Perspektywa tego, że mogę ułożyć sobie z kimś życie i zapomnieć o moich wcześniejszych kłopotach, była bardzo kusząca. Ale nie przekonywało mnie za bardzo to, że ojcem mojego chłopaka będzie zboczony fizjoterapeuta, który się do mnie dobierał.
- Żartujesz, prawda? - zapytałam zszokowana. - Jak ty to sobie wyobrażasz? Twój ojciec mnie skrzywidził, nie mogłabym z tobą żyć, ze świadomością, że w każdej chwili mogłoby się to powtórzyć... Boję się go, rozumiesz? - zapytałam, a do oczu napłynęły mi łzy na samo wspomnienie tego, co zrobił... A co, jeśli nie udałoby mi się wtedy uciec i mógłby zrobić mi coś gorszego..? Zadrżałam.
- Przecież on będzie teraz w więzieniu. A później nie wróci już do nas. Nie pozwolę mu na to. Zostawi mnie i mamę w spokoju. Obiecuję, że on nie bedzie nam przeszkadzał. - Marcel próbował mnie przekonać, ale ja byłam nieugięta.
- Przykro mi Marcel, ale nic z tego nie będzie. - pokręciłam głową. - Ale... możemy zostać przyjaciółmi. Zrozum mnie, proszę. Bałabym sie przebywać u ciebie w mieszkaniu, bo cały czas myślałabym, że twój tata może przyjść... A jak będziemy przyjaciółmi, bedziemy mogli pozostać w dobrych relacjach, często sie spotykać...
- Więc przyjaciele? - zapytała Marcel ze zbolałą miną. Kiwnmełam głową i weszłam do budynku sądowego. Marcel ruszył za mną. Szliśmy korytarzem w stronę sali, w której miał odbyć się proces. Żadne z nas się nie odzywało. Dopiero kiedy zbliżyliśmy się do sali, przed którą byli praktycznie wszyscy zgromadzeni, ktoś się odezwał. Ale nie byłam to ani ja, ani Marcel.
- Co robiłeś z tą zdzirą? - w korytarzu rozbrzmiał głos tego fozjoterapeuty i momentalnie zrobiło się głośno. Krzyczeli wszyscy na raz:
- Na pewno nie to, co ty! I nie nazywaj jej tak! - krzyknął Marcel.
- Jak ją nazwałeś, pierdolony zboczeńcu?! - Kłosowi też puściły nerwy. Ruszył do przodu, a ja z Kaśką złapałyśmy go za ramiona.
- Karol! Uspokój się! - wrzasnęłam.
- Robert, do jasnej cholery, jesteś w sądzie! - krzyknęła kobieta stojąca obok fizjoterapeuty.
- Niech sie państwo uspokoją! - krzyknął obrońca tego zboczeńca, stając przed Kłosem i broniąc przed nim swojego klienta.
- Słyszał pan, jak on ją nazwał?! Pojebany skurwysyn! - wrzasnął Kłos.
- Karol, proszę cię, uspokój sie. Nie warto. - powiedziałam.
- Nerwy nic ci tu nie dadzą. - odezwała się Kasia.
- Chce pan przeczekać rozprawę na korytarzu albo zapłacić karę? Proszę się pilnować. - powiedział adwokat, a atmosfera na korytarzu trochę się uspokoiła. Niestety, nie trwało to długo, bo nie mineła minuta, a ojciec Marcela znów się odezwał:
- Synu, nie mów, że będziesz zeznawał przeciwko własnemu tacie.
- Jesteś pieprzonym zboczeńcem, a nie tatą!
- Marcel! Jak ty mówisz do ojca?! - zapytała jego matka.
- Wolałbym być sierotą, niż mieć takiego ojca! - krzyknął Marcel. - Dziwię ci się wogóle, że jeszcze z nim jesteś! Jak ty możesz z nim wytrzymać?!
- Marcel, to jest twój tata. Trochę szacunku. - powiedziała jego matka.
- Ten zboczenoec nie zasługuje na szacunek!
- Proszę się uspokoić! Za chwilę będzie rozprawa! - adwokat fzjoterapeuty ponownie uciszył krzyczące osoby.
Za chwilę rzeczywiście rozpoczęła się rozprawa. Sąd uważnie wysłuchał zeznań obu stron. Tak naprawdę za fizjoterapeutą obstała tylko jego żona, bo nawet Marcel zeznawał przeciwko niemu. Nareszcie ten zboczony facet został ukarany i już nic z jego strony na razie nam nie grozi. Koszmar związany z jego osobą się zakończył...
Następnego dnia o 06.00 rano spod hali ruszyłyśmy w drogę do Bydgoszczy. Razem z Karoliną, Kasią i Nikolą siedziałam na tyle. około godziny 08.30 poczułam się fatalnie. Rozbolała mnie głowa i zrobiło mi się zimno. Oparłam głowę na oparcie fotela i przymknęłam oczy.
- Justyna, co ci? - zapytała Karola, widząc, że cała drżę z zimna.
- Nie wiem... Strasznie mi zimno... i boli mnie głowa.
Karolina dotknęła dłonią mojego czoła, po czym zawołała:
- Przecież ty jesteś cała rozpalona!
- No popatrz, a czuję się, jakbym miała tylko ze trzydzieści stopni. - zakpiłam. Przecież to było wiadomo, że jak zimno, to gorączka...
- Musisz wziąć jakieś proszki przeciwgorączkowe i przeciwbólowe... - odezwała się Kaśka.
- Apsik..! Serio? No co ty nie powiesz... - wywróciłam oczami, za co zostałam zmierzona morderczym wzrokiem Kasi. Byłam zła, że się rozchorowałam i mogłam nie zagrać, a ta mi jeszcze gada "musisz leki wziąć"...
- Chodź, idziemy do trenerki... - Karolina złapała mnie za rękę i zaprowadziła na przód autobusu, a ja ponownie kichnęłam.
- A po co? Nie możemy zostać na tyle..? - zapytałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi.
- Proszę pani, Justyna nie czuje się najlepiej. - powiedziała, kiedy byłyśmy już obok trenerki.
- Niedobrze ci? - zapytała. - Będziesz wymiotować?
- Nie. - zaprzeczyłam.
- To co ci?
- Chyba jestem chora...
Trenerka, tak jak uprzednio Karolina, przytknęła mi dłoń do czoła i stwierdziła, że mam gorączkę. "Powiedz mi coś, czego nie wiem..." - pomyślałam z irytacją.
- Usiądź tutaj na przodzie, nie będę cię potem szukała na tym tyle... Karolina, siadaj z nią, jak zobaczycie jakąś aptekę po drodze to mówcie, zatrzymamy się, kupimy coś przeciwgorączkowego. - powiedziała trenerka, a my usiadłyśmy na pierwszym miejscu - Karolina od okna, ja od brzega. Karola zaczęła wyglądać przez okno w poszukiwaniu apteki.
- "Solaris"... Salon fryzjerski "Loczek"... jakiś spożywczak... fotograf... "Kopalnia ciuchów"... Kebab... znowu jakiś spożywczak... "Ubrania dla puszystych"... optyk... kinoteatr... restauracja "Pod różą"... Obuwniczy... kosmetyczka... sklep AGD... "Rossmann"... okulista... jest, apteka! - zawołała w końcu, a kierowca się zatrzymał. Trenerka opóściła na chwilę autokar i weszła do apteki. Po chwili wyszła z torebką w ręce.
- Na co pani tyle tego nakupowała? - zapytała słabym głosem.
- Do meczu musisz się wykurować. - powiedziała. - Masz tu ibuprom, to na gorączkę.
- Dziękuję... - powiedziałam, biorąc od niej opakowanie. Wyjęłam tabletkę i popiłam wodą, którą Karola przyniosła mi z mojego miejsca na tyle razem z moją torebką.
- Apsik... - znowu kichnęłąm. Wyjęłam z torebki chusteczki.
- Na szczęście na katar też coś wzięłam. - powiedziała trenerka i podała mi jakiś lek typowo na katar. Takie psiukane.
- Masz tu jeszcze witaminy. Pani w aptece powiedziała, że są dobre na grypę.
- Dziękuję... - westchnęłam. Wzięłam od niej te witaminy i łyknęłam tabletkę. Nie lubiłam chorować ani brać leków <zresztą, kto to lubi-,->. Ale musiałam wyzdrowieć. Przecież pojutrze mamy mecz z Bydgoszczą! Do tego czasu muszę dojść do siebie. Nie mogę opóścić pierwszego poważnego meczu w nowym klubie..
- Mogę już iść na swoje miejsce? - zapytałam trenerki.
- Czekaj, masz tu jeszcze Cholinex na gardło i jakieś tabletki dała... poczekaj, na co to..? - gadała sama do siebie, czytając oipakowanie.
- Może pigułki gwałtu..? - mruknęłam pod nosem. Trenerka mnie nie usłyszała, ale Karolina zaczeła się smiać.
- Coś na grypę... Masz. = wręczyłą mi kolejne leki.
- Moge już iść? - zapytałam.
- Tak, tak, już możesz. - padła odpowiedź, więc zebrałam swoje rzeczy i razem z Karolą wróciłam na tył. Zostałam zasypana przez Kasię i Nikolę pytaniami typu: "Co ci jest?", "Lepiej ci już?" itepe... Odpowiedziałam na wszystkie <na niektóre troszkę nieuprzejmie, no bo w końcu ile można?!>
- Pozwólcie, że się troszkę zdrzemnę. - rzuciłam i poszłam spać. Opatuliłam się bluzą i zasnęłam.
Dziewczyny obudziły mnie, kiedy dojechaliśmy na miejsce. Po zakwaterowaniu w hotelu poszłyśmy do swoich pokoi <miałam z Karoliną>. Po jakichś dwudziestu minutach poszliśmy na obiad. Godzinę po obiedzie miałyśmy trening. Trenerka nie pozwoliła mi na niego przyjść, kazała leżec w łóżku i się kurować. Nie przyjęłam tej wiadomości z większym spokojem... A jak wy byście zareagowały, gdyby wam nie pozwolono iść na trening przed waszym pierwszym meczem??
- Justyna, nie idziesz dziś na trening.
- Dlaczego?! Chcę iść poćwiczyć, bo pojutrze jest mecz! Nie mogę się obijać! - taka była moja reakcja. A potem to już się z trenerką kłoćiłam:
- Nie będziesz się obijać, tylko będziesz się leczyć! Musisz się wykurować, żeby zagrać w poniedziałek!
- I jak ja zagram bez treningów?! Zawalę mecz!
- Nie zawalisz, wierzę w ciebie! Jak nie będziesz grać dwa dni przed meczem, to nic sie nie stanie!
- I co ja mam robić przez ten czas, jak wy będziecie na treningu?! Zdechnę z nudów i dupa, nie zagram!
- Nie wiem! Skorzystaj z laptopa, poczytaj książkę, pooglądaj telewizję... Cokolwiek, bylebyś leżała w łóżku!
- Chcę iść na trening! - o mało co nie tupnęłam nogą, kiedy to mówiłam.
- Masz zostać w pokoju i koniec! Bo jak nie, to wogóle nie zagrasz! - krzyknęłą trenerka i taki oto był koniec naszej "rozmowy". Jej ostatni argument w ostateczności mnie przekonał i dlatego też leżałam teraz w łóżeczku z laptopem na kolanach, przeglądając fejsa. Przy okazji lajknęłam kilka stronek o siatkarzach bo do tej pory za nimi nie przepadałam i nie miałam okazji tego zrobić. <http://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo ---> polecam :)> Poczytałam trochę o zwycięstwach i porażkach różnych klubów, o tym, że niedługo Liga Światowa... przejżałam listę powołanych siatkarzy. Było tam kilka nieznanych mi nazwisk <Karolina pewnie by wiedziała, o kogo chodzi XD>. Moje serce zaczęło szybciej bić, keidy zobaczyłam na tej liście nazwisko "Kurek". Czy znowu go zobaczę? Jak się będzie zachowywać, jeżeli dojdzie do naszego spotkania? Jak ja się będę zachowywać? Czy wogóle będę chciała się z nim zobaczyć, po tym jak wyjechał i mnie tutaj zostawił..?
Zostawiłam rozmyślania na później i zajełam się TV. Przysnełam z nudów, bo nie leciało nic ciekawego, a kiedy się przebudziłam, Karolina była już w pokoju. Leżała na łóżku, czytając jakąś gazetę.
- Która godzina? - zapytałam, przeciągając się.
- Za piętnascie szósta. - padła odpowiedź.
- Rano? - zapytałam, nieprzytomna jeszcze po drzemce.
- Wieczorem, downie. - zaśmiała się Karola.
- To zaraz kolacja. - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Wstałam i podeszłam do swojego bagażu, żeby sięgnąc jakieś ciuchy, bo trenerka dopilnowała, żebym przed pójściem do łóżka przebrała się w piżamę.
- Owszem, będzie kolacja, ale ty nie idziesz. Trenerka kazała ci przekazać, że zostajesz w pokoju. Przyniesiemy ci coś.
Spojrzałam na Karolę z miną "WTF?!"
- To teraz jestem uziemniona z powodu głupiego przeziębienia? Powiedz trenerce, że może się wypchać. - powiedziałam i rzuciłam się na łóżko.
- Na pewno mam jej to powtórzyć? - Karolina uniosła do góry brew. Jęknęłąm zrezygnowana.
- Dzwonię do Kłosa. MNoże on nie będzie tak zamulał... - westchnęłam i wykręciłam do niego numer. Rozmawiałam z nim przez cały czas, kiedy Karola była na kolacji i jeszcze troche potem. On, rzeczeywiście, potrafił mnie rozbawić i współczół mi, że się rozchorowałam.
Kolację przyniesiono mi do pokoju. Kiedy zjadłam, pogadałam trochę z Karolą, Nikolą i Kasią, bo wpadły do nas na trochę. Następny dzień, kiedy tamci wszyscy byli na śniadaniu, obiedzie, kolacji lub treningu siedziałam sama. Więcej nie było ich w pokoju niż było. Tak mi się nudziło leżeć w tym łóżku...
Kiedy dowiedziałam się, że mecz też będę musiała przeleżeć, myslałam, że łyknę wszystkie te tabletki na raz. Byłam wściekła. Przecież miałam grać! Znów praktycznie pokłóciłam się z trenerką, ale to była spoko babka, więc wiedziałam, że nie będzie gniewać się długo.
Nastepnego dnia po meczu pojechałysmy do Warszawy. Tego samego dnia był jeszcze trening, w którym nie mogłam uczestniczyć. Następonego dnia w porannym treningu też nie brałam udziału, ale na wieczornym już byłam obecna. Jaka to ulga wrocić z powrotem do gry...
Jednak nie dostałam się do wyjściowej szóstki. Zostałąm rezerwową, Kasia również, ale za to Karola załapała się na miejsce w składzie.Usiadłam na ławce rezerwowych trzymając za nią kciuki. Warszawianki nie były łatwymi przeciwniczkami, ale udało nam się doprowadzić do stanu w setach 2:1 dla nas. W czwartym secie nie było tak kolorowo. Przegrywałyśmy 14:8. Trenerka zrobiło wtedy dwie zmniany: wstawiła mnie i Kasię zamiast Sandry i Magdy. Zdjęłam swoją bluzę i zostawiłam na krześle, pewna, że nic się jej nie stanie i weszłam na boisko. Oj, coś czuję, że Magda z Sandrą nam tego nie wybaczą..
OCZAMI SANDRY:
Na korzyść Justyny i Kaśki musiałam z Magdą zejść z boiska. Jezu, jak Justyna mnie wkurza! Jak ona mnie irytuje! Odkąd pojawiła się w naszym klubie, ciągle jest: "Justyna to to, Justyna to tamto...". Zwariuję chyba. Widziałam ją też raz w jakiejś knajpce... Siedziała z jakimś przystojniakiem... Gruchali do siebie jak dwa gołąbki. Nie wiem czemu, ale zazdroszczę jej. Niby nie mogę na nic narzekać, mam wszystko, czego pragnę: gram w siatkówkę w klubie, mam chłopaka... Ale i tak jej zazdroszczę. W jej grze jest coś takiego, co sprawia, że czuję się jak kompletny zółtodziób. Jak początkujący. I ten jej kolega, z którym ją widziałam. Ciachooo... A ten trening ze Skrą? Widać było, że Kłos bardzo ją lubi, a ona jego. Zazdroszczę jej znajomości ze skrzatami i takiej przyjaźni, jaka jest między nią a Karolem... Widać po nich, że są ze sobą zżyci, ale nie tak, żeb y styracić przyjaźń na miejsce chodzenia ze sobą. Co do tego byłam pewna. Znam się na ludziach, a oni nie wyglądali mi na zakochanych, tylko na przyjaciół na zawsze - takich, jakich zawsze chciałam mieć. A sytuacja po treningu ze Skrą? Najpierw to, jak z Magdą przyłapałam Justynę z Kurkiem, jak ze sobą szepcą i się obsciskują, a potem podszedł do niej Atanasijević... I dam sobie głowe uciąć, że słyszałam, jak chciał jej powiedzieć, że ją kocha, ale ona mu przerwała! No po prostu zazdroszczę jej tego wszystkiego i lepszym rozwiązaniem wydaje mi się kłócić z nią niż przyjaźnić. Nienawidzę jej...
Ze złością usiadłam a miejscu dla rezerwowych. Napiłam się wody, po czym zaczęłąm obserwować mecz. Mój wzrok cały czas wędrował ku Justynie i czułam, jak z każda sekundą, z każdym jej odbiciem piłki, z każdym jej atakiem coraz bardziej jej nienawidzę. Nagle poczułam, jak coś wibruje obok mojego uda. Zerknęłam na miejsce obok siebie. Leżała tam bluza Justyny. Rozejrzałam się, czy nikt nie patrzy... Wszyscy zajęci byli meczem i kibicowaniem.
************************************
Ekhem. No i mamy 61. :D Jak Wam sie podoba? ;)
Jesteście zadowolone, co do decyzji Justyny na temat związku z Marcelem? ^^ Przepraszam tych, którzy spodziewali się czegoś więcej, ale po prostu nie mogłam zrobic Justyny dziewczyną Marcela. Wolę, żeby na razie została sama :P
Choroba troszkę pokrzyżowała jej plany co do sparingów... Ale chociaż udało jej się wejść na zmianę :) czy z dobrym dla niej skutkiem? Wiadomo, co ta Sandra wymyśli? ^^ xD
Rozdział chyba krótszy od poprzedniego... Wybaczcie, ale musiałam urwać w tym momencie, bo po raz, że chciałam stworzyć trochę tego nastroju oczekiwania, a po dwa, gdyby zaczęła pisać dalej, to z kolei zmieściłabym tutaj ze dwa rozdziały xD I byłby za długi =D Ale nie martwcie się, następny już niedługo ;)
Ten rozdział jest dla mnie rozdziałem przejściowym. Nazywam go z dwóch powodów:
I. nie ma tutaj zbyt wielu ciekawych rzeczy, akcja mało się rozwija,
II. Ale bez niego by się nie obeszło - musiałam go wstawić, żebym mogła wstawić kolejny :P gdybym nie opisała tych wydarzeń, nastepne nie miałyby sensu =)
To tyle chyba na dzis ode mnie... A., i jeszcze stronka :) http://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo
Moge prosić o like?? =D
Zapraszam również tu : http://zamarzeniamigoni.blogspot.com/
Pozdrawiam i całuję :**** /Justyna
No... powiem Ci, ze chyba siedzisz w mojej glowie ;)
OdpowiedzUsuńBedac na Twoim miejscu rowniez rozdzielilabym ich;)
Niestety rozchoriwala nam sie bidulinka przed meczem, w ktorym chciala grac. Współczuję jej, tych dni przelezanych w lozku oraz spedzonych w samotnosci i ciszy. Na cale szczescie jest komputer, ksiazki. I goraczka tez zrobila swoje dzieki czemu minelo kilka godzin na snie.
Co za zolza! Mam nadzieje, ze nie odbierze jej smsa czy połączenia. Cos czuje ze to Kurek, Aleks lub Karol i ze namiesza! :(
Pozdrawiam
No jakoś tak nie mogłam związać jej z Marcelem... ;)
UsuńChoroba nie wybiera ;c Ale za to udało jej się wejść podczas drugiego meczu :) Zobaczymy, co będzie dalej :D
A Sandra... mogę zdradzić, że trochę namiesza, ale nie powiem nic więcej :P
również pozdrawiam :* /Justyna
No tak ;)
UsuńCzekam na nastepny.
Ps kiedy sie pojawi?
Postaram się wstawić w sobotę lub niedzielę :) /Justyna
UsuńJa pierdole co ta Sandra odpieprzy?! Coś czuję, że jeszcze nieraz tu namiesza.. Dobrze, że Justyna nie zgodziła się być z Marcrlem ;D czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńWidzę, że #teamMarcel ma mało zwolenników ;)
UsuńSandrę myślę, że zobaczymy jeszcze parę razy i nie będą to bynajmniej miłe spotkania :) pozdrawiam :* /Justyna
No tak, u mnie.zawsze na pierwszym miejscu będzie #teamWojtka na tamtym blogu, a na tym #teamKurka :D aż się boję co się tutaj może wydarzyć.. Tak między nami.. NIENAWIDZĘ TAKICH WYWŁOK! -.- kiedy następny ;> ;* ?
UsuńTeż się boję, co moja chora wyobraźnia może wymyślić... ;D Też nienawidzę takich wywłok, ale niestety mam tą (nie)przyjemność, że jedna podobna chodzi do mnie do klasy... -,-
Usuńnastępny postaram się wstawić za dwa dni ;))) /Justyna :)
Oj tam od razu chora...;D wybujała, o! To chyba lepsze określenie ; p. Chyba u każdego w klasie się taka znajdzie.. Nie przejmuj się, znam ten ból ;* będę czekać ;D mimo,.że to cholernie trudne ;p ;*
UsuńMoże być i wybujała :D Oj, nikomu nie życzę, żeby miał w klasie takie osoby... :P Czekać nie będziesz musiała długo, bo tylko dwa, góra trzy dni :D wytrzymasz ;) /Justyna :))
UsuńJest, jest, jest! Justyna nie jest z Marcelem! Dzięki ci. Rozdział jak zwykle świetny! Szkoda, że Justyna się rozchorowała od razu przed meczem :( Ciekawe kto zadzwonił do Justyny jak weszła na boisko...może Kurek? Albo Aleksandar? Jeśli dzwonił Bartek, a Sandra odebrała jej telefon to nie ręczę za siebie! Jeśli ta zazdrośnica mu coś nagada to nie będzie za fajnie. Oby ktoś zauważył jak Sandra odbiera jej telefon i kazał go odłożyć! Dodawaj jak najszybciej następny rozdział bo już z ciekawości nie moge na miejscu usiedzieć ;) Pozdrawiam i zapraszam na 15 u mnie: http://volleyball-my-life.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńCzyli jesteś w #teamBartek a nie w #teamMarcel? :)) powiem szczerze, że ja też, ale nie wiem, co tu jeszcze wymyślę :D Sandra typowa wredota - musi coś namieszać, gdy ktoś jest bardziej szczęśliwy od niej... :/ i pomyśleć, że to ja wykreowałam tą postać i namieszałam w życiu naszej bohaterki xD już w następnym dowiemy się kto dzwonił :D również pozdrawiam i zaraz lecę do Ciebie :* /Justyna
UsuńNo oczywiście, że jestem w #teamBartek! :D Już nie mogę się doczekać następnego. Czekam z niecierpliwością ;)
UsuńNastępny postaram pi wstawić w sobotę lub niedzielę, więc zapraszam :)) /Justyna
UsuńCzuję że ta Sabina coś namiesza. I to nieźle . ;) Rozdział super jak zwykle
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;)
Zapraszam do mnie :D
Pozdrawiam ;)
*Sandra :)
UsuńNo troszkę namiesza :P wredota jedna xD następny już niedługo :) również pozdrawiam :* zaraz zajrzę do Ciebie :D /Justyna
szósteczka na http://swiatlowtunelu.blogspot.com/2014/02/szesc.html
OdpowiedzUsuń