jechać do któregoś z chłopaków ze Skry, na przykład do Karola, ale nie chciałem z nikim gadać. Zobaczę się z nimi w sobotę.

PERSPEKTYWA JUSTYNY:
   Jeeeeest! Udało nam się wygrać tego seta, dzięki czemu wygraliśmy cały mecz! Pomimo znacznej przewagi dziewczyn z Warszawy udało nam się jeszcze wyjść na prowadzenie i wygrać 26:24! Cieszyłam się razem z dziewczynami, zadowolone i dumne z siebie po przebraniu się w szatni, wróciłyśmy do hotelu. Tam "świętowałyśmy" drugie zwycięstwo - kiedy trenerka dała nam po meczu czas wolny, udało nam się przemycić ze sklepu pół litra xD. I teraz siedziałyśmy: ja, Karolina, Kasia, Nikola i jeszcze trzy dziewczyny od nas z klubu, z którymi nawet się dogadywałyśmy: Martyna, Iza i Klaudia, które też załatwiły butelkę czystej.
   Jeżeli chodzi o mój stan po tym świętowaniu... Dość długi czas abstynencji zrobił swoje i wymiękłam dosyć szybko. Tak to już jest, jak człowiek wyjdzie z wprawy i głowa się odzwyczai... :P
   Zresztą dziewczyny wcale nie wyglądały ani nie zachowywały się lepiej. Nie wiem, może to w tej wódce coś było, albo w Warszawie mieli jakąś mocniejszą niż w Bełchatowie... Darły się, śmiały z byle powodu, nie sposób było je uciszyć. Zachciało im się zwierzeń, musiałam słuchać ich problemów sercowych, tego, kto im się podoba... Mi się tylko w głowie kręciło i czułam, że język mi się trochę plącze...
   Na kolację szłyśmy nieźle zalane, choć tak naprawdę wypiłyśmy wtedy mało. Kaśka, Karola i Klaudia non stop się śmiały, nawet nie wiem z czego, Iza z Martyną jak coś gadały, to gadały tak głośno, że pół hotelu pewnie je słyszał, a ja z Nikolą je uciszałyśmy i ogarniałyśmy.
   Po kolacji dopiłyśmy to, co nam zostało, dziewczyny doprawiły się doszczętnie, a ja z Nikolą odstawiłyśmy je do pokoi. Potem nareszcie same mogłyśmy się już położyć.
   W piątek musiałyśmy wstać najpóźniej o 07.00, żeby zdążyć się ogarnąć, iść o 08.00 na śniadanie i o 09.00 wyruszyć w drogę powrotną do Bełchatowa. Oczywiście nie obyło się bez kaca. Głowa mnie bolała i tak mnie suszyło, że czułam się, jakbym miała w gardle saharę. Duże ilości wypitej wody zmniejszyły trochę uczucie suszy, a wzięta tabletka zmniejszyła trochę ból głowy, ale skutki wczorajszego świętowania były dość odczuwalne.
   Za piętnaście dziewiąta stałyśmy wszystkie przed naszym autobusem. Pakowanie walizek do bagażnika itepe... Razem z Karolą i Kaśką miałyśmy już zapakowane je do środka, teraz stałyśmy obok autobusu, czekając, aż reszta się ogarnie. W pewnym momencie podeszła do nas trenerka.
- Mam dla was wiadomość. Miałam wam powiedzieć ją już wczoraj, ale nie byłyście w zbyt dobrym stanie. - powiedziała, a ja poczułam, jak robię się czerwona. Kaśka spuściła głowę, a Karola niezrażona niczym powiedziała:
- Trzeba było jakoś uczcić zwycięstwa.
   Miałam ochotę ja kopnąć, ale trenerka się tylko zaśmiała.
- Przyjmijmy, że tego nie słyszałam.
- No a jaką pani ma tą wiadomość? - zapytałam zniecierpliwiona.
- Wczoraj wieczorem dzwonił do mnie prezes klubu... Wasze mecze oglądała pewna ważna osoba. Selekcjoner młodzieżowej reprezentacji Polski w siatkówce dziewcząt. Ogląda mecze młodzieżowych klubów, żeby znaleźć zawodniczki na nadchodzące Mistrzostwa Świata, które odbędą się w Niemczech. Zaczną się w połowie lipca. Zaproponowano wam trzem i jeszcze Nikoli, Sandrze i Oliwii powołanie do kadry. Teraz tylko pytanie, czy się zgadzacie?
- Czy się zgadzamy? Jasne, że tak! - zawołała Kaśka, a ja pomimo bólu głowy zaczęłam się cieszyć jak małe dziecko. Dostałam powołanie do reprezentacji Polski! Zaczęłam piszczeć, a dziewczyny razem ze mną.
- Ale że naprawdę? - nie mogłam uwierzyć we własne szczęście.
- Zaraz, zaraz... Przecież ja grałam tylko pół seta. - zmarszczyłam brwi.
- Tak, ale większość akcji ty zakończyłaś i to z wielką klasą. A do tego dochodzą dwa asy serwisowe. Nie uważasz, że dwa asy na pół setu do dobry wynik?
   Już nawet nic nie mówiłam, tylko zaczęłam przytulać się z Karolą i Kaśką i piszczeć ze szczęścia. Trenerka z uśmiechem na twarzy odeszła od nas, a podeszła do nas Oliwia z Nikolą.
- Wam też już powiedziała? - zapytała z uśmiechem Oliwia, a my we trzy pokiwałyśmy głową.
- Jezu, jak super! Jedziemy tam taka ekipa z Bełchatowa! - odezwała się Nikola.
- Taaa... Tylko z tego, co mówiła trenerka, to Sandra też jedzie. - powiedziała Kaśka.
- No ale nie ukrywajmy, zasłużenie. Dobrze gra. - przykro mi to stwierdzić, ale obroniłam ją.
- No co prawda, to prawda. - stwierdziła Karolina.
- Ale jest wredna. - odezwała się Oliwia.
- Trudno się mówi. Mam nadzieje, że reszta powołanych nie będzie taka jak Sandra, tylko wręcz przeciwnie, dadzą jej do zrozumienia, żeby tak nie gwiazdorzyła. - powiedziałam, po czym usłyszałyśmy, jak trenerka karze wszystkim wsiąść już do autobusu.
   Całą drogę z dziewczynami ekscytowałam się tym powołaniem. To będzie dobry początek mojej dalszej kariery... Tak, to dobry pomysł. Zajmę się siatkówką, zapomnę o sprawach sercowych.
   PO powrocie miałyśmy iść bezpośrednio do biura prezesa, aby ten przekazał nam szczegóły. Razem z Kasią, Karoliną, Nikolą, Oliwią i <niestety> Sandrą poszłyśmy do niego. Tam dowiedziałyśmy się, że z racji tego, że od nas z miasta jest aż pięcioro dziewczyn, ma przyjechać po nas bus. Będzie on jechał z Rzeszowa, więc w środku będą już jakieś cztery zawodniczki. Bus miał przyjechać po nas w czwartek o 11.30 pod halą. I zgrupowanie miałyśmy mieć... TAK, W SPALE! Czyli nie będę musiała rozstawać się z kolejnym przyjacielem - Kłosem. Ani z resztą skrzatów. I spotkam znów Krzyśka. I Bartka. I Zbyszka... -,-
   "Jakoś to będzie." - pomyślałam, gdy w piątkowy wieczór około godziny 18.00 wchodziłam do swojego mieszkania po ciężkiej podroży, sparingach <w których prawie nie brałam udziału>, chorobie i tej dobrej wiadomości.
   No i zaczęło się. Desperacki dokończenie jazd, nauki na prawko i we wtorek egzamin. w międzyczasie zakupy z Karolą, Kasią i Nikolą - trzeba było obkupić się do Spały. No i dorzucić do tego wszystkiego treningi... Nie miałam chwili wolnego. A do tego rozmyślałam o Bartku. Miał się odezwać, jak będzie w Polsce, i co?! Karol jakoś potrafił dzwonić, reszta skrzatów też, raz nawet gadali ze mną przez Skype - widziałam ich mordki w ekranie swojego laptopa, a w kadr walił im się jeszcze Krzysiek i Pit. Śmiałam się tak głośno, że na pewno było to słychać przez ściany mojego mieszkania. A że leżałam wtedy u siebie na łóżku, a moje łóżko stoi przy ścianie sąsiadującej z mieszkaniem Szymona... Już po chwili słyszałam dzwonek do drzwi.
- Jezu... chłopaki, czekajcie chwilę... - powiedziałam, nadal się śmiejąc i ocierając łzy, bo popłakałam się ze śmiechu. - ktoś przyszedł... Idę otworzyć. Nie rozłączajcie się, to nie powinno długo potrwać. - przymknęłam laptopa i poszłam otworzyć drzwi. W drzwi ach stał oczywiście Szymon.
- Cześć. Przyszedłem poprosić ciebie i tą osobę, z którą się zabawiasz o troszkę cichsze zachowanie, bo u mnie w mieszkaniu słychać  wasze śmichy-chichy.
- Przepraszam, postaram się być ciszej...  -powiedziałam, wycierając policzek, na którym zabłąkała się jakaś mała łezka. - A tak w ogóle, to z nikim się nie zabawiam, tylko rozmawiam ze znajomymi przez Skype'a. - sprostowałam.
- Jasne, a ja jestem święta Teresa. - zakpił.
- Jak mi nie wierzysz, to wejdź i sprawdź. - powiedziałam i wprowadziłam go do środka. Oprowadziłam go po cały mieszkaniu dosłownie i zapytałam:
- I jak, święta Tereso, widzisz tu kogoś? - zapytałam, kiedy na ostatku zajrzeliśmy do mojego pokoju. Szymon nie zdążył nic odpowiedzieć, a z laptopa zaczęły dobiegać różne głosy, krzyki i śmiechy. Zaczęłam się śmiać, Szymon patrzył na mnie zdezorientowany, a z laptopa nadal było słychać głosy.
- Justyna, co ty robisz tam tak długo? - głos zidentyfikowałam jako Kłosowy.
- Czy to był listonosz? Czy on cię porwał? O nie, chłopaki, musimy złożyć donos na bełchatowskiego listonosza! - ten głos z pewnością należał do Igły. Znów zaczęłam płakać ze śmiechu, wyobrażając sobie Szymona w typowym stroju polskiego listonosza.
- Dziwnych masz znajomych. - powiedział, patrząc  na laptopa jak na jakiś bardzo rzadki i dziwny okaz. - Widać, że bardzo martwią się o ciebie. - dodał, a ja nadal się śmiałam.
- Yyyy... Co cię tak śmieszy? - zapytał Szymon, a z laptopa usłyszeliśmy:
- Justyna, ktoś tam z tobą jest? oddychaj głęboko! Jakoś cię uratujemy! - tym razem odezwał się pit.
- Jak zobaczysz tunel, to nie idź w stronę światła! - wydarł się Igła, a potem usłyszeliśmy łupniecie, głośne "Auuu!" Ignaczaka i głos Kłosa:
- Debilu, jaki tunel? Przecież ona jest u siebie w mieszkaniu, nic jej nie grozi.
- A skąd wiesz? Może się zawaliło i zrobił się tunel... - Krzysiu próbował się tłumaczyć.
- Tak, na łeb jej się zawalił. - powiedział Zatorski i tym razem nawet Szymon zaczął się śmiać.
- Czy twoi znajomi są w tej chwili na haju? Bo gadają, jakby byli. - powiedział mój sąsiad.
- Powiem ci, że polscy siatkarze już tak mają, że nic nie biorą, a się zachowują,  jakby na haju byli. - zaśmiałam się.
- Polscy siatkarze powiedziałaś? - zdziwił się Szymon.
- Nooo... - zaśmiałam się, podchodząc do laptopa. - Chodź, przedstawię im cię. Zobaczą, że to nikt groźny.
   Szymon powoli podszedł i usiadł obok mnie na łóżku, a ja otworzyłam laptopa i znów uzyskałam kontakt wzrokowy z siatkarzami.
- Chłopaki, to jest Szymon, mój sąsiad. Przyszedł sprawdzić, co mi jest, że tak głośno się śmieję... - mówiąc to, oczywiście się ryłam.
- No a dlaczego się śmiałaś? - spytał Pit.
- Przez was, durnie. - powiedziałam. - Przywitajcie się grzecznie z kolegą.
   Chłopacy zaczęli gadać "Cześć", "Siema" itepe, a potem pierdzielić coś w stylu:
- Dobrze, ze to tylko sąsiad, bo już myśleliśmy, że jakiś listonosz jej coś zrobił... - Piter.
- No, a Krzysiu myślał, że się mieszkanie zawaliło. - powiedział Kłos, wskazując na Igłę.
- A ty gadałeś wcześniej, że pewnie jacyś jehowi przyszli i próbują ją przekabacić na swoją stronę. - bronił się Igła.
- Ty, właśnie, a ty nie jesteś żadnym jehowym? - zapytał Kłos, mrużąc oczy, a Szymon pokręcił głową.
- A listonoszem? - spytał Zati.
- Też nie... - mruknął Szymon.
- A nie zamierzasz wysadzić w powietrze mieszkania? - spytał Piter.
- Ej, nie męczcie go już. - powiedziałam.
- No dobra, dobra... My już musimy kończyć, bo trening niedługo. Paaaa! - kłos pomachał zabawnie ręką, szczerząc się przy tym tak, że przypominał mi wyrośniętego teletubisia i te słynne: "Teletubisie mówią papa!"
- Widzimy się w czwartek! Robimy imprezkę! - wydarł się Igła.
- Jaką imprezkę? - zapytałam podejrzliwie.
- No trzeba jakoś uczcić wasze powołanie do kadry i przywitać nowe laski w Spale. - Krzysiek poruszył charakterystycznie brwiami.
- Oj, Krzysiu, a Iwonka o tym wie? - zapytałam.
- Nie wie, a ty jej nic nie powiesz, b o ja jestem grzecznym mężczyzną, a do tego zabawnym, sympatycznym, kochanym, przystojnym...
- Jednym słowem: idealna mężczyzna. - zakpiłam.
- Tak... - przytaknął szybko, po czym zajarzył i poprawił się - To znaczy boski mężczyzna, ideał, och, ach.
- Dobra, to lećcie na ten trening. Na razie. - pożegnałam i zamknęłam laptopa.
- Wiesz, co? Zdarzyło mi się parę razy obejrzeć ich mecze. Wyglądali wtedy na normalnych ludzi. - odezwał się Szymon, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Są normalnymi ludźmi, tylko że z ogromnym poczuciem humoru... A tak w ogóle, to jestem pewna, że próbowali cię nabrać, wystraszyć czy coś... Specjalnie tak się wydurniali. - usprawiedliwiłam ich.
- Jasne, tak to sobie tłumacz. A czy ja dobrze słyszałem, że dostałaś jakieś powołanie i jedziesz do Spały?
- Tak, powołano mnie do polskiej reprezentacji młodzieżowej i w czwartek jedziemy na zgrupowanie. - ta myśl nadal mknie niezmiernie cieszyła.
- A tak a propo siatkarzy... To jak ciebie nie było, to był tutaj taki jeden wysoki... Nie wiem, kto to był, wydawał się znajomy, chyba go gdzieś już kiedyś widziałem, być może, że w telewizji... pytał się o ciebie.
- I co mu powiedziałeś? - zapytałam zszokowana. "Czyżby Kurek?" - w moim głupim móżdżku narodziła się taka myśl.
- Nooo... w sumie to nie było nic konkretnego, bo zapytał się, czy cię znam, ja powiedziałem, że tak, potem jeszcze coś powiedział i wyszedł... - Szymon zmarszczył brwi.
- Przypomnij sobie, kto to był? - zapytałam.
- Nie wiem... wielki jak brzoza... pewnie jakiś siatkarz, ale nie jestem pewien.
   Zaczęłam przeszukiwać laptopa w poszukiwaniu zdjęcia Kurka. Znalazłam jedno, w biało-czerwonej koszulce z orzełkiem i numerem "6", ,kiedy cieszy się po wygranej akcji na jednym z meczy. Pokazałam to zdjęcie Szymonowi.
- To on? - zapytałam z nadzieją.
- Tak. Kto to?
- Kurek... - wyszeptałam, odkładając laptop na bok.
- A, teraz go kojarzę. - Szymona nagle olśniło. - Dobra, musze już iść. Na razie. - pożegnał się i opuścił moje mieszkanie,  zostawiając mnie samą, pogrążoną w myślach typu: "Czemu Bartek nawet nie zadzwonił ani nie napisał, że tu był??"

**************************************

O matulu... Jaki długi! Czy mi się wydaje??

Jak widać, duża ilość komentarzy pod ostatnimi postami bardzo mnie zmotywowała =D Dziękuję Wam bardzo :)) dzięki Wam wiem, że pisanie tego bloga ma sens i że ktoś go czyta ;) Oby tak dalej :D Pokazujcie, że czytacie :3

A tak w ogóle to jak Wam się podoba ten rozdział? On jest taki "pół-przejściowy" :P dzieje się w nim troszkę więcej niż w poprzednim, ale też nie za dużo C: ale za to jest dłuższy niż zazwyczaj, więc myślę, że jesteśmy kwita xD

Za błędy ortograficzne z góry przepraszam, ale nadal nie posiadam własnego komputera i mojego kochanego Worda ;C
Aaaa… i jeszcze powoli  wprowadzam Was w nastrój reprezentacyjny…  ;D
A może macie jakieś pytania? Chcecie mnie poznać, dowiedzieć się czegoś o mnie? ^^ Zapraszam, na mojego aska :D

Zapraszam również tu : http://zamarzeniamigoni.blogspot.com/

15 komentarzy:

  1. rozdzial swietny i nawer Szymon wydaje sie byc fajny ;) do nastepnego. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* tak na prawdę, to sama nie wiem, czy chce, aby Szymon był pozytywną osobą, czy może raczej nie xD pozdrawiam :* /Justyna

      Usuń
  2. Uhuhuhuhu!!!! Powolanie!!! :)
    Szymon wydaje sie byc pozytywna postacia ;)
    Szuja Sandra namieszala.... mam nadzieje, ze Bartek wybaczy;) i bedzie wszystko dobrze.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję :D nie wiem, co jeszcze moja wybujała wyobraźnia wymyśli :)) również pozdrawiam :* /Justyna

      Usuń
  3. Jeeeny jedyne co mi się nasuwa na myśl, to obic Sandrze buzke. Chłopaki pozwolili system, Szymon też przegiął pałę, biedny Bartek dopisał obie swoją wersję.. Ech ;c mam nadzieję, że pogadaja sobie szczerze na tej imprezie.. ; p jak zwykle czekam na następny ;D ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takiej Sandrze to tylko wpier*olić :D chłopaki jak chłopaki - zawsze wszystko biorą na poczucie humoru :)) Szymon zachował się trochę niefajnie, a Bartek trochę sobie dopowiedział... xD co z tego wszystkiego wyniknie? Sama nie wiem :)) pozdrawiam i zapraszam na kolejny :* /Justyna

      Usuń
  4. Szymon wydaję się być fajny i ok.
    Rozdział świetny ;D
    Do następnego ;*
    Zapraszam do mnie ;D
    Pozdro ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje się xD sama nie wiem, jaką postacią go jeszcze zrobię :D zaraz do Ciebie wpadam :)) również pozdrawiam :* /Justyna

      Usuń
  5. O mój Boże! Zaraz pójdę do tej Sandry i dam jej w twarz! Co za wredna suka! Same problemy z nią. Wreście jakiś moment z Kurkiem. Mam nadzieję, że sobie wszystko wyjaśnią z Justyną, a Sandra dostanie nauczkę. Fajnie, że Justyna została powołana do kadry i jedzie do Spały. Spotka się z przyjaciółmi z reprezentacji mężczyzn i w ogóle będzie fajnie. Ja chce żeby Justyna w końcu była z Bartkiem! Oni są dla siebie stworzeni! Bartman na przykład mógłby zakochać się w Sandrze itp. Już nie moge się doczekać następnego! Dodawaj jak najszybciej. Mam nadzieję, że w następnym ta cała sytuacja między Kurkiem a Justyna się wyjaśni i się pogodzą. Pozdrawiam i życze miłego weekendu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy jeszcze, jak to wyjdzie :D nie wiem, co wymyślę :)) Sandrze to i ja bym wpieprzyła xD a musiałam coś zrobić o Spale, bo bym nie wytrzymała :)) od razu ciekawiej, jak jest więcej bohaterów, a zwłaszcza reprezentantów :3 również pozdrawiam i życzę miłego weekendu :* /Justyna

      Usuń
  6. Jak debilka z tej Sandry -.- Oby Justyna się z Bartkiem spotkała :) Czekam na następny :) Poinformuj mnie na asku ok? http://ask.fm/onamnietakwciagnelazezapomnialamcotorzec
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od chciałabym znać kogoś takiego jak Sandra :P a Justyna z Bartkiem na pewno się w Spale spotkają, ale z jakim skutkiem? ;) Jasne, że poinformuję :) również pozdrawiam :* /Justyna

      Usuń
  7. Woooooow! :3 Rozdzial swietny!! Ale ta Sandra wredna suka! :( Mam nadzieje, ze Kuraś wszystko wyjasni sobie z Justyna i beda razem szczesliwi <3
    Czekam na nastepny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)) Sandra... Cóż... Muszą być i tacy :P nie wiem jeszcze, jak to będzie z tym wyjaśnieniem xD pozdrawiam :*

      Usuń