PERSPEKTYWA ALEKSA:
Cały czas siedziałem na korytarzu szpitalnym. Około godziny drugiej w nocy zdecydowałem się do niej zajrzeć. Nie mogłem dłużej wytrzymać. Nawet jak patrzyłem w ścianę, widziałem jej piękny uśmiech.
Otworzyłem drzwi. Spojrzałem na nią. Chyba spała. Nie wahając się usiadłem na krzesełku obok. Pogładziłem jej brąz włosy. Nagle się odezwała:
- Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że po tym co zrobiłeś nie chcę cię znać?! - prawie wykrzyczała.
- I tak nie odpuszczę. - złapałem ją za rękę. - Kocham cię. Kiedy ty to w końcu zrozumiesz? Mam ci to wykrzyczeć?
- Ale ja cię już nie kocham... - powiedziała ze łzami w oczach, wyjmując rękę z mojego uścisku.
- Nie wierzę. - powiedziałem. - Kogo ty chcesz oszukać?
- Możesz zostawić mnie samą? - wyszeptała.
- Nigdzie nie pójdę. - powiedziałem stanowczo, a ona odkręciła się do mnie plecami. - Naprawdę myślisz, że to coś da? - spytałem podchodząc do niej z drugiej strony, a ona się znów odkręciła. - Justyna, do cholery jasnej, nie zachowuj się jak dziecko!
- Ja? To ty się zachowujesz jak... dupek. Najpierw robisz mi nadzieję, a potem przystawiasz się do mojej przyjaciółki! Traktujesz mnie jak rzecz, jak swoją zabawkę. A teraz? Teraz przychodzisz i myślisz, że wszystko będzie okay? Nie, koniec! Już nie będę taka naiwna. - wygłosiła swój monolog. - A teraz wyjdź. - dodała.
- Wiem, że zachowałem się jak idiota. Naprawdę tego żałuję, ale nie mogę przestać o tobie myśleć. Wiesz co? Moje życie bez ciebie nie ma sensu. Oczywiście, jest wiele dziewczyn, które zabiłyby się o mnie - zaśmiałem się - ale mi zależy tylko na tobie. - powiedziałem, a ona zaczęła płakać. Podeszłem do niej i ją przytuliłem. Zdziwiłem się, bo mnie nie odepchnęła.
- Aleks... Zależy mi na tobie... ale ja nie wiem... czy ci jeszcze kiedykolwiek zaufam.
- Wiem, że to trudne... ale może spróbujemy? - spytałem niepewnie.
- Może... - uśmiechnęła się przez łzy.
- Naprawdę? - spytałem, niedowierzając jej słowom.
- No chyba, że nie chcesz. - roześmiała się, a ja nic nie powiedziałem tylko pocałowałem ją w policzek. - Idź głupku do domu, odpocznij. - dodała.
- Nie, zostanę z tobą.
- A ty przypadkiem za trzy dni nie jedziesz na mecz do Rzeszowa?
- No jadę.
- A chcesz żebym z tobą pojechała?
- No jasne, że tak.
- Ale mogę jeszcze nie wrócić do zdrowia... Bo będę się o ciebie zamartwiać, że przeze mnie zawalisz mecz. - powiedziała.
- Przekonałaś mnie, ale jutro po trenigu tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - zaśmiałem się i pocałowałem ją na pożegnanie. - Odpoczywaj. - powiedziałem i wyszedłem.
PERSPEKTYWA JUSTYNY:
Sama nie wiem czy dobrze zrobiłam. Czułam coś do tego Serba, ale nie wiedziałam czy to można nazwać miłością. Cały czas martwiłam się o Bartka. Postanowiłam, że rano do niego zadzwonię.
Rano obudził mnie jakiś hałas. Otworzyłam oczy i nad sobą ujrzałam kilkunastu skrzatów.
- No w końcu, już nie mogliśmy się doczekać, kiedy nas odwiedzisz, więc zrobiliśmy to za ciebie. - zaśmiał się Karol.
- To dla ciebie. - zza pleców Zati wyjął bukiet herbacianych róż.- To od całego teamu. - wręczył mi je, a ja go ucałowałam w policzek.
- Ej, ej...Wiem, że krótko ze soba chodzimy, bo od drugiej trzydzieści, ale...
- Drugiej trzydzieści trzy. - zaśmiałam się.
- Wiemy, wiemy. Aleks od razu nas poinformował. - pokiwał głową Cupko.
- A gdzie jest Bartek? - spytałam, rozglądając się po sali.
- Nie było go na treningu. Podobno jest przeziębiony. - powiedział Muzaj.
- Chyba raczej ma alergię... Na Aleksa. - powiedział Plina, a ja zgromiłam go wzrokiem.
- A o której macie trening? - spytałam.
- No właśnie z niego wróciliśmy. - odpowiedział Karol.
- To która godzina? - spytałam.
- 12.30 - odpowiedział mój chłopak.
- To nie koniec niespodzianek. - powiedział Muzaj.
- Młody przemawiaj. - zaśmiał się Plina.
- A więc, razem z całą drużyną upiekliśmy ci ciasto. - powiedział Maciek, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Ciasto? - spytałam z niedowierzaniem.
- A dlaczego się tak dziwisz? Nie wierzysz w nasze zdolności kulinarne? - spytał urażony Karol.
- Już jedno płukanie żołądka dziś miałam. - uśmiechnęłam się.
- Panowie, idziemy. - powiedział stanowczo Kłos. - Ta pani nie jest godna aby sporzyć to ciasto upieczone z sera mąki... Plina? Co ty tam jeszcze wrzuciłeś? - spytał.
- Mleko, jajka, cukier. Aaaa i jeszcze młody wrzucił jakieś kolorowe cukierki. - zaśmiał się Daniel.
- Mam nadzieję, że to nie żadne środki przeczyszczające, ani pigułki gwałtu. - powiedziałam z uśmiechem.
- A to już się trzeba młodego zapytać. - zaśmiał się Plina.
- A tylko by spróbował. - pogroził palcem Aleks.
Chłopaki wzięli się za krojenie ciasta. Szczerze? Bałam się spróbować tego wynalazku. Jakoś nie wyobrażam sobie ich w kuchni. Ciekawa jestem czy kuchnia na tym nie ucierpiała.
Po chwili włożyli mi na tależyk kawałek sernika, jeżeli to było można nazwać sernikiem. W środku były te cukierki, które dodał Muzaj.
- No, spróbuj. - zachęcił mnie Karol.
- Może wy pierwsi. W końcu to wasz wypiek. Kucharze powinni najpierw przetestować swoje dzieło. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Ale to ciasto dla ciebie. Nie gadaj, tylko jedz. - nie odpuszczał.
- Może lepiej żeby był przy tym lekarz. - zaśmiał się młody. No cóż. Spróbowałam.
W smaku było nawet okay... Chociaż... Jedynym minusem było twarde ciasto przypalone od dołu.
- I jak? - spytał z dumą Aleks, a ja pokiwałam głową. Nie mogłam nic powiedzieć, bo nadal ,,żułam" ciasto. Do sali wszedł lekarz.
- Pani Justyno, jutro będziemy mogli wypisać panią ze szpitala. Na szczęście, leki, które pani połknęła nie były aż tak groźne. Proszę więcej nie robić takich głupot. - powiedział i wyszedł.
- No, to jak? Rzeszów czeka. - zaśmiał się Zator.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. - powiedziałam.
- Niby dlaczego? Odpoczniesz, zrelaksujesz się... - powiedział Karol.
- I Alka na oku będziesz miała. - zaśmiał się Cupko, a Alek walnął w ramię.
- Przekonałeś mnie. - puściłam do Konstantina oczko. - A kiedy jest ten wyjazd?
- W poniedziałek. - odpowiedział Atanasijević.
- A co z pogrzebem? - zapytałam.
- Wszystko załatwiliśmy. O nic nie musisz się martwić. Pogrzeb w niedzielę o 14.00.
- Dziękuję. Nie miałam do tego głowy. A co z tatą i z Majką.
- Może niech Maciek się wypowie. W końcu to jego teść i dziewczyna. - powiedział Zator.
- Czyli bedziemy rodziną? Co nie szfagier? - zaśmiałam się.
- Na pewnie.
- A nie masz jeszcze z jednej ładnej siostry? - zaśmiał się Karol.
- Przykro mi. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Maciek pilnuj tej twojej Majki. - zaśmiał się Cupko.
- No to powiecie mi wreszcie co z nimi? - zapytałam.
- Pomyśleliśmy, że nie będziemy ich jeszcze gorzej denerwować i nic im nie mówiliśmy. - powiedział Maciek.
- To dobrze.
- Powiedzieliśmy, że nocowałaś u Aleksa.
Rozmawialiśmy tak jeszcze około godziny, kiedy przyszedł lekarz i zabrał mnie na ,,ostatnie" badania. Wracając do sali, pielęgniarka powiedziała, że panowie, którzy byli wcześniej już poszli, i że ktoś na mnie czeka.
*************************************************************************
Przepraszamy, że tyle musieliście czekać.;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz