Nie pamiętam, jak wróciłam na cmentarz. Nie pamiętam, jak wróciłam do
domu. Pamiętam tylko, że było mi ogromnie smutno, nie robiłam nic, tylko
płakałam i prawie w ogóle z nikim nie kontaktowałam. Pamiętam tylko rękę
Bartka, która prowadziła mnie na cmentarz, a potem mocne objęcie Aleksa, kiedy
prowadził mnie do samochodu. Nic więcej. Teraz leżałam w naszej sypialni,
otulona kocem i patrzyłam się w przestrzeń, wspominając mamę. Przed oczami
miałam jej obraz – wesołej, zadowolonej z życia kobiety. Odpowiedzialnej,
pewnej siebie, z poczuciem humoru. Miała kochającego męża i dwie córki, którzy
teraz opłakiwali jej odejście.
- Przyniosłem ci herbaty. – powiedział
Aleks, wchodząc do pokoju i niosąc mi kubek z parującym płynem.
- Dzięki, ale nie mam ochoty. – powiedziałam,
ocierając oczy chusteczką.
- Wypij, za godzinę będzie kolacja.
- Nie jestem głodna.
- Justyna, no! Ja wiem, że to dla ciebie
trudne, ale postaraj się żyć tak, jak dawniej.
- Aleks, ja nie potrafię zapomnieć... –
załkałam.- Ja ci nie mówię, że masz zapomnieć, tylko masz żyć, jak dawniej.
Masz pamiętać o swojej mamie, ale nie zaniedbywać siebie i swoich bliskich. Nie
możesz zaszyć się w domu i ciągle siedzieć i płakać. Musisz chodzić na wykłady,
skończyć studia, ułożyć sobie życie... Proszę, zrób to dla mnie. I dla reszty
swoich bliskich.
- Aleks, proszę, zostaw mnie na razie samą.
Ja... Obiecuję, że postaram się żyć jak wcześniej, ale od jutra, dobrze? Teraz
chciałabym zostać sama.
- Dobra, dziś się mnie pozbędziesz, ale
jutro nie będzie tak łatwo. – powiedział i wyszedł.
PERSPEKTYWA ALEKSA:
Wiedziałem, że Justynie nie jest łatwo. Trudno jest się pozbierać po
tym, jak umiera bliska ci osoba, a ktoś, kogo kocha, całuje twoja przyjaciółkę,
a ty próbujesz popełnić samobójstwo. Jednak wiedziałem, że jej się uda. Justyna
jest silna, musi tylko zebrać się w sobie i próbować żyć tak, jak przed tym
wszystkim. Wiem, że ją na to stać. Rozumiem, że musi zostać trochę sama, czasem
potrzebna jest samotność, wyciszenie, żeby się pozbierać i ogarnąć swoje myśli.
Nie miałem nic przeciwko, ale bałem się. Bałem się tego, że jak stracę ją z
oczu, to może znów spróbować się zabić. Nie miałem jednak nic do gadania, bo
Justyna cały czas wypraszała mnie z sypialni, a gdybym tam został, to zapewne
sama by z niej wyszła albo nakrzyczałaby na mnie, że nie rozumiem, co się do
mnie mówi, że chce, żebym wyszedł, zostawił ją w spokoju itp.
Poszedłem do kuchni i usmażyłem naleśniki. Posmarowałem je grubą warstwą
nutellą, którą Justyna tak bardzo lubiła i zaniosłem jej do sypialni cały
talerz naleśników i kubek kakao.
- Aleks, proszę, wyjdź. – powiedziała, jak
tylko wszedłem do środka. Nie widziała, że niosłem jej kolację, bo leżała na
łóżku odwrócona do ściany.
- Przyniosłem ci kolację. – powiedziałem.
- Idź sobie. Nie jestem głodna. – mruknęła.
- Masz zjeść, bo inaczej stąd nie wyjdę.
- Nie dociera do ciebie, że nie chcę/ -
zapytała, a ja postawiłem tacę z jedzeniem na stoliku nocnym, siadłem na brzegu
łóżka i potrząsnąłem ją delikatnie za ramię.
- Nie wyjdę stąd, dopóki nie zjesz. –
zagroziłem.
- Mówiąc, żebyś mi codziennie gotował, nie
miałam na myśli wpychania we mnie jedzenia na siłę. – powiedziała, ale
odkręciła się w moją stronę.
- Zjesz dobrowolnie. – powiedziałem,
podając jej tacę z kolacją. – Ewentualnie mogę cię nakarmić. – dodałem.
- Potrafię się posługiwać widelcem. –
Justyna uśmiechnęła się, co od razu poprawiło mi humor.
- Oooo, to już jakiś postęp. – zaśmiałem
się.
Justyna zaczęła zajadać się naleśnikami, po czym spytała:
- Nie wiesz może, czy Majka gadała z
Maćkiem.
- Miała z nim rozmawiać, ale czy sobie
wszystko wyjaśnili... – wzruszyłem ramionami.
- Podasz mi telefon? Zadzwonię do niej. –
powiedziała, a ja wstałem i podałem jej komórkę. Wykręciła numer siostry i zaczęła
rozmawiać. Po kilku minutach rozłączyła się i opowiedziała mi, czego
dowiedziała się od Majki. Ta dziewczyna z kawiarni to podobno jakaś znajoma
Macka. Od początku wiedziałem, że Muzaj nie zdradzałby Majki. To nie ten typ
chłopaka, którzy chodzą z jedną, a drugą mają na boku.
- Pewnie chciałabyś teraz wziąć relaksująca
kąpiel i porządnie się wyspać przed jutrzejszym wyjazdem? – zapytałem, kiedy
Justyna pochłonęła ostatni naleśnik.
- Ciekaw byłem, co odpowie. Na 90% byłem
pewien, że zapomniała o jutrzejszym wyjeździe do Rzeszowa.
- O matko, dobrze, że mi przypomniałeś, bo
bym zapomniała! – zawołała, podrywając się z łóżka, zbijając przy okazji talerz
po naleśnikach.
- Zamieszkanie ze mną chyba nie było dobrym
pomysłem. – skrzywiła się, parząc na rozbite naczynie. – Jak tak dalej pójdzie,
to zdemoluję ci cały dom. – dodała, po czym zaczęła zbierać ostre kawałeczki.
- Zostaw, ja sprzątnę, a ty się pakuj na
jutro. O 06.00 wyjeżdżamy...
- Kurwa! – zawołała, podrywając się do
góry.
- Mówiłem, żebyś to zostawiła... –
westchnąłem, kiedy na jej palcu zobaczyłem szkarłatna ciecz. Sięgnąłem
chusteczkę z pudełka stojącego na łóżku, który przyniosłem Justynie, kiedy tak
leżała i połkała, po czym owinąłem jej palca. Zaprowadziłem ją do łazienki,
gdzie opatrzyłem tą małą, niegroźną rankę i kazałem wziąć relaksująca kąpiel,
podczas gdy ja poszedłem posprzątać szkło. Chciałem ją spakować, ale się nie
zgodziła, mówiąc, że chciałaby jakoś wyglądać na tym wyjeździe. Poirytowany
poszedłem do sypialni i skończyłem pakować siebie, a po jakiejś godzinie
usłyszałem wołanie Justyny. Podszedłem do drzwi od łazienki, a ona powiedziała:
- Przynieś mi jakąś swoją koszulkę...
- Na co ci? – zapytałem, choć domyślałem
się odpowiedzi.
- Do spania, a do czego innego? –
odpowiedziała mi pytaniem na pytanie.
- Nie masz swojej piżamy? – spytałem.
- Mam, ale męskie t-shirty są wygodniejsze.
– powiedziała, a ja udałem się do sypialni i wyłaje z szafy jakąś koszulkę.
Poszedłem z powrotem do łazienki i powiedziałem, że przyniosłem jej coś do
spania.
- Wejdź! – krzyknęła, a ja otworzyłem
drzwi.
Justyna stała przy lustrze, owinięta tylko ręcznikiem, rozczesując swoje
wilgotne włosy. Stała do mnie tyłem, jej twarz widziałem w odbiciu lustra.
Zmierzyłem jej od góry do dołu. Na jej ciele widać jeszcze było gdzieniegdzie
kropelki wody, wilgotne włosy przykleiły się do karku i ramion. Naszła mnie
ochota, żeby do niej podejść, zacząć całować po szyi i ściągnąć z niej ten
ręcznik. Zamiast tego jednak podałem jej koszulkę, muskając palcami jej palce.
Wyszedłem i położyłem się do łóżka, a po kilku minutach Justyna również wyszła
z łazienki, ubrana w mój t-shirt. Znów zacząłem lustrować ją wzrokiem,
zatrzymując spojrzenie na dłużej na jej długich i zgrabnych nogach,
odsłoniętych prawie w całej okazałości, zasłaniał je tylko mój sięgający jej do
połowy ud podkoszulek...
- Ekhm. – Justyna odchrząknęła i zmusiłem
się przesunąć swój wzrok z jej ud na twarz. – Czy ty to przypadkiem nie musisz
się wyspać? – zapytała, podchodząc do szafy i sięgając stamtąd walizkę.
- O nie. – zaprzeczyłem. – Poczekam na
ciebie.
- No to trochę się naczekasz, bo będę się
pakować. – powiedziała, a ja domyśliłem się, że trochę to potrwa.
- Pomóc ci? – zapytałem.
- Nie, dzięki. Poradzę sobie sama. –
powiedziała, wkładając do walizki jakieś ubranie.
- Przecież możesz wybierać ubrania, a ja
będę je pakował. – powiedziałem, wstając z łóżka.
- JN dobrze. – powiedziała, podając mi
jakieś ubranie. Włożyłem je do walizki i takim sposobem zapełnili ją całą, po
czym położyliśmy się spać, bo jutro o 06.00 był już wyjazd do Rzeszowa, którego
Tyche się obawiałem...
******************************************************************:)
świetny rozdział :D pewnie w Rzeszowie będzie się dużo działo. Justyna ogarnie się jakoś po śmierci mamy. Chodź nie wiem jakie to uczycie ale Justyna to silna dziewczyna i sobie poradzi. czekam na następny
OdpowiedzUsuńHmm... juz się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału ten jak zwykle super
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do mnie http://estella-gwiazda.blogspot.com/2013/11/siedemnascie-o-nas-prosze-ci-daj-mi.html