poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 60.

Patrzyłam na mężczyznę roztrzęsiona jeszcze po wcześniejszych wydarzeniach. Kłótnia z Szymonem, spotkanie Jarka, rozmowa z fizjoterapeutą ze skutkiem ubocznym... zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień. A teraz patrzyłam w piękne, brązowe oczy przystojnego mężczyzny, na którego wpadłam, a który spoglądał na mnie z początku z lekkim uśmiechem na ustach <Boże, ten jego uśmiech!>, ale potem jego mina zrzedła, kiedy spojrzał na moją twarz.
- Prze... przepraszam. - wyjąkałam, wpatrzona w niego jak w obrazek.
- Nic się nie stało. Wszystko okay? - zapytał łamaną polszczyzną, z jakimś zagranicznym akcentem.
- T...tak. - wydusiłam.
- To ja to zrobiłem? - zapytał chyba z lekka zszokowany, patrząc na krew na mojej twarzy i delikatnie dotykając mojego policzka.
- Co..? Och, to... To nic takiego. - powiedziałam, a moja ręka automatycznie dotknęła miejsca na policzku, gdzie jeszcze przed chwilą spoczywała dłoń nieznajomego, po czym otarłam krew, która spłynęła mi na wargi. Zauważyłam, że na palcu tego mężczyzny również znalazła się moja krew, po tym, jak mnie dotknął. - Poplamiłam panu koszulkę... - powiedziałam, patrząc na jego t-shirt, na którym też były czerwone palmy. - Przepraszam...
- Rusz się, Facundo, a nie stoisz na środku przejścia! - usłyszałam głos... Karola! Własnie wychodził z kawiarni, popychając lekko mężczyznę, na którego wpadłam.
- Przejść przez ciebie nie można... - mamrotał Kłos, ale umilkł, kiedy mnie zobaczył.
- O, Justyna, widzę, że poznałaś już Facundo... Boże kto ci to zrobił?! - zapytał przerażony i błyskawicznie znalazł się przede mną. Złapał mnie za podbrudek i zaczął oglądać moją twarz.
- Ktoś cię uderzył?! Mów, kto. Zaraz gnojek tego pożałuje...
- Nikt. Przewróciłam się. - tak, wiem, to było marne kłamstwo, ale nie chciałam mu nic mówić o spotkaniu fozjoterapeuty, a tym bardziej o tym, że mnie uderzył. Przecież Karol wpadłby w szał!
- I miałabys ślady po palcach? - zapytał z powątpiewaniem i spojrzał na mnie z wyczekiwaniem i prośbą w oczach. Zerknęłam ponad jego ramieniem i zobaczyłam Zatorskiego, Szampona, mężczyznę, na którego wpadłam, a którego Karol "przedstawił" jako Facundo oraz trzech innych mężczyzn.
- Może porozmawiamy później? - zapytałam niepewnie.
- Na pewno nie. Muszę się dowiedzieć, kto ci to zrobił. Paweł, Mariusz - Kłos zwrócił się do Zatiego i Wlazłego. - oprowadzicie dalej Andrzeja, Conte, Włodiego i Stephana sami, okay? Ja pójdę porozmawiać z Justyną.
- Nie, Karol, widzę, że musisz oprowadzić kolegów, to mna się nie przejmuj, zajmij się nimi. Chłopaki, Karol pójdzie z wami, ja wracam do domu. - powiedziałam i ruszyłam przed siebie, ale Kłos złapał mnie za rękę i powiedział:
- Nigdzie nie idziesz. Powiesz mi, co się stało. - w tej chwili zabrzmiał bardzo poważnie, normalnie jak nigdy.
- Justyna, idź z Karolem. - odezwał się Paweł. Zmierzyłam go morderczym wzrokiem i zanim zdążyłam coś odpowiedzieć, odezwał się Mariusz:
- Nigdzie sama nie pójdziesz. Nie ma mowy. Idziesz z Karolem i mówisz mu, co sie stało, a potem idziecie do lekarza, zobaczyć, co z twoim nosem.
- I ty przeciwko mnie? - zapytałam z żalem.
- To naprawdę nie wygląda dobrze. - odezwał się jeden z mężczyzn, których Karol oprowadzał po Bełchatowie. był wysoki <jak każdy z nich> i miał lekki zarost. Wyglądał na sympatycznego faceta, ale za ten argument przeciwko mnie, nie zapałałam do niego w tamtym momencie sympatią.
- Chłopaki, to ja ją zabieram, a wy idźcie. - powiedział Karol, złapał moją dłoń i zaczął iść.
- Ej, czekaj, bo zaraz mi rękę urwiesz. - powiedziałam, próbując się zatrzymać, ale nie udało mi się to. Karol zwolnił, ale nie zastopował.
- Karol, ja nie chcę iść do żadnego lekarza... - jęknęłam.
- Musimy zobaczyć, czy z twoim nosem wszystko w porządku.
- Wszystko okay. Nie boli, tylko leci krew... Nie dostałam tak mocno...
- Kto cię uderzył? - zapytał Karol.
- Musimy rozmawiać o tym w takim biegu? Na ulicy? - zapytałam, wycierając wierzchem wolnej dłoni twarz, bo krew nadal mi leciała.
- Dobra, nie chcesz tutaj, to nie mów. Idziemy do mnie, tam mi wszystko opowiesz. Całe szczęście, że jesteśmy niedaleko... - powiedział Karol i resztę pięciominutowej drogi do niego przebyliśmy w ciszy. Moim jedynym zajęciem było uważanie na to, żeby dotrzymać Karolowi kroku i na ocieraniu krwi z twarzy. Widziałam, jak ludzie sie na nas patrzą, ale wisiało mi to.
- Poczekaj tutaj, zaraz przyniosę chusteczki. - powiedział Karol i wbiegł do jakiegoś sklepu, który własnie mijaliśmy. Po chwili wybiegł z paczką chusteczek w dłoni. Wyjął jedną i przyłożył mi do nosa.
- Trzymaj, zaraz będziemy u mnie, tam się umyjesz, przebierzesz... - powiedział i ruszyliśmy dalej.
Kiedy byliśmy na miejscu od razu zaprowadził mnie do łazienki, postawił przed umywalką i kazał mi się pochylić, żeby krew spływała do niej. Stałam tak pewnie ze dwie minuty, zanim krew przestała lecieć. Wziełam chusteczkę i mocząc ją pod wodą zaczęłam wycierać sobie twarz. Kiedy miałam już czystą, zabrałam się za mycie rąk. Karol cały czas stał obok i troskliwym wzrokiem obserwował moje czynności.
- Karol! Jesteś tu? Skąd ta krew na podłodze?! Karol! Stało ci sie coś?! - usłyszeliśmy wołanie z innej części mieszkania. Po głosie rozpoznałam, że to Kasia.
- W łazience! - odkrzyknął Karol, a po chwili do środka wparowała Kasia.
- Boże, Justyna, co ci? - zapytała, widząc moje ręce jeszcze trochę pobrudzone krwią oraz poplamioną koszulkę.
- Nic takiego.
- Dasz jej jakąs bluzkę do przebrania? - zapytał Karol.
- Jasne, ale zaraz macie mi opowiedzieć, co się stało. Wróciłam z zakupów, patrzę, a na podłodze krew... Wiecie, jak się przestraszyłam? - powiedziała, wybiegła z łazienki i zaraz wróciła z jakimś t-shirtem w ręku.
- Dzięki. - wzięłam go od niej, a kiedy rodzeństwo Kłosów opóściło łazienkę, przebrałam się, po czym ja również stamtąd wyszłam i skierowaliśmy się wszyscy do kuchni. Usiedlismy do stołu, Kasia zrobiła herbatę, a ja im opowiedziałam o całym zajściu z fizjoterapeutą. Kaśka słysząc, co się stało, przytuliła mnie i zaczęła pocieszać, a Karol zaczął krzyczeć i przeklinać na tego fizjoterapeutę.
- Jak dorwę gnoja to go chyba zajebię. - gadał zdenerwowany Kłos.
- Daj spokój, niedługo rozprawa, a on napewno zostanie ukarany. - powiedziałam.
- Nie daruję mu. Pieprzony skurwysyn! Żeby podnieść rękę na kobietę?! - walnał ręką w stół, a ja aż podskoczyłam. Jeszcze w życiu nie widziałam Karola tak wkurzonego.
- Karol, pamiętasz może mojego byłego, Jarka? - zapytałam, żeby zmienić jakoś temat. Może nie był najlepszy, ale cóż...
- Znówu cię zaczał nachodzić? - zapytał przestraszony.
- Nie, nie o to chodzi...
- A o co? - przerwał mi.
- Byłam dziś na meczu koszykówki, kolega mnie zaprosił, bo grał i chciał, żebym przyszła, no i pod koniec meczu trener zrobił zmianę i na boisko wszedł Jarek. Ty wiesz, jak ja się wystraszyłam? Nie wiedziałam, czy mam im nadal kibicować, bo on był w ich drużynie. Całe szczęście, że mnie zauważył, bo nie wiem co by mógł zrobić... Boję się, że w każdej chwili mogę na niego wpaść.
- Ale o kim mowa, bo ja chyba nie w temacie. - odezwała się Kasia a ja z Karolem opowiedzieliśmy jej krótko o Jarku i naszym związku.
- No to może zetnij włosy..? - zaproponowała.
- O nie, napewno nie zetnę. - zaprotestowałam. Bardzo lubiłam swoje długie włosy.
- No to może przefarbuj? - odezwał się Karol.
- Ale nie na czarno, bo teraz i tak masz ciemne włosy, to nie zrobi to dużej różnicy. Musi być jasny. - powiedziała Kasia.
- Wiecie, że to wcale nie jest zły pomysł? Przynajmniej z kilku metrów mnie nie rozpona, jak bym miała na przykład blond włosy. - powiedziałam. - Jak będe od was wracać, to kupię sobie farbę i przefarbuję sobie włosy jeszcze dziś wieczorem. Karol, a kogo wy oprowadzaliście po Bełchatowie? - zapytałam.
- To byli nowi gracze Skry. Ten, na którego wpadłaś to Facundo Conte, a reszta to Andrzej Wrona, Wojtek Włodarczyk i Stephane Antiga. Antiga, rozumiesz? - zapytał Kłos z zacieszem na twarzy. Mi niestety nic to nie mówiło, to Karolina bardziej się znała na siatkarzach niż ja.
- Ten Facundo, czy jak mu tam, nie jest Polakiem? - sama nie wiem, czy to było bardziej stwierdzenie czy pytanie.
- Nie, jest Argentyńczykiem.
- Poplamiłam mu koszulkę... Przeprosisz go z moim imieniu? - zapytałam. - Bo nie wiem, czy go jeszcze kiedyś spotkam...
- Spotkasz, spotkasz. Za tydzień robimy imprezę powitalną. - powiedział Kłos.
- Własnie nie spotkam, bo za tydzień po rozprawie jedziemy na sparingi do Bydgoszczy i Warszawy.
- A ile wam zajmą te sparingi? - zapytał Karol, a ja wzruszyłam ramionami w gescie niewiedzy. Spojrzałam na Kasię.
- Trenerka coś mówiła, że jedziemy w sobotę i wracamy w piątek. A nie możecie zrobić tej imprezy za dwa tygodnie?
- Za dwa tygodnie mamy zgrupowanie na Ligę Światową. - powiedział Karol. No też prawda! Przecież niedługo miała być Liga...
- Wiadomo już kto będzie waszym nowym selekcjonerem? - zapytałam.
- Antiga.
- Ten co będzie grał z wami w klubie? - zapytałam, a Karol przytaknął.
- Dobra, fajnie się z wami siedziało, ale muszę już iść. O 15.00 mam jazdy. - powiedziałam, pożegnałam się z nimi i wróciłam do mieszkania, by za dziesięć minut z niego wyjść i iść uczyć się jeździć. Po jazdach o 17.00 miałam trening, na którym trenerka szczegółowo omówiła plan wyjazdu na sparingi. Sobota, godzina 06.00 wyjazd spod hali do Bydgoszczy. Niedziela wolna, czas na trening, przygotowanie się do meczu. W poniedziałek o 12.30 mecz. We wtorek przejazd do Warszawy. W środę wolne, w czwartek o 14.00 mecz i w piątek powrót.
Po powrocie z treningu wzięłam do ręki farbę do włosów w kolorze jasnego blondu i zaczęłam się zastanawiać, czy napewno mam to zrobić. "A co mi tam. Raz się żyje." - pomyślałam i przystąpiłam do dzieła. Nałożyłam jasną farbę na swoje ciemne włosy, a po określonym czasie zmyłam ją, aby cieszyć się swoim nowym kolorem włosow. Moja mina zrzedła, kiedy przeglądając się w lustrze, zamiast koloru blond zobaczyłam rudy...
- No zajebiście... Justyna, jaka ty głupia jesteś... - gadałam sama do siebie przeglądając się w lusterku. - Zamiast iść do fryzjerki, żeby ci pomalowała te włosy, zrobiła to profesjonalnie, to nie. Wolałaś zrobić to sama. I masz co chciałaś. Rudy. Zajebiście. Powinnaś wiedzieć, że jak maluje się ciemne włosy jasną farbą, to mogą wyjść rude.

*KILKA DNI PÓŹNIEJ*
Dni do rozprawy minęły mi bardzo szybko <niestety>. Spędziłam je na codziennej rutynie: treningi, jazdy, nauka na prawko, spotkania z dziewczynami, odwiedzuny u Kłosów <lub oni u mnie>, spotkania z Marcelem... Dobrze się z nim dogadywałam. Dużo rozmawialiśmy, przez co wiedzieliśmy o sobie już całkiem sporo. Nadal jednak zachowałam dla siebie niektóre fakty: historię z Jarkiem, Aleksem, fizjoterapeutą... nie powiedziałam mu także i próbie samobójczej. Ale opowiedziałam mu o mojej mamie, co nie było dla mnie wcale takie łatwe.
MArcel opowiedział też dużo o sobie, ale nie mówił, dlaczego się przeprowadził. Powiedział tylko, że to wina ojca.
Skoro nie powiedziałam mu o całej tej sprawie z fizjoterapeutą, nie powiedziałam mu także o tym, że w piątek po południu mam rozprawę w sądzie.
Z nowym kolorem włosów już się pogodziłam. Stwierdziłam, że nie jest wcale taki zły, bo wyszedł mi ciemny rudy, bardzo zbliżony do brązowego, wiec jest git.
Piętnaście minut przed rozprawą szłam korytarzem w budynku sądowym w towarzystwie rodzeństwa Kłosów. Byliśmy już blisko sali, w której miałąm odbywac się rozprawa. Przed drzwiami do nie stała już Olka z Kingą, trener i prezes naszego klubu, a także tn fizjoterapeuta. Zauważyłam, że Kłos na jego widok zacisnał dłonie w pięsci i wział głeboki oddech. Zerknął
na mnie, a jego wzrok mówił, że jakby mógł, to zabiłby tego fizjoterapeutę gołymi rękami.
Obok tego zboczonego męzczyzny stała jakaś kobieta, zapewne jego żona oraz... Marcel?! Zbladłam, jak tylko go zobaczyłam. POczułam, że moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa, wiec złapałam Kłosa za ramię. Co on tutaj robi? Dlaczego on tu jest?
On również mnie zauważył. Widziałam, jak na jego twarzy pojawia się grymas zaskoczenia, a potem jakby paniki.
- Marcel..? Co ty... Jak..? Możemy pogadać? - zapytałam, ale nie podeszłam bliżej, bojąc się fizjoterapeuty. Marcel nic nie odpowiedział, jego mina nie wyrazała juz żadnych uczuć. Ruszył tylko w moją stronę, a ja psojrzałam na wyświetlacz telefonu. Jeszcze ponad dziesięć minut do rozprawy...
- Chodźmy na zewnątrz. - poprosiłam.
- Co ty tu robisz? - zapytałam, kiedy opuściliśmy budynek sądu. Marcel przeczesał ręką włosy, westchnął, po czym odpowiedział:
- Razem z moją rodziną przeprowadziliśmy się tutaj, ponieważ nie mieliśmy życia w poprzednim miejscu. To wszystko przez mojego ojca. On... był już karany za to, co zrobił. Na początku było dobrze, pracował jako fizjoteprapeuta, a pewnego dnia przyszło wezwanie do sądu. Kiedy siedział w więzieniu, sąsiedzi zachowywali się normalnie, szanowali nas, bo wiedzieli, że to nie nasza wina, że on coś takiego zrobił. Ale kiedy ojciec wyszedł z więzienia zaczęli mieć pretensje, że on tu mieszka, a przecież wokół jest dużo młodych dzieci i dziewczyn. Przeprowadzilismy się. A teraz zrobił to samo, choć obiecywał mojej mamie, że to sie już więcej nie powtórzy. Mówiłem jej, żeby się z nim rozwiodła, że on kłamie, że napewno zrobi to znowu... Ale ona nie chciała mnie słuchać. Wierzyła mu. A on znów ją zawiódł... Nie mówiłem ci o tym wczesniej, bo bałem się, że nie będziesz się chciała ze mną spotykać ze względu na mojego ojca...
- I... i on z tobą mieszka? - zapytałam, czując, jak robi mi się gorąco.
- Niestety. Gdybym mógł, to wywaliłbym go z mieszkania, ale ze względu na mamę toleruję go. Nie wyprowadzam się od niej, bo nie mogę jej zostawić. Nie poradziłaby sobie z nim sama.
- Boże... Ja cały czas mieszkałam dwa piętra nad nim i nie wiedziałam o tym... - usiadłam na schodach przed budynkiem sadu. Marcel usiadł obok mnie.
- Przepraszam... Ale wiesz, że nie dałbym mu ciebie skrzywdzić. Nie zapraszałem cię do siebie, bo sie bałem. A ty? Co tutaj robisz? Jesteś znajoma tej poszkodowanej? Świadkiem? Widziałas coś?
- Mówiłam ci wcześniej, że gram w klubie siatkarskim... Niedawno zatrudniono nowego fizjoterapeutę. Pech chciał, że byłam jego pierwszą pacjentką, a jednoczesnie ofiarą... Masował mi bark, a potem zaczął mi wsuwać ręce pod bluzkę... Udało mi się mu uciec, ale za kilka dni znalazł sobie inną ofiarę. Próbował skrzywdzić moją koleżankę z klubu. Obroniła się, uderzyła go lampką stojącą na biurku. Prezes z trenerem zdecydowali, że zgłoszą to na policję i jeszcze tego samego dnia aresztowali tego fizjoterapeutę. Twoje ojca... - głos mi zadrżał. - Zeznaję na tej rozprawie, jestem tutaj poszkodowaną. - mówienie przychodziło mi z trudem.
Mój oprawca okazał się ojcem Marcela... To chyba jakis żart! Moje zycie to jedno wielkie gówno. Wszystko się pieprzy. Moja mama nie żyje. Bartek wyjechał. Jarek znów pojawia się w moim życiu. Wojna z sąsiadem. A ojciec Marcela okazuje się być molestującym młode dziewczyny facetem. Dlaczego wszystko, co najgporsze musi się przytrafić właśnie mi?
Przymknełam oczy i wzięłam głęboki wdech, aby sie uspokoić.
"Nie mam pojęcia, co się stało ze mną. Coś zamieniło światłość w ciemność. Dekady ostatni rok dwa miałem ciężko. Znowu czuję się jak przegrany śmiec bo, wszystko się wali prócz tej ściany przede mną."
- Jezu, Justyna, nie mów, że mój ojciec cię... - powiedział Marcel łamiącym głosem i mnie przytulił. W oczy zapiekły mnie łzy. Pozwoliłam im popłynąć. Wtuliłam się w Marcela, choć w tamtej chwili miałam ochotę uciec jak najdalej od niego, od problemów... Ogólnie chciałam uciec przed życiem. Znów przeszła mi przez głowę myśl, że mogłabym skończyć tą męczarnię. Wystarczą jakieś tabletki albo żyletki... może kawałek sznurka. Znów pojawiły sie te myśli samobójcze. Bartek... Tak bardzo mi ciebie brakuje. Ty byś wiedział, jak mnie wesprzeć, jak mnie pocieszyć... Jak wybyic mi z głowy te głupie myśli...
Potrząsnełam głową, odpychając od siebie te ponure myśli. Przypomniałam sobie słowa Bartka, podczas jednej z naszych rozmów: "Samobójstwo jest najgłupszą rzeczą, jaką mogłabyś zrobić. Kiedy chcesz ze sobą skończyć, to znaczy, że chcesz się poddać. A to najgorsze w tym wszystkim. Utrata nadziei i poddanie się."
Wyprostowałam się i wyplątałam z objęć Marcela. Chciałam wejść już do budyknu, kiedy usłyszałam głos Marcela:
- Justyna, czekaj... Proszę, nie zrywaj ze mną kontaktów, ze względu na mojego ojca. Ja... lubie cię. Bardzo cię lubię. I chciałem zapytać... <Marcel tak słodko się jąkał, jak sie denerwował ;)> - Może to nie najlepsza okazja, żeby teraz o to pytać... ale... czy chciałabyś... no wiesz... być moją dziewczyną?

*******************************
Wow, ale miałam wenę... Rozdział pisany po osiemnastce kolegi haha :D Nie wiedziałam, jak zakończyć ten rozdział, pomysły same mi przychodziły, pisałam ten rozdział jednym tchem i powstało takie oto coś :D Trochę dłuższe niż zazwyczaj ^^ Jak Wam się podoba? Komentujcie, nawet jeśli się nie podoba. Krytykujcie, a wezmę Waszą opinię pod uwagę i postaram się nie popełniać więcej takich błędów. ;)

Z Waszych komentarzy pod poprzednim postem wywnioskowałam, że nikt się nie spodziewał, że mężczyzną, na którego wpadła Justyna będzie Facundo Conte ;D Zaskoczyłam Was troszkę? :))) Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was tym, że to nie Bartek, bo do niego mam inne plany ^o^ Zobaczymy, czy Wam sie spodobają.

Pisałyście też, że być może to będzie Aleks... Mam do Was takie pytanie: czy chcecie jeszcze spotkac Alka w tym opowiadaniu? Piszcie w komentarzach, postaram się uwzględnić Wasze prośby i go gdzieś wkręcić :)

Jeżeli znalazłyście tutaj jakieś błędy, to bardzo Was przepraszam, ale mój komputer nadal jest niedysponowany i muszę korzystac z laptopa brata, na którym niestety nie ma Worda :( Nie wiem, czy mój brat jest jakiś zacofany, żeby podstawowego programu tekstowaego nie mieć?! :/ I tak piszę rozdziały w notatniku, gdzie błędów niestety mi nie podkreśla. Najczęście pewnie zamiast "ą" i "ę" piszę przez przypadek "a" i "e", ale czytam rozdział przed wstawieniem i poprawiam te błędy, które zauważę.

A propo laptopa i mojego komputera... Rozwalony komp=brak internetu, niestety... Tak więc zgrałam rozdział przyjaciółce na pendrive'a na poniedziałek, żeby Was nie zawieść, ale niestety, nie chciał jej odtworzyć i nie miałam kiedy przekazać jej drugiego, bo od wtorku siedzę w domu chora :C Jeszcze raz Was przepraszam :*

A tak wogóle, to ten blogspot to jakiś mindfreak :D Sto wyświetleń a dziesięć komentarzy... :D no kto to słyszał? hahahhah :P ale i tak jestem Wam wdzięczna, cieszę się, że coraz więcej osób komentuje mojego bloga :D Oby tak dalej :* Dacie radę skomentować więcej? :) Byłabym bardzo wdzięczna, bo to naprawde motywuje, co zresztą chyba widać :D pod ostatnim postem miałam wiecej kom niż zazwyczaj i widzicie, co powstało :)))) JAki długi ten rozdział :D

Na dziś to tyle ode mnie :D Lajki dla http://www.facebook.com/Jestsiatkarzjestzwyciestwo

Pozdrawiam :*** /Justyna

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ ;D

22 komentarze:

  1. Tak . <3 Marcel będzie z Justynę :D Przynajmniej mam taką nadzieję . :P
    Cudowny rozdział :) Czekam na nn :) Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) W następnym wszystko się okaże, więc zapraszam :D /Justyna

      Usuń
  2. Rozdział jak zawsze świetny, ale Marcel nie może być z Justyna! Nie, nie i jeszcze raz nie! Oni do siebie nie pasują! Justyna ma być z Bartkiem! Fajnie by było jakby zrobiła mu niespodziankę i do niego pojechała :D Tam on by się jej zapytał o chodzenie i było by super. Co do Facundo to kompletnie się nie spodziewałam! Myślałam, że to będzie Atanasijevic. Strasznie mnie zaskoczyłaś, ale pozytywnie. Uwielbiam czytać twoje opowiadanie i mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się za pare dni ;) Pozdrawiam i życzę weny :) Ooo! Ale mi teraz pomysł wpadł do głowy! A może Kurek by przyjechał na jakiś mecz Justyny, a potem przy wszystkich kibicach poprosił o chodzenie? Zrobisz jak chcesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)) Wezmę Twoje propozycje pod uwagę :D Są dobre, pomyślę nad nimi :) Cieszę się, że udało mi się zaskoczyć :D również pozdrawiam i też czekam na następny u Ciebie :* /Justyna

      Usuń
  3. Conte no no no ;D tego się nie spodziewałam xd lubię Marcela i tak, Justyna nie powinna zrywać z nim kontaktu tylko przez paychopatycznego ojca.. Ale na to,żeby.z nim była to ja się kompletnie nie zgadzam! ;D no way! ;D rozdział świetny, czekam na następny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, zobaczymy jak to będzie z tym Marcelem :D również pozdrawiam :* /Justyna

      Usuń
  4. *psychopatycznego
    Wybacz.. t9 na telefonie mnie nie lubi ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah wiem jak to jest komentować z telefonu xD /Justyna

      Usuń
  5. rozdział świetny :)
    opłacało się tyle czekać :D
    jak dla mnie możesz dodawać takie długie, oby więcej takich było jak i osiemnastek skoro tak dobrze ci się pisało :P
    czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* postaram się pisać takie długie, ale nwm czy mi wyjdą xD a co do osiemnastek... Kto wie, co by po nich powstawało :P całkiem inna historia pewnie by była =D hahah nwm, czy moja głowa by to wytrzymała :))) pozdrawiam :* /Justyna

      Usuń
  6. No no no... oplacalo sie czekac :3 rozdzial rewelacyjny! Bardzo mnie zaskoczylas obrotem zdarzen... jestem w szoku.. :) Mam nadzieje, ze rozdzialy beda takiej dlugosci jak ten :3
    Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* postaram się pisać dłuższe, ale niczego nie obiecuję :D kolejny już niebawem :)) również pozdrawiam :* /Justyna

      Usuń
  7. Boski *_* swietnie ze taki długi , oby takich wiecej :)
    Co do Marcela niech to będzie przyjaźń ale nie związek :D
    A co do Alka to ja osobiście bym go już nie chciała xD /Ewelinaaaaaaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* zobaczymy, czy będę miała jeszcze taką wenę, żeby był taki długi rozdział :D z Marcelem rozwiąże się wszystko w następnym rozdziale, obiecuję, że już nie będę trzymać Was co do niego w niepewności xD nad Alkiem jeszcze pomyśle, ale raczej już go nie będzie :)) chyba że później, jakoś epizodycznie :P /Justyna

      Usuń
  8. O matko
    Zaskoczylas mnie jak nie wiem
    Po prostu jakis koszmar z tymi wydarzeniami
    Tak chujowo (przepraszam za moj francuski) sie zlozyly w jednym czasie, a takze powiazane...
    Wspolczuje.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No troszkę się to wszystko pokręciło... Nie jest wesoło, ale w następnym rozdziale rozwiąże się sprawa z fizjoterapeutą i Marcelem xD będzie trochę problemów mniej ;D również pozdrawiam :* /Justyna

      Usuń
    2. Super!!!!! A kiedy nastepny aie pojawi? Bo jestem bardzo ciekawa

      Usuń
    3. Dziś wstawiony :) więc zapraszam :D /Justyna

      Usuń
  9. Opłacało się czekać :) Cuudny rozdział *.* A co do Justyny. Powinna być z Bartkiem :) Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :))) zobaczymy, jak to będzie, nie chcę zdradzać szczegółów :D również pozdrawiam :* /Justyna

      Usuń
  10. Świetny! :) Uwielbiam Twoje opowiadanie. :) jest bardzo wciągające. :*
    Zaskoczyłaś mnie. :)
    Ja obstawiałam, że Justyna będzie z Bartkiem. xD
    Tylko teraz pytanie czy zgodzi się być z Marcelem. :P
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. :*
    Pozdrawiam. *.*
    No i weny życzę. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :** obiecuję, że w następnym rozdziale znajdziecie odpowiedź na pytanie, czy Justyna będzie z Marcelem xD również pozdrawiam :* /Justyna

      Usuń