O
06.00 wyjechaliśmy spod hali. Na miejscu okazało się, że nie tylko ja zabrałem
ze sobą na wyjazd swoją dziewczynę – Bartek również zabrał Karolinę, a Maciek
Majkę.
Razem z Justyną usiadłem na pierwszym miejscu przed tyłem. Zająłem
miejsce od okna. Po naszej drugiej stronie usiadł Bartek z Karoliną. Myślałem,
że Karola usiądzie z brzegu, żeby pogadać ze swoją przyjaciółką, ale ona
usiadła od okna. Na tyle usiadł Kłos, Zati, Muzaj, Kinga i Winiar. Oczywiście
siedzący na tyle zaczęli odwalać, a ja, Justyna i Bartek śmialiśmy się z nich. Karolina
za to była jakaś przygaszona, cały czas się patrzyła okno, nie odkręcała się na tył. A przecież
powinna być szczęśliwa. Wiadomość o tym, że jest w ciąży z Bartkiem rozeszła
się już po całej drużynie, ale nie dotarła jeszcze do mediów, o co Bartek nas
poprosił, żebyśmy nikomu nic nie rozgadali. Zgodnie z obietnicą trzymałem język
za zębami, ciekawy byłem ile wytrzyma np. taki rozgadany Kłos albo roztargniony
Winiar.
Smutek Karoliny jakoś mnie zaintrygował. Obserwowałem ją, próbując jakoś
zrozumieć, czemu się nie cieszy. Niestety, nic nie wywnioskowałem z tego jej
ciągłego patrzenia w okno. Po jakimś czasie jej zachowanie się zmieniło. Kiedy
Bartek coś mówił, albo wybuchał śmiechem, ona patrzyła na niego ukradkiem, a na
jej twarzy malowały się ciężkie do odczytania uczucia. Powiedziałbym, że
widziałem u niej smutek, przerażenie (nie wiem, skąd), miała przepraszający
wzrok, jakby czegoś żałowała... Może chodziło o te dziecko? Może wcale nie
planowała zajść w ciąże, jeszcze nie teraz, może czekała do ślubu, może miała
nadzieję, że Bartek jej się oświadczy, pobiorą się i dopiero potem będą myśleć
o dziecku... A może w ogóle nie chciała zajść w ciążę?
Spróbowałem jakoś zapomnieć o tym, co zauważyłem i dalej żartować i
rozmawiać z osobami siedzącymi najbliżej, dzięki czemu podróż minęła mi
szybciej.
W
Rzeszowie byliśmy o 11.00, pojechaliśmy do hotelu, odpoczęliśmy po podróży,
zjedliśmy obiad i półtorej godziny po posiłku poszliśmy na trening. To był nasz
ostatni trening przed jutrzejszym meczem. Ostatni sprawdzian formy i rozgrywamy
mecz towarzyski z Resovią, a za tydzień mecz odbywa się u nas.
PERSPEKTYWA JUSTYNY:
Na
wyjeździe miałam pokój z Majką i Karoliną. Nawrocki stwierdził, że nie potrzeba
rozpraszać chłopaków przed meczem. Pogodzona z tym, że przez te dwie noce nie
będę spała ze swoim chłopakiem, zaniosłam swoje rzeczy do pokoju, po czym po
odpoczynku i obiedzie poszłam z chłopakami na trening. Przyglądałam się ich
grze, a kiedy nadszedł koniec treningu i chłopacy zaczęli schodzić z hali do
szatni, na boisko weszli zawodnicy Resovii. Modląc się, żeby tylko Zibi mnie
nie zobaczył, razem z Karoliną i Majką zeszłyśmy z trybun i poszłyśmy w stronę
wyjścia.
- Myślałaś, że uciekniesz? – usłyszałam
czyjś głos za plecami, kiedy sięgałam klamki.
- Krzysiek...- odetchnęłam z ulgą, słysząc
głos inny niż ten Zbyszkowy.
- No ja wiem, że pewnie spodziewałaś się
Zbyszka, ale mogłabyś okazać choć trochę radości, że widzisz starego
przyjaciela. – powiedział, na co się uśmiechnęłam.
- Właśnie o to chodzi, że nie chce spotkać
Zbyszka. – mówiąc to wspięłam się na palce i zaczęłam rozglądać po hali, ale na
szczęście Zbyszek stał zwrócony do nas tyłem pogrążony w rozmowie z Achremem.
- No wspominał coś wcześniej, że ze sobą zerwaliście.
- No właśnie. Więc jeśli pozwolisz, to pójdę
już, bo nie chcę, żeby mnie zobaczył. Porozmawiamy kiedy indziej. –
uśmiechnęłam się przepraszająco. – Cześć.
Praktycznie wybiegłam z hali i ustałam na parkingu czekając na resztę.
Karolina z Majką poszły pod szatnię, żeby tam poczekać na chłopaków, a ja usiadłam
na jednej z ławek na zewnątrz. Po chwili drzwi do hali otworzyły się i ze
środka wyszedł... Co? Zbyszek? Skąd on kurwa wie, że tu jestem?
- Igła chyba nie potrafi nic zachować w
tajemnicy, co? – rzuciłam kpiąco, kiedy usiadł obok mnie.
- To on wiedział, że jesteś na hali? – zdziwił
się Bartman, na co ja zapytałam:
- To nie powiedział ci?
- Nie, Pit mi powiedział. Widział cię, jak siedziałaś
na trybunach.
- Taaa... to po co przyszedłeś? –
zapytałam.
PERSPEKTYWA ZBYSZKA:
- Chciałem pogadać. – zawsze, jak
dziewczyna ze mną zerwała pierwsza, przeprowadzałem z nią ta rozmowę, po której
się powrotem schodziliśmy, a po jakimś czasie to ja z nią zrywałem. Oczywiście
takie rozmowy nie odzywały się często, bo to zawsze ja zrywałem z laskami.
- No to słucham. – powiedziała oschle.
- Na pewno przemyślałaś nasze rozstanie? –
zapytałem. Takie gierki zawsze działały na dziewczyny. O ile były puste i
naiwne, ale po odpowiedzi Justyny zrozumiałem, że będę musiał bardziej się
postarać o to, żeby do mnie wróciła, bo ona to raczej naiwna nie jest.
- Boże, Zbyszek, jak dla mnie to było wieki
temu, zapomniałam już o tobie.
- Co, znalazłaś sobie już pocieszenie? –
zapytałem kpiąco.
- A ty to już pewnie nie jedno. –
odpyskowała.
- Nie. Byłem zbyt przybity naszym
rozstaniem, żeby moc znaleźć sobie inną. Cały czas byłem pogrążony w
rozmyślaniach o tobie.
- Taaa, jaaasne. Uważaj, bo ci uwierzę. –
prychnęła.
- Nie myślałaś może o tym, żeby do mnie
wrócić?
- Chyba śnisz. – rzuciła.
Kurde, z nią nie będzie tak łatwo jak z tymi innymi panienkami.
- Co noc śnię o tobie, mój aniele. –
powiedziałem.
- Tak? Bo ja unikam cię jak diabła.
- Dlaczego nie chcesz do mnie wrócić. Przecież
pasowaliśmy do siebie.
- Bo już cię nie kocham? Po za tym był to
związek na odległość, mam już innego chłopaka, a w ostatnim czasie tyle się
zdarzyło z moim życiu...
- Co się zmieniło? – zapytałem.
- Gdybyś wtedy przy mnie był, to byś
wiedział. – odparła.
- No powiedz. – poprosiłem.
-Na pewno chcesz wiedzieć? –
zapytała, a ja pokiwałem głowa, choć tak naprawdę nie obchodziło mnie to. – Prześladował
mnie były, ale na razie na szczęście nie daje o sobie znaku, więc już myślę, że
o mnie zapomniał, po za tym byłam na kilka dni w Serbii, potem jak wróciłam
dowiedziałam się, że moja matka ma raka, wkrótce umarła, dwa dni temu był jej
pogrzeb... – to mówiąc miała łzy w oczach. – A ciebie wtedy przy mnie nie było,
nie obchodziło cię to co się u mnie dzieje, nawet się ze mną nie kontaktowałeś,
nie dowiadywałeś się, co u mnie, nie pocieszałeś, wspierał mnie i kochał
wówczas ktoś inny.
- Przykro mi z powodu twojej straty.
– naprawdę było mi przykro.
- A, i jeszcze w między
czasie próbowałam popełnić samobójstwo, ale mi się nie udało. A szkoda. Nie musiałabym
tu teraz być i użerać się z jakimś namolnym byłym. Więc goń się i wypierdalaj
na zawsze z mojego życia! – powiedziała, a po policzku pociekła jej łza, kiedy
wstała z ławki i odeszła.
- Justyna, ty naprawdę próbowałaś
się zabić? – zawołałem za nią, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Tylko się
obejrzała, ze łzami lecącymi po policzkach, spojrzała na mnie smutnym wzrokiem,
po czym poszła.
*****************************************************************Komentujesz= motywujesz ;D
nie no Bartman trochę przegiął. Szkoda że Alex nie wyszedł i tego nie zobaczył. może by jakaś bojka była :D ale rozdział genialny. może tego co się dowiedział wpłynie na jego charakter i przestanie traktować dziewczynę jak rzecz
OdpowiedzUsuńczekam na następny
w sumie akcja w Rzeszowie się jeszcze nie skończyła ;) no ale nic nie zdradzę, trzeba czekać na kolejny rozdział :D dzięki za komentarz, to naprawdę motywuje jak ktoś zostawia ślad po sobie ;) człowiek wie, że ktoś to jeszcze czyta :)
Usuńsuper ;* ciesze się, że coraz częściej są nowe rozdziały :p oby tak dalej
OdpowiedzUsuńpostaram się nie zawieść i dodawać rozdziały regularnie ;D fajnie, że czytacie :)
Usuń